Wątek: Wojna o Miguaya
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2007, 21:51   #59
Aivillo
 
Aivillo's Avatar
 
Reputacja: 1 Aivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnie
Lisbeth ukradkiem stłumiła ziewnięcie. "A więc mam medyka, łucznika i trzech wojaków z dziwnymi upodobaniami"-liczyła. Trochę niepokoił ją fakt tych tajemniczych historii, nocnych eskapad, ale wkońcu nie od dziś najróźniejsze typy dla uniknięcia kary chowają się w mundurze i walczą o kraj, który jest im szczerze obojętny. Alexander lekko drzemał więc pani kapitan dała mu ukradkim kuksańca. Podniósł głowę i pytająco spojrzał w jej stronę. Zegary wybiły właśnie piątą a w koszarach zaczęło panować coraz to większe poruszenie. Lisbeth zwróciłą się do rekrutów:
-A więc koniec zbiórki, zaraz przyślę do was kogoś kto was oprowadzi po najważniejszych budynkach. Śniadanie jest zawsze o godzinie ósmej w stołówce w kwaterze głównej. Ja tymczasem muszę przedyskutować kilka spraw z pukownikiem. Rozkaz powinniście dostać po śniadaniu. Żegnam!- podsumowała rzeczowo i ruszyła w stronę najokazalszego budynku. W ślad za nią udał się również Palladin.
-Co o nich sądzisz?- zapytała niepewnie.
-Myślę, że większość z nich to dobry materiał, wierzę w ciebie i sądzę, że porządnie ich wyszkolisz- mówiąc to uśmiechnął się na co Lisbeth odpowiedziała w podobny sposób.
-Dziękuje, nawet nie wiesz jak bardzo cenię twoje zdanie- mruknęła trochę ciszej.
-No, niezupełnie, co do picia jesteś tak uparta, że nie wiem jakim sposobem cię nawrócić. Ale ostrzegam, następnym ranem nie uśmiecha mi się wywlekanie cię z samego rana z tej zapadłej dziury. Nie możes sobie znaleść bardziej przyzwoitego miejsca?
-Nie, nie mogę i niech ci to wystarczy- odparła krótko. Pułkownik zmierzył ją zdumionym wzrokiem.
-Czy ty coś przede mną ukrywasz Lisbeth?- zapytał nieco poirytowany. Kobieta odwróciła głowę i popatrzyła w niebo.
-Wiele nie wiesz Alexandrze...- odpowiedziała wymijająco. Mężczyzna już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale właśnie znaleźli się przed budynkiem kwatery głównej.

-----------------------------------------------------------------------------------------

Zostaliscie sami i byliście nieco zdziwieni postawą waszego dowódcy. Nie wiedzieliście co robić i w którą stronę się udać. Po chwili jednak podeszła do was młoda dziewczyna ubrana w pełny rynsztunek wojsk Miguaya. Była to drobna i niewysoka krótkowłosa blondyka o delikatnych rysach i figlarnym spojrzeniu spod niebieskich oczu. Na pierwszy rzut oka dziwnym wydało się wam, że nie ugina się ona pod ciężarem stali pancerza i pozostałych części zbroi.
-Witam was serdecznie, jestem kapral Amanda Bergrent i mam was nieco tu oprowadzić- powiedziała uśmiechając się szeroko. Wyglądała na niezwykle sympatyczną i prostą dziewczynę z prowincji. Nieco nieufnie podeszliście do jej słów.
-No, nie lenić się nowicjusze, punkt pierwszy- zbrojownia- rzekła. -Wojsko dba o swoich żołnierzy i dotrzymuje słowa, dlatego teraz każdy z was jako ochotnik otrzyma od państwa zbroję i oręż- mówiła szybko i prawie bez tchu, była wyraźnie ztremowana. Skinęła na was ręką i kazała iść za sobą. Krajobraz koszar można było określić w kilku słowach: jednolity, pospolity i surowy. Budynki najczęściej miały kształt prostokątów lub kwadratów, zbudowane były z szarego kamienia i miały jedynie niewielkie otwory okienne. Wyróżniał się jedynie budynek kwatery głównej. Stworzyony z piskowca, z dużymi, zdobnymi oknami i egzotyczną roślinnością. Wy jednak ruszyliście w całkiem przeciwnym kierunku. Minęliście skromny budynek stajni, który znacznie wcześniej wyczuliście niż zobaczyliście. Niedaleko, bo około 30 metrów dalej ujrzeliście wysoki, pokażny budynek obstawiony podwójnymi strażami. Kapral prowadziła was właśnie w jego kierunku. Podeszła do jednego ze strażników i z uśmiechem podała mu swoją przepustkę. Poważny, nieco grubszy strażnik oddał jej papier i podszedł, żeby otworzyć wam wielkie drzwi. Weszliście do środka. Waszym oczom ukazało się niewielkie kwadratowe pomieszczenie. Zdziwiła was jego prostota. Nie było tam nic prócz gołych ścian i ciągnącej się przez całą szerokość drewnianej lady, za którą siedział strażnik i biurka obok zajmowanego obecnie przez jednego z wojskowych księgowych. Amanda podeszła do niego i pokazała następną kartkę z czerwną pieczęcią w prawym, dolny rogu. Ten skinął na strażnika i powrócił do pisania. Amanda zwróciła się do was, charaktetystycznym dla niej cieniutkim, wysokim głosikiem:
-Wejdźcie proszę, pokażę wam wasze zbroje...
Przeszliście przez ciężkie metalowe drzwi, z którymi nigdy wcześniej się nie spotkaliście. W środku zaskoczyła was wielkość zbrojowni, na zewnątrz wydawała się małym budyneczkiem, ale ta sala sprawiała w was wrażenie niskości i przytłoczenia. Zbrojownia w pełni zasługiwała na swoją nazwę, był tu ogrom broni i pancerzy najróżniejszej jakości i formy. Od włóczni i pałek po długie dwuręczne miecze i piękne refleksyjne łuki. Na każdej tarczy wygrawerowany był herb królestwa, każdy pancerz był wyczyszczony i lśniący. Pomieszczenie było zupełnie pozbawione okien, oświetlało je jedynie słabe światło pochodni, które odbijało się od metalowych powierzchni podrażniając wasz wzrok. Szliście za kapral Bergrent aż do samego końca i tam ujrzeliście sześć jednakowych rodzajów płytowych pancerzy, nagolenników i tarcz.
-Co do broni, każdy z was dostanie sztylet lub krótki miecz do wyboru, a do tego miecz lub łuk do wyboru, a jest on szeroki jak widzicie- tłumaczyła wam Amanda.
-Dostaniecie również płaszcze, w kolorze szarym, który odpowiada waszemu stopniowi, ale to przy wyjściu- kontynuowała.
-Chciałam, abyście najpierw zobaczyli rynsztunek. Mam nadzieję, że będziecie o niego dbać i pielęgnować. Ach, byle bym zapomniała, słyszałam, że jest wśród was medyk i łucznik, im proponuję kolczugi, ale to wasz wybór. Króleswto Miguaya dba o swoich ochotników- zakończyła uśmiechem.
Każdy z was począł dobierać sobie odpowiedni zestaw. W tym czasie Amanda wróciła mało się nie przewracając pod ciężarem nowych, starannie wykonanych płaszczy.
-Proszę, wybór niewielki ale rzecz niezbędna- skwitowała. Każdy wziął to co zaplanował i opuściliście zbrojownię. Wasza przewodniczka wskazała wam wyróżniający się budynek
-To jest kwatera główna, tam niebawem udacie się na śniadanie- zaczęła. –Stajnię już mijaliśmy więc wiecie gdzie jest- mówiła szybko i trochę nieskłądnie, ale wszyscy doskonale ja rozumieliście. –Co by wam tu.... ach, no tak, pole treningowe jest za kwaterą główną, a noclegownia dla wyższych wojskowych tam na prawo- wskazała na kamienną budowlę z oknami położonymi w równych odległościach i dwóch parach drzwi, nad którymi wisiały drewniane tabliczki z napisem „Kwatery Oficerskie”. Wy jak na razie macie miejsca w barakach. To tam- skinęła na jedyne drewniane budowle w koszarach. W tym pierwszym budynku musicie się najpier zarejestrować, ale nie martwicie się, bo obsługa jest miła- dodała. –Całkiem co innego niż te gbury ze stołówki i poczty- parsknęła z pogardą. –Abyście nigdy nie spóźnili się na zbiórkę czy obiad niedawno zamontowano zegar na wieży między Kwaterą Główną, a noclegownią.
Dopiero wtedy zauważyliście wielką tarczę z długimi wskazówkami , które właśnie wskazywały siódmą.
Amanda podeszła do każdego z was podając wam ręce.
-Miło było mi was pozać, mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. Tymczasem mam jeszcze kilka spraw do załatwienia- powiedziała tajemniczo. –Jeżeli chcecie to zapraszam do mnie, jestem jedym z tutejszych kartografów, szukajcie mnie w biurze kartowników, w Kwaterze Głownej, dozobaczenia!- krzyknęła na odchodne i szybko pobiegła w kierunku drewnianych baraków.
 
Aivillo jest offline