|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
17-04-2016, 15:32 | #151 |
Reputacja: 1 | Szarak nie zatrzymując pochodu, rozmasował obolały bok. Co prawda nie doskwierał już tak jak dnia wczorajszego, jednak minie sporo czasu, nim pamiątka zostawiona przez Krwawą Turzycę zniknie bez śladu. Adar przetarł spocone czoło i poprawił przewieszony przez ramię bagaż. Uśmiechnął się pod nosem, uświadamiając sobie, że to najdłuższa podróż, jakąkolwiek przebywał w swoim życiu. Zaraz też przypomniały mu się słowa jednego z bajarzy, którzy gościli w “Przyklasztornej”. Mówiły one o tym, że w życiu tak naprawdę nie jest ważne osiągnięcie wytyczonego przez siebie celu, a droga, jaką do niego dążymy. Sługa rzecz jasna nie zrozumiał metafory zawartej w tej mądrości, chociaż mógł dojść do prostej konkluzji, iż pierwszy raz w swoim życiu ma wytyczony przez siebie jakiś cel i drogę, którą przebywa. Adar odwrócił głowę i spojrzał za siebie. Tuż za nim szła Katarina ze spuszczoną głową. Nie odzywała się do nikogo, być może wciąż przejęta sprzeczką z Severusem. Szarak nadal nie mógł uwierzyć w swoją gwałtowną reakcję na sytuację, która zaszła pod klatką. Mimo to nie czuł się z tym jakoś specjalnie źle. Wtedy uważał to za słuszne. - Jak się trzymasz? - zagaił nieśmiało, zwalniając kroku tak, by zrównać się z idącą dziewczyną. Spróbował się uśmiechnąć, by dodać jej trochę otuchy i rozkruszyć otaczający ją lód, choć wątpił w swoje starania. - Tak jakby mnie ktoś uderzył w twarz. Dwa razy - obdarzyła Szaraka spojrzeniem, w głębi którego krył się ból. O czymkolwiek myślała, to raczej nie było to przyjemne. Włóczyła się na końcu pochodu odrobinę oddalona od całej reszty, a tym samym wystawiona na atak. - Chcesz dobrze, a inni cię biją. Dlaczego? - rzuciła nagle dziwne pytanie i wróciła do patrzenia w ziemię chcąc uniknąć dalszego spoglądania w oczy mężczyzny. Adar przygryzł wargę, również na chwilę spuszczając wzrok. Nadal wspomnienie o tym, że ten akolita uderzył Katarinę zagrzewała w nim krew. Zacisnął pięść i odetchnął głęboko, uważając, by dziewczyna nie dostrzegła jego reakcji. - Powinienem być przy tobie. Wtedy nic by się nie stało… - wymruczał pod nosem. - I co rozumiesz przez dwa uderzenia? Czy ten łajdak dotknął cię jeszcze, kiedy nie patrzyłem? - dodał już bardziej podniesionym głosem. - Uderzył jeden raz. Zabolało podwójnie - ściszyła ton jeszcze bardziej, tym samym chcąc uciszyć swego rozmówcę, a być może dlatego, by nikt inny jej nie usłyszał - A mogłam go zabić. Skoro go wyleczyłam, to równie dobrze mogę go zabić - przerwała na moment, by głośno westchnąć w celu uspokojenia się. Pokręciła energicznie głową. - Jeśli za złe rzeczy zabijają, a za dobre biją, to po co żyć i cierpieć, kiedy można kogoś zabić i mieć spokój? - kolejne dziwne pytanie padło z jej ust, kiedy nie spoglądała na Adara. Wyglądało to tak, jakby na głos wypowiadała swoje własne myśli. Szarak pokiwał głową, dopiero teraz rozumiejąc, co Katarina miała na myśli. Natomiast sposób, w jaki mówiła o zabiciu drugiego człowieka na moment zmroził mu krew w żyłach. Oczywiście sam chciał zaatakować Severusa i odpłacić mu za to, co uczynił lodowej czarownicy, jednak na pewno nie miał zamiaru pozbawiać go życia. Czy ona naprawdę byłaby w stanie to zrobić?, zastanawiał się, milcząc przez chwilę i zbierając myśli. - Nie powinniśmy zabijać swoich braci. Wiem, że ten akolita cię skrzywdził i powinien dostać nauczkę, jednak pozbawiać go życia… Myślę, że tak postępują zwierzoludzie. Dla nich wszystko sprowadza się do śmierci. Zabijając siebie nawzajem, stalibyśmy się podobni do nich - odezwał się w końcu, samemu będąc zaskoczony sensem swoich słów. Widocznie nawet wioskowy sługa miewał przebłyski mądrości, a może po prostu za dużo nasłuchał się starych dziadów. - Nie chcę, żebyś była podobna do nich - dodał już nieco ciszej. - Braci? Jaki brat odpłaca za opiekę bólem? Gdzie jest sens? Tak też pewnie robią zwierzoludzie - uniosła swój wzrok, by się rozejrzeć po okolicy. Widok drzew coraz mniej się jej podobał. Adar mógł jednak dostrzec strużkę po łzie, która spłynęła jej po policzku. - Nie wiem co się ze mną dzieje - nagle złapała się za głowę i wykonała taki ruch, jakby chciała ją sobie oderwać, oczywiście bez skutku, po czym opuściła swe ramiona bez siły. - Może powinnam odejść. Nikt nie patrzy przychylnie na to, że z wami idę, a mogę sprowadzić jedynie większe kłopoty - dodała i prawie się potknęła o jakiś korzeń. Ledwo złapała równowagę. Szarak odruchowo próbował łapać dziewczynę, jednak ta poradziła sobie bez jego pomocy. Odchrząknął więc tylko i ruszył dalej. Po raz setny próbował zrozumieć rozterki Katariny. Wyglądało na to, że czuła się niepotrzebna i miała wrażenie bycia zbędnej. Adar swoją młodość przeżył wtopiony w tłum. Szarak, bo tak go nazwał człowiek, dla którego pracował, dobrze podkreślał jego pozycję w społeczeństwie. Co prawda nikt go nigdy otwarcie nie odrzucał, jednak zawsze żył z poczuciem zbędności. Wiedział, że tak naprawdę nikomu mu na nim nie zależało i gdyby odszedł, wkrótce zniknęło by po nim nawet wspomnienie. A jednak został, uparcie nadstawiając karku i zginając grzbiet. Jego trzymały przy zdrowych zmysłach marzenia o wolności i własnym domu, ale co pozostało Katarinie? - Nie mów tak, potrzebujemy cię. Pamiętasz, że pan Schulz obronił cię przed bratem Lambertem? Gdybyś faktycznie sprawiała same kłopoty, nie wstawiłby się za tobą. A teraz, kiedy już tylu zginęło… jesteś jeszcze bardziej potrzebna, niż nigdy wcześniej. - Adar przemawiał spokojnie, choć widok łzy dziewczyny poruszył go w środku. Opanował jednak swoje emocje, chcąc jak najlepiej pomóc Katarinie. - Severus jest zaślepiony przez wiarę, ale to nie oznacza, że jest złym człowiekiem. Po prostu nie rozumie pewnych rzeczy, tak jak ja nie znam się na twojej magii. Powinnaś póki co go unikać. Zobaczysz, że jeszcze kiedyś będzie potrzebował twojej pomocy i może wtedy zrozumie, jaki błąd popełnił, krzywdząc cię. - Pewnie gdyby mnie zabił, to byście dalej poruszali się zgraną grupą i zginęłoby mniej osób, niż dotychczas - westchnęła próbując się uspokoić i przeciągnęła się rozprostowując kości. Była przyzwyczajona do długich wędrówek, ale teraz czuła się wyjątkowo zmęczona. Spojrzała następnie na Adara koniecznie próbującego ją pocieszyć i uśmiechnęła się do niego kwaśno. - Wiem, że się starasz. Dziękuję - powiedziała wreszcie do niego zmuszając się na zmianę tonu na odrobinę mniej pesymistyczny. Szarak wbił wzrok przed siebie i raz jeszcze odchrząknął. Jakimś cudem udało mu się powstrzymać zwyczajowy wypiek rumieńców, co miało być spowodowane zwróceniem mu uwagi. Nie chciał wyjść na nachalnego. Katarina była dorosłą kobietą i na pewno potrafiła o siebie zadbać. - Nie powinnaś zarzucać sobie takich rzeczy - skomentował tylko, próbując się skupić na drodze. - Jedynym winowajcą jest ten cały Krwawy-Róg. A my wszyscy, z tobą włącznie, będziemy wymierzać jego karę - powiedział, zmieniając ton z troskliwego na bardziej bojowy. - Zabijanie to ostatnia rzecz, jaką chcę robić w swoim krótkim życiu, wbrew temu, co mówiłam na temat Severusa. Nie chciałam tego przekleństwa, którym jest magia. A choć moje życie potoczyłoby się zupełnie inaczej, to bym tego nie żałowała. Jednak moja mentorka… Dlaczego mnie wysłała do lasu przed atakiem? A co jeśli ona wiedziała? - chyba znów głośno myślała, bowiem nie patrzyła na Szaraka, a mówiła w stronę ziemi, a w dodatku dość szybko zmieniła temat. Choć chciała być sama, to jednak od jakiegoś czasu zaczęła doceniać wsparcie tego młodzieńca, więc liczyła, że coś jej odpowie. Ten jednak przez chwilę milczał, zastanawiając się nad tym, co powiedzieć. Wydawało mu się, że dziewczynie zależało na jego odpowiedzi, dlatego wysilał swoje szare komórki, by dojść do jakiejś zgrabnej konkluzji. - Nie znałem twojej mentorki, ale jeśli naprawdę przeczuwała zagładę zbliżającą się do Krausnick, to najwidoczniej próbowała cię przed tym uchronić. Tym samym udowodniła, że jej na tobie zależało. Nie powinnaś być smutna z tego powodu - palnął, nie bardzo będąc pewien, czy jego słowa mają jakikolwiek sens oraz co ważniejsze, czy Katarina dobrze je przyjmie. - A teraz nie żyje. Tak jak większość mieszkańców Krausnick. Czemu sama nie odeszła? Czemu nie poinformowała reszty osób z osady? Bez sensu - ściągnęła brwi ewidentnie się nad tym zastanawiając - Może miała przeczucie podobne do tych, jakie mam ja? - Nie wiem, to chyba dla mnie za dużo - sama sobie odpowiedziała na swoje własne pytanie i znowu westchnęła, tym razem głośno - Bogowie, Imperium jest gorsze niż Kislev i Norska razem wzięte. Wrogami nie jest tylko i wyłącznie Chaos, ale też nadgorliwi kapłani. - Myślę, że bardziej niż kapłanów, powinniśmy się bać tej bestii, na którą idziemy polować - odpowiedział Szarak beztroskim tonem, co raczej nie pasowało do powagi sytuacji. - Jeśli to będzie duży zwierz, to może uda mi się przyrządzić z niego potrawkę - posłał lekki uśmiech do dziewczyny. - E? - jej głowa gwałtownie zwróciła się w stronę Adara mogącego dostrzec jej szerzej otwarte ze zdziwienia oczy, a choć starała się, by jej wyraz pozostał bez zmian, to jednak jej rozmówca poczuł, że atmosfera zrobiła się lżejsza - Nie wiem jak ty, ale wolałabym to zostawić tam, gdzie było - starała się zabrzmieć poważnie, ale przez jej głos przeszła nuta rozbawienia. Dziwne zjawisko biorąc pod uwagę jej nastrój sprzed chwili. - Wydaje mi się, że bez świeżych zapasów nie możemy wybrzydzać - zaśmiał się jeszcze pod nosem. - Im szybciej uporamy się z problemem tych łowców, tym szybciej wrócimy do naszego pościgu. Dlatego chciałbym, żebyś była bardziej skupiona. Zrobisz to dla mnie? - zapytał Adar i zaraz umilkł, wyraźnie zdjęty śmiałością swoich słów. - No dobrze - odpowiedziała po krótkiej ciszy, która zaległa między nimi - Chyba nie ma już co rozpaczać nad tym, co było. Trzeba się zająć tym, co jest. Adar pokiwał energicznie głową, ukrywając przy tym wyraźną ulgę. - Pamiętaj, że jak coś, to jestem obok - powiedział łagodnie, zerkając na Katarinę, jakby próbując się upewnić, że już nie potrzebuje pomocy. Ta jednak już nic nie odpowiadała, toteż Adar wysforował naprzód i zajął swoje zwyczajowe miejsce w szyku. Czuł się odrobinę lepiej. *** Przed jaskinią Szarak próbował włączyć się do dyskusji i wesprzeć przygotowywanie pułapki. Niestety nie znał się na polowaniu, dlatego kwestię przygotowawczą pozostawiał innym. Był gotowy do wzięcia udziału w zasadzce, czy to przez wystawienie się i rozpalenie ogniska, czy też schowanie się z pozostałymi i cierpliwe czekanie. Bestia musiała zostać pokonana. Mieszkańcy Krausnick czekali na ich ratunek.
__________________ "Pulvis et umbra sumus" |
17-04-2016, 15:50 | #152 |
Administrator Reputacja: 1 | Droga przez las, chociaż niezbyt łatwa, na szczęście nie okazała się drogą przez mękę. Chociaż nie był to żaden trakt, to jednak nie trzeba się było zbytnio wysilać, by poruszać się wśród traw, lub wycinać niezbyt liczne czepiające się ubrań gałęzie. Miejscami mogli iść koło siebie i wymieniać się opiniami na temat Bestii. Ernst osobiście wątpił, by miał to być jakiś przerośnięty wilk. Bydlę było na to za wielkie, no i ślady zostawiało nieco nietypowe. Czy była to bestia odporna na stal i ołów? Ernst miał nadzieję, że nie. W ostateczności pozostawał ogień, lecz ogień, jako broń, miał bardzo dużo wad... Dodatkowym powodem do obaw były wyraźne konflikty wśród idących na Bestię wieśniaków. A Bestia uwiła sobie całkiem niezłe gniazdko. Z pewnością miała tam spokój, deszcz na łeb nie padał. I rzeczą możliwą było, że właśnie drzemała sobie po obfitym posiłku, bo ślady krwi na ziemi świadczyły o tym, że nie wróciła do 'domu' z pustymi łapami. W to, że to zwierz został ranny, Ernst jakoś nie umiał uwierzyć. Miejsce, gdzie rozgościła się Bestia, nie należało do najlepszych, przynajmniej jeśli chodziło o spojrzenie z punktu widzenia tych, co chcieli ją zaatakować. Samo podejście do jaskini nie było zbyt wygodne, a pozostawał jeszcze problem samej walki. Gdyby weszli do jaskini, bestia miałaby przewagę - zazwyczaj podczas szturmu na fortecę większe straty są wśród atakujących, niż wśród obrońców. Lepszym chyba sposobem byłoby wywabienie Bestii, a potem zasypanie ją strzałami, ledwo wystawi łeb z jaskini. Ernst zajął miejsce za jednym z powalonych drzew, po czym powiedział: - Proponowałbym wrzucić do jaskini pochodnię. Może to zrobi ktoś, kto nie strzela? |
17-04-2016, 17:09 | #153 | |
Reputacja: 1 |
| |
18-04-2016, 20:28 | #154 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Skup się! |
18-04-2016, 22:13 | #155 |
Reputacja: 1 | Sojusz z nowo poznanymi łowcami oznaczał wyprawę na nękającą okoliczne wsie bestię. Schulz przyjął warunki, a Magnus nie mógł nie zgodzić się z jego rozumowaniem. Jedni mieli pomóc drugim w rozwiązywaniu własnych problemów. Czy zwierz, choćby i najpaskudniejszy w tej części puszczy był ważniejszy od losu ich rodzin? Rzecz jasna nie, ale pomoc tej dwójki wydawała się nieodzowna. Dobre strony tej współpracy drwal mógł poznać zaraz po wyruszeniu w kierunku domniemanego leża stwora - dzięki uprzejmości jedneog z nich drogę pokonał na grzbiecie szkapy, co zaoszczędziło mu sporo bólu i pozwoliło utrzymać znośne tempo marszu całej grupy. Nie, żeby miał szybko zapomnieć o "dobijaniu rannego", jakie zaproponował młodszy z mężczyzn. Prawdą jednak bezsporną było, że o niebo łatwiej przyszło mu zżymać się na niewyparzoną gębę młodzika siedząc na końskim grzbiecie, niźli zasuwając całą drogę na własnych, cokolwiek poharatanych nogach. Nie minęło wiele czasu, gdy dotarli na miejsce. Hoff nie przyłączył się do dyskusji na temat sposobu ubicia stwora w jaskini, bądź wywabienia go z niej i ubicia na zewnątrz z jednej prostej przyczyny - zajęty był dokumentnie próbami zleziena z kobyły i nie wrzaśnięcia na całe gardło przy jakimś nieostrożnym ruchu. Drwal od razu uznał, że nie będzie nawet próbował wspinać się na wzniesienie - zamiast tego przypilnuje wierzchowca dla jego jak i własnego dobra. Przy odrobinie szczęścia zwierz znęcony zapachem żywej wciąż koniny przylezie najpierw pogadać z Magnusem, który za pomocą Lobensrache wytłumaczy mu gdzie miejsce sierściucha. A przynajmniej narobi rabanu na tyle, by inni zdołali stwora ukatrupić. W czasie, gdy pozostali zajmowali pozycje przed wejściem do jaskini, obrócony do niej plecami drwal uważnie wypatrywał wokół jakiegokolwiek ruchu, nie wspominając o wielkich wilkach, czy też odmieńcach wilka przypominających. "Taś, taś... gdzieżeś się schowała cholero..."
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
20-04-2016, 22:17 | #156 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Jaskinia Bestii, Las Cieni 8 Kaldezeit, 2526 K.I. Świt Dziadek Rybak z rozpaloną w dłoni pochodnią, zagłębił się w ciemności jaskini, co kilka kroków oglądając się za siebie w nadziei, że ktoś pójdzie za nim. Tak się jednak nie stało. Wąwóz, Las Cieni 8 Kaldezeit, 2526 K.I. Późne popołudnie Po wielu godzinach mozolnej przeprawy przez bagna, zmęczonym najemnikom i towarzyszącym im kobietom udało się wydostać z cuchnących mokradeł. Ścieżka prowadziła ich dalej na południe, w stronę Gór Środkowych, lecz tym razem powoli wznosiła się wraz z otaczającym ich terenem. Dla obolałych od bezustannej podróży stóp był to dodatkowy wysiłek, który sprawiał ból przy każdym kroku, lecz mimo wyraźnych niewygód nikt nie narzekał i nie błagał o odpoczynek. Bijąc się z czasem nie byli w sprzyjającej ku temu sytuacji i wiedząc, że od granicy lasu dzieli ich ledwie kilka kilometrów, nikt nawet przez chwilę nie myślał o pozostaniu dłużej w tym zapadłym miejscu.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 Ostatnio edytowane przez Warlock : 21-04-2016 o 09:47. |
21-04-2016, 13:00 | #157 |
Reputacja: 1 | Klaus przyszykował sobie stanowisko strzelnicze i czekał na rozpalenie ognia i wyciągnięcie bestii. Ewentualnie człowieka – jak twierdził staruszek. Jedno było pewne zapach smażonego mięsa i hałasy powinny wyciągnąć jedno lub drugie , a jeśli nie , to wówczas można było zbadać jaskinie. Nie wcześniej. Dziadek nie zachował niezbędnej w czasie polowań cierpliwości, mogło go to kosztować zdrowie a nawet życie, widać było jednak że jest uparty i zdania nie zmieni, nawet wskazanie śladów krwi nie pomogło, Klaus zrobił więc to co uznał za słuszne, przyczaił się na zewnątrz wycelował strzałę w jaskinie i czekał. |
21-04-2016, 14:05 | #158 |
Administrator Reputacja: 1 | Rzucić pochodnię do środka, a wleźć z pochodnią do środka... Można by rzec, że jeśli chodziło o efekt ostateczny, to może był taki sam, ale dla osoby, za sprawą której owa pochodnia miała się znaleźć w środku, różnica była kolosalna. Ernst nigdy w życiu by się nie zdecydował wleźć do jaskini, w której prawdopodobnie wypoczywała sobie bestia, z tego też powodu nie do końca wiedział, czy podziwiać odwagę Pyotra, który do owej jaskini wkroczył niczym do własnego mieszkania, czy też współczuć głupoty. Być może Pyotr wierzył w to, że bestii nie było w jaskini... Ernst sądził inaczej i okazało się, że to on miał rację. Co prawda gdy usłyszał ryk, dobiegający z wnętrza jaskini, nie wierzył, że dziadka jeszcze ujrzy żywego, jednak wyszło na to, że tym razem to on nie miał racji. Bestia, jak się okazało, tylko trochę przypominała wilka. A sądząc po tym, co zademonstrowała wyskakując z jaskini, trudno było się dziwić, że takie spustoszenie czyniła w okolicy. Jej wygląd, kły, pazury - wszystko wskazywało na to, że trzeba się było jej jak najszybciej pozbyć. Korzystając z tego, że bestia szykowała się do skoku, Ernst starannie wycelował i strzelił. Nie czekając na efekt strzału zaczął ponownie nabijać rusznicę. |
22-04-2016, 11:17 | #159 | |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Rewik : 22-04-2016 o 11:20. | |
22-04-2016, 13:06 | #160 |
Reputacja: 1 | Adar siedział przyczajony razem z innymi. Zdenerwowanie poczęło go przepełniać. Przeklinał w duchu odwagę Dziadka Rybaka. To szarak powinien był wleźć do jaskini, nie staruszek pokroju Pyotra. Jednak klamka zapadła, a starcza postać zniknęła w otchłaniach jaskini. Sługa wyczekiwał jego powrotu zniecierpliwiony. I kiedy już stracił nadzieję, na ponowne zobaczenie wioskowego przyjaciela, posiwiała głowa wychynęła z jamy, pędząc na złamanie karku. Dosłownie. Szarak rozejrzał się wokół siebie, ale nikt nawet się nie poruszył, gotując jedynie swą broń zasięgową. W czym jednak miało to pomóc Dziadkowi, skoro był w zasięgu łapsk bestii i bez wsparcia wkrótce mógł w nich skończyć. Adarem coś drgnęło. Nie, nie będzie się biernie przyglądał, tak jak w Krusnick. W tej wyprawie każdy był odpowiedzialny za swojego brata. I choć potwór wyglądał przerażająco, nic nie mogło powstrzymać braterstwa prostych ludzi. Z okrzykiem na ustach Szarak wybił się z miejsca i unosząc miecz nad sobą, ruszył szarżą w stronę zwierza. Jego serce wypełniała determinacja i troska o starego guślarza. Ostrze i tarcza stały się przedłużeniami kończyn sługi. Musiał dać czas Dziadkowi na odsunięcie się od bestii.
__________________ "Pulvis et umbra sumus" |