Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-04-2016, 15:32   #151
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Szarak nie zatrzymując pochodu, rozmasował obolały bok. Co prawda nie doskwierał już tak jak dnia wczorajszego, jednak minie sporo czasu, nim pamiątka zostawiona przez Krwawą Turzycę zniknie bez śladu. Adar przetarł spocone czoło i poprawił przewieszony przez ramię bagaż. Uśmiechnął się pod nosem, uświadamiając sobie, że to najdłuższa podróż, jakąkolwiek przebywał w swoim życiu. Zaraz też przypomniały mu się słowa jednego z bajarzy, którzy gościli w “Przyklasztornej”. Mówiły one o tym, że w życiu tak naprawdę nie jest ważne osiągnięcie wytyczonego przez siebie celu, a droga, jaką do niego dążymy. Sługa rzecz jasna nie zrozumiał metafory zawartej w tej mądrości, chociaż mógł dojść do prostej konkluzji, iż pierwszy raz w swoim życiu ma wytyczony przez siebie jakiś cel i drogę, którą przebywa.

Adar odwrócił głowę i spojrzał za siebie. Tuż za nim szła Katarina ze spuszczoną głową. Nie odzywała się do nikogo, być może wciąż przejęta sprzeczką z Severusem. Szarak nadal nie mógł uwierzyć w swoją gwałtowną reakcję na sytuację, która zaszła pod klatką. Mimo to nie czuł się z tym jakoś specjalnie źle. Wtedy uważał to za słuszne.
- Jak się trzymasz? - zagaił nieśmiało, zwalniając kroku tak, by zrównać się z idącą dziewczyną. Spróbował się uśmiechnąć, by dodać jej trochę otuchy i rozkruszyć otaczający ją lód, choć wątpił w swoje starania.
- Tak jakby mnie ktoś uderzył w twarz. Dwa razy - obdarzyła Szaraka spojrzeniem, w głębi którego krył się ból. O czymkolwiek myślała, to raczej nie było to przyjemne.
Włóczyła się na końcu pochodu odrobinę oddalona od całej reszty, a tym samym wystawiona na atak.
- Chcesz dobrze, a inni cię biją. Dlaczego? - rzuciła nagle dziwne pytanie i wróciła do patrzenia w ziemię chcąc uniknąć dalszego spoglądania w oczy mężczyzny.
Adar przygryzł wargę, również na chwilę spuszczając wzrok. Nadal wspomnienie o tym, że ten akolita uderzył Katarinę zagrzewała w nim krew. Zacisnął pięść i odetchnął głęboko, uważając, by dziewczyna nie dostrzegła jego reakcji.
- Powinienem być przy tobie. Wtedy nic by się nie stało… - wymruczał pod nosem. - I co rozumiesz przez dwa uderzenia? Czy ten łajdak dotknął cię jeszcze, kiedy nie patrzyłem? - dodał już bardziej podniesionym głosem.
- Uderzył jeden raz. Zabolało podwójnie - ściszyła ton jeszcze bardziej, tym samym chcąc uciszyć swego rozmówcę, a być może dlatego, by nikt inny jej nie usłyszał - A mogłam go zabić. Skoro go wyleczyłam, to równie dobrze mogę go zabić - przerwała na moment, by głośno westchnąć w celu uspokojenia się. Pokręciła energicznie głową.
- Jeśli za złe rzeczy zabijają, a za dobre biją, to po co żyć i cierpieć, kiedy można kogoś zabić i mieć spokój? - kolejne dziwne pytanie padło z jej ust, kiedy nie spoglądała na Adara. Wyglądało to tak, jakby na głos wypowiadała swoje własne myśli.

Szarak pokiwał głową, dopiero teraz rozumiejąc, co Katarina miała na myśli. Natomiast sposób, w jaki mówiła o zabiciu drugiego człowieka na moment zmroził mu krew w żyłach. Oczywiście sam chciał zaatakować Severusa i odpłacić mu za to, co uczynił lodowej czarownicy, jednak na pewno nie miał zamiaru pozbawiać go życia. Czy ona naprawdę byłaby w stanie to zrobić?, zastanawiał się, milcząc przez chwilę i zbierając myśli.
- Nie powinniśmy zabijać swoich braci. Wiem, że ten akolita cię skrzywdził i powinien dostać nauczkę, jednak pozbawiać go życia… Myślę, że tak postępują zwierzoludzie. Dla nich wszystko sprowadza się do śmierci. Zabijając siebie nawzajem, stalibyśmy się podobni do nich - odezwał się w końcu, samemu będąc zaskoczony sensem swoich słów. Widocznie nawet wioskowy sługa miewał przebłyski mądrości, a może po prostu za dużo nasłuchał się starych dziadów.
- Nie chcę, żebyś była podobna do nich - dodał już nieco ciszej.
- Braci? Jaki brat odpłaca za opiekę bólem? Gdzie jest sens? Tak też pewnie robią zwierzoludzie - uniosła swój wzrok, by się rozejrzeć po okolicy. Widok drzew coraz mniej się jej podobał. Adar mógł jednak dostrzec strużkę po łzie, która spłynęła jej po policzku.
- Nie wiem co się ze mną dzieje - nagle złapała się za głowę i wykonała taki ruch, jakby chciała ją sobie oderwać, oczywiście bez skutku, po czym opuściła swe ramiona bez siły.
- Może powinnam odejść. Nikt nie patrzy przychylnie na to, że z wami idę, a mogę sprowadzić jedynie większe kłopoty - dodała i prawie się potknęła o jakiś korzeń. Ledwo złapała równowagę.
Szarak odruchowo próbował łapać dziewczynę, jednak ta poradziła sobie bez jego pomocy. Odchrząknął więc tylko i ruszył dalej.

Po raz setny próbował zrozumieć rozterki Katariny. Wyglądało na to, że czuła się niepotrzebna i miała wrażenie bycia zbędnej. Adar swoją młodość przeżył wtopiony w tłum. Szarak, bo tak go nazwał człowiek, dla którego pracował, dobrze podkreślał jego pozycję w społeczeństwie. Co prawda nikt go nigdy otwarcie nie odrzucał, jednak zawsze żył z poczuciem zbędności. Wiedział, że tak naprawdę nikomu mu na nim nie zależało i gdyby odszedł, wkrótce zniknęło by po nim nawet wspomnienie. A jednak został, uparcie nadstawiając karku i zginając grzbiet. Jego trzymały przy zdrowych zmysłach marzenia o wolności i własnym domu, ale co pozostało Katarinie?
- Nie mów tak, potrzebujemy cię. Pamiętasz, że pan Schulz obronił cię przed bratem Lambertem? Gdybyś faktycznie sprawiała same kłopoty, nie wstawiłby się za tobą. A teraz, kiedy już tylu zginęło… jesteś jeszcze bardziej potrzebna, niż nigdy wcześniej. - Adar przemawiał spokojnie, choć widok łzy dziewczyny poruszył go w środku. Opanował jednak swoje emocje, chcąc jak najlepiej pomóc Katarinie. - Severus jest zaślepiony przez wiarę, ale to nie oznacza, że jest złym człowiekiem. Po prostu nie rozumie pewnych rzeczy, tak jak ja nie znam się na twojej magii. Powinnaś póki co go unikać. Zobaczysz, że jeszcze kiedyś będzie potrzebował twojej pomocy i może wtedy zrozumie, jaki błąd popełnił, krzywdząc cię.
- Pewnie gdyby mnie zabił, to byście dalej poruszali się zgraną grupą i zginęłoby mniej osób, niż dotychczas - westchnęła próbując się uspokoić i przeciągnęła się rozprostowując kości. Była przyzwyczajona do długich wędrówek, ale teraz czuła się wyjątkowo zmęczona. Spojrzała następnie na Adara koniecznie próbującego ją pocieszyć i uśmiechnęła się do niego kwaśno.
- Wiem, że się starasz. Dziękuję - powiedziała wreszcie do niego zmuszając się na zmianę tonu na odrobinę mniej pesymistyczny.

Szarak wbił wzrok przed siebie i raz jeszcze odchrząknął. Jakimś cudem udało mu się powstrzymać zwyczajowy wypiek rumieńców, co miało być spowodowane zwróceniem mu uwagi. Nie chciał wyjść na nachalnego. Katarina była dorosłą kobietą i na pewno potrafiła o siebie zadbać.
- Nie powinnaś zarzucać sobie takich rzeczy - skomentował tylko, próbując się skupić na drodze. - Jedynym winowajcą jest ten cały Krwawy-Róg. A my wszyscy, z tobą włącznie, będziemy wymierzać jego karę - powiedział, zmieniając ton z troskliwego na bardziej bojowy.
- Zabijanie to ostatnia rzecz, jaką chcę robić w swoim krótkim życiu, wbrew temu, co mówiłam na temat Severusa. Nie chciałam tego przekleństwa, którym jest magia. A choć moje życie potoczyłoby się zupełnie inaczej, to bym tego nie żałowała. Jednak moja mentorka… Dlaczego mnie wysłała do lasu przed atakiem? A co jeśli ona wiedziała? - chyba znów głośno myślała, bowiem nie patrzyła na Szaraka, a mówiła w stronę ziemi, a w dodatku dość szybko zmieniła temat. Choć chciała być sama, to jednak od jakiegoś czasu zaczęła doceniać wsparcie tego młodzieńca, więc liczyła, że coś jej odpowie.
Ten jednak przez chwilę milczał, zastanawiając się nad tym, co powiedzieć. Wydawało mu się, że dziewczynie zależało na jego odpowiedzi, dlatego wysilał swoje szare komórki, by dojść do jakiejś zgrabnej konkluzji.
- Nie znałem twojej mentorki, ale jeśli naprawdę przeczuwała zagładę zbliżającą się do Krausnick, to najwidoczniej próbowała cię przed tym uchronić. Tym samym udowodniła, że jej na tobie zależało. Nie powinnaś być smutna z tego powodu - palnął, nie bardzo będąc pewien, czy jego słowa mają jakikolwiek sens oraz co ważniejsze, czy Katarina dobrze je przyjmie.
- A teraz nie żyje. Tak jak większość mieszkańców Krausnick. Czemu sama nie odeszła? Czemu nie poinformowała reszty osób z osady? Bez sensu - ściągnęła brwi ewidentnie się nad tym zastanawiając - Może miała przeczucie podobne do tych, jakie mam ja?
- Nie wiem, to chyba dla mnie za dużo - sama sobie odpowiedziała na swoje własne pytanie i znowu westchnęła, tym razem głośno -
Bogowie, Imperium jest gorsze niż Kislev i Norska razem wzięte. Wrogami nie jest tylko i wyłącznie Chaos, ale też nadgorliwi kapłani.
- Myślę, że bardziej niż kapłanów, powinniśmy się bać tej bestii, na którą idziemy polować - odpowiedział Szarak beztroskim tonem, co raczej nie pasowało do powagi sytuacji. - Jeśli to będzie duży zwierz, to może uda mi się przyrządzić z niego potrawkę - posłał lekki uśmiech do dziewczyny.
- E? - jej głowa gwałtownie zwróciła się w stronę Adara mogącego dostrzec jej szerzej otwarte ze zdziwienia oczy, a choć starała się, by jej wyraz pozostał bez zmian, to jednak jej rozmówca poczuł, że atmosfera zrobiła się lżejsza
- Nie wiem jak ty, ale wolałabym to zostawić tam, gdzie było - starała się zabrzmieć poważnie, ale przez jej głos przeszła nuta rozbawienia. Dziwne zjawisko biorąc pod uwagę jej nastrój sprzed chwili.
- Wydaje mi się, że bez świeżych zapasów nie możemy wybrzydzać - zaśmiał się jeszcze pod nosem. - Im szybciej uporamy się z problemem tych łowców, tym szybciej wrócimy do naszego pościgu. Dlatego chciałbym, żebyś była bardziej skupiona. Zrobisz to dla mnie? - zapytał Adar i zaraz umilkł, wyraźnie zdjęty śmiałością swoich słów.
- No dobrze - odpowiedziała po krótkiej ciszy, która zaległa między nimi - Chyba nie ma już co rozpaczać nad tym, co było. Trzeba się zająć tym, co jest.
Adar pokiwał energicznie głową, ukrywając przy tym wyraźną ulgę.
- Pamiętaj, że jak coś, to jestem obok - powiedział łagodnie, zerkając na Katarinę, jakby próbując się upewnić, że już nie potrzebuje pomocy.
Ta jednak już nic nie odpowiadała, toteż Adar wysforował naprzód i zajął swoje zwyczajowe miejsce w szyku. Czuł się odrobinę lepiej.


***


Przed jaskinią Szarak próbował włączyć się do dyskusji i wesprzeć przygotowywanie pułapki. Niestety nie znał się na polowaniu, dlatego kwestię przygotowawczą pozostawiał innym. Był gotowy do wzięcia udziału w zasadzce, czy to przez wystawienie się i rozpalenie ogniska, czy też schowanie się z pozostałymi i cierpliwe czekanie.
Bestia musiała zostać pokonana. Mieszkańcy Krausnick czekali na ich ratunek.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 17-04-2016, 15:50   #152
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Droga przez las, chociaż niezbyt łatwa, na szczęście nie okazała się drogą przez mękę. Chociaż nie był to żaden trakt, to jednak nie trzeba się było zbytnio wysilać, by poruszać się wśród traw, lub wycinać niezbyt liczne czepiające się ubrań gałęzie.
Miejscami mogli iść koło siebie i wymieniać się opiniami na temat Bestii.
Ernst osobiście wątpił, by miał to być jakiś przerośnięty wilk. Bydlę było na to za wielkie, no i ślady zostawiało nieco nietypowe.
Czy była to bestia odporna na stal i ołów?
Ernst miał nadzieję, że nie. W ostateczności pozostawał ogień, lecz ogień, jako broń, miał bardzo dużo wad...
Dodatkowym powodem do obaw były wyraźne konflikty wśród idących na Bestię wieśniaków.

A Bestia uwiła sobie całkiem niezłe gniazdko. Z pewnością miała tam spokój, deszcz na łeb nie padał. I rzeczą możliwą było, że właśnie drzemała sobie po obfitym posiłku, bo ślady krwi na ziemi świadczyły o tym, że nie wróciła do 'domu' z pustymi łapami.
W to, że to zwierz został ranny, Ernst jakoś nie umiał uwierzyć.

Miejsce, gdzie rozgościła się Bestia, nie należało do najlepszych, przynajmniej jeśli chodziło o spojrzenie z punktu widzenia tych, co chcieli ją zaatakować.
Samo podejście do jaskini nie było zbyt wygodne, a pozostawał jeszcze problem samej walki.
Gdyby weszli do jaskini, bestia miałaby przewagę - zazwyczaj podczas szturmu na fortecę większe straty są wśród atakujących, niż wśród obrońców.
Lepszym chyba sposobem byłoby wywabienie Bestii, a potem zasypanie ją strzałami, ledwo wystawi łeb z jaskini.

Ernst zajął miejsce za jednym z powalonych drzew, po czym powiedział:
- Proponowałbym wrzucić do jaskini pochodnię. Może to zrobi ktoś, kto nie strzela?
 
Kerm jest offline  
Stary 17-04-2016, 17:09   #153
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Cytat:
- Dziadku! Dziadku chodź! – młoda, rudowłosa dziewczynka podbiegła do starca nad rzeką, który łowił ryby i złapawszy go za dłoń, chciała siłą poprowadzić go do chatki z której dopiero co wybiegła, lecz była jeszcze zbyt mała i słaba.
Starzec uśmiechnął się i śmiejąc się poprosił by poczekała. Wyjął spławik z rzeki i zwinął żyłkę.
- Ale szybko no! – młoda dziewczynka wyraźnie się niecierpliwiła, robiąc przy tym obrażone miny i wlepiając weń błagająco swe duże zielone oczy.
- Już, już Rybko! – starszy mężczyzna odstawił coś jeszcze na ziemię i wstał z pieńka, służącego mu za siedzisko – chodźmy.
Trzymając starca za dwa palce u dłoni, dziewczynka zaprowadziła go do domku nad rzeką. W środku na drewnianym blacie stały dwie świece. Na jednej z nich tańczył płomyk ognia.
- O co tym razem chodzi hm...? Skąd miałaś ogień? – mina starca stężała nieco i spoważniała
- Jak ty nic nie wiesz dziadku! Zobacz! – Dziewczynka skupiła się nad czymś, wytykając w skupieniu język i uniosła dłoń nad knot niezapalonej świeczki.
- Przestań! – starzec, aż zachłysnął się własnym krzykiem, kiedy zrozumiał co się dzieje. Lecz dziewczynka nie usłuchała. Kiedy uniosła dłoń, obie świeczki paliły się wesoło, a jej niewinna, uradowana twarzyczka spojrzała z fascynacją na tańczący nad świeczką płomień.
- O! Widzisz dziadku jakie to proste? – promieniująca dumą twarz dziecka spojrzała w górę. Posmutniała, kiedy zobaczyła starca. Jego oczy wyrażały strach i niesamowitą troskę. Smutek, jakiego nigdy nie oglądała na jego zawsze pogodnej twarzy.
- Co jest, dziadku? Co się dzieje? To nic takiego Dziadku! Na prawdę!

Z zamyślenia wyrwały go słowa Ernsta.
- Proponowałbym wrzucić do jaskini pochodnię. Może to zrobi ktoś, kto nie strzela?
- Ja pójdę - Dziadek Rybak sam nie wiedział czemu to powiedział. Wierzył w to co mówiły karty, lecz narażanie się w taki sposób mimo wszystko nie było u niego spotykane. Nie bez powodu przeżył tyle lat.
- Dajcie mi jeno pochodnię i miejmyż to z głowy.
 
Rewik jest offline  
Stary 18-04-2016, 20:28   #154
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Skup się!

Sporą część podróży Katarina szła całkowicie rozkojarzona. Potykała się o korzenie, wpadała na drzewa i w krzaki, czasami kopała przypadkiem jakiś kamyk podstawiony pod jej nogę przez niewidzialną rękę losu, który chyba też krzyczał to samo: skup się! Rozmyślała o wielu rzeczach - o domu, o mistrzyni, o Krausnick. Wszystko szlag trafił w jednej chwili i spokojne życie zmieniło się w koszmar. Powoli zaczynała się czuć jak niewiele warty przedmiot odrzucony przez świat ze względu na coś, co mogło nie pochodzić z tego świata. Pojedynczy ludzie na jej drodze, niczym wysłannicy tegoż “świata”, próbują wmówić jej, że nie jest potrzebna. Że jest wynaturzeniem. Że powinna zginąć. Magia była złem i ona to wiedziała, jednak czy istoty żyjące nie chwytają się każdego możliwego środka, by przeżyć? Ptactwo nad jej głową śpiewało swe irytująco radosne pieśni będące jedynie preludium prawdziwej tragedii, która mogła wkrótce nastąpić. Być może jednak grają swój własny marsz żałobny ubolewając nad pokrzywdzonymi przez przeznaczenie?
Jednak czy coś takiego, jak “przeznaczenie”, istnieje?

Rozmowa z Adarem dodała jej energii. Coraz bardziej ceniła sobie tego młodzieńca i jego względny optymizm, być może wymuszony, oraz to, że słuchał jej pesymistycznych narzekań i jej odpowiadał. Jego “skup się” zdecydowanie zadziałało, ba, nawet dobyła swój krótki miecz i niczym maczetą zaczęła ciąć przeszkadzającą jej w wędrówce florę. Pozwoliło jej to oczyścić myśli i skupić się na czymś innym niż własnym, przepełnionym goryczą umyśle. Można było uznać za zabawne to, że te wykonywane prawą ręką cięcia mieczem dawały jej sporą satysfakcję, choć nie były tak skuteczne jak przodujących przewodników. Lewą dłoń zaś miała zaciśniętą na majdanie swego krótkiego łuku.

Dotarli wreszcie do swego celu. Krótka chwila namysły pozwoliła dziewczynie wykonać trzeźwą analizę i rzucić kilka pomysłów w stronę grupy. Nie wierzyła w szczęśliwy traf i karty Pyotra Kolduna. Wolała zachować czujność, więc nałożyła strzałę na cięciwę i bacznie patrzyła na wejście. Pochwalenie jej pomysłu dotyczącego rozstawienia osób odrobinę podniosło ją na duchu. Była zadowolona. Bardzo zadowolona.
Dopóki nie dostała od Schulza policzka w postaci określenia ją słowami “wioskowy czaromiot” w pobliżu nowych osób. On nie miał prawa wiedzieć jak magia jest niebezpieczna. Nie chciała jej też używać w najbliższym czasie. Nie póki nie wyjdzie z tego lasu i się nie uspokoi. Ostatni koszmar nocny był chyba czymś więcej niż tylko zwykłym snem. Nie potrafiła wyjaśnić swego zachowania względem innych. Po prostu… Było to niewytłumaczalne.
Słowa “wioskowy czaromiot” znowu sprowadziły ją do momentu, w którym zaczęła myśleć o sobie jak o przedmiocie. Jak coś złego się stanie, to co z nią zrobią? Zabiją? Zostawią jak przynętę? A może coś gorszego? Nawet nie chciała o tym myśleć. Jej chęć pomocy jednak przezwyciężyła wszelkie wątpliwości wylewając na sam wierzch jej umysłu wytłumaczenie “zrobię wszystko, byleby reszta przeżyła”. Zaczęła się zastanawiać, czy była w stanie coś pomóc swoją magią w wywabieniu potwora lub ochronić tych, co będą z nim walczyć.
Na nieszczęście (lub szczęście) - nie posiadała takowych.

Zrezygnowana i bez większej ilości pomysłów ruszyła za Klausem, by znaleźć dogodne miejsce do ewentualnego ostrzału. Siłą próbowała odegnać obraz rozrywanych przed jej oczami przyjaciół. Czuła jakieś dziwne spojrzenia na sobie.
Lepiej było je zignorować. Dla własnego bezpieczeństwa. Albo spokoju myśli.
 
Flamedancer jest offline  
Stary 18-04-2016, 22:13   #155
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Sojusz z nowo poznanymi łowcami oznaczał wyprawę na nękającą okoliczne wsie bestię. Schulz przyjął warunki, a Magnus nie mógł nie zgodzić się z jego rozumowaniem. Jedni mieli pomóc drugim w rozwiązywaniu własnych problemów. Czy zwierz, choćby i najpaskudniejszy w tej części puszczy był ważniejszy od losu ich rodzin? Rzecz jasna nie, ale pomoc tej dwójki wydawała się nieodzowna.

Dobre strony tej współpracy drwal mógł poznać zaraz po wyruszeniu w kierunku domniemanego leża stwora - dzięki uprzejmości jedneog z nich drogę pokonał na grzbiecie szkapy, co zaoszczędziło mu sporo bólu i pozwoliło utrzymać znośne tempo marszu całej grupy.

Nie, żeby miał szybko zapomnieć o "dobijaniu rannego", jakie zaproponował młodszy z mężczyzn. Prawdą jednak bezsporną było, że o niebo łatwiej przyszło mu zżymać się na niewyparzoną gębę młodzika siedząc na końskim grzbiecie, niźli zasuwając całą drogę na własnych, cokolwiek poharatanych nogach.

Nie minęło wiele czasu, gdy dotarli na miejsce.

Hoff nie przyłączył się do dyskusji na temat sposobu ubicia stwora w jaskini, bądź wywabienia go z niej i ubicia na zewnątrz z jednej prostej przyczyny - zajęty był dokumentnie próbami zleziena z kobyły i nie wrzaśnięcia na całe gardło przy jakimś nieostrożnym ruchu. Drwal od razu uznał, że nie będzie nawet próbował wspinać się na wzniesienie - zamiast tego przypilnuje wierzchowca dla jego jak i własnego dobra. Przy odrobinie szczęścia zwierz znęcony zapachem żywej wciąż koniny przylezie najpierw pogadać z Magnusem, który za pomocą Lobensrache wytłumaczy mu gdzie miejsce sierściucha. A przynajmniej narobi rabanu na tyle, by inni zdołali stwora ukatrupić.

W czasie, gdy pozostali zajmowali pozycje przed wejściem do jaskini, obrócony do niej plecami drwal uważnie wypatrywał wokół jakiegokolwiek ruchu, nie wspominając o wielkich wilkach, czy też odmieńcach wilka przypominających.

"Taś, taś... gdzieżeś się schowała cholero..."
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 20-04-2016, 22:17   #156
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Jaskinia Bestii, Las Cieni
8 Kaldezeit, 2526 K.I.
Świt


Dziadek Rybak z rozpaloną w dłoni pochodnią, zagłębił się w ciemności jaskini, co kilka kroków oglądając się za siebie w nadziei, że ktoś pójdzie za nim. Tak się jednak nie stało.
Na jego zmęczonej podróżą twarzy widniał grymas niepokoju. Nie podobało mu się to miejsce i mimo iż jego karty zapewniały go, że nie powinien obawiać się niebezpieczeństw, tak teraz czuł jak z każdym krokiem wzbiera się w nim niepewność. Ledwo oświetlana przez pochodnię jaskinia z początku była dość wąska, lecz po przebyciu kilkunastu kroków ściany tunelu powiększyły się znacznie i w pewnym momencie Pyotr dotarł do rozwidlenia, do którego prowadziły dwa osobne podziemne korytarze. Zatrzymał się, przez chwilę rozmyślając nad powrotem.
W takich chwilach jak ta, zastanawiał się czy postąpił właściwie godząc się na tą wyprawę. Żywot pustelnika, który wiódł dotychczas nie był usłany wygodami, ale przynajmniej nie musiał walczyć o życie w puszczy, w której każda roślina czy zwierze chciało go zamordować. Z całą pewnością to miejsce nie nastawiało go optymistycznie do całej wyprawy, a co gorsza; jego karty wydawały się przy tym zawodzić i za każdym razem, gdy po nie sięgał, mówiły mu coś zupełnie innego. Pyotr zwykł mawiać, że wszystko ma swoje dobre i złe strony, ale w tym przypadku nie był w stanie wymienić choć jednej pożytecznej rzeczy, którą wyniesie z tej wyprawy - poza oczywistą wiedzą o tym jak bardzo kruche jest ludzkie życie.

Coś się poruszyło w korytarzu po lewej. Na granicy światła rzucanego przez pochodnię przemieścił się zniekształcony cień, który z całą pewnością nie był wytworem wyobraźni starca. Dziadek Rybak stanął nasłuchując. Kilka drobnych kamyczków potoczyło się w tunelu przed nim, a potem usłyszał cichy pomruk i odbijające światło pochodni ślepia, które wpatrywały się w niego z niepohamowanym głodem. Lepszej zachęty do ucieczki nie potrzebował.
Sędziwy znachor obrócił się na pięcie i zaczął biec korytarzem w stronę wyjścia, od którego dzieliło go kilkanaście kroków. W tym samym momencie usłyszał jak coś masywnego spręża wszystkie swoje mięśnie i daje susa do przodu, a potem następnego i jeszcze jednego. Każdy ze skoków bestii skracał dzielący ich dystans w błyskawicznym tempie.
Dziadek Rybak nigdy nie wcześniej nie biegł równie szybko, nawet podczas spotkania z Krwawą Turzycą. Ścisnął mocniej pochodnię, którą następnie cisnął za siebie licząc, że ogień spłoszy potwora, lecz tak się nie stało. Gardłowy pomruk odezwał się z wnętrza jaskini, by po chwili zmienić się w głośne wycie, które coraz szybciej zbliżało się do przerażonego starca.

Pyotr będąc blisko wyjścia, czuł na swoim karku gorący oddech bestii. Przyśpieszył tempa, choć wydawało się to niemożliwe, zwłaszcza na kogoś w tak podeszłym wieku. Zgromadzeni na polanie i w pobliżu jaskini chłopi widzieli wybiegającego na półkę skalną starca, który skacze w dół i zaczyna toczyć się ze zbocza, wzniecając piach i kurz. Krótką chwilę po nim, z wnętrza groty wyskoczyła masywna bestia, która tylko tylko z pyska była podobno do wilka. Przeleciała w powietrzu kilkanaście metrów, a ten wyczyn zawdzięczała nie tyle silnym nogom, co pochyłemu terenowi, który opadał w dół od podnóża ściany skalnej, po czym wylądowała na środku otoczonej przez chłopów polany i zwróciła się w stronę turlającego się w jej kierunku starca. Cichy pomruk i ugięte do skoku nogi zwiastowały gotowość do ataku.


Wąwóz, Las Cieni
8 Kaldezeit, 2526 K.I.
Późne popołudnie

Po wielu godzinach mozolnej przeprawy przez bagna, zmęczonym najemnikom i towarzyszącym im kobietom udało się wydostać z cuchnących mokradeł. Ścieżka prowadziła ich dalej na południe, w stronę Gór Środkowych, lecz tym razem powoli wznosiła się wraz z otaczającym ich terenem. Dla obolałych od bezustannej podróży stóp był to dodatkowy wysiłek, który sprawiał ból przy każdym kroku, lecz mimo wyraźnych niewygód nikt nie narzekał i nie błagał o odpoczynek. Bijąc się z czasem nie byli w sprzyjającej ku temu sytuacji i wiedząc, że od granicy lasu dzieli ich ledwie kilka kilometrów, nikt nawet przez chwilę nie myślał o pozostaniu dłużej w tym zapadłym miejscu.
Z każdą godziną cienie coraz bardziej się wydłużały i pogłębiały. O tej porze roku słońce znacznie szybciej zachodziło i teraz przybrało krwistoczerwoną barwę, którą rozświetlało puszczę. Ścieżka przed nimi już dawno przestała się wznosić, choć dalej szli na wyraźnie podwyższonym i pagórkowatym terenie. Drzew wciąż było sporo, ale były to w znacznej mierze młodsze rośliny, przeważnie sosny, buczyny i brzozy; natomiast krzewów i innych zarośli było zdecydowanie mniej, dzięki czemu widoczność była lepsza. Nierówno ukształtowany teren zdobiły tysiące poszarzałych liści, rozsypywanych na boki z każdym krokiem wędrowców. Poza odgłosami, których źródłem byli przedzierający się najemnicy, w puszczy panowała dojmująca cisza, która wydawała się nie pasować do tego miejsca. Tak jakby cały las zamilkł w oczekiwaniu na to co niebawem nadejdzie.

Po pewnym czasie wędrowcy dotarli na skraj wąwozu o mocno pochyłym zboczu. Dno pokryte było grubą warstwą lepiącego się błota, które świadczyło o przepływającej tędy rzece, formującej się podczas częstych o tej porze roku ulew. Teren wyglądał trochę tak jakby ziemia mocno się zapadła wzdłuż jednej linii, ciągnącej się przez wiele kilometrów. Dawniej była to granica lasu, lecz drzewa rosły jeszcze dalej, potwierdzając w ten sposób inwazyjną naturę Lasu Cieni. W tym tempie, za kilkanaście lat, cały ten rejon będzie pokryty gęstą roślinnością, na wzór tej z głębi puszczy.

Wąwóz z całą pewnością nie był przeszkodą nie do pokonania. Brat Lambert jako pierwszy ześlizgnął się po zboczu, łapiąc się po drodze wystających kamieni, aby zamortyzować swój upadek. W ślad za nim poszła reszta najemników oraz towarzyszące im wioskowe kobiety, które schodząc na dół pociągnęły za sobą falę liści i piaszczystej ziemi, czyniąc przy tym zdecydowanie za wiele hałasu. Skrzywiony wyraz twarzy Lamberta i potok wulgarnych słów wypowiedzianych w szorstkim języku Norsmenki, których treść można było zrozumieć po samym sposobie mówienia Lexy, sprawiły, że otaczające Kasimira kobiety zaczęły spoglądać na swych wybawicieli z jeszcze większym dystansem, zachowując zimne oblicza.
Ścielące dno wąwozu błoto również nie było dla najemników wyzwaniem. Po wyjściu z bagien wyglądali jak pokryte wodorostami i innym ścierwem monstra, które tylko z pozoru przypominały ludzi, więc obaw przed zabrudzeniem sobie butów nie było. Nieco gorzej sprawa wyglądała ze wspinaczką, gdyż ta mogła zająć im znacznie dłużej. Najpierw musieli znaleźć sobie odpowiednie miejsce, gdzie zbocze nie było tak bardzo strome i gdzie ręka czy stopa mogły znaleźć wygodne oparcie w postaci wystających korzeni i kamieni.
Na całe szczęście, nie trwało to tak długo jak z początku sądzili i jako pierwszy wspinaczki podjął się Wilhelm, który bez większych problemów zaczął wdrapywać się po piaszczystym wzniesieniu. Gdy stanął na górze, zrzucił w dół linę, którą miał przy sobie od samego początku podróży. Trzymając za jeden koniec, ruszył w stronę najbliższych drzew, aby przywiązać ją do pnia i tym samym zniknął z oczu towarzyszy na dłuższą chwilę.

Po upływie kilku uderzeń serca, wszyscy znajdujący się na dnie wąwozu wędrowcy usłyszeli szczęk oręża i wystrzał z garłacza, który szybko stał się znakiem rozpoznawczym Wilhelma. Najemnicy natychmiast sięgnęli po broń i z pełnym trwogi wyczekiwaniem spoglądali na wzniesie przed sobą, w miejsce z którego luźno zwisała lina.
Na krawędzi zbocza stanął zwrócony do nich plecami Wilhelm, lecz był zbyt pochłonięty tym co się działo przed nim, aby zwrócić uwagę na urywający się pod stopami teren. Krzyknął coś niezrozumiałego i po chwili został wysadzony w powietrze jednym potężnym kopniakiem. Aktor spadł w dół wąwozu, lecz jego upadek zamortyzował Lambert i Kasimir, którzy pochwycili go na chwilę przed uderzeniem o ziemię.

Ze wzniesienia przed nimi zaczęły zbiegać w dół ungory, gory, centigory, a także inne bestie, których nigdy wcześniej na oczy nie widzieli. Były ich dziesiątki, może nawet i więcej, bo nie dało się w tak krótkim czasie policzyć tylu wrogów, a prostej drogi wyjścia z tego miejsca nie było. Wszystko wskazywało na to, że wąwóz będzie ich grobem.



,,Wchodząc do Lasu Cieni, nikt nie zdoła go opuścić!”
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019

Ostatnio edytowane przez Warlock : 21-04-2016 o 09:47.
Warlock jest offline  
Stary 21-04-2016, 13:00   #157
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Klaus przyszykował sobie stanowisko strzelnicze i czekał na rozpalenie ognia i wyciągnięcie bestii. Ewentualnie człowieka – jak twierdził staruszek. Jedno było pewne zapach smażonego mięsa i hałasy powinny wyciągnąć jedno lub drugie , a jeśli nie , to wówczas można było zbadać jaskinie. Nie wcześniej. Dziadek nie zachował niezbędnej w czasie polowań cierpliwości, mogło go to kosztować zdrowie a nawet życie, widać było jednak że jest uparty i zdania nie zmieni, nawet wskazanie śladów krwi nie pomogło, Klaus zrobił więc to co uznał za słuszne, przyczaił się na zewnątrz wycelował strzałę w jaskinie i czekał.

Najpierw dobiegły do nich hałasy z wnętrza jaskini, coś jakby bieg , nie minęło wiele czasu nim z głębin skały wyskoczył dziadek. Tak żwawego jeszcze go Klaus nie widział. Na twarzy malowało się przerażenie które chyba na długo każe mu się w przyszłości dwukrotnie zastanowić nim ponownie zaufa tym swoim kartom.

Klaus nie lubił wszelkich wróżb czy to karcianych czy gwiezdnych. Te wszystkie zabobony niewiele miały wspólnego z rzeczywistością, a jeśli już nawet działały to za sprawą sił którym lepiej było nie podlegać. Któż da gwarancje że karty które dziewięćdziesiąt dziewięć razy wskażą i pomogą , za setnym nie doprowadza do takiej klęski z której człowiek się nie wywinie?

Jeśli rzeczywiście jakoś działały, to przecież nie same z siebie. Raczej z pomocą mocy która była nieznana i która przez owe posłuszeństwo kartom mogła kierować człekiem który się ich słuchał niczym kukiełką. O nie , Klaus wolał być sam kowalem własnego losu , a jeśli już potrzebował jakiejś „nad” pomocy – to zwracał się do swego boga. Ten przynajmniej nie miał wobec niego jakiś nieczystych zamiarów. Może nie zawsze był dostępny i działał tak jakby Klaus sobie tego życzył, ale przynajmniej nie musiał się martwić o jego intencje.

Gdy bestia wyskoczyła za dziadkiem Klaus strzelił. Przez chwilę jeszcze domierzał i poprawiał strzał by w końcu puścić strzałę gdy bestia wylądowała na ziemi. Nie czekając długo sięgał już po kolejną.
 
Eliasz jest offline  
Stary 21-04-2016, 14:05   #158
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Rzucić pochodnię do środka, a wleźć z pochodnią do środka... Można by rzec, że jeśli chodziło o efekt ostateczny, to może był taki sam, ale dla osoby, za sprawą której owa pochodnia miała się znaleźć w środku, różnica była kolosalna.
Ernst nigdy w życiu by się nie zdecydował wleźć do jaskini, w której prawdopodobnie wypoczywała sobie bestia, z tego też powodu nie do końca wiedział, czy podziwiać odwagę Pyotra, który do owej jaskini wkroczył niczym do własnego mieszkania, czy też współczuć głupoty.

Być może Pyotr wierzył w to, że bestii nie było w jaskini... Ernst sądził inaczej i okazało się, że to on miał rację.
Co prawda gdy usłyszał ryk, dobiegający z wnętrza jaskini, nie wierzył, że dziadka jeszcze ujrzy żywego, jednak wyszło na to, że tym razem to on nie miał racji.


Bestia, jak się okazało, tylko trochę przypominała wilka. A sądząc po tym, co zademonstrowała wyskakując z jaskini, trudno było się dziwić, że takie spustoszenie czyniła w okolicy.
Jej wygląd, kły, pazury - wszystko wskazywało na to, że trzeba się było jej jak najszybciej pozbyć.

Korzystając z tego, że bestia szykowała się do skoku, Ernst starannie wycelował i strzelił.
Nie czekając na efekt strzału zaczął ponownie nabijać rusznicę.
 
Kerm jest offline  
Stary 22-04-2016, 11:17   #159
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację

Dzierżył trzonek pochodni w prawej ręce, w drugiej nie miał broni, bo i nie zamierzał z niczym walczyć. Lecz oto znów coś podpowiadało mu by w razie zagrożenia sięgnął do wiatrów chaosu. Zbliżył się do wejścia jaskini, a im bliżej był, tym głośniejszy stawał się ten wewnętrzny głos w jego ciele. Wszedł w kamienny mrok i przystanął u wejścia, by przyzwyczaić wzrok. Dziwne, że w takim momencie znów wróciły wspomnienia.
Cytat:
Na wzgórzu stały dwie postaci. Kobiety o niezwykle bladej cerze i pozbawionych barwnika włosach, o oczach zimnych jak lód. Starzec, który zatrzymał się u stóp wzniesienia, by przyjrzeć się im z daleka i odpocząć, trzymał za rączkę małą dziewczynkę. Płakała.

Starzec, pochylił się by utulić dziewczynkę, lecz ta próbowała się oswobodzić i wyrywała dłoń z jego uścisku, starzec odstąpił, lecz nie puszczał dłoni. Spojrzał ze smutkiem na nią, potem znów na dostojne kobiety czekające powyżej.
- Chodź... – jego głos był stanowczy, choć nie pozbawiony współczucia.
Westchnął ciężko. Miał tu pozostawić pochodnię, lecz coś pchało go do przodu. Jaką stratą będzie jego życie? Czy nie lepiej dla reszty, by wyzionął ducha, choćby w tej jaskini? Postąpił krok na przód. Tylko spowalniał pochód. Jeśli jego karty zawiodą w tym przypadku, to czy jego śmierć nie będzie odpowiednim tego następstwem? Następstwem przynoszącym korzyść całej wyprawie. Bo w jaki sposób mógłby okazać się jeszcze przydatny? Zapomniał większość ze swoich dawnych umiejętności magicznych, ale przede wszystkim nie chciał z nich korzystać. Były zbyt niebezpieczne, a następstwa tego niebezpieczeństwa godziły nie tylko w ciało, lecz i duszę. Ale czy on wierzył w istotę duszy? Tyle razy bogowie nie słuchali jego próśb, tyle niegodziwości widywał na własne oczy, a jego modlitwom odpowiadał jedynie kpiący świst wiatru. Mimo to chciał wierzyć, nawet jeśli nie potrafił.

Tylko czy faktycznie nie pamiętał jak korzystać z wiatrów chaosu, czy tylko chciał tak myśleć? To tkwiło w nim. Było jego częścią zamkniętą przed samym sobą w obawie przed następstwami, lecz czasem coś przedostawało się na zewnątrz. Pod wpływem silnych emocji, jego wewnętrzny mur kruszał raz za razem, udowadniając, że znamię minionych lat, wciąż jest z nim. Lecz mimo to wciąż bał się zajrzeć w głębię swego umysłu, by poznać co pozostało z jego dawnej potęgi.

Krok za krokiem pogrążał go w mroku jaskini. Cienie pochodni tańczyły na wapiennych ścianach. Ogniki pochodni wyginały swe smukłe ciała skacząc z jednego miejsca w drugie. Oświetlały jaskiniowe formy skalne. Był to długi i powolny taniec, bowiem czas w obliczu zagrożenia, jakby zwolnił. Wtedy to ogniki przeskoczyły do wilczych ślepi, wpatrujących się w intruza. Starzec z pochodnią dostrzegł ich odbicie w żądnych krwi oczach.

Adrenalina, wciąż obecna w starym ciele, uderzyła z mocą, nieomal nie wyrywając mu serca. Pozostał jeno pierwotny strach i bieg, na który nie powinien być w stanie się porwać.

Pyotr Koldun był w dobrej kondycji jak na jego wiek, lecz wiek ten był znaczny. Kiedy tylko wybiegł z jaskini, skoczył ze skalnej półki i bezwładnie sturlał się po zboczu. Pokasłując nie tyle z powodu wzniesionego kurzu, co z ponadludzkiego wysiłku, próbował zdobyć się na jeszcze trochę sił by oddalić się jak najdalej od bestii.
.
 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 22-04-2016 o 11:20.
Rewik jest offline  
Stary 22-04-2016, 13:06   #160
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Adar siedział przyczajony razem z innymi. Zdenerwowanie poczęło go przepełniać. Przeklinał w duchu odwagę Dziadka Rybaka. To szarak powinien był wleźć do jaskini, nie staruszek pokroju Pyotra. Jednak klamka zapadła, a starcza postać zniknęła w otchłaniach jaskini. Sługa wyczekiwał jego powrotu zniecierpliwiony.
I kiedy już stracił nadzieję, na ponowne zobaczenie wioskowego przyjaciela, posiwiała głowa wychynęła z jamy, pędząc na złamanie karku. Dosłownie.

Szarak rozejrzał się wokół siebie, ale nikt nawet się nie poruszył, gotując jedynie swą broń zasięgową. W czym jednak miało to pomóc Dziadkowi, skoro był w zasięgu łapsk bestii i bez wsparcia wkrótce mógł w nich skończyć.
Adarem coś drgnęło. Nie, nie będzie się biernie przyglądał, tak jak w Krusnick. W tej wyprawie każdy był odpowiedzialny za swojego brata. I choć potwór wyglądał przerażająco, nic nie mogło powstrzymać braterstwa prostych ludzi.

Z okrzykiem na ustach Szarak wybił się z miejsca i unosząc miecz nad sobą, ruszył szarżą w stronę zwierza. Jego serce wypełniała determinacja i troska o starego guślarza. Ostrze i tarcza stały się przedłużeniami kończyn sługi.

Musiał dać czas Dziadkowi na odsunięcie się od bestii.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172