Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2016, 21:56   #32
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację


Mieszkanie "Lulu"/Ojca Lulu, Praga Północ, ul Jagiellońska, noc (16.11 - wtorek)
- Wiesz dlaczego młodzi ludzie kiedy biorą się za picie alkoholu, często kończą zataczając się lub rzygając? Nie potrafią określić swoich granic. - Jej słowa brzmiały pewnie, zupełnie jakby ona sama uważała, że zna granice swojego ciała. - Moje ciało jest słabe w przeciwieństwie do mojego umysłu, dlatego nie leżę teraz tam na górze zwijając się z bólu, chociaż mam na to wielką ochotę… - Urwała. - Jadę do Józefowa. I dojadę tam sama. Na motorze. Dlatego, że jestem silna. I nie jestem idiotką. - Biła z niej pewność siebie, zdecydowanie nie miała zamiaru nikomu nic udowadniać… no może tylko to, że potrafi być rozsądna (o ile bardziej rozsądne było jechanie tak daleko z taką raną na motorze, niż jechanie najpierw “poszaleć”).
W oczach Klary przewinęło się kilka uczuć, ale najbardziej wyrazistym był głęboki zawód.
- Jak chcesz - odpowiedziała krótko zakładając swój kask i wsiadając na motor. - Nie wiem o której wrócę - dodała przytłumionym głosem po zatrzaśnięciu szybki.
Grażynka przyglądała się ze spokojem i tłumioną złością jak Klara wsiada na swój motor i odjeżdża. Miała tysiąc i jeszcze jeden powodów by być na nią absolutnie wściekła. Nawet założenie głupiego kasku było wyzwaniem przy ranie która piekielnie bolała. Najchętniej zostałaby… na Jagiellońskiej. Sama. Ale… jej rzeczy były u Klary. Może sam komputer w sobie nie był tak cenny, najważniejsze rzeczy przetrzymywała w chmurze, ale miała tylko ten komputer i nie potrafiłaby spać, nie potrafiłaby egzystować… bez komputera.
Jechała więc do Józefowa nie próbując nawet odganiać złości która rodziła się w jej sercu (a przede wszystkim głowie). Była zła na siebie i każdego z osobna. W myślach posyłała pod różnymi adresami stosy przekleństw. Jedyną osobą w którą nie celowały był Daniel. Jedyna “stała” w jej życiu od lat. Może i Grażynka była egoistką, ale w centrum wszechświata obok siebie z jakiegoś powodu - sama nie wiedziała od kiedy - stawiała właśnie jego. Chciała by chłopak miał normalne, zwyczajne życie, takie jak zawsze w którym nie odbijałby się na nim jej czyny. Zwłaszcza z tak głupiego powodu. Zależało jej na nim. I to wszystko. A może… aż tyle?
Dobrze zdawała sobie sprawę, że jest w głupiej (?), dziwnej (?) sytuacji z której nie ma jednego dobrego wyjścia. O ile w ogóle jakieś wyjście jest. Ba, była by zafascynowana jej kolorytem i z ekscytacją brnęłaby dalej w różne ścieżki i zwariowane pomysły… ale póki dotyczyłoby to tylko jej.
Gdy jej myśli gnane irytacją, złością i bólem zabrnęły tak daleko by zadać sobie pytanie dlaczego Magda nie dopadła jej ojca którego miała pod ręką, tylko akurat Daniela… powiedziała im stanowcze “dość” i próbowała wyciszyć umysł skupiając się na drodze. Dziś, wyjątkowo długiej drodze.

***

Dom Klary, Józefów pod Warszawą, ul Zaciszna, noc (16.11 - wtorek)
Po dotarciu do Józefowa pierwsze co zrobiła, to spakowanie swoich rzeczy. Komputer zostawiła na koniec. Musiała jeszcze coś zrobić…

Zaczęła od kamer na Jagiellońskiej. Nie chciała aby ktoś zobaczył jak wchodzą ale przede wszystkim jak wychodzą wynosząc Daniela. Chociaż dobrze wiedziała (z doświadczenia), że tablice rejestracyjne samochodu Roberta nie będą widoczne. Ale mimo wszystko… zostawianie takich śladów byłoby nie na miejscu.
Znalazła odpowiedni moment i wykasowała nagranie przedłużając w jego miejsce obraz z kamer przedstawiających pustą ulicę na której nic się nie dzieje.

Później dopiero, jako wisienkę na torcie…
Sprawdziła pocztę licząc na e-maila od Sebastiana. W duchu znów zaczęła przeklinać Klarę… gdy otwierała skrzynkę pocztową.

Znalazła tam 2 emaile...

Cytat:
Od Sebastian [email]: Intrygujące. Widzę, że faktycznie ma Pani oryginał. Biorąc jednak pod uwagę, że Plik Pani Katarzyny odcyfrowała Pani w dwa dni, to pozwolę sobie nie przywiązywać wagi do tego uroczego stwierdzenia, że potrzebuje Pani trzy. Prosiłbym o zintensyfikowanie prac. Następna: Bałałajka.
Cytat:
Od Sebastian [email]: Wyprowadziłyście Magdę z równowagi. Gratuluję. Mówiła mi o swojej ofercie. Jestem gotów ją przemyśleć.
Grażynka przeczytała oby dwa e-maile po trzy razy. Nacisnęła “odpowiedz” ale nie napisała ani jednego słowa. Do głowy bowiem przyszła jej pewna myśl…
Wyciągnęła z kieszeni telefon i wykręciła numer do Sebastiana. W końcu Klara podała jej e-maila i numer telefonu. Chciała go usłyszeć.
Czekała odliczając sygnały. Jak zawsze.
- Słucham - usłyszała głos po czterech sygnałach.
- Hej. Witaj. Z tej strony Lulu. Rozmawiam z Sebastianem? - Miły dziewczęcy głos brzmiał na zmęczony, ba przemęczony. I spokojny.
- Aaaach, WITAM, młoda panno, miło mi usłyszeć.
- Przeczytałam właśnie Twojego e-maila. E-maile. Znasz prawdziwe nazwisko Bałałajki?
- Prawdziwe?
- Bałałajka to przezwisko, prawda? A pliki poukładane są nazwiskiem i imieniem.
- Znam takie nazwisko jakim się POSŁUGUJE, znam takie jakim się posługiwała. NIE WIEM czy to coś pomoże. Andriejewna, Junak. Chciałbym ZAPROSIĆ Panią
- z premedytacją nie przechodził na ‘ty’ choć Lulu to zrobiła - na spotkanie jutro. Mogę na to liczyć?
W słuchawce zaległa chwila ciszy. Grażynka przebiegła wzrokiem po ekranie komputera szukając w spisie podanego przez Sebastiana nazwiska, jednak nie było ani Andriejewnej, ani Junak.
- Hmmm… nie mam takiego nazwiska w spisie. Wyślę CI spis plików i jodpegi one nie są zaszyfrowane, razem z oddzielną listą plików które nie posiadają jodpegów. Ale… jutro. Człowiek Magdy postrzelił mnie. - Poskarżyła się delikatnie.
- Przykro mi. Jest PANI troszkę podobna do mojego gościa. - W jego słowach prawie można było usłyszeć żal. - Pani INDIRA. Obie mieszacie się w sprawy jakie… SKUTKUJĄ czymś złym. Mogę jakoś pomóc? Przysłać lekarza?
- Oh. Indi. Straciłam z nią kontakt. A szkoda, była przyjemną osóbką. Wątpię byśmy były AŻ tak podobne. Ale tak to prawda. Talent do pakowania się w kłopoty… hmm…
- W punkt
- zgodził się Sebastian. - Dlatego proponuje spotkanie. Pani WIE, że nic Pani nie grozi… jest Pani kluczem DO plików. Jest Pani cenna. JA będę czuł się bardziej KOMFORTOWO, gdy deszyfrować, będzie Pani u mnie. Pani będzie tu bezpieczna. Zgodzę się na AMNESTIĘ dla Klary. Warunki zna.
- Mam w DUPIE Klarę…
- w spokojnym głosie dziewczyny przebrzmiała chwila złości, ba powiedziała to za szybko, nieprzemyślane jak wszystkie poprzednie słowa - … proszę wybaczyć. To zmęczenie. Tak. Zna warunki. Problem jest jeden. - Urwała na moment. - Ponad wszystko kocham swój umysł. Jest GENIALNY, dzięki czemu przydatny… gdyby ktoś go niepotrzebnie zaśmiecił… mógłby przestać taki być.
- Rozumiem. Zgadzam się z tym, hm… PODEJŚCIEM. Mogę spytać czy…. plik Katarzyny był pierwszym, lub czy Klara MÓWIŁA coś.. Cóż wie Pani o czym mówię?
- Doskonale. Pierwszym plikiem był Ernest. Klara chciała... hmmm… przemienić mnie. To dobre określenie?
- Przebudzić… lecz określenie nie jest ważne.

W słuchawce przez chwilę panowała cisza.
- Wie Pani o czymś o czym nie powinna WIEDZIEĆ. Jesteśmy potężni, cierpliwi… MOŻE Pani jak Klara, uciekać, chować się ale ile? Nie JEST Pani nią, nie jest jedną z nas. TO tylko kwestia czasu. Z drugiej strony… czy zniszczyłaby PANI dobry procesor? Czemu? Po co? Jeżeli zaznała Pani PEWNEJ wiedzy… jest Pani dla nas nikim. Narzędziem. Jak miliardy z was. Nie musi to się kończyć ŹLE.
- PANIE Sebastianie. Znalazłam Klarę… w trzy dni. Zlokalizowanie Wojtka zajęło mi… no, nie istotne. Miałam ku temu warunki. MOGŁABYM się chować dłuuuugo. Czy to przesadna pewność siebie?
- Ja wskazuję SENS i możliwość kooperacji, oraz bezsens przechodzenia w tryb POLOWANIA. Pani zaczyna od wskazania, że świetnie ZNAJDUJE się Pani jako zwierzyna. Proszę wybaczyć. Nie rozumiem.
- Tylko dlatego, że nie DAŁEŚ mi skończyć. Powiedziałam, że mogłabym.
- To założenie. Takowe są wygłaszane w rozpatrywaniu NAJBARDZIEJ oczekiwanej opcji.

W słuchawce zapadła chwila ciszy.
- Dobrze. - Odparła i urwała na moment. - Przyjadę jutro … do Pałacu Kultury?
- Cieszę się. Nie chcę Pani KRZYWDY i taka tu się nie stanie. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.


Grażynka rozłączyła się. Westchnęła głośno, na chwilę przymykając oczy. Potrzebowała kilku oddechów by zebrać się w sobie. W końcu spakowała laptop.

Ruszyła w drogę powrotną na Jagiellońską.
Ta droga była na prawdę baaaaaaaaaaaaaaaardzo długą drogą.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline