Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2016, 20:28   #154
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Skup się!

Sporą część podróży Katarina szła całkowicie rozkojarzona. Potykała się o korzenie, wpadała na drzewa i w krzaki, czasami kopała przypadkiem jakiś kamyk podstawiony pod jej nogę przez niewidzialną rękę losu, który chyba też krzyczał to samo: skup się! Rozmyślała o wielu rzeczach - o domu, o mistrzyni, o Krausnick. Wszystko szlag trafił w jednej chwili i spokojne życie zmieniło się w koszmar. Powoli zaczynała się czuć jak niewiele warty przedmiot odrzucony przez świat ze względu na coś, co mogło nie pochodzić z tego świata. Pojedynczy ludzie na jej drodze, niczym wysłannicy tegoż “świata”, próbują wmówić jej, że nie jest potrzebna. Że jest wynaturzeniem. Że powinna zginąć. Magia była złem i ona to wiedziała, jednak czy istoty żyjące nie chwytają się każdego możliwego środka, by przeżyć? Ptactwo nad jej głową śpiewało swe irytująco radosne pieśni będące jedynie preludium prawdziwej tragedii, która mogła wkrótce nastąpić. Być może jednak grają swój własny marsz żałobny ubolewając nad pokrzywdzonymi przez przeznaczenie?
Jednak czy coś takiego, jak “przeznaczenie”, istnieje?

Rozmowa z Adarem dodała jej energii. Coraz bardziej ceniła sobie tego młodzieńca i jego względny optymizm, być może wymuszony, oraz to, że słuchał jej pesymistycznych narzekań i jej odpowiadał. Jego “skup się” zdecydowanie zadziałało, ba, nawet dobyła swój krótki miecz i niczym maczetą zaczęła ciąć przeszkadzającą jej w wędrówce florę. Pozwoliło jej to oczyścić myśli i skupić się na czymś innym niż własnym, przepełnionym goryczą umyśle. Można było uznać za zabawne to, że te wykonywane prawą ręką cięcia mieczem dawały jej sporą satysfakcję, choć nie były tak skuteczne jak przodujących przewodników. Lewą dłoń zaś miała zaciśniętą na majdanie swego krótkiego łuku.

Dotarli wreszcie do swego celu. Krótka chwila namysły pozwoliła dziewczynie wykonać trzeźwą analizę i rzucić kilka pomysłów w stronę grupy. Nie wierzyła w szczęśliwy traf i karty Pyotra Kolduna. Wolała zachować czujność, więc nałożyła strzałę na cięciwę i bacznie patrzyła na wejście. Pochwalenie jej pomysłu dotyczącego rozstawienia osób odrobinę podniosło ją na duchu. Była zadowolona. Bardzo zadowolona.
Dopóki nie dostała od Schulza policzka w postaci określenia ją słowami “wioskowy czaromiot” w pobliżu nowych osób. On nie miał prawa wiedzieć jak magia jest niebezpieczna. Nie chciała jej też używać w najbliższym czasie. Nie póki nie wyjdzie z tego lasu i się nie uspokoi. Ostatni koszmar nocny był chyba czymś więcej niż tylko zwykłym snem. Nie potrafiła wyjaśnić swego zachowania względem innych. Po prostu… Było to niewytłumaczalne.
Słowa “wioskowy czaromiot” znowu sprowadziły ją do momentu, w którym zaczęła myśleć o sobie jak o przedmiocie. Jak coś złego się stanie, to co z nią zrobią? Zabiją? Zostawią jak przynętę? A może coś gorszego? Nawet nie chciała o tym myśleć. Jej chęć pomocy jednak przezwyciężyła wszelkie wątpliwości wylewając na sam wierzch jej umysłu wytłumaczenie “zrobię wszystko, byleby reszta przeżyła”. Zaczęła się zastanawiać, czy była w stanie coś pomóc swoją magią w wywabieniu potwora lub ochronić tych, co będą z nim walczyć.
Na nieszczęście (lub szczęście) - nie posiadała takowych.

Zrezygnowana i bez większej ilości pomysłów ruszyła za Klausem, by znaleźć dogodne miejsce do ewentualnego ostrzału. Siłą próbowała odegnać obraz rozrywanych przed jej oczami przyjaciół. Czuła jakieś dziwne spojrzenia na sobie.
Lepiej było je zignorować. Dla własnego bezpieczeństwa. Albo spokoju myśli.
 
Flamedancer jest offline