Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2016, 20:50   #9
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Sprawdzenie lokum nie zajęło dużo czasu. Aniołek z pewnym zadowoleniem stwierdziła, że na dobrą sprawę nie było na co narzekać, nie licząc opóźnienia w planach mających za zadanie pozbawić ją naleciałości w postaci pancerza kurzu, jaki na sobie nosiła. W idealnym świecie najpierw wzięłaby kąpiel, a dopiero później jak człowiek cywilizowany, zasiadłaby do stołu by zjeść kolację. Świat jednak normalny nie był, o czym świadczyło chociażby to, że zamiast korzystać z owoców swojej pracy, wylądowała w zapyziałym “nigdzie”. Powinna chyba jednak okazać nieco wdzięczności. Zawsze, a prawdopodobnie w końcu tak się stanie, mogła wylądować w gorszym gównie. Zamiast więc jęczeć nad sobą, co zwykle nie miało miejsca, a za co winę ponosił jej sadystyczny szef, ruszyła na dół by skosztować tutejszej kuchni.

Jak się okazało wybrała idealny moment, lub też to Nat go wybrał, by pojawić się u jej boku akurat gdy było trzeba. Chwila ciszy i spokojnego pochłaniania żarcia, została przez nią powitana z pewną ulgą, która jednak nie było pozbawiona tego cichego głosu z tyłu głowy, który przypominał jej o wyraźnym braku w ilości osób okupujących ich stolik. Zanim jednak ów głos miał okazję uróść w siłę, pojawiło się coś co na krótką chwile odwróciło jej uwagę od nieobecnego utrapienia.

Trzy wozy… Eden przyglądała się Diabłowi z nic nie znaczącym uśmieszkiem błąkającym się na jej ustach, myślami jednak będąc na zewnątrz. Trzy wozy mogły oznaczać zarówno nic, jak i kurewskie kłopoty. Nawet nie dodając do tego braku Szajby. Co ten idiota robił tyle czasu w takiej dziurze? Cholerne tajemnice. Aniołek lubiła je tylko w dwóch formach. Gdy należały do niej, lub gdy podawano je na srebrnej tacy. W drugim przypadku stawały się one mile widzianym sojusznikiem, który był niekiedy równie przydatny i skuteczny jak gnat w łapie. Te, które skrywał przed nimi młody Light zdecydowanie nie należały do żadnego z wymienionych okazów, przez co pojawienie się nowych gości “Kosa” zburzyło dobry nastrój, który miała po zjedzeniu większej części tego, co akurat znalazło się na talerzu.

Upiła odrobinę z podawanych tutaj sików, które ledwie dawało się sączyć, jednak lepsze były od niepewnej wody. Póki co nie było powodu do nadmiernego spięcia. Grupa, która przyjechała mogła być równie niegroźna co różowe, pluszowe miśki. Szansa na to pewnie była mała, ale Eden lubiła roztrząsać wszystkie ewentualności, szczególnie gdy wciąż miała ku temu czas. To, że najpewniej prędzej czy później pojawią się kłopoty było jednak pewne. Aniołek stawiała, że stanie się tak wraz z powrotem ich podopiecznego. Może faktycznie była nieco uprzedzona do typka, ale nie dało się też ukryć, że dupek ostro się starał by ta sytuacja się utrzymywała. Na dodatek miała dziwne wrażenie, że sprawia mu to jakąś chorą przyjemność.

Ponownie rzuciła spojrzenie Diabłowi. W razie czego był jej tarczą i uspokajaczem w jednym. Co prawda wolałaby aby to uspokajanie miało miejsce w nieco bardziej odosobnionym pomieszczeniu i po kąpieli, ale i tak czerpała przyjemność z jego obecności. Myśl o kąpieli sprawiła że zmarszczyła brwi. Lepiej dla wszystkich żeby nic nie zakłóciło tych konkretnych planów. Co prawda po napełnieniu brzucha i nawodnieniu gardła była w znacznie lepszym nastroju to jednak nie znaczyło, że po tym co do tej pory przeszła, jej nerwy były w najlepszym stanie. Do tego potrzeba było ciut więcej. Brak kilkucentymetrowej warstwy kurzu, która ją pokrywała, zdawał się idealnie pasować do części, z owego “więcej”. Druga siedziała naprzeciwko i póki co nigdzie się nie wybierał.

Sunąc powoli palcem po szkle, przyglądała się swojemu człowiekowi. Spokój, opanowanie. Cholerna skała. Może powinna go jednak posłać za Light’em? Fakt - pozbawiłaby się ochrony, ale w zamian mogłaby zyskać parę tak potrzebnych jej w tej chwili odpowiedzi. Lista pytań jakoś dziwnie nie malała, a wręcz przeciwnie, zdawała się rosnąć w tempie niepokojącym. Nie była z tego powodu szczególnie zadowolona. Kolejna cegiełka niechęci, która zdążyła urosnąć do rozmiarów całkiem porządnego muru. Pora była najwyższa by coś skłoniło ją do zmiany podejścia. Ta myśl z kolei zawróciła ją do tematu kąpieli i łózką, który to temat poprowadził Eden wprost na spotkanie nowych klientów tej dziury. Bo może i wnętrze nie było takie tragiczne jak front, to jednak opinia o lokalu nie zmieniła się aż tak bardzo by pozbawić go owego przydomka.
Zamieszanie na zewnątrz zwróciło uwagę również pozostałych gości lokalu. Eden widziała, jak barman zamarł na ułamek sekundy, przerywając polerowanie kufla, a jego spojrzenie powędrowało do drzwi frontowych i rozlegających się za nimi nawoływań w dużej mierze po hiszpańsku. Elegancik w garniaku otarł usta serwetką, najwidoczniej kończąc posiłek. Powoli, nigdzie się nie spiesząc, wyłuskał z kieszeni papierośnicę i odpalając jeden z podłużnych ruloników, udał się na górę. Inni goście zostali na miejscach, jedynie ich ręce zawędrowały jakby odrobinę bliżej broni - czy to zatkniętej za pas, czy opartej o stolik. Atmosfera stężała, lecz daleko jej było do poziomu w którym ludzie zaczynają rzygać do siebie ołowiem.
Czas dłużył się niemiłosiernie, kolejne sekundy ciekły niczym krew z nosa, a harmider czyniony przez niezidentyfikowana jeszcze, zmotoryzowaną bandę nie polepszał sytuacji.
- Jest ich co najmniej siódemka - Diabeł podniósł kufel, wyrzucając ciche słowa tuż nad jego krawędzią. Nic więcej najwidoczniej do dodania nie miał, bo siorbnął porządnie, krzywiąc się przy tym jakby napił się kwasu z akumulatora.
Szczerze mówiąc Eden miała ochotę podążyć za elegancikiem. Ot, co by sobie oszczędzić tego, co miało się wtoczyć do środka. Nie lubiła hałasu, nie pozwalał się jej skupić, a to mogło mieć różne, niekoniecznie pozytywne efekty. Zazwyczaj zaś po prostu kończyło się dla kogoś kłopotami. Pół biedy gdy te nie dotyczyły jej osoby, ale na to w tym miejscu raczej nie miała co liczyć. Pozostawało zatem mieć nadzieję, że grupa okaże się z tych, z których spotkania można wyciągnąć jakieś korzyści. Względnie sam brak kłopotów by Aniołkowi wystarczył.
- Szczęśliwa - mruknęła niechętnie, ledwie przy tym poruszając ustami. Diabeł znał ją na tyle, by wiedzieć, że obliczała właśnie możliwości ewentualnego starcia i sposoby na wyjście z niego obronną ręką z uwzględnieniem możliwie dużych szkód po stronie przeciwnika. Oczywiście opcja pokojowa szła na pierwszy ogień. Czy jednak będzie miała szansę z niej skorzystać i czy w ogóle były powody by się przejmować? Może po prostu paranoja obcego miejsca zawzięła się na nią i nie dawała jej odetchnąć nawet na krótką chwilę.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline