Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-04-2016, 23:26   #31
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Mieszkanie "Lulu"/Ojca Lulu, Praga Północ, ul Jagiellońska, noc (16.11 - wtorek)

Brakowało jeszcze, żeby zaczął padać deszcz…
Ale nie zaczął.
Dojechały na Jagiellońską bez przeszkód, co mogło zakrawać na cud. Ranna Lulu kilkanaście razy prawie wyłożyła się na swoim motorze, a kurczowo wczepiony w nią Daniel był o krok od utraty przytomności, wtedy nie byłoby innej możliwości niż spadnięcie chłopaka z maszyny.

Klara niemalże dosłownie wniosła Daniela do mieszkania na Jagiellońskiej, drżała przy tym i nerwowo oblizywała wargi czując krew chłopaka. Zaciskała mocno szczęki i kręciła głową by przypadkiem nie spoglądać w dół, na ranę Daniela. Była tak bardzo głodna…
Trzy osoby wchodzące do mieszkania narobiły wystarczający szmer by przebudzić ojca. Stanął zaspany w drzwiach swojego pokoju. Pierwsze co zarejestrował jego ospały umysł to... Klara. Wyraz twarzy staruszka zmienił się diametralnie. Wstąpiło na nią uwielbienie podobne do tego z jakim Daniel patrzył niedawno na Magdę. Lulu jęknęła. I nie zrobiła tego w duchu. Antoni wielkim wysiłkiem woli, zareagował na ten dźwięk i odwrócił się ku Grażynce. Ranna, zakrwawiona córki sprawił, że zbladł momentalnie, zaś szok odebrał mu mowę.
- Tato. Tato… - jej głos docierał do niego jakby z opóźnieniem. Spojrzał na nią z większym skupieniem dopiero gdy Klara i Daniel zniknęli za drzwiami pokoju. - Przynieś z apteczki gazy, bandaże i leki. Przeciwbólowe i nasenne. Wiesz które. Dobrze? - Mówiła spokojnym zmęczonym tonem głosu. Antoni skinął krótko głową i wrócił do swojego pokoju. Grażynka słyszała jak otwiera szuflady gdy sama udała się do swojego.
Daniel leżał już na jej sofie. Blady i milczący. Klara ostrożnie uniosła jego bluzkę zerkając na ranę. Grażynka też zerknęła, ale wolała nie patrzyć długo.
Usiadła przy sofie, na podłodze. Pogłaskała włosy chłopaka.
- Grażynko… - szepnął jej przyjaciel.
- Zrób to. - Powiedziała głucho nie patrząc nawet na Klarę, ale dziewczyna dobrze wiedziała, że mówi do niej. Antoni stanął w drzwiach niczym cień. Położył przyniesione rzeczy na biurku córki. Grażynka odetchnęła głęboko i zaczęła gramolić się z powrotem na nogi. Minęła ojca w drzwiach.
- Podejdź. - Usłyszała głos Klary wołający jej ojca. - Przytrzymaj go. O tak…
Z kuchni słyszała już tylko szmery. Nalała do szklanki wody i wróciła. Było już po wszystkim. Ojciec nadal trzymał Daniela, patrząc wygłodniałym wzrokiem na kącik jego ust z którego spływała delikatna stróżka krwi. Nie jego własnej. Klary.
- Zadziałają na niego środki nasenne?
Klara skinęła tylko głową. Zabrała od Lulu tabletkę i szklankę wody. Skoro wmusiła w chłopaka własną krew, tabletka i łyk wody nie była wielką sztuką. Na twarz chłopaka powoli wpływały kolory.
Czego nie można było powiedzieć o twarzy Grażynki.
- Ile to potrwa?
- Jeśli nie dostanie więcej krwi, może... z dwa tygodnie.
- Czarnowłosa skupiła spojrzenie na Lulu, która w odpowiedzi skinęła tylko głową.


Obmycie, zdezynfekowanie i opatrzenie jej własnej rany nie należało do zbyt przyjemnych. Właściwie… wymagała szycia, ale kto i czym miałby ją zszywać? Antoni robił co mógł by opatrunek jak najmocniej ścisnął wciąż krwawiącą ranę. Całe szczęście pocisk przeleciał na wylot najwyraźniej nie uszkadzając nic ważnego, skoro nadal stała na nogach i oddychała normalnie. Ubrała czystą bluzkę. Na marne, gdyż opatrunek zaraz przesiąknął na nowo krwią. Chciało jej się palić, ale była na to za bardzo wykończona.
Spojrzała na zegarek. Było późno, bardzo późno…

Usiadła znów na podłodze przy sofie przyglądając się twarzy śpiącego przyjaciela. Pogłaskała go znów. Klara stojąca jak poprzednio przy oknie odwróciła się na moment. Ojciec krzątał się w łazience próbując zmyć z niej krew swojej córki.

- Muszę iść się pożywić. - Odezwała się w końcu czarnowłosa, bez ogródek. Była upiornie blada. Starała się trzymać z daleka od rannego, choć jednocześnie bezwiednie wyciągała ku niemu głowę.
- Nie wychodź. - Z gardła Grażynki wydobył się tylko szept. - Masz ojca. Zaraz wrócimy razem do Ciebie.
Klara uniosła brwi. Widać było, że coś cisnęło jej się na usta. Nie powiedziała jednak co. Wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi.

Grażynka wysunęła z kieszeni telefon. Przez chwilę wpatrywała się w niego zamiast w twarz Daniela. W końcu zdecydowała się wystukać na klawiaturze numer. Czekała aż Kajko odbierze, odliczając sygnały.
- Haaaloo? - zaspany głos rudzielca usłyszała po pięciu sygnałach.
- Hej. To ja. - Słaby i szepcący głos Grażynki rozległ się z drugiej strony słuchawki. - Wypuścili Cię już z tego szpitala?
- Jutro dopiero
- odpowiedział z przekąsem i ziewnął.
- O której?
- Wczesnym popołudniem, brat ma mnie odebrać.
- Zatrzymał się u Ciebie w mieszkaniu czy u dziadka?
- U dziadka, staruszka trzeba doglądać.
- Ktoś zmienił u Ciebie już zamki po włamaniu?
- Nie wiem, niby braciak miał to zrobić, ale zalatany. A…
- chyba skojarzył w końcu słaby głos Lulu. - Wszystko okey? Nic się nie stało?
W słuchawce przez krótki moment trwała cisza.
- Potrzebuje twojej pomocy… - w słaby i cichy głos Grażynki wkradła się nuta załamania. Nie dość, że miała z nim zerwać, to teraz chce go wykorzystać by schować gdzieś rannego Daniela, świat jest pokręcony... Może ów nuta świadczyła o puszczających w końcu nerwach?
- Jasne, oczywiście, mów tylko co - oczyma wyobraźni zobaczyła jak Kajko unosi się na łóżku i pozbywa się resztek snu w głowie. - Coś poważnego? Gdzieś mam podjechać do Ciebie?
W dodatku wyobraziła sobie, że pewnie właśnie zapragnął zostać jej rycerzem na białym koniu…
- Poważnego. - Potwierdziła. - Ale sam musisz zdecydować czy chcesz. Jestem ranna, to nic takiego… kula przeszła na wylot, tylko mocno krwawi. Daniel dostał mocniej. Nie mogli mnie znaleźć więc znaleźli kogoś kogo będę chciała ratować. O Tobie nikt nie wie. Jesteś bezpieczny, ale… ja nie znam bezpiecznego miejsca by umieścić w nim kogoś rannego.
- Jeeeezzzzuuu! Jesteś pewna, że nic takiego? Kurcze, jasne, umieszczę Cię u dziadka. Powiedz tylko kiedy po Ciebie podjechać i gdzie.
- Nie słuchałeś… Daniel dostał mocniej. Chciałabym… umieścić go na kilka dni w Twoim mieszkaniu.
- Nie no jasne, on z Tobą, o tym myślałem. Ale jak Ty ranna, to chyba tez powinnaś, nie?
- Oczywiście, że powinnam.
- Grażynka mimo braku sił uśmiechnęła się sama do siebie pod nosem.
- Mam dzwonić po brata teraz by po Ciebie przyjechał?
- Ale jak wytłumaczysz bratu, że dwie osoby z ranami postrzałowymi pomieszkają u Ciebie na chacie zamiast znaleźć się w szpitalu?
- Uratowałaś mnie, zadbałaś o dziadka, myślisz, że miałby czelność coś sarkać? Nic nie powie, nie musisz się to to martwić.
- Hmmm… jesteś tego pewien?
- Słychać było wahania i podejrzliwość, Kajko jak nikt inny mógł wyobrazić sobie jaka paranoja kryje się teraz w głowie Grażynki.
- Lulu, mój braciak to spoko gość, nie puści farby, nie będzie za mocno wnikał. Poznasz, zrozumiesz. A i ja będę lepiej się czuł jak będę wiedział, że jesteś bezpieczna.
- Okej. Niech podjedzie.
- Grażynka westchnęła. - Kajko...?
- Tak Lulu?
- w głosie chłopaka czuć było werwę, czuł się potrzebny.
- Tylko nie mów mu, że pozna mnie po różowych włosach. Przefarbowałam, żeby nie rzucać się w oczy, okej?
Przez chwilę w słuchawce panowała cisza.
- Cóż… ciężko będzie się przyzwyczaić - próbował rozładować atmosferę żartem. - Gdzie ma podjechać?
- Jagiellońska 27 mieszkania 7. Zadzwonię do Ciebie za pięć minut upewnić się, że się zgodził. Okej?
- Okey, już mu daję znać.
- W takim razie do zobaczenia… jutro?
- Do zobaczenia Lulu, już nie mogę się doczekać.


Rozłączyła się. Wstała powoli zerkając jeszcze raz na Daniela. Nacisnęła klamkę od pokojowych drzwi powoli je otwierając.
- Klara?
Kobieta stała przy oknie, a Antoni spał.
Odwróciła się do Grażynki patrząc czujnie, na twarzy rysował jej się trochę żal, trochę złość, lecz szybko opanowała emocje.
- Tak mało brakowało... - rzekła z goryczą.
Grażynka zerknęła na śpiącego ojca. To KOMPLIKOWAŁO jej plany…
- Niedobrze. - Odparła krótko. - Chcę umieścić Daniela i ojca w mieszkaniu Kajko. To jedyne bezpieczne dla nich miejsce które przychodzi mi do głowy. O tym, że znam Kajko wiesz tylko Ty i ojciec.
- Dobry plan
- kiwnęła głową. - Poza tym… dobrze by lekarz Cię obejrzał.
- Taaa… tylko skąd mam wziąć lekarza. Takiego który nie wezwie policji jak zobaczy, że to rana postrzałowa?
- Nie wiem, nie mam żadnego na podorędziu. Nigdy nie potrzebowałam. Ale Ty potrzebujesz, u śmiertelnych takie postrzały mogą się zaognić. Hm, mogę spróbować ’wyrwać’ jakiegoś lekarza
- zamyśliła się.
- Okej. Najpierw umieśćmy Daniela i ojca u Kajko… obydwoje nieprzytomni, nie wiem czy tego nie odwołać do jutra… - zmarszczyła usta w cienką linię, zamyślona.
- Ta suka może tu kogoś wysłać, choć nie spodziewałabym się takiego planowania po tej idiotce.
- Minęło już trochę czasu. Teoretycznie… gdyby miała to zrobić już powinni tu być, albo lada chwila. Lepiej dmuchać na zimne.
- Muszę sobie sprawić nowego Ghula -
burknęła kruczowłosa wyglądając przez okno. - Tomek by się teraz przydał. Podjechałby samochodem, wyniósł ich, przewiózł. Nie bardzo jest jak załatwić transport. Taksówka?
- Kiedy Kajko trafił do szpitala… było trzeba ściągnąć tu jego brata z Anglii żeby ktoś zajął się dziadkiem… póki on nie przyjechał ja się nim zajmowałam jak mogłam. Kajko wyśle po nas swojego brata. Powiedział… że za to, że go uratowałam i zajęłam się dziadkiem nie będzie zadawał pytań. Jutro sam wyjdzie ze szpitala.
- To dobrze, jakby zdradził… cóż, oby nie, ale wtedy nas i tak nie dopadną.
- Jego brat nie wie jak wyglądam, ja też nie wiem jak on wygląda, ale podałam Kajce adres na Jagiellońską.
- Za ile będzie?
- Zaraz się tego dowiem. Dałam Kajce czas na rozmowę z bratem. Nie ma mojego numeru więc muszę zaraz oddzwonić.

Klara kiwnęła tylko głową.

Grażynka przysiadła na pufie. Tej pufie na której zwykle siadała by porozmawiać przez krótką chwile z ojcem. Ścisnęła w dłoni telefon przyglądając się ekranikowi. Wyglądało jakby czekała, aż zegar przeskoczy o kolejną minutę.
Klara nie skomentowała tego.
Kilka uderzeń serca później Grażynka znów wybrała numer Kajko i odliczała sygnały czekając aż dobierze.
- Hej Lulu, braciak już do was jedzie, powinien być lada moment - Rudy haker odezwał się od razu nie czekając aż usłyszy w słuchawce głos swojej dziewczyny.
- Okej. Jak go poznam? - zapytała nieświadoma jego myśli “jego dziewczyna”.
- Nooooo, przyjdzie na Jagiellońską, dałem mu adres. Rudy jak ja, niebieskie oczy, dziewuchom się podoba. Lekko popieprzony. I tatuaż na japie. - Bardziej opisać chyba nie mógł.
- Dobrze. Teraz na pewno nie pomylę go z nikim innym. Dzięki Kajko. - Rozłączyła się.

- Już jedzie. - Odparła do Klary. - Ghul, to człowiek który napił się trzy razy krwi?
- Nie.
- odpowiedziała wyglądając przez okno. - To znaczy tak ale nie do końca. Ghul to człowiek jaki jest związany więzią krwi, ale pojony jest regularnie. Jest sługą, pomocnikiem, towarzyszem, kochankiem… jak wolisz. Na stałe. Ghulem był Tomasz, ghulem nie jest Antoni.
- Ale jeśli każesz mu pilnować Daniela i dać znać jeśli coś się będzie działo, posłucha Cię?
- O tak, uczyni to z radością.
- To dobrze. Nie zapomnij go o to w takim razie poprosić. Czy jeśli ojca zacząłby poić ktoś inny zdradziłby mu tajemnicę której nie pozwolisz mu zdradzić?
- Tak. Moja więź stanie się przeszłością gdy zwiąże go nową ktoś inny.
- A Daniel? Będzie teraz szalał tylko za Tobą czy za Tobą i Magdą jednocześnie?
- Ze mnie pił raz, uczucia względem mnie będą wzmocnione. Podejrzewam, że mocniej mnie znielubi, choć w otarciu się o fascynację.
- Zastanowiła się i zaraz wyjaśniła. - On miał względem mnie sprecyzowane odczucia, emocje, będzie o mnie więcej myślał… Zaś Magda. Nie wiem czy go w ogóle napoiła.
- Widziałaś przecież jak się zachowywał.
- Grażynka lekko się obruszyła. - Musiała coś mu zrobić.
Klara odwróciła się do Lulu w jej oczach zabłysnęły iskierki wesołości.
- Coś… na pewno. - Zgodziła się. - Mówiłam Ci, że spokrewnieni mają moce, mamy je wszyscy. Różne, to zależy od klanu, od linii krwi. Magda, jak jej ojciec - przez chwilę w oczach kruczowłosej pojawiła się nutka nostalgii i żalu. - Są… byli: Lunami. Mają moc czynienia z ludźmi tego co nasza krew. Samym wzrokiem. Choć nie permanentnie. Czasowo. Godzina, dzień? Być może Daniel już jest poza jej urokiem. Była z jego rodzicami. Jeżeli ich nie zabiła, to użyła tego. Ale nie wiem. - Wzruszyła ramionami.
Grażynka prychnęła cicho pod nosem. Wyglądała nie tylko na zmęczoną i słabą, ale także na złą. Wstała powoli z pufy.
- Zobaczę czy śpi. W razie czego otwórz drzwi tylko jeśli będzie stał za nimi rudy mężczyzna z tatuażem na twarzy.
Pokiwała głową na powrót odwracając się do okna.


Grażynka zaś udała się do swojego pokoju. Znów usiadła przy Danielu delikatnie głaszcząc go po głowie i … przymknęła na moment oczy oczekując dzwonka do drzwi…

Rozległ się w końcu, a Lulu usłyszała kroki w przedpokoju. Czarnowłosa otworzyła drzwi, rozmowę (albo jej szczątki) Lulu słyszała przytłumioną.
- No hej, mój brat dzwoni…
Chwila ciszy.
- Mam coś na twarzy? - uprzejmy głos Klary.
- Nie, nic, z niego to zawsze był farciarz. Mówił, że jego dziewczyna w potrzebie, ale zapomniał dodać… jestem Robert. - Głos stał się wyraźniejszy. Widocznie mężczyzna wszedł do środka.
- Klara.
- Klara? Nie Grażyna?
- Nie.
- No to jest wiadomość poprawiająca…
- urwał, bo w tym czasie Grażynka powoli wstała z sofy. Pchnęła drzwi od pokoju by wyjść na korytarz do rozmawiających.
- Hej… - W sumie nie wiedziała co powiedzieć, więc wymruczała na początek tylko ciche przywitanie. Zrobiła kilka kroków przez drzwi, zaś w oczy Roberta i Klary musiała rzucić się jej niby świeża, ale już na nowo porządnie zakrwawiona bluzka. Blond aniołeczek nawet spróbowała się lekko uśmiechnąć na ów powitanie brata swojego “chłopaka”.


Robert odwrócił się ku dziewczynie i obrzucił ją uważnym spojrzeniem. Wyglądał chyba w punkt jak go opisywał Kajko, pod prawym okiem lekko na skos kości jarzmowej miał tatuaż-napis: “Chaos”.
- Dobra, to pomyliłem widzę mieszkania. Skończycie wybory Miss Jagiellońskiej, ja trafię do mieszkanie dziewuchy mego brata, możemy później zgrać się na wyskok w miasto. Serio ten cymbał…? - urwał. - Dobra widzę, że miałyście jakąś ostrą przeprawę. Jak jest źle? - sugestywnie wpatrzył się w miejsce gdzie Grażynka oberwała.
- Nie znam się na tym. Krwawi. Ale trzymam się na nogach. Gorzej jest z naszym przyjacielem. Nie możemy dłużej zostać w tym mieszkaniu.
- Jasne, cymbał mówił, że potrzebujesz mety ze swoim kumplem. Mam samochód pod kamienicą, pożyczyłem, bo ja tu dwa dni dopiero. Lecimy?

Grażynka skinęła głową… a później spojrzała w głąb pokoju ojca zamyślonym wzrokiem. Tylko Klara mogła podejrzewać nad czym zastanawia się teraz dziewczyna… która chwilowo znieruchomiała i zaniemówiła.
Kruczowłosa nie powiedziała nic, nie zmieniła nawet postawy.
- Coś nie tak? - Robert zmarszczył brwi.
- Nie. Wszystko okej… Chodźcie… - Grażynka wróciła do pokoju z którego przyszła. - Wezmę jakieś ręczniki. - Rzuciła po drodze. - Ale nie dam rady pomóc Wam zaciągnąć go do auta.
- Jeżeli Twój kumpel nie jest zakochany w McDonald i siedzeniu w fotelu, albo nie aspiruje do ligi sumo, to mogę go przenieść.
- A wygląda?
- Lulu zapaliła lampkę przy biurku by w pokoju było trochę światła.
- Na szczęście nie. Mój kręgosłup ‘Lubi to’. Ale jak mamy go wziąć delikatnie - potoczył wzrokiem po sylwetce Daniela. - To i tak ktoś musi pomóc.
Klara płynnie wyminęła brata Kajki zmysłowo poruszając biodrami, stanęła przy nogach nieprzytomnego chłopaka. Robert wziął Daniela pod ramiona, wspólnie unieśli go i zaczęli nieść ku drzwiom. Kilka minut później spoczął na tylnym siedzeniu dość wiekowej i mocno sfatygowanej skody. Karoseria była montowana w różnych kolorach, czerni i czerwieni, widać ktoś nie przywiązywał wagi w malowaniu na przykład maski wziętej z innego wozu przy wymianie. Lulu wzięła kilka rzeczy z domu, w tym głównie ręczniki i przyniesione wcześniej do jej pokoju przez ojca opatrunki i leki. Ręczniki wykorzystała do tego, by krew Daniela nie upaskudziła pożyczonego auta. I tak robiła bracią Szymczak kłopot.
Grażynka podeszła wtedy do Klary.
- Da się go dobudzić czy też musielibyście go tu przynieść? - Zapytała półszeptem.
- Da się. Mam po niego pójść? Może lepiej Ty.
Grażynka zastanawiała się przez chwilę, ale nie wyglądała jak ktoś kto zastanawia się nad tym kto ma iść…
- Dobra. - Z westchnięciem spojrzała na blok, zapewne myśląc o tym, że czeka ją wspinaczka schodami w górę. - Jak nie będę długo wracać to najpierw poszukaj mnie na schodach. - Ruszyła w stronę wejścia do klatki schodowej.
- Dasz sobie radę - Klara uśmiechnęła się lekko i wyciągnęła papierosa. Wyglądało na to, że nie ma zamiaru niańczyć “Różowej”.


Grażynka śmiało zapaliła światło w pokoju ojca. Mniej śmiało podeszła do łóżka na którym leżał. Ułożyła dłoń na jego ramieniu.
- Tato? - Potrząsnęła lekko.
Musiała parę razy powtórzyć tę czynność, ale w końcu obudził się z głębokiego snu.
- Co się dzieje, gdzie ona jest? - potoczył wzrokiem po pokoju.
- Zabieramy Daniela w bezpieczniejsze miejsce. Chcę żebyś pojechał z nami.
- Ale czemu? Tu dom, gdzie bezpieczniej?
- sen jeszcze mu nie wywiał z czaszki.
- Ci którzy do nas strzelali wiedzą gdzie mieszkam. Nie jesteś tu bezpieczny.
- A kto zadba o mieszkanie
- uniósł się lekko z kanapy.
- To tylko mieszkanie, tato. Przecież nie każę Ci go opuścić na zawsze.
Nie był przekonany, ale dał się zabrać.
Gdy Lulu zeszła z Antonim pod kamienicę, zauważyła, że Robert oparty o maskę samochodu rozmawia z Klarą starając się zmienić trashtalk we flirt. Kruczowłosa nie wyglądała ani jakby chciała mu w tym przeszkadzać ani ułatwiać. Mężczyzna zeskoczył widząc Grażynkę z ojcem wychodzących na ulicę. Antonii podszedł do samochodu od strony pasażera, choć cały czas patrzył na Klarę.
- Znasz adres, cymbał mówił, że opiekowałaś się dziadkiem. Dziękuję ci - Robert zwrócił się do Grażynki szczerze choć bez prób poufałości. - Masz u mnie dług. Czym dojedziecie? - zerknął ku skodzie, gdzie na przednim siedzeniu siedział Antoni, a tylne zajmował Daniel.
- Motorami. Tak, znam adresy. Ale zabierz ich do mieszkania “Twojego Cymbała” - Uśmiechnęła się lekko - Nie dziadka. Okej? - Spojrzała na Klarę. - Ojciec chciał się z Tobą pożegnać gdybyście już się nie mieli zobaczyć. - Skinęła głową w stronę samochodu. Miała ton wyrażający prośbę, której nie mogła wyrazić dosłownie… ale rozmawiały już o tym, więc miała tylko nadzieję, że Klara będzie wiedziała o co jej chodzi.
Zupełnie irracjonalnie, jakby bez powodu kruczowłosa prychnęła z irytacją z początku nie ruszając się z miejsca. Wyglądała jakby chciała zawołać ojca Lulu, ale w końcu jej wzrok spoczął na Robercie. Podeszła do uchylonych wciąż drzwi samochodu i pochyliła się aby zacząć coś szeptać do Antoniego.
- Słuchaj mała. Ja się trochę na tym znam, wiem że boli jak skurwysyn - zaczął Robert rzucając niedopałkiem na ulicę. - Motor to zły pomysł. Weźcie taksówkę, co?
Skinęła głową.
- Damy sobie radę. Wnieś Daniela na górę z moim ojcem. Pewnie będziemy miały opóźnienie. Dobrze?
- Zajedziecie na Zniczą?
- Nie… do mieszkania Kuby, nie na Zniczą.
- Grażynka uparła się na to po raz któryś już dzisiejszego dnia…
- Mówił o Zniczej i dwóch osobach. O Tobie z kumplem. Widzę cztery. Tam ciasno. Na Zniczej więcej miejsca. Mogę Ci dać klucze byście tam od razu pojechały, Ja ich na Namysłowską ogarnę.
Grażynka zaaaaaaaaaaawyła w myślach, przeklęła kilka razy brzydko pod adresem Roberta (nadal w myślach) i aż musiała policzyć do trzech. Kolejny jej mały planik się lekko SKOMPLIKOWAŁ …
- Nie trzeba. Dzięki wielkie.
- Dzięki jak dzięki. Cymbał chciał bym się Tobą zaopiekował. Hej, Kuba to brat. A Ty oberwałaś. Nie wnikam w czym rzecz, ale…
- spojrzał to na Lulu, to na Klarę. Obie niziutkie i drobne, jedna postrzelona, druga blada jakby chora. - Jedź na Zniczą, pomyślimy co potem. - Nie wiedziała co wyciąga z kiszeni, odruchowo jak każdy złapała klucze jakie jej rzucił.
I wsunęła do kieszeni nie chcąc dłużej protestować. Jej wzrok powędrował za Klarą, która w tym czasie skończyła cichą wymianę zdań z Antonim. Zatrzasnęła drzwi pasażera.
Robert skierował się ku siedzeniu kierowcy, wsiadając wystawił kciuk i ruszył dość szybko. Zostały same.

Grażynka patrzyła przez chwilę za odjeżdżającym autem. W końcu spojrzała na Klarę.
- Zabierzesz mnie do siebie?
- Tak. Ale będę jeszcze musiała wyjść. Tam na mokotowie było ciężko… potrzebuję jeszcze. Wiesz czego.
- Zasnę jak tylko dotknę głową o poduszkę. Mogę… spróbować pojechać sama, ale… miał rację, boli jak skurwisyn.
- Gdy dotarła do niej myśl, że samochód z Danielem odjechał i że tym razem nie mogła zrobić więcej by chłopak był bezpieczny, emocje zaczęły lekko opadać i wydawało jej się, że odczuwa ów ból coraz silniej… chociaż… gdy w jej głowie kiełkował kolejny tego dnia planik na chwilę nawet o nim zapominała.
Klara zbliżyła się do Lulu.
Spojrzała jej głęboko w oczy.
- Ból, słabość… zmęczenie. My jesteśmy łowcami, jesteśmy silni, nie jak Sebastian, nie jak ta Kurwa. Mieliśmy dziś poszaleć. Udowodnij, że nie myliłam się co do ciebie… - zawiesiła głos nie tłumacząc na razie o co jej chodzi, obserwowała tylko Grażynkę.
- Mam głęboko gdzieś udowadnianie czegokolwiek. Miałyśmy poszaleć i poszalałyśmy. Nie było dla Ciebie wystarczająco zabawnie? - Grażynka odwdzięczyła się głębokim spojrzeniem w oczy Klary. Mówiła tonem przesiąkniętym wręcz spokojem, jakby stwierdzała fakty w stylu “temperatura na dworze wynosi 15 stopni Celsjusza i nie pada deszcz”.
- Zabawnie? - w oczach Klary przebłysły nutki wściekłości. - Od dekady chcę ją zabić, a uciekła, jeszcze cię postrzeliła. Nie, to kurewsko dalekie od zabawy. Suka ma większościowy udział w budowanym apartamentowcu na Targówku. A ja mam w torbie plastik. Jedziesz do Józefowa, czy ze mną?

 
__________________
To nie ja, to moja postać.

Ostatnio edytowane przez Wila : 18-04-2016 o 09:17.
Wila jest offline  
Stary 19-04-2016, 21:56   #32
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację


Mieszkanie "Lulu"/Ojca Lulu, Praga Północ, ul Jagiellońska, noc (16.11 - wtorek)
- Wiesz dlaczego młodzi ludzie kiedy biorą się za picie alkoholu, często kończą zataczając się lub rzygając? Nie potrafią określić swoich granic. - Jej słowa brzmiały pewnie, zupełnie jakby ona sama uważała, że zna granice swojego ciała. - Moje ciało jest słabe w przeciwieństwie do mojego umysłu, dlatego nie leżę teraz tam na górze zwijając się z bólu, chociaż mam na to wielką ochotę… - Urwała. - Jadę do Józefowa. I dojadę tam sama. Na motorze. Dlatego, że jestem silna. I nie jestem idiotką. - Biła z niej pewność siebie, zdecydowanie nie miała zamiaru nikomu nic udowadniać… no może tylko to, że potrafi być rozsądna (o ile bardziej rozsądne było jechanie tak daleko z taką raną na motorze, niż jechanie najpierw “poszaleć”).
W oczach Klary przewinęło się kilka uczuć, ale najbardziej wyrazistym był głęboki zawód.
- Jak chcesz - odpowiedziała krótko zakładając swój kask i wsiadając na motor. - Nie wiem o której wrócę - dodała przytłumionym głosem po zatrzaśnięciu szybki.
Grażynka przyglądała się ze spokojem i tłumioną złością jak Klara wsiada na swój motor i odjeżdża. Miała tysiąc i jeszcze jeden powodów by być na nią absolutnie wściekła. Nawet założenie głupiego kasku było wyzwaniem przy ranie która piekielnie bolała. Najchętniej zostałaby… na Jagiellońskiej. Sama. Ale… jej rzeczy były u Klary. Może sam komputer w sobie nie był tak cenny, najważniejsze rzeczy przetrzymywała w chmurze, ale miała tylko ten komputer i nie potrafiłaby spać, nie potrafiłaby egzystować… bez komputera.
Jechała więc do Józefowa nie próbując nawet odganiać złości która rodziła się w jej sercu (a przede wszystkim głowie). Była zła na siebie i każdego z osobna. W myślach posyłała pod różnymi adresami stosy przekleństw. Jedyną osobą w którą nie celowały był Daniel. Jedyna “stała” w jej życiu od lat. Może i Grażynka była egoistką, ale w centrum wszechświata obok siebie z jakiegoś powodu - sama nie wiedziała od kiedy - stawiała właśnie jego. Chciała by chłopak miał normalne, zwyczajne życie, takie jak zawsze w którym nie odbijałby się na nim jej czyny. Zwłaszcza z tak głupiego powodu. Zależało jej na nim. I to wszystko. A może… aż tyle?
Dobrze zdawała sobie sprawę, że jest w głupiej (?), dziwnej (?) sytuacji z której nie ma jednego dobrego wyjścia. O ile w ogóle jakieś wyjście jest. Ba, była by zafascynowana jej kolorytem i z ekscytacją brnęłaby dalej w różne ścieżki i zwariowane pomysły… ale póki dotyczyłoby to tylko jej.
Gdy jej myśli gnane irytacją, złością i bólem zabrnęły tak daleko by zadać sobie pytanie dlaczego Magda nie dopadła jej ojca którego miała pod ręką, tylko akurat Daniela… powiedziała im stanowcze “dość” i próbowała wyciszyć umysł skupiając się na drodze. Dziś, wyjątkowo długiej drodze.

***

Dom Klary, Józefów pod Warszawą, ul Zaciszna, noc (16.11 - wtorek)
Po dotarciu do Józefowa pierwsze co zrobiła, to spakowanie swoich rzeczy. Komputer zostawiła na koniec. Musiała jeszcze coś zrobić…

Zaczęła od kamer na Jagiellońskiej. Nie chciała aby ktoś zobaczył jak wchodzą ale przede wszystkim jak wychodzą wynosząc Daniela. Chociaż dobrze wiedziała (z doświadczenia), że tablice rejestracyjne samochodu Roberta nie będą widoczne. Ale mimo wszystko… zostawianie takich śladów byłoby nie na miejscu.
Znalazła odpowiedni moment i wykasowała nagranie przedłużając w jego miejsce obraz z kamer przedstawiających pustą ulicę na której nic się nie dzieje.

Później dopiero, jako wisienkę na torcie…
Sprawdziła pocztę licząc na e-maila od Sebastiana. W duchu znów zaczęła przeklinać Klarę… gdy otwierała skrzynkę pocztową.

Znalazła tam 2 emaile...

Cytat:
Od Sebastian [email]: Intrygujące. Widzę, że faktycznie ma Pani oryginał. Biorąc jednak pod uwagę, że Plik Pani Katarzyny odcyfrowała Pani w dwa dni, to pozwolę sobie nie przywiązywać wagi do tego uroczego stwierdzenia, że potrzebuje Pani trzy. Prosiłbym o zintensyfikowanie prac. Następna: Bałałajka.
Cytat:
Od Sebastian [email]: Wyprowadziłyście Magdę z równowagi. Gratuluję. Mówiła mi o swojej ofercie. Jestem gotów ją przemyśleć.
Grażynka przeczytała oby dwa e-maile po trzy razy. Nacisnęła “odpowiedz” ale nie napisała ani jednego słowa. Do głowy bowiem przyszła jej pewna myśl…
Wyciągnęła z kieszeni telefon i wykręciła numer do Sebastiana. W końcu Klara podała jej e-maila i numer telefonu. Chciała go usłyszeć.
Czekała odliczając sygnały. Jak zawsze.
- Słucham - usłyszała głos po czterech sygnałach.
- Hej. Witaj. Z tej strony Lulu. Rozmawiam z Sebastianem? - Miły dziewczęcy głos brzmiał na zmęczony, ba przemęczony. I spokojny.
- Aaaach, WITAM, młoda panno, miło mi usłyszeć.
- Przeczytałam właśnie Twojego e-maila. E-maile. Znasz prawdziwe nazwisko Bałałajki?
- Prawdziwe?
- Bałałajka to przezwisko, prawda? A pliki poukładane są nazwiskiem i imieniem.
- Znam takie nazwisko jakim się POSŁUGUJE, znam takie jakim się posługiwała. NIE WIEM czy to coś pomoże. Andriejewna, Junak. Chciałbym ZAPROSIĆ Panią
- z premedytacją nie przechodził na ‘ty’ choć Lulu to zrobiła - na spotkanie jutro. Mogę na to liczyć?
W słuchawce zaległa chwila ciszy. Grażynka przebiegła wzrokiem po ekranie komputera szukając w spisie podanego przez Sebastiana nazwiska, jednak nie było ani Andriejewnej, ani Junak.
- Hmmm… nie mam takiego nazwiska w spisie. Wyślę CI spis plików i jodpegi one nie są zaszyfrowane, razem z oddzielną listą plików które nie posiadają jodpegów. Ale… jutro. Człowiek Magdy postrzelił mnie. - Poskarżyła się delikatnie.
- Przykro mi. Jest PANI troszkę podobna do mojego gościa. - W jego słowach prawie można było usłyszeć żal. - Pani INDIRA. Obie mieszacie się w sprawy jakie… SKUTKUJĄ czymś złym. Mogę jakoś pomóc? Przysłać lekarza?
- Oh. Indi. Straciłam z nią kontakt. A szkoda, była przyjemną osóbką. Wątpię byśmy były AŻ tak podobne. Ale tak to prawda. Talent do pakowania się w kłopoty… hmm…
- W punkt
- zgodził się Sebastian. - Dlatego proponuje spotkanie. Pani WIE, że nic Pani nie grozi… jest Pani kluczem DO plików. Jest Pani cenna. JA będę czuł się bardziej KOMFORTOWO, gdy deszyfrować, będzie Pani u mnie. Pani będzie tu bezpieczna. Zgodzę się na AMNESTIĘ dla Klary. Warunki zna.
- Mam w DUPIE Klarę…
- w spokojnym głosie dziewczyny przebrzmiała chwila złości, ba powiedziała to za szybko, nieprzemyślane jak wszystkie poprzednie słowa - … proszę wybaczyć. To zmęczenie. Tak. Zna warunki. Problem jest jeden. - Urwała na moment. - Ponad wszystko kocham swój umysł. Jest GENIALNY, dzięki czemu przydatny… gdyby ktoś go niepotrzebnie zaśmiecił… mógłby przestać taki być.
- Rozumiem. Zgadzam się z tym, hm… PODEJŚCIEM. Mogę spytać czy…. plik Katarzyny był pierwszym, lub czy Klara MÓWIŁA coś.. Cóż wie Pani o czym mówię?
- Doskonale. Pierwszym plikiem był Ernest. Klara chciała... hmmm… przemienić mnie. To dobre określenie?
- Przebudzić… lecz określenie nie jest ważne.

W słuchawce przez chwilę panowała cisza.
- Wie Pani o czymś o czym nie powinna WIEDZIEĆ. Jesteśmy potężni, cierpliwi… MOŻE Pani jak Klara, uciekać, chować się ale ile? Nie JEST Pani nią, nie jest jedną z nas. TO tylko kwestia czasu. Z drugiej strony… czy zniszczyłaby PANI dobry procesor? Czemu? Po co? Jeżeli zaznała Pani PEWNEJ wiedzy… jest Pani dla nas nikim. Narzędziem. Jak miliardy z was. Nie musi to się kończyć ŹLE.
- PANIE Sebastianie. Znalazłam Klarę… w trzy dni. Zlokalizowanie Wojtka zajęło mi… no, nie istotne. Miałam ku temu warunki. MOGŁABYM się chować dłuuuugo. Czy to przesadna pewność siebie?
- Ja wskazuję SENS i możliwość kooperacji, oraz bezsens przechodzenia w tryb POLOWANIA. Pani zaczyna od wskazania, że świetnie ZNAJDUJE się Pani jako zwierzyna. Proszę wybaczyć. Nie rozumiem.
- Tylko dlatego, że nie DAŁEŚ mi skończyć. Powiedziałam, że mogłabym.
- To założenie. Takowe są wygłaszane w rozpatrywaniu NAJBARDZIEJ oczekiwanej opcji.

W słuchawce zapadła chwila ciszy.
- Dobrze. - Odparła i urwała na moment. - Przyjadę jutro … do Pałacu Kultury?
- Cieszę się. Nie chcę Pani KRZYWDY i taka tu się nie stanie. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.


Grażynka rozłączyła się. Westchnęła głośno, na chwilę przymykając oczy. Potrzebowała kilku oddechów by zebrać się w sobie. W końcu spakowała laptop.

Ruszyła w drogę powrotną na Jagiellońską.
Ta droga była na prawdę baaaaaaaaaaaaaaaardzo długą drogą.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 19-04-2016, 23:36   #33
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Mieszkanie "Lulu"/Ojca Lulu, Praga Północ, ul Jagiellońska, późna noc (16.11 - wtorek)
Była zawiedziona, była też zła... choć nie tylko na nią, na siebie też. Gdy Lulu tłumaczyła jej czemu nie chce jechać wysadzać inwestycji tej dziwki, poczuła się jak z Kamilem. Pewne szaleństwo choć z odrobiną racjonalnego spokoju. Nie była na to przygotowana, zaskoczyło ją to. Przypomniało ból straty. Do tej pory rozpatrywała Lulu jak bratnią duszę z tym drygiem nieobliczalności, spontaniczności i szaleńczej fantazji. Zawiodła się, ale wiedziała, że i ona popełniła błąd. "Różowa" wciąż pojmowała ten świat jako śmiertelna.
Wciąż nią przecież była.

Gdy policja dostała szału na dźwięki wybuchów w budowanym apartomentowcu, Klara zaczęła jej szukać.
Na Zacisznej nie było po niej śladu, zabrała tez swoje rzeczy, co wampirzyca przyjęła z mieszaniną goryczy i wściekłości. Sprawdziła Zniczą, lecz tam był tylko ten sparaliżowany staruszek. Na Jagiellońskiej snem sprawiedliwych spali jedynie Daniel i Antonii.
Zostały dwa miejsca. Teoretycznie, bo równie dobrze mógł być ich milion. Jagiellońska i Hydrozagadka, dziewczyna chciała tam jechać gdy dowiedziała się co jest za kurtyną skrywającą sekrety o jakich zwykli ludzie nie mieli pojęcia.

Wybrała mieszkanie Grażynki.


* * *

Siwy zawiesisty dym przesączał się przez nieszczelne okno, aby po jakimś czasie skupić się w sobie i przeobrazić w smukłą postać niskiej kobiety. Klara cicho podeszła do łóżka na którym spała Lulu nieświadoma niczyjej obecności.
Kruczowłosa patrzyła na nią w bezruchu, a przez jej głową przebiegały rózne myśli. Napoić, zabrać siłą, obudzić i porozmawiać... zabić? Dla własnego bezpieczeństwa?

Zdecydowała.

Okryła ja mocniej kocem i odstąpiła. Ryzyko było ciekawe, ryzyko było warte świeczki.
Śpiąca dziewczyna wybrała, sama w mieście przeciw im wszystkim. Bez jej pomocy, od której uciekła. Jazda z przestrzelonym barkiem na budowę, jawiła się tu niczym kolonie dla dzieci specjalnej troski.
- Pokaż na co Cię stać króliczku - szepnęła rozwiewając się w dym.

Dziś one były w ofensywie, a Magda już kilka razy sprawdzała Jagiellońską. Paradoksalnie to dziś mogło być bezpieczne miejsce przed Ernestem, Sebastianem i całą resztą. Tylko wariat mógłby tu przyjechać by się skryć.

Mimo to, siedziała na dachu kamienicy naprzeciwko do momentu, gdzie ledwo zdążyła by na błoniastych nietoperzych skrzydłach dolecieć do Józefowa przed świtem.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 20-04-2016 o 01:23.
Leoncoeur jest offline  
Stary 20-04-2016, 08:20   #34
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Mieszkanie "Lulu"/Ojca Lulu, Praga Północ, ul Jagiellońska, ranek (17.11 - środa)

Pobudka nie należała do najprzyjemniejszych…
W nocy ramię nadal krwawiło, przynajmniej przez jakiś dłuższy czas. Wszystkie ręczniki nadawały się do skomplikowanego prania. Grażynka czuła się słaba i cholernie obolała. Wyjście z łóżka było sporym wyzwaniem. Zażyła witaminy i środki przeciwbólowe. Całe szczęście po wypadku rodziców zostało trochę tych silniejszych, a data ważności wskazywała na jeszcze kilka miesięcy. Kąpiel okazałą się takim sobie pomysłem, gdyż ledwo co zasklepiona rana otworzyła się nieco na nowo. Z nowym opatrunkiem którego samodzielne stworzenie było niezłym wyczynem Grażynka wlazła na powrót do łóżka. Ona, śniadanie, kawa i papieros… no i oczywiście laptop. Postanowiła ruszać się jak najmniej by nie dawać niezaszytej tkance zbyt wielu powodów do nadmiernego krwawienia.
Zaczęła od sprawdzenia poczty.

Cytat:
Do [e-mail]: Lulu
Temat: Helo
Treść: Cześć. Tu Cyrus Farrel, jeśli jeszcze pamiętasz. Niestety Michała gdzieś wcięło, przepadł i zostałem sam. Namiar na Ciebie znalazłem u niego w komputerze a Ty jesteś ostatnią osobą, którą znam i nam pomagała w odzyskaniu mojej siostry. Czy pomożesz mi w jej odzyskaniu i może wiesz co z Michałem?
Pozdrawiam i liczę, że się odezwiesz.
Cyrus Farrel.

- Hmm… interesujące. - Odparła sama do siebie. Zastukała paznokciami o klawiaturę po czym przystąpiła do odpisywania ([Old WOD] Jaki tu spokój... - Cyrus Farrel). Właściwie… tego jeszcze brakowało. Kolejna osoba która jak to ujął Sebastian miesza się w sprawy które skutkują czymś złym. No ale… nie wyglądało na to, że “Czaruś” przestanie się w nie mieszać. Miał cel i powód. A gdyby tak… Grażynka uśmiechnęła się sama do siebie. Tak od ucha do ucha.

Czaruś pisał coś u ulicy Zniczej, co mocno zaniepokoiło dziewczynę. Mało co nie spędziła dziś nocy w tamtych okolicach. Brakowało jeszcze by wpadła z deszczu po rynnę… Krótka wymiana e-mailami zakończyła się równie krótką rozmową przez telefon. Czarujący najwyraźniej miał jakieś info o Bałałajce. Tym lepiej. Ale czy przydatne? Nie wyglądało na to, że ma zamiar podzielić się z nią przez telefon. Ostatecznie umówili się na spotkanie o 16:00 przed Pałacem Kultury. Słońce zachodziło o 16:03.

Grażynka była już zdecydowana.

Ponieważ na e-mailu nie było już nic więcej ciekawego, a ona czuła, że nie ma siły na kodowanie. Zajęła się robieniem listy plików uznając to za istotne. Przeniosła więc spis plików do Excela. Zrobienie krótkiego zestawienia zajęło jej może całe 5 minut. Nazwisko, imię, płeć, posiadane pliki wg. rozszerzeń. Na koniec przefiltrowała tabelę aby mieć wgląd na nazwiska które nie posiadają plików jpg dla kobiet. Jedyne nazwisko kojarzące się z Rosją i nie posiadające jpg brzmiało Julia Popova. Czy była to Bałałajka? Grażynka rozpoczęła pracę nad kodem pliku… ale zakończyła równie szybko jak zaczęła. Bolało. Umysł zaprzątało coś innego. Nie chciało jej się. Wolała… odpocząć.

Minuty leciały w nieubłaganym tempie. Grażynka oglądała Mr. Robot odcinek po odcinku. Co jakiś czas łapała za telefon. Sprawdzała godzinę i zastanawiała się czy…
Czy zadzwonić?
Z jednej strony bardzo tego chciała. Usłyszeć głos Daniela i dowiedzieć się, że wszystko z nim okej…
Z drugiej strony, bała się.
Czego?
Jeśli zacznie rozmawiać z Danielem, z Klarą, z Kajko…
Podjęła decyzję i nie chciała zmieniać zdania.

Gdy nadeszła odpowiednia chwila spakowała swoje rzeczy. Chciała skoczyć jeszcze do sklepu po farbę do włosów, ale ramię bolało a w głowie kręciło się. Zrezygnowała więc. Zamiast tego wezwała taksówkę.


Pałac Kultury, popołudnie (17.11 - środa)
Była na miejscu kilka minut przed wyznaczonym z Cyrusem spotkaniem. Usiadła spokojnie na schodach Pałacu Kultury. Przez chwilę rozglądała się po otoczeniu. Ludzie przechodzili w tą i w tamtą. Nikt nie zwracał uwagi na siedzącą na schodach blond dziewczynę… no może kilka męskich spojrzeń. Gdyby miała swoje różowe włosy spojrzeń byłoby o wiele więcej. To był jeden z tych momentów w którym przez krótką chwilę nie żałowała zmiany.
Zachodzące słońce wyglądało pięknie, żal nie było się delektować nim. Westchnęła cicho, po czym wyjęła z kieszeni telefon i wykręciła numer do Sebastiana. Jak zwykle liczyła sygnały.
- Halo? - czekała dość długo na połączenie.
- Witam. Tu Lulu.
- Mam NADZIEJĘ, że nie zmieniła Pani zdania.
- Jestem pod Pałacem Kultury, wejście od Emilii Plater.
- Proszę poczekać kwadrans przed wjazdem na wewnętrzny dziedziniec.
- Dobrze. Będzie ze mną pewien… hmm narwaniec. Pogadajcie z nim. Może Wam się przyda.
- Narwaniec?
- Mhm
. - Potwierdziła. - Zbierał info o Bałałajce bo porwała jego siostrę. To nic zobowiązującego, po prostu nalegał bym mu pomogła. - Jakiś ślad ironii wkradł się w jej głos.
- CIEKAWE. Będziemy niedługo.
- Do zobaczenia.
- rozłączyła się.

Kilka chwil później nadszedł Cyrus. Czaruś był punktualny i uśmiechnięty sam do siebie. Oczywiście widząc zmianę koloru włosów doznał małego szoku. Wykazując się kulturą godną Michała pomógł Różowej dowlec się do wjazdu na zewnętrzy dziedziniec, zajmując przy tym rozmową “o niczym”. Ewidentnie nie zapomniał o delikatnych próbach podbijania do Lulu. Chyba nawet próbował wybadać, czy kogoś ma… Jej myśli błądziły jednak w innych rejonach. Próbowała być miła.

W końcu zauważyli trzech ludzi wychodzących z wjazdu na niewielki dziedziniec Pałacu Kultury. Nienagannie skrojone garnitury, pewna klasa… aczkolwiek widać, że bynajmniej nie biznesmeni. Resztki commanda Sebastiana tak mocno wystrzelanego w Kampinosie były dość charakterystyczne i już na pierwszy rzut oka człowiek spoglądający na ochroniarzy nie mógł pomylić ich z nikim innym. Broń mieli schowaną, bo ciężko było by przewidywać, że jej nie posiadają. Rozeszli się w kilku kierunkach rozglądając się dyskretnie po terenie i jakby kogoś wypatrując. Dyskretnie mówili coś sobie pod nosami. Może podśpiewywali sobie piosenki jakie leciały im z pojedynczych słuchawek w uszach…? No raczej nie. To nie były z pewnością słuchawki wpięte do MP3. Porozumiewali się na odległość jakby lekko zirytowani. Rozglądali się coraz bardziej otwarcie. Grażynka widząc ich ruszyła powoli w ich stronę. Cyrus także szedł w ślad za nią. Lulu podejrzewała, że po zmianie przez nią koloru włosów mogą mieć wątpliwości. Oczy przyciągają oczy, wobec czego skupiła na jednym z nich spojrzenie, które ten wyhaczył i wstrzymał ruch głowy. Ocenił sylwetkę, przyjrzał się jej dokładniej. Po dłuższej chwili i chyba konwersacji, zaczęli zbliżać się do Grażynki i Cyrusa. Z początku powoli, z trzech stron. Ten, który przyglądał się dziewczynie stanął przed nią. Zmrużył lekko oczy.
Kolorek się znudził? - zakpił nieprzyjemnym głosem.
- Nie do końca. - Odpowiedziała spokojnie przyglądając się jego twarzy. Nie poruszyła się przy tym.
Amerykanin stał po prawej lekko z tyłu Grażynki i obserwował otaczających ich garniaków. Coś mu mówiło, że nie są pokojowo nastawieni do dziewczyny i przez to do niego. Nic się nie odzywał tylko pilnował wzrokiem zbliżających się osobników.
- Zapraszamy - rzucił facet wskazując wjazd na dziedziniec wewnętrzny i odsuwając się aby zrobić wolne przejście obojgu. Jego dwaj koledzy nie zwracali zbytnio uwagi na dziewczynę dyskretnie obserwując Cyrusa.
Grażynka ruszyła we wskazanym kierunku nie oglądając się na Cyrusa, który ruszył za nią bez ociągania. Przez dziedziniec weszli do środka monumentalnej budowli zostając poprowadzeni do wind. ‘Garnitur’, który rozmawiał z Lulu wcisnął jakiś przycisk, lecz zasłaniał swym ciałem panel, przez co ciężko było stwierdzić na które piętro jadą. Raczej wysoko.
W końcu wyszli na jedno z pieter, jeden z ochroniarzy otworzył spore dwuskrzydłowe drzwi i wpuścił Grażynkę i Cyrusa do sporego pomieszczenia, urządzonego dość ubogo ale ze smakiem. Skórzana kanapa, kilka foteli, rzeźbiony stół. Ogromny ekran na ścianie, krwistoczerwone zasłony w oknach. Barek. Ot salon, miejsce spotkań, nie było czuć tu klimatu ‘mieszkania’.
Dwóch typów jacy ich tu przywiedli stanęło po obu stronach drzwi w pozie na ‘spocznij’, jakby czekając na coś.
Cyrus rozglądał się spokojnie po pomieszczeniu. Oceniał jakie ma szanse w ewentualnym starciu, ale szybko przeniósł myśli na powód ich przybycia w to wyjątkowe miejsce.
-W ciekawych miejscach masz swoich znajomych.- Szepnął do ucha Lulu.
Dziewczyna wydobyła z siebie coś co przypominało szybkie “hm”, a co uznać można było za prychnięcie, chociaż jej twarz nie wyrażała oburzenia ani nic w tym stylu. Nie rozglądając się zanadto ruszyła w stronę kanapy. Cyrus odprowadził ją tylko wzrokiem po czym sam ruszył i stanął przy barku zaglądając jakie trunki się tam mieszczą, odkrywając z zaskoczeniem, że była tam tylko woda i kieliszki do wina. Lulu położyła swój plecak na kanapie do której podeszła, sama jednak nie siadając. Wyglądała jakby zastanawiała się czy usiąść czy nie.

Czekali kwadrans, czas dłużył się niemiłosiernie. Lulu zdążyła namyśleć się i jednak usiadła na kanapie obok swojego plecaka. Natomiast Amerykanin krążył po pokoju zerkając na drzwi i na strażników, ale po kwadransie sam przysiadł na kanapie i czekał. Miał ochotę zapalić, ale chyba nie wypadało. Brak popielniczki ewidentnie to potwierdzał.
- Na kogo czekamy?- Zapytał szeptem dziewczynę.
- Zobaczysz. - Odparła normalnym tonem. Wyglądało na to, że nie ma ochoty na rozmowy. Oparła głowę o oparcie i przymknęła oczy. Może po prostu dokuczała jej rana. Jankes zerknął dyskretnie w kierunku rany i krwi, którą mu pokazała na schodach.
- Jeśli potrzebujesz teraz pomocy powiedz a ściągnę tu kogoś. - Nie licząc na odpowiedź przeleciał wzrokiem po pomieszczeniu raz jeszcze.
Po około pół godzinie od przybycia drzwi otworzyły się.
Do pomieszczenia wszedł człowiek o najbardziej nijakiej twarzy jaką oboje widzieli przez całe swoje życia. Z gatunku “zapomina się o niej jeszcze w trakcie rozmowy” Charakterystyczny był jedynie biały beret z ‘antenką’ spoczywający na głowie osobnika.
Widząc wchodzącego osobnika Grażynka nieśpiesznie wstała z kanapy tak samo uczynił towarzysz dziewczyny. Zauważyła już przez telefon, że kultura do której nie przywykła może być jednak mile widziana.
- Pani Stępień… - odezwał się skinąwszy lekko głową. - Miło mi w końcu POZNAĆ Panią osobiście. A Pani towarzysza NIE znam chyba nawet ze słyszenia.
- Witam, Pan Sebastian jak sądzę? Mój towarzysz mówi tylko po angielsku i nie chcę przy nim rozmawiać. Wyjaśnię. Ma na imię Cyrus, więcej nie wiem. Nie interesowało mnie to.

Przekrzywił lekko głowę, jakby nie interesowało go to, że i czemu jej nie interesowały takie rzeczy. Najwidoczniej ona go interesowała.
- Good Morning Mr Cyrus - rzekł do Amerykanina. - Please sit down.
Farrel przywitał się i usiadł jak poprosił gospodarz.
Sam usiadł w jednym z foteli i zaczął powoli zdejmować białe, skórzane rękawiczki. Biały beret, białe rękawiczki, białe buty do czarnego garnituru. Wyglądał lekko komicznie, choć rozsiewał coś, co przeczyło takiemu pierwszemu wrażeniu.
- Jeżeli mówi tylko po ANGIELSKU, to przy rozmowie po Polsku również jego obecność jest nieporządna? Woli PANI bym kazał go zabrać?
Grażynka skinęła głową potwierdzająco.
- Tak. - krótko i na temat.
- Please, show him… SOMETHING, nevermind - Sebastian rzucił do swoich ochroniarzy tak by Amerykanin mógł zrozumieć. Mężczyźni poruszyli się.. Jeden otworzył drzwi, drugi zrobił gest względem Cyrusa jakby zapraszał go do wyjścia.
Amerykanin popatrzył na blondynkę i nie widząc żadnego zainteresowania wstał i ruszył z wolna we wskazanym kierunku. Rozumiał chyba zachowanie dziewczyny. Nie chciała by myślano, że są ze sobą jakoś bliżej. Na razie zagra w taką grę Lulu chyba wie co robi. Wyszedł z pomieszczenia bacznie obserwując ludzi w garniturach i przy samych drzwiach kiwnął głową do siedzącego w fotelu. Lulu nawet nie raczyła go spojrzeniem.

Gdy drzwi zamknęły się za nimi wampir milczał przez dłuższą chwilę.
- Potrzebuje PANI lekarza? - zainteresował się. - Czy też nasza wspólna przyjaciółka ZAJĘŁA się postrzałem? Spodziewałbym się tego drugiego, a jednak widzę i CZUJĘ… Ciężko mi to zrozumieć.
- Potrzebuję lekarza.
- Przyznała spokojnym tonem. - Pamięta PAN co mówiłam przez telefon. Czy w obliczu tego również?
- Tak.
- Hm. Może to kwestia minięcia się w jakiś poglądach. Jeśli będę wiedziała o zrozumienie której części dokładnie chodzi, może lepiej będę potrafiła wyjaśnić.
- Może PANI głupiutko uznaje to zaśmiecaniem umysłu, jak ŁASKAWA była Pani to nazwać przez telefon.
- Wzruszył ledwo dostrzegalnie ramionami. - Prawo do IGNORANCJI jest niezbywalne. Klara na to tak nie patrzy, a to PRZECIEŻ od niej zależało. - Wyciągnął komórkę i zerkając ku Grażynce zaczął pisać smsa.
Dziewczyna wzruszyła na te słowa… ramieniem. Tym zdrowym. Nie powiedziała jednak nic.
- Chyba rozumiem. A więc z UKŁADU z nią… nici?
- Cóż. Prawdę mówiąc, nie miałyśmy okazji wyjaśnić sobie tego do końca, ALE wydaje mi się, że koniec końców Klara uznała że NIE jestem wystarczająco głupia by dołączyć do jej wspaniałego klanu. Nie będę cytować by nikogo nie urazić.
- Uśmiechnęła się delikatnie, kącikiem ust.
- Ależ proszę się nie KRĘPOWAĆ. Lubię dobre cytaty. GDZIE ona się ukrywa? - zmienił temat.
Grażynka zerknęła ku oknom.
- O tej godzinie? Z pewnością nie ma jej w domu. Myślę, że nie wróci już do niego. Będzie pewna co ją w tym przypadku czeka. Stawiałabym, że węszy na Jagiellońskiej, albo chodzi po klubach.
- NIE zrozumiała mnie Pani. Ukrywała Panią, zapewne w swym schronieniu, czyż nie? GDZIE ono się znajduje?

Grażynka spojrzała na/w oczy Sebastiana przez dłuższą chwilę milcząc.
- Zależy PANU na tej informacji? Dlaczego?
- Przecież PANI dobrze wie.
- Wiem, że jej PAN szuka, ale nigdy nie powiedziała mi dlaczego, a ja nie pytałam. Dlaczego teraz pytam? Wyjaśnię od razu. JEŚLI powiedziałabym PANU dziś co to za miejsce, a PAŃSCY ludzie pojechaliby tam i nie złapali jej… Klara wiedziałaby, że powiedziałam o tym prawdopodobnie bardziej dobrowolnie niż mniej. A wtedy z zemsty mogłaby chcieć zrobić coś głupiego.
- Dałem Pani JAKIEŚ podstawy aby uważać mnie za idiotę Panno STĘPIEŃ?
- Nie otrzymałam od PANA podstaw aby uważać tak, albo inaczej.
- To dobrze. A więc GDZIE?
- Józefów. Kojarzy PAN?
- A dokładniej?
- Zaciszna cztery.
- I jeśli ktoś się spodziewał że zadrży jej przy tym chociażby powieka. Nie zadrżała.
- Sprawdzimy to. - Pokiwał głową. - A TEN “Cyrus”?
- Interesująca historia.
- Zaczęła nieśpiesznie. - Popsułam Magdzie szofera. Pomyślałam, że przyda jej się nowy. Podobno macie braki w ludziach? - Uśmiechnęła się znów leciutko. - PO ZA TYM, jak wspominałam przez telefon Bałałajka porwała mu siostrę. Węszył. Ma jakieś informacje. Nie wiem czy przydatne. Sam oceń czy będzie przydatny dla Ciebie.
- ILE potrzebuje Pani czasu by odszyfrować wszystko?
- Wszystkie pliki naraz?
- Nie znam się na tym. WOLĘ z osobna, ile to wszystko potrwa?
- Hmmm… udało mi się napisać podstawę, każdy plik zaszyfrowany jest w inny sposób. Zmieniając pod konkretny plik kod jestem w stanie go odszyfrować. Ponieważ każdy jest zaszyfrowany inaczej, nie mogę powiedzieć na pewno ile dokładnie czasu może zająć odszyfrowanie go. Nie miałam czasu by spróbować zmodyfikować program tak by rozszyfrował wszystko na raz. Sam PAN dobrze o tym WIE.
- Teraz będzie miała PANI czasu aż nadmiar.
- Nie wątpię.
- Potrzebuje Pani CZEGOŚ?
- Oprócz lekarza?
- Skinęła głową.
- Tak. On już JEDZIE.
- Różowej farby do włosów.
- Odparła ze spokojem, najpoważniej na świecie.
- Jutro rano DOSTARCZĄ ją Pani. - Poproszę o telefony i inny sprzęt elektroniczny. - Znów wystukał coś na komórce. - Zaraz ktoś POKAŻE Pani jej pokój.
- Mam oddać Panu KOMPUTER?
- Krótka nuta przestraszenia ową myślą wkradła się w głos Grażynki.
- Owszem. Do pracy dostanie Pani LEPSZY sprzęt. Jutro będzie Pani mogła ZGRAĆ potrzebne do pracy i osobiste pliki.
- To co ja mam do tego czasu robić? Patrzyć w ścianę? Panie Sebastianie… przyszłam do Pana dobrowolnie. Proszę o choć trochę zaufania. -
Wyciągnęła z kieszeni telefon. Odruchowo przytrzymując guzik wyłączający go.
- Jest Pani RANNA, lekarz obejrzy postrzał, da coś na sen. Musi Pani WYPOCZĄĆ. - Sebastian nie zrobił żadnego ruchu, wzrokiem wskazał na blat stołu. - Nie przewiduję potrzeby PATRZENIA w ścianę. A jutro dostanie Pani świetnej klasy komputer. O ROZRYWKI też proszę się nie martwić. Książka, film? Gra KOMPUTEROWA? Wystarczy tylko powiedzieć. Nie zapominajmy również, że CZEKA Panią sporo pracy. A zaufanie… cóż, to BARDZO przereklamowane słowo. Przykro mi, ale nie przewiduję Pani ŁĄCZNOŚCI ze światem zewnętrznym.
Milczała przez chwilę. Odłożyła telefon na wskazany blat stołu. Po tym sięgnęła do plecaka. Wyjęła komputer i zasilacz, również te dwie rzeczy kładąc na tym samym blacie.
- Nie będzie mi potrzebna ALE musi Pan wiedzieć, że nie będę spokojna nie mają informacji czy pewne osoby są bezpieczne i żyją sobie dalej swoim spokojnym szarym życiem.
- Jakie to osoby?
- Daniel.
- Ach… TEN chłopak, co Magda…?
- pokiwał głową. - Nie widzę podstaw ku temu ABY jego życie wykroczyło poza SPOKOJNĄ szarość. Z naszej strony NIC mu nie grozi, jeżeli O TO Pani chodzi.
- Stron jest kilka. Dobrze Pan o tym wie.
- Dziewczyna zamknęła plecak, najwyraźniej nic więcej elektronicznego nie mając.
- Modem do łączności BEZPRZEWODOWEJ też - powiedział. - Stron jest kilka, jednak wątpię by ktoś się nim interesował. A GDYBY założyć taki scenariusz… to nie widzę tu ze swojej STRONY potrzeby i sensu robienia za jego ochronę. CHYBA, ze chce Pani być tu z nim? - uśmiechnął się lekko.
- To nie będzie konieczne. Modemu nie mam.

Rozległo się pukanie do drzwi.
- Wejść - rzucił wampir.
Uchyliły się, zajrzał przez nie jeden z tych jacy przyprowadzili tu ją i Cyrusa.
- Wzięliśmy go na taras, Grzegorz już z nim wraca.
- Świetnie. Nie będę Pani ZATRZYMYWAŁ
- Sebastian zwrócił się do Lulu. - Marcin pokaże Pani pokój. I SPRAWDZI czy czegoś tam Pani jednak nie przemyciła. Do zobaczenia…
Grażynka wstała.
- Do zobaczenia.
Udała się w stronę drzwi.
Idąc z ochroniarzem minęła się z Cyrusem jakiego drugi prowadził właśnie tam skąd ona wyszła.
Pokój był urządzony oszczędnie. Dość szerokie łóżko nowoczesna komoda i biurko w tym samym stylu, przejście do niewielkiej łazienki. Mężczyzna obszukał ją pobieżnie i sprawdził plecak, nie wykorzystywał sytuacji przy pierwszej z czynności.
- Lekarz niedługo będzie - powiedział wychodząc i zamykając za sobą drzwi. Nie miały z tej strony klamki.
Grażynka zdjęła kurtkę. Rozejrzała się gdzie ją tu odłożyć… w końcu położyła ją na łóżku na które sama opadła. Robiąc z kurtki podkład pod zakrwawioną koszulkę.
Zamknęła oczy i liczyła.
Nie do trzech.
Dalej.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 21-04-2016, 22:42   #35
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Grażynka nie musiała długo czekać na wizytę lekarza. Przynajmniej tak jej się wydawało. I wbrew wszystkiemu była to miła wizyta. Już na samym początku po odpowiednim zastrzyku odpłynęła przestając czuć cokolwiek.

Pałac Kultury (18.11 - czwartek)
Gdy obudziła się rano pokój był pusty. Bark nie bolał tak piekielnie, jak poprzedniego dnia. Sprawdziła. Był zaszyty. Na biurku zostawiono śniadanie i tabletki. Zjadła je marząc o ciepłej herbacie. Wypakowała kilka ciuchów które ze sobą zabrała z plecaka do komody. Między jej palcami przewinęły się zabrane z Jagiellońskiej zdjęcia. Usilnie próbowała je ignorować nie patrząc na nie.
Nie mając co robić obejrzała dokładnie pokój szczególną uwagę przykładając do rogów i ścian. Szukała kamer, lecz nie zauważyła żadnych.
W końcu znudzona otworzyła okno i przysiadła na parapecie. Odpaliła papierosa.
Nie zdążyła skończyć palić gdy ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę. - Odparła krótko nie przerywając palenia.
Wszedł jeden z ochroniarzy i wciągnął do pokoju coś w stylu niewielkiego barku na kółkach, tylko zamiast kieliszków, butelek, pojemnika na lód… wypełniała go jednostka PC, monitor, klawiatura, jakaś masa kabli i… laptop Grażynki.
- Jak po podłączasz, to możesz zgrać wszystko co potrzebne z laptopa, ja poczekam.
- Jasne. Jest tu jakiś śrubokręt?
- Dziewczyna podeszła do barku oglądając dokładnie jego zawartość.
- Śrubokręt? Po co?
- Podłączę dysk bezpośrednio pod dysk, będzie szybciej szło.
- A śpieszy się? Przez USB nie możesz?
- Jasne, że mogę. Ale tylko jeśli chcesz dotrzymać mi towarzystwa przez kolejne 24h z rzędu.
- No chyba sobie żartujesz. Przecież ten laptop nie ma takiego twardziela, by tam się tyle danych zmieściło, aby zgrywanie szło w dobę.
- Nie sądź po pozorach.
- Ech, baby. Zaraz wrócę.
- Wyszedł z pokoju.
Grażynka otworzyła pośpiesznie klapę PC sprawdzając czy posiada kartę sieciową, lecz nie znalazła jej tam. Wobec czego zerknęła na model płyty głównej, z nadzieją że może być wbudowana.
Niestety… gdy Sebastian mówił o braku łączności ze światem zewnętrznym, chyba nie żartował.
Przeklęła brzydko i cicho pod nosem. Nieśpiesznie zaczęła ustawiać elementy komputera na biurko, samą jednostkę ustawiła na podłodze lekko pod kątem tak, by pochylona nad nią mogła ją lekko przysłaniać. Zaczęła mozolne łączenie kabli z odpowiadającymi im dziurkami.
Mężczyzna wszedł raptem minutę potem z niewielką walizeczką. Otworzył ją, w środku był śrubokręt z kilkudziesięcioma nakładkami.
- Styknie? - rzucił ironicznie.
- Jasne. - Dziewczyna uśmiechnęła się lekko. Zabrała walizeczkę i ułożyła obok jednostki. Następnie zabrała z pewną czcią swój były laptop, laptop który miał historię i to jaką!
Po chwili ona, śrubokręty laptop i jednostka grzecznie siedzieli na podłodze. Grażynka rozkręcała laptopa by dostać się do dysku. Robiła to powoli i skrupulatnie, zwłaszcza, że OKAZAŁO SIĘ iż aby się do niego dostać musi wyjąć najpierw kilka różnych części laptopa. Różne “karty” wylądowały niedbale w różnych miejscach podłogi obok dziewczyny. Ochroniarz leniwym ruchem pozbierał je układając na barku. W końcu jednak ta dostała się do dysku twardego, który zaczęła przykręcać do tego należącego do jednostki.
- Hmm… wiesz, że będę potrzebowała dostępu do neta na chwilę by zgrać kilka plików?
- Nope.
- No to już wiesz.
- Wzruszyła ramionami. - Nie trzymałam wszystkich ważnych rzeczy na kompie, jego łatwo ukraść. Po to wymyślili ludzie chmury.
- To sobie ewentualnie wyjaśnisz z Panem Sebastianem.
- Również wzruszył ramionami.
- Oki. - Dziewczyna kontynuowała pracę. Gdy uporała się z kabelkami włączyła PC, siadając do biurka.
- Wszystko? To lecę. Miłej zabawy. - Położył na biurku Jakieś niewielkie urządzonko z czerwonym przyciskiem. - Będziesz czegoś potrzebowała, to tym wywołuj, ktoś przyjdzie.
- Aha. Dobra.
- Odparła zapatrzona w ekran komputera.
Gdy system zaczął się inicjować, Lulu zajęczała cicho. Z fizycznym i psychicznym bólem. Z czymś przypominającym rozpacz.
Windows Vista…
“Jaaaaaaaaaaaaaaaakiś żart! Co to kurwa ma być? Pfffffffffffffffffffffffff... “ jej myśli wariowały.
Z rozpaczą w oczach popatrzyła za wychodzącym ochroniarzem.
- Ej. To jakiś żart, co?
- Żart?
- uprzejmie uśmiechnął się zatrzymując się w otwartych drzwiach.
- Windows Vista? Mamy XXI wiek. Kto polecił dać mi kompa z takim systemem?
- Ja.
- Uśmiech nie spełzał z twarzy mężczyzny. - To znaczy może inaczej. Pan Sebastian poprosił mnie bym ocenił jaki system jest najbardziej przyjazny…
- I uznałeś za najbardziej przyjazny śmierdzącą Vistę?
- Była zła… - Chyba przyjazny psuciu nerwów.
- … przyjazny dla kogoś, kto chciałby aby użytkownik miał jak najmniej możliwości grzebania w systemie.
- Uśmiech poszerzył mu się leciutko. - Coś jeszcze potrzeba?
Zignorowała pytanie, odwracając się w stronę komputera.
Drzwi zamknęły się.
Chyba w porę, bo system odpalił ukazując pulpit. W samym jego centrum uśmiechała się ikonka Internet Explorera… innych skrótów do przeglądarek nie było, a komputer nie miał łączności z netem. Ochroniarz miał widać specyficzne poczucie humoru.
Grażynka wyłączyła komputer. Gdy ochroniarz wyszedł obejrzała się by zerknąć czy został jakikolwiek ślad po jej starym laptopie. Nie zdziwiła się nie widząc ani śrubki...
Postanowiła zrobić małego psikusa ochroniarzowi. W końcu zostawił ją z JEJ dyskiem twardym. Pracowanie na jakimkolwiek WINDOWS i bez IntelliJ IDEA nie wchodziło w grę.
Odpaliła kompa ze swojego dysku, po chwili rozpoczynając wpakowywanie na ten drugi swojego Linuxa. Nudziła się czekając. Całe szczęście i zalety Linuxa nie długo. Zadowolona z siebie przełączyła póki co systemy dla niepoznaki. Pierwsze co IntellJ IDEA który niechętnie instalował się na Viście. Kilka ważnych plików by się nie nudzić. Później dopiero zaczęła przenosić obraz swojego dysku od A do Z na nowy dysk.
Miała już czym się zająć. Julia Popova znalazła się na celowniku stając się towarzyszką Lulu na kilka następnych godzin…

Nim zapadł zmierzch Grażynka została uraczona smacznym cateringiem. Zajrzał do niej lekarz, oznajmiając że będzie dobrze. Jej myśli krążyły w około Juli… uznając ją za najbezpieczniejszy póki co teren w okół którego powinny krążyć.
Ponieważ została zapewniona o tym, że dostanie wszystko czego potrzebuje mając okazję poprosiła o:

- dwa duże monitory
- wygodniejszą klawiaturę
- wszystkie sezony Mr. Robot
- wszystkie sezony IT Crowd
- wszystkie sezony Big Bang Theory
- radio
- różową farbę do włosów
- paczkę fajek
- popielniczkę
- żelki
- różową poduszkę w kształcie świnki
- ciepłą herbatę
- ciepłą kawę
- a najlepiej od razu czajnik


Składając wszystkie zamówienia z lekkim uśmiechem i badając reakcję ochroniarzy. Na ogół byli grzeczni i uczynni. Nie robili nawet problemu na różne fanaberie. Jedyną odmienną niż grzeczność i spokój reakcją przejawiał rechtający się na niektóre z nich “ochroniarz niedoszły informatyk”.

Tak więc po jakimś czasie, Grażynka siedziała przed dwoma wielkimi monitorami. Nie żeby była z tego AKURAT powodu niezadowolona. Na jednym z nich leciał odcinek po odcinku IT Crowd, na drugim Julia żegnała się z prywatnością. Na kolanach ułożyła sobie różową świnkę, a co jakiś czas podjadała żelki. I to wszystko przyszło do niej same na malutkich nóżkach ochroniarzy.
Jedyne co czekało na swoją kolej to farba. Ramię miało się lepiej ale bolało… jakoś nie była gotowa by ochroniarz NI (czyt. niedoszły informatyk) pomagał farbować jej włosy. Ale… miała pomysł na nowe zachcianki. Poprosiła by gdyby nie walający się po głowie kod.


- Powiem szczerze, że myślałam, że niczym mnie nie zaskoczysz króliczku - Lulu usłyszała za sobą głos Klary. Smutny, ale i trochę zły. Może nawet więcej niż trochę.
Odwróciła się bardzo, bardzo powoli. Mimo to kobieta mogła widzieć jak Grażynka blednie w oczach. Mało tego. Wyglądała jakby uleciało z niej powietrze i nadzieja… na cokolwiek czaiło się w jej “różowej” główce. Zaskoczony wzrok w mig stał się smutnym spojrzeniem.
- Klara… - stać było ją tylko na szept.
Siedziała na łóżku, w tym samym stroju jaki miała na sobie w opuszczonej fabryce. Przyglądała się Grażynce uważnie. Zbyt wiele uczuć kłębiło się w oczach by móc jednoznacznie stwierdzić w jakim jest stanie.
- Zdradziłaś mnie. Czemu?
Grażynka należała do twardych osób, ale w tym momencie jej oczy po prostu się zaszkliły. Nie pozwalała łzom ulecieć.
- Dlaczego dałaś im się złapać? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie z bólem wymalowanym na twarzy.
- Dałam?
Dziewczyna mimochodem zerknęła na drzwi. Jakby spodziewała się, że nie zauważyła przez zamyślenie w pokoju kogoś jeszcze. Nie słyszała nawet jak otwierano drzwi.
Nikogo tam nie było. Były zamknięte, a Klara milczała.
Grażynka zmarszczyła lekko brwi. Wróciła wzrokiem do dziewczyny.
- Nie wiem jak… - urwała na moment - ale błagam uciekaj stąd. Jeśli przyszłaś mnie zabić to zrób to. I uciekaj.
Wstała.
- Tyle lat mnie ścigali. Dziś dzięki Tobie odkryli moje schronienie. A jestem tu. Naprawdę uważasz, że powinnam się bać? Uciekać? Dlaczego? - powtórzyła pytanie.
Lulu chciała coś odpowiedzieć, ale zamiast tego poruszyła tylko wargami.
Klara zbliżyła się i ukucnęła. Deja vu. Tak samo jak w fabryce. W tym momencie Grażynka nie powstrzymała łez. Rzadko płakała. A to był jeden z tych momentów.
- Nie wypuszczą Cię, wiesz o tym?
- Klara.
- Grażynka odważyła się spojrzeć w jej oczy. - Kochałam w życiu tylko dwie osoby i oby dwie są dużo bezpieczniejsze, gdy jestem tu. Gdy będę chciała, znajdę sposób.
- Mhm…
- pogładziła ręką po policzku, zjechała nią ku szyi w geście mogącym znamionować pieszczotę, lub próbę skręcenie karku. Palce pieściły skórę, wsunęły się w blond włosy. - My, jesteśmy silni. Chcesz to rozegrać po swojemu? Dobrze… Może nie skończysz tak jak ta obok... Mam nadzieję.
- Dlaczego się wahasz? Wiesz, że to najlepsze rozwiązanie. - Grażynka położyła dłoń na dłoni Klary, tej która znajdowała się na jej szyi.
- Waham?
Dziewczyna skinęła krótko głową.
- Powiedz mi. Dlaczego mnie zostawiłaś? - Zmieniła temat, na coś co wyraźnie musiało ją gryźć.
- Bo my nie niańczymy, ważna jest siła. Fizyczna… - przeciągnęła ręką po jej ramieniu. - Psychiczna? Siła Woli? - musnęła wargami jej czoło. - Umrzesz? Znaczy byłaś za słaba i…
Drzwi eksplodowały pod mocnym kopnięciem i zanim rozwarły się na oścież, rozległy się ciche strzały pistoletów z tłumikiem. Dwóch. Klara oberwała w udo i ramię, dwie kule rozbiły okno. Lecz nie miały czego więcej dziurawić. Kruczowłosa rozwiała się w dym. Tak jak stała. Siwa mgła dziurawiona kulami wypełzła przez okno. Dwaj ochroniarze wciąż celowali tam, ale nie strzelali, jakby wiedząc, ze nie ma to sensu. Wszystko działo się tak szybko i z takiego zaskoczenia, że Grażynka zdążyła jedynie poderwać się z krzesła niemo wpatrując się w obłok. Jeśli schowanie się przed kulami powinno być normalnym odruchem, nie zrobiła tego.
Mgła przeniosła się za okno, obaj ochroniarze zniżyli broń ustawiając się w pokoju w miejscach dających im pole do kontroli całego pomieszczenia.


W drzwiach pokazał się Sebastian. Na jego twarzy nie widać było żadnych emocji, choć uporczywie wpatrywał się w rozbite okno.
Lulu opadła z powrotem na krzesło. Przetarła oczy i odwróciła się z powrotem do komputera, podwijając rękawy sweterka.
- INTERESUJĄCE… - usłyszała od strony drzwi.
Dziewczyna westchnęła krótko. Odwróciła się z powrotem w stronę Sebastiana. Głupio było gadać z kimś będąc odwróconym do niego plecami.
- Do listy życzeń muszę dopisać nowe okno. Faktycznie, INTERESUJĄCE.
- To… też. Wstawimy je. Przez ten czas… MUSI Pani opuścić ten pokój.
- Mogę zabrać ze sobą świnkę?
- Grażynka schyliła się po poduszkę, która w między czasie trafiła na ziemię. Umieściła ją sobie z powrotem na kolanach.
- Tak, zapraszam obie Panie…
Dziewczyna wstała ujmując “Panią Świnkę” pod pachę. Upiła jeszcze łyka od dawna zimnej kawy po czym ruszyła w stronę Sebastiana.
- Zajmijcie się oknem… - polecił swoim ludziom prowadząc Lulu na korytarz.
- Oh. - Odparła już w drodze. - Muszę zapisać. - Zmieniła kierunek marszu wracając w stronę kompa. Podeszła do niego naciskając pośpiesznie coś na klawiaturze. Nawet nie zerknęła na monitor. Po tym wróciła się by wyjść na korytarz.
Poprowadził ją do pomieszczenia obok, w którym stało wielkie łoże, oprócz szafki nocnej na której stało pełno jakichś specyfików, nie było tu żadnych sprzętów.
Na łóżku leżała Indira, chyba naga, przykryta jedynie prześcieradłem. Podłączona do jakiejś kroplówki. Śpiewała cicho pod nosem.


Wyglądała jakby była naćpana. Szeroko rozłożone ręce i złączone nogi spinały jej srebrne obręcze łańcuchami przymocowane do ścian i podłogi.
Grażynka uśmiechnęła się, ba prychnęła ze śmiechu na ten widok. Cokolwiek śmiesznego mogło być w tej scenie, najwyraźniej właśnie teraz przyszło jej do głowy. Którą lekko pokręciła.
Milczał. Podszedł do okna stając plecami do Lulu i spoglądając przez szybę.
Dziewczyna zaś usiadła na łóżku od strony okna przy którym stanął. Położyła koło Indi Panią Świnkę zerkając krótko na twarz dziewczyny. Po tym chwyciła skrawek prześcieradła i lekko uniosła, zupełnie jakby chciała zobaczyć, czy faktycznie jest naga czy tylko jej się wydawało.
Była.
Odłożyła więc skrawek prześcieradła na miejsce.
- Julia Popova. Mówi coś Panu to nazwisko? - Odezwała się w końcu tonem rozmowy przy herbacie.
- Nie. - Nie odwrócił się, wciąż patrzył przez okno.
- To jedyne rosyjskie i kobiece nazwisko które nie posiadało zdjęcia.
- Rozkodowała je Pani?
- Jeszcze nie. Brutalnie mi przerwano.
- Wiem, ona jest BRUTALNA.
- Pokiwał głową, wciąż stojąc tyłem. - Niedługo przestanie BYĆ.
- To niedługo jest nieco długie z tego co mi wiadomo.
- Odparła od niechcenia. - Niech mnie Pan PRZEBUDZI to znajdę ją dla Pana. - Tym razem ciężko było powiedzieć, czy sobie żartuje czy nie.
- Gdy skończy Pani z Bałałajką, NASTĘPNA będzie Klara.
- Potrzebuję dostęp do Internetu, na około 20 minut. Nie trzymałam wszystkich plików na komputerze, byłoby to nieszczęście w przypadku kradzieży czy zniszczenia.
- Rozumiem. Uploadowała Pani gdzieś te pliki, tak? - odwrócił się do dziewczyny.
- Tak. Część jest na komputerze, oprócz tego wszystkie wrzuciłam na swój serwer.
- Potwierdziła skinięciem głowy.
- Wrzuciła Pani w SERWER. - pokiwał głową. - Tak do góry, podrzut jak rozumiem? Skoro UPLOADOWAŁA Pani coś, to z komputera, tylko jako backup w sieć. A więc na KOMPUTERZE dane Pani ma. Mylę się?
- NA serwer Panie Sebastianie, nie W. Jak już powiedziałam, nie zostawiłam wszystkiego na komputerze.
- Mhm…
- wydawał się rozumieć, wyjął telefon i wybrał numer. - Ile jeszcze z tym OKNEM? - spytał ucichając na chwilę. - Rozumiem. Sprawdź na komputerze danym naszej ślicznej hakerce, czy jest jakiś plik dotyczący KLARY. - Rozmowa przez telefon z kimś kto był za ścianą, zamiast po prostu podejść nie wydawała się absurdalna w czasach gdy matka potrafiła wołać dzieci na obiad do kuchni za pomocą Facebooka.
Rozłączył się.
- Wie PANI czemu rozmawiamy tu? W tym pomieszczeniu?
- Nie.
- odpowiedziała krótko.
- Bo najbliższy. Bo w salonie jest Magda, “troszkę” na Panią zła. Ot kilka zupełnie nie ważnych powodów. - wyjaśnił. - Ale przy okazji… Indira Gemmer WSPÓŁPRACOWAĆ nie chciała, ale przez to kim jest… jest cenna. I JEST. Pani nie. Pomimo swoistego geniuszu.
- Hmm. Nie wiem czy rozumiem Pana przesłanie. Pomimo mojego geniuszu.
- Kooperacja. Jej chęć, bez PRÓB wykazywania niesubordynacji. To dobra i właściwa DROGA. Inne są mniej właściwe i zdecydowanie ZŁE.
- Czy zrobiłam coś złego?
- Nie wiem. PLIK Klary może być na komputerze, a Pani może chcieć KŁAMAĆ, by… Sam nie wiem po co.
- Nie ma go tam.
- Była pewna swego. - Po co miałabym kłamać? Nie przyszłabym do Pana z własnej woli gdybym miała przyjść kłamać. I szczerze… to może i lepiej, że nie jestem dla Pana cenna. Wolałabym nie być, niż być tak jak ona. - Wydawać się mogło, że coś ją lekko zirytowało.
Nie wiadomo czy chciał coś odpowiedzieć czy nie, rozległo się pukanie do drzwi. Sebastian polecił by “wejść” i wszedł ochroniarz jaki wykazał się afektem ku Viście.
- Jest jeden plik o Klarze, ale sprawdziłem go, nie ma tam jej. Tylko ona - wskazał dziewczynę krótkim ruchem głowy - z podkładem muzycznym, nie wiem o co chodzi, ale nic więcej.
Grażynka delikatnie uśmiechnęła się a jej wzrok stał się zamyślony.
- DOBRZE. Ile wam się jeszcze zejdzie?
- Kilka minut.
- Dobrze, jak skończą, to weź ją do pokoju. Przygotuj laptopa. NASZA prawdomówna i szczera Panna Grażynka musi coś zgrać z Internetu.
- Powoli skierował się ku drzwiom. - KOOPERACJA, słuszne drogi. Cieszę się.
Wyszedł z pomieszczenia zostawiając ją sam na sam z miłośnikiem Visty.
I z Indirą, leżącą aktualnie cicho, chyba spała.
Patrzyła za nim jak wychodzi. A gdy bo nie było wbiła wzrok w ochroniarza “NI”.
- Jest wśród Was jakaś kobieta? - Zagadała go lekko przechylając głowę.
- Pielęgniarka. Czuwa nad tą tutaj, ściągnęli ją niedawno. A co?
- Mógłbyś poprosić ją jutro z rana żeby do mnie wpadła?
- Wpadnie pewnie tak czy tak. Lekarz mówił, że z Tobą będzie okey. Pan Sebastan nie będzie go tu ściągał co dzień do gojącego się postrzału.
- Okej.

Po tych słowach dziewczyna wstała z łóżka. Zabrała swoją świnkę i podeszła do okna po drodze ukradkiem zerkając na kroplówkę Indi. Nie mówiła już później nic do “NI” w milczeniu czekając na nowe okno we “własnym pokoju”... i opuszczenie tego.
Ochroniarz nie zagadywał, choć ciekawie zerkał ku leżącej. Po kilku minutach otworzył drzwi.
- Chodź, chyba już powinni skończyć.
Grażynka ruszyła zgodnie z prośbą. Po drodze przez korytarz ciekawsko mu się przyglądając. Korytarzowi i ochroniarzowi.
Korytarz nie był długi, miał jednak sporo drzwi po obu stronach. Kończył się i zaczynał zakrętem, a w jego środku było przejście na niewielki hall do wind. Pokój Lulu był tuż obok pokoju Indiry, toteż dużo się nie napatrzyła. Co do ruchomego obiektu… Mężczyzna wyglądał na jakieś dwadzieścia pięć lat i miał w sobie trochę więcej luzu niż jego koledzy, których kilku Grażynka miała “niewątpliwy zaszczyt i przyjemność” poznać pod pałacem. Starannie starał się to maskować miną profesjonalisty.
Zostawił ją w jej pomieszczeniu, szyba faktycznie została już wstawiona, co nie było wielką filozofią. Ale albo mieli tu jakieś pomieszczenie z materiałami na takie przypadki, albo administracja PKiN była na zawołanie o każdej porze.


Wrócił po krótkim czasie z laptopem. Podał go jej, ale nie ukrywał, że ma zamiar patrzeć co robi na sprzęcie.
- Masz pendrive?
- Yup.
- Podał jej.
A ona zaczęła wciskać go zamiast do laptopa to do PC. Grażynka z lekkim uśmiechem na ustach wykorzystując linię poleceń Visty przegrała z kompa na pena trzy pliki z rozszerzeniem exe. Musiałby być malutkie, bo śmignęły. Wyciągnęła pendrive i włożyła do laptopa. Odpaliła go czekając aż system się załaduje.
- Dlaczego nie XP? Przynajmniej mniej ścierwi.
- Przecież Vista jest nowsza. Nowe, znaczy lepsze, prawda? - odparł grzecznie, kąciki ust ledwo dostrzegalnie powędrowały mu lekko w górę.

Skomentowała to tylko spojrzeniem w stylu “serio?”.
Gdy laptop odpalił się Grażynka znów włączyła linię poleceń, uruchamiała programy z pena. W jednym z nich wpisywała jakieś IP, gościu siedzący obok nie mógł wiedzieć, że należy do Białego Domu… w drugim wpisywała szybko na klawiaturze jakieś ciągi liczbowo cyfrowe, jednak znaki były zakryte. Po kilku chwilach uzyskała połączenie do swojego serwera. Domyślna przeglądarka komputera włączyła się sama ukazując listę plików opatrzonych różnymi nazwiskami, imionami i rozszerzeniem. Dziewczyna zaznaczyła wszystko i zaczęła zgrywanie na pendrive. Przebiegając po nich wzrokiem zauważyła plik GrazynaStepien.avi, uniosła lekko brwi i przełączyła okienka na program od którego zaczęła. Wymazała IP które wpisała. Zapisała zmianę i zamknęła go.
Wyglądało na to, że zgrywanie potrwa dobre pięć minut.
Po których dziewczyna z jakiegoś powodu nie użyła trzeciego programu, a może? Tylko tego nie zauważył? Wyłączyła wszystko łącznie z laptopem, po czym wyciągnęła pendrive.
- No i po wszystkim.
- Szybko, bezboleśnie.
- Wziął laptopa i pendrive. - Miłej zabawy - rzucił na odchodne.
- Ej. A pendrive?
- Mam sprawdzić pliki, które zgrywałaś
- wyszczerzył się. - Jutro dostaniesz jak wszystko okey.
- Daj mi tylko jeden, proszę. Przecież będziesz tu stać i patrzyć.

Zastanawiał się chwilę.
- A w sumie… - obrócił penem w ręku wciskając go do wejścia USB w jednostce PC. - Który?
- Jeden avi. - Dziewczyna przysunęła do siebie klawiaturę PC. - Wiesz, że wszystkie są zaszyfrowane?
- Coś słyszałem, jesteś tu by je deszyfrować - temat go jak widać zainteresował.
Grażynka skinęła głową. Odpaliła pendrive na PC.
- Każdy wygląda mniej więcej tak. - I kliknęła dwa razy losowy plik doc. Który w skutku wywalił komunikat o błędzie. Następnie kliknęła losowy pdf. To samo.
- Teraz pracuję nad Julią Popovą. Ale… kiedy zgrywałam pliki zauważyłam coś czego wcześniej nie widziałam. - Dziewczyna przeskrolowała listę aż do litery G. “NI” mógł zobaczyć jak kopiuje na pulpit laptopa plik GrazynaStepien.avi.
- Aż zaczynam się zastanawiać czy komuś nie udało się włamać na mój serwer. Ale… w sumie nie przeglądałam dokładnie każdego nazwiska. Hmmm… - Gdy kopiowanie przeleciało do końca wyjęła pendrive z komputera. Następnie wstała i otworzyła klapę PC by odłączyć stary dysk twardy od urządzenia. Ochroniarz tylko patrzył uważnie na to co robi hakerka.
- Ostatnim razem kiedy jakiś komputer robił dziwne rzeczy jeden prawie wybuchł, a drugi wybuchł. - Podała mu stary dysk od swojego laptopa. - Masz go zabrać?
- Nie, dysk może zostać.
- Okej.
- Odłożyła na biurko i usiadła na powrót do kompa. Nacisnęła dwukrotnie na ikonkę GrazynaStepien.avi. Czekając na wybuch…
Eksplozja nie była duża, choć wystarczyło by zmieść pulpit zakryty (ałaaaaa!) Windows Media Playerem. Poleciał filmik, w którym piesek ‘śpiewa’ ze swoim właścicielem. Na końcu obraz znieruchomiał i przyjął czarno białe barwy i poleciał Funeral March Chopina. Obraz przeskoczył na płonącą świecę. A gdy muzyka ucichła na zdjęcie dziecka… patrzącego na użytkownika z mieszaniną bólu, rozpaczy i… ten wzrok wzbudzał winę.
Grażynka wpatrywała się…
- Musisz powiadomić o tym Pana Sebastiana. - Powoli przeniosła wzrok na “NI”.
- O śpiewającym owczarku? Biegnę, lecę, pędzę. - Pokiwał głową. - Coś będziesz potrzebowała, to daj znać.
- Mówię poważnie.
- No miała poważny ton głosu.
- Dobra, powiem. - Machnął ręką. - Ale jak dostanę zjebkę za takie bzdury, to wymontuję Ci jedną kość RAM i dam ciężkiego antywira.
- Ej!
- Oburzyła się. - Powiedz mu, że dostałam wiadomość od Mr Andersa.
Wzruszył ramionami i wyszedł.
Grażynka odpaliła jeszcze raz filmik. A po tym jeszcze raz…
aż w końcu poszła do okna zapalić.

Z jednej strony…
Ale z drugiej strony…

Tak, za dużo myśli walało jej się po głowie. Zapaliła dwa. I ciężko było jej się skupić już dziś na czymkolwiek.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 27-04-2016, 21:43   #36
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Pałac Kultury i Nauki, Śródmieście, pl. Defilad, wieczór 18.11 (czwartek)
Nie mogła się skupić przez cały kwadrans, co przy bezpośrednim sąsiedztwie komputera oznaczałoby milenium w skali historii ludzkości.
Nie mogła wytrzymać w bezczynności mimo tysięcy myśli szalejących w głowie. Usiadła przed monitorem dalej kodując i profilując RAKARZa względem pliku "Bałałajki".
Czuła, że jest blisko, siedziała już długie godziny nad dostosowywaniem deszyfranta do cholernego tworu Andersa.
Anders... wspomniała filmik...

Zaiste finalizowała wersję programu, bo niecałą godzinę później gdy postanowiła przetestować swoją pracę, RAKARZ przemielił plik wypluwając .doc'a w czytelnej wersji.


Cytat:
Julia Popova,
Urodzona w roku 1971 (17 czerwca) pod Kułtukiem na Syberii, przebudzona w 1984 w radzieckiej bazie wojskowej w Uzbekistanie.
Wilkołak z Plemienia Srebrnych Kłów, patronatu Ahroun.
Historia
Córka Wacława, kapitana armii czerwonej z wielopokoleniowej rodziny wojskowych, jej pradziad zginął podczas czystek w 1938, prowadzonych w celu wybicia jak największej ilości wilkołaków i wampirów stojących w opozycji wobec Brujah w postrewolucyjnej Rosji. Jej przodek to Jan Popowski, polski zesłaniec z czasów powstania 1863, w jej rodzinie kultywowało się pochodzenie, od dziecka umiała mówić po polsku
Nie ma zbyt wiele danych o matce Julii, być może była (jak jej mąż) jedynie krewniaczką nadbajkalskiego szczepu Srebrnych Kłów, być może sama była Garou. Brak jakichkolwiek informacji o niej po roku 1980.
W ramach przemyślanej strategii Brujah zwanej “Volki Vpered” (patrz opis prawdziwego obrazu Komunistycznej Rosji) z wybuchem Interwencji w Afganistanie dwaj starsi bracia oraz ojciec dostali powołanie do armii. Ojciec Julii zabrał córkę ze sobą do bazy wojskowej w Uzbekistanie obejmując tam dowództwo kompanii szkoleniowej. Ona sama będąc jeszcze dzieckiem garnęła się do krewniaków i Garou jacy ochotniczo wstępowali do armii by chronić swe kinfolk, po przebudzeniu wzięta chwilowo pod opiekę przez Antona Bialina jaki przed wyruszeniem do Afganistanu wprowadzał ją w niuanse życia wilkołaczycy.
Nie posiadała zbyt długo żadnego mentora, przez lata zajmowali nią się ci z Garou, jacy mieli przygotowanie do służby w jednostce treningowej, otrzymała nawet przezwisko “przechodka” choć nie w wulgarnym znaczeniu, a zmienności mentorów. To wszystko wykreowało u niej dużą niezależność i brak szacunku dla starszych rangą i pozycją wilkołaków. Po zakończeniu Radzieckiej interwencji w Afganistanie, wraz z ojcem (jej bracia zginęli) i pozostałą częścią wilkołaczej społeczności nadbajkala wysłanej na wojnę, wróciła do domu, aby wziąć udział w buncie wilkołaków i ich walce o władzę nad Rosją podczas upadku Brujah wyrżniętych w 1990 przez Babę Jagę. W latach dziewięćdziesiątych zaangażowana w walki z Camarillą próbującą odzyskać kraj dla siebie, choć brak szerszych informacji o jej dokładnej działalności. Od 1997 w szeregach GRU przejętego na krótki czas przez Garou u schyłku rządów maga Jecyna. Od 31 grudnia 1999 (i faktycznego przejęcia władzy przez wampiry) w opozycji, ścigana przez FSB jako jedna z kilkudziesięciu nazwisk na czarnej liście wampirycznej części Kremla.

W drugiej połowie pierwszej dekady nowego tysiąclecia wraz ze swoją watachą przybyła do Polski jako główna część wsparcia dla rosyjskiej mafii chcącej budować sobie pozycję wokół niewielkiego gangu opierającego się wpływom Mafii Wołomińskiej. Nie bez znaczenia tu był fakt, że wokół niej i jej grupy petla FSB zaczęła się niebezpiecznie zaciskać. Wobec dość zachowawczej polityki przywódcy jej stada i byłego mentora - Antona (stawiał na ostrożne działania nie znając terenu), rzuca mu wyzwanie pokonując go w walce i przejmując władzę faktyczną nad grupą. W ciągu roku doprowadza do końca Milana, wiekowego Tzimisce będącego faktyczną głową "Mafii Wołomińskiej" i na czele watahy tworzy “Hotel Moskwa” przejmując większość wpływów wampira (wśród śmiertelnych) w po prawej stronie Wisły. Obejmuje wpływy na przywódce szczurołaków Marka Wójcickiego więżąc jego jedynego syna, choć oboje wymuszoną współpracę trzymają w ukryciu. W 2009 próbuje uzależnić od siebie rodzime warszawskie Wilkołaki doprowadzając z pomocą szczurołaków do śmierci Karola Raszyńskiego, tutejszego przewodnika Garou i opiekuna Caernu w Parku Arkadia. Ponosi fiasko, ale nie zostaje wykryta i próbuje budować od tej pory zależność tutejszych wilkołaków od siebie na innych poziomach, między innymi wdraża plan flankowania miasta przez przejęcie Lasu Kabackiego i (pewnie z czasem) Puszczy Kampinoskiej.
Osobowość
Brutalna, agresywna, zaciekła, ambitna. Mimo wszystko dba o swe stado i reaguje furią, gdy ktoś mu zaczyna faktycznie zagrażać. Prezentuje szablon zaborczej i skrzywionej psychicznie matki nawet względem Garou od niej starszych, ciężko karze za niepowodzenia, które (nawet jak są wynikiem działań jej podkomendnych) traktuje jak własne. Jest megalomanką i sadystką. Nie jest jednak przepełniona czystą brutalną siłą, potrafi planować na bardzo skomplikowanym poziomie, oraz zawiązywać potrzebne jej sojusze. Nawiązała z nami kontakt i zadeklarowała chęć współpracy dopiero upewniając się, że chodzi nam jedynie o wampiry. Straszny sojusznik, aczkolwiek potrzebny. Jedna z niewielu zmiennokształtnych w mieście jakie być może będą musiały stać się celem gdy wypleni się Warszawę od plagi nieumarłych.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 11-05-2016 o 14:55.
Leoncoeur jest offline  
Stary 16-05-2016, 10:14   #37
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Pałac Kultury i Nauki, Śródmieście, pl. Defilad, późny wieczór 18.11 (czwartek)
Grażynka przeczytała plik. Dokładnie i dwa razy. W końcu zdecydowała się na użycie magicznego dzwoneczka “mówisz masz”. Postanowiła poprosić jednego ze strażników o przekazanie Panu Sebastianowi, że udało jej się odkodować plik nad którym pracowała.
Czekając na przybycie któregoś z nich udała się w stronę okna na papierosa.
Ochroniarz “NI” przybył kilka minut po wciśnięciu powiadomienia, zapukał wpierw a gdy upewnił się, że może wejść otworzył drzwi i zajrzał do środka.
- No co tam królewno sieci? - spytał z przekąsem.
- Możesz przekazać Panu Sebastianowi, że odkodowałam plik nad którym pracowałam? - Zapytała po czym zaciągnęła się fajką.
- Ok. - Zniknął zamykając drzwi.

Po jakimś czasie wrócił z drukarką w ręku jaką postawił obok komputera i zaczął podpinać kabelki oraz instalować ją w systemie. Czemu Grażyna po prostu przyglądała się z wyrazem głębokiej analizy malującym się na twarzy.
- Który to plik? - spytał gdy skończył. - Wydrukuj, mam to zanieść.
- Ten otwarty doc. Dasz radę nacisnąć Ctrl i P?
- Zapytała kolejny raz zaciągając się papierosem. Najwyraźniej nie śpieszyło jej się by odejść od okna. Gdzie miałoby jej się w końcu śpieszyć? - Przekazałeś Panu Sebastianowi moją wiadomość o Andersie?
- Jakim Andersie?
- zmarszczył brwi z lekkim zdziwieniem na twarzy.
Grażynka przewróciła oczami.
- Filmik z psem. - Odparła tonem w stylu “jak możesz nie pamiętać”.
- A to, tak. “Lala dostała filmik z pieskiem od Andersa”. To aż takie ważne? - skrzywił się ironicznie drukując dokument. Najwidoczniej filmiki z pieskiem nie stały wysoko na liście jego rzeczy wartych uwagi.
- To bardzo ważne. Wiem wydaje Ci się, że to nic takiego. - Uśmiechnęła się również ironicznie. - Co Pan Sebastian na to powiedział?
- Nic.
- Mężczyzna wyjął kartki wyplute przez drukarkę. - Nie wydawał się zaaferowany. Choć nie. Uniósł brew, a to już coś. Rozumiem, że spodziewałaś się jakiejś reakcji - spojrzał na nią z zaciekawieniem.
- Owszem. Może źle to przekazałeś… - urwała najwyraźniej zastanawiając się nad czymś. - Jak będziesz oddawał tą kartkę, możesz wspomnieć, że dalej marudzę coś o Andersie. I, że skoro wysłał ten filmik na serwer to znaczy… - wzruszyła ramionami - że dane wyciekły.
- Powiedziałem “Ta blond ślicznotka znalazła jakiś plik na swoim serwerze była raczej zdziwiona, że tam się znalazł”. Opisałem co na filmiku było, dodałem “Według niej to wiadomość od jakiegoś Andersa”. Pan Sebastian spytał tylko, czy była reszta plików, potwierdziłem, że trochę ich tam jest. Więc może wyjaśnij mi królewno jak inaczej miałbym przekazać…
- znów ironiczny uśmiech. - Może robię coś nie tak?
- Okej, no dobra. Ale… ustalmy jedną wersję. Zacząłeś od “Lala” czy od “blond ślicznotka”?
- Lala
- wyszczerzył się. - Ale chcieli bym rozwinął temat.
- Więc rozwinąłeś do blond ślicznotki, tak?
- Grażynka uśmiechnęła się uroczo. Wyglądała na rozbawioną.
- Grunt to kreatywność. Drukarkę zostawiam przyda się jeszcze.
- Okej.
- Lulu zgasiła papierosa. Siedząc dalej na oknie przyglądała się ochroniarzowi, zapewne wyczekująco.
Coś jakby jeszcze chciał rzec, w końcu jednak wyszedł mrugając do dziewczyny przed zamknięciem drzwi.
Odliczyła kilka sekund od momentu kiedy zamknął drzwi by spokojnym krokiem podejść do drukarki. Z zastanowieniem wymalowanym na twarzy przyjrzała się jej. Oczywiście szukając, czy urządzenie nie ma wbudowanego modułu Wi-Fi. Spotkał ją tu jednak znowu zawód, urządzenie podpięte było do jednostki zwykłym kablem, nie była to nawet specjalnie nowa drukarka.
- Hmm. - Odparła do drukarki.
Po ów elokwentnej rozmowie z urządzeniem postanowiła dać na dziś spokój. Prysznic i spać. Nie dane jej jednak było, bo ledwo wyszła z łazienki rozległo się pukanie do drzwi.
- Kto tam?
- To ja PANI Grażyno. Nie za późno jak MNIEMAM?
- Proszę wejść.

Sebastian otworzył drzwi za którymi stała owinięta w ręcznik dziewczyna, drugim suszyła włosy.
- Wychodzę i nie wiem o KTÓREJ wrócę, a chciałbym coś skonsultować. Pliki jakie ściągnęła PANI ze swojego serwera. Są nienaruszone?
- Panie Sebastianie.
- Zaczęła ostrożnie. - Wie Pan, że skoro ON włożył plik na mój serwer, a nie wiem jakim cudem w ogóle się do niego dostał… to znaczy, że ma je wszystkie i skoro on zrobił szyfr to na pewno nie odszyfrowuje ich jeden po drugim. - Mówiła z przejęciem i... podziwem. - Byłam zajęta plikiem Bałałajki. Nie sprawdzałam tego. Ciężko ocenić czy są nie naruszone. Na pewno nadal są zakodowane. I są.
- Pani GRAŻYNO, to on wyekwipował Pana Wieszczyckiego w sprzęt, to on dał mu SYSTEM szyfrujący. A komputer w kompleksie 7215 miał łączność Z INTERNETEM. Przynajmniej za życia jego WŁAŚCICIELA
- Sebastian uśmiechnął się lekko. - Myśli Pani, że COKOLWIEK, przeszkodziłoby mu wcześniej wejść w posiadanie danych z własnego systemu ZABEZPIECZONYCH własnym szyfrem?
- Hmm. Może brak potrzeby?
- Zadała retoryczne pytanie, nieco zgaszona. Odwiesiła mokry ręcznik którym suszyła włosy na oparcie krzesła. - W każdym razie… nie wiem czemu ich nie skasował. Czy coś zmienił okaże się gdy zacznę grzebać przy następnym pliku. - Zmarszczyła lekko brwi. - Biorąc pod uwagę to, że mógł coś zmienić może lepiej byłoby spróbować udoskonalić deszyfrację by objęła wszystko na raz?
- Jeżeli jest Pani w stanie to ZROBIĆ, to owszem, byłoby to świetne rozwiązanie. Nie wydaje mi się by jakikolwiek MAG nie wykorzystał okazji do zdobycia WIEDZY leżącej w jego zasięgu. Szczególnie takiej wiedzy. Czemu ICH nie skasował wiedząc, że wyciekły z KOMPUTERA Wieszczyckiego? Nie wiem. Dla mnie to też ZASTANAWIAJĄCE. Jedyne co przychodzi mi na myśl, to fakt iż CHCIAŁ by dostały się w jakieś ręce? A może DEZINFORMACJA?
- Wampir odpowiadał nie po kolei na kwestie poruszane przez hakerkę. - Dlatego chciałbym aby sprawdziła Pani te pliki, METADANE w ich sumach kontrolnych? Nie znam się na tym. Czy była ingerencja w to co kryją pliki od czasu WYJĘCIA ich z komputera Wieszczyckiego, po zapis na DYSKU tego komputera. Tu Pan Anders nie wejdzie. MAM nadzieję, ze brak sieci nie JEST jakąś przesadną niewygodą?
- Mag?
- Dziewczyna uniosła lekko brwi. - Czyli nie jest wyjątkowo zdolnym programistą. Pfff. No tak, czego mogłam się spodziewać. A już myślałam, że człowiek pająk to ostatnie co mnie zdziwi. Może myślał, że i tak ich nie jestem w stanie odkodować? Już raz popełnił duży błąd. Magowie też nie lubią wszystkich innych? To sprawdzenie… hmm… a może. - Grażynka poprawiła ręcznik upewniając się że nie spadnie gdy się poruszy po czym zasiadła na krześle przed komputerem. - Kod jest zmienny, to tak jakby rzucał Pan kostką, nawet przy przenoszeniu, ale mogę sprawdzić podstawę. I czy byłabym w stanie? To kwestia czasu. Pytanie czy lepiej poświęcać go na plik po pliku czy całość. A co do braku sieci… wolałabym ją mieć i nie tylko dla Spotify. Po prostu to baza wiedzy również programistycznej. Jeśli chodzi o niewygody, to brakuje mi towarzystwa.
- Cieszy mnie fakt, że w kwestii INTERNETU użyła Pani “Wolałabym”, zamiast “Jest niezbędny”. W sprawie TOWARZYSTWA, niestety nie pomogę, dwoje gości to i tak sporo, a próbował WPROSIĆ się niedawno i trzeci.
- Spojrzał na okno, z jakiegoś powodu zignorował nawiązania i pytania dotyczące ‘magów’. - Proszę sprawdzić te pliki i odkodować ten dotyczący MARKA Wójcickiego. Gdyby jeszcze czegoś PANI potrzebowała… - jego wzrok powędrował ku czerwonemu “magicznemu guziczkowi”. Odwrócił się do drzwi.
- Okej. Do zobaczenia w takim razie. Dam znać ochroniarzom jak czegoś się dowiem. Oni nie są przypadkiem też do towarzystwa? Dobra, wiem głupie pytanie. Już Pana nie zatrzymuję. - Dziewczyna zachichotała cicho.
- Oni są do ochrony PANI Grażynko. - Wampir uśmiechnął się uprzejmie. - Ale, jako że nie posiadam służby, a mam gości… cóż, dwóch musi ODNAJDYWAĆ się w nowych obowiązkach MAJĄ dostarczać wszystkiego co Pani niezbędne, ja w szczegóły nie wchodzę, czy będzie to kubek kawy, czy aspekt TOWARZYSKI. Dobranoc. - Sebastian wyszedł zamykając za sobą drzwi. W pokoju na powrót zapadła cisza.
Grażynka uśmiechnęła się krótko sama do siebie pod nosem. Zaciekawiona zabrała się za sprawdzanie czy podstawa szyfrowania plików nie zmieniła się. Miała na całe szczęście co z czym porównywać. Wybrała plik Marka i Julii. Monitor jak zwykle pochłonął ją na tyle, że zapomniała nawet o niedosuszonych włosach i ręczniku. Szczegóły plików z poziomu ich właściwości sprawdziła raczej pro forma, tak otwarta podmiana ich na serwerze kłóciła się z finezją Andersa… choć miałaby sens i pewnie 100% szans na powodzenie w podrzuceniu sfingowanych plików, gdyby nie pokazał Grażynce, ze był na jej serwerze. Tu nie było niespodzianek lub śladów jakiejkolwiek ingerencji w zaszyfrowane dane. Zabrała się za dokładniejsze sprawdzanie plików i głębszą ich analizę pod kątem możliwości ingerencji. Po zbadaniu ich i porównaniach była niemal całkowicie pewna, że przynajmniej te dwa nie zostały zmienione.
Zdecydowała się więc na sprawdzenie w praniu, poprzez próbę odszyfrowania pliku Marka. Postanowiła przynajmniej zacząć jeszcze dziś, nim w końcu podda się ziewaniu i zawinie do ciepłego łóżeczka.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 21-05-2016, 01:18   #38
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Pałac Kultury i Nauki, Śródmieście, pl. Defilad, ranek 19.11 (piątek)
Tuż po przebudzeniu Grażynka postanowiła rozpocząć dzień od papierosa, kawy, śniadania - w takiej kolejności. Póki miała co robić a jej głowę zaprzątały myśli o kodzie postanowiła zająć się nim i chwilowo nie dawać popalić ochroniarzom. Ba, zajęta nie wystosowała ani jednej prośby. Przynajmniej przez najbliższy czas.
Od pracy oderwała ją wizyta pielęgniarki, która wpadła na standardową wizytę zmiany opatrunku. Lekko korpulentna kobieta około czterdziestki zajęła się tym z doświadczeniem i profesjonalizmem kręcąc głową z dezaprobata widząc ranę postrzałową, ale nie skomentowała tego.
- Jak Pani myśli, jak długo będzie się to jeszcze goiło?
- Tak całkiem? Z półtora miesiąca… Ale sprawność odzyskasz szybciej z pewnością.
- A przy tych przeciwbólowych można pić alkohol?
- Nie polecam. Przeciążenie wątroby, przewód pokarmowy przy większych ilościach też nie bardzo reaguje. Lekkie to może w niewielkiej ilości..., choć jak mówię, ogólnie to nie. -
Wyglądała sceptycznie nastawiona do samego pomysłu picia w ogóle. - I łatwiej się upić.
- Aha. A pomoże mi Pani przefarbować włosy? Wiem, jest pani pielęgniarką a nie fryzjerką, ale z tą ręką sama nie dam rady.
- Jasne, nie mam tu zbyt dużo do roboty, ale farbę już masz?
- Pewnie. Tu stoi.
- Opatrywana na nowo dziewczyna nie chcąc nadmiernie się ruszać by nie przeszkadzać tym pielęgniarce wskazała farbę głową. Stała na szafce. Z daleka widać było na jaki kolor zamierza przefarbować włosy. Nie, nie! Nie był to niebieski! Jej ulubiony jasny róż.
Kobieta pokręciła głową… Widać kolor nie był wedle niej właściwy do noszenia na głowie w formie koloru włosów. Z drugiej strony miała do czynienia z dziewczyną do której strzelano i przetrzymywano. Cóż Lulu wymykała się ocenie “standardowa dziewczyna”. Pielęgniarka westchnęła tylko idąc po farbę by pomóc z farbowaniem.

Po wizycie pielęgniarki Lulu faktycznie poczuła się lepiej. Ta uzdrawiająca moc jej rąk… Różowa, tym razem w pełni różowa wróciła do kodowania. Ochroniarze nadal mieli święty spokój. Dopiero po godzinie piętnastej dziewczyna użyła guzika “mówisz masz”.
Po kilku minutach rozległo się pukanie, a gdy powiedziała ‘proszę’, drzwi otworzyły się. Ochroniarz zerknął do środka.
- Czegoś trze… - uniósł brwi patrząc na kolor włosów. - ...ba….? - skończył zdziwiony.
- Od razu lepiej, no nie? Wejdź, wejdź. - Dziewczyna bujała się na krześle stojącym przy biurku.
Wślizgnął się do środka.
- Ujdzie - przekrzywił głowę. - Choć tak jakoś… dziwnie. Co trzeba?
- Czemu dziwnie?
- Tak jakoś, co dzień będzie nowy kolor? Może zamiast królewna sieci zmienimy ci ksywkę na tęczowa królewna.
- Od dawna nosiłam różowe. Przefarbowałam niedawno by się nie rzucać w oczy.
- Wzruszyła lekko ramionami. - W łazience na szafce są rzeczy do prania. Mam ze sobą mało ciuchów. Możesz przynieść mi gazetkę z New Yorkera to powiem Ci co mi kupić. Na obiad zjadłabym twistera z KFC. A na podwieczorek żelki. Te co ostatnio. I ciastka. Hmm. Obojętnie jakie. Mogą być HIT czekoladowe. - Urwała swoją krótką wyliczankę przyglądając się mężczyźnie. - Jak masz na imię?
- Aleksander
- odpowiedział. - A jeśli chodzi o ciuchy, to przejrzyj sobie na necie i spisz co? Szybciej będzie niż latać po gazetkę. - Wskazał głową ironicznie komputer, chyba on dobrze wiedział jak bolesne potrafi być odcięcie od sieci. - Och… prawda… - Rozbawiony udał stropienie jakby teraz dopiero zrozumiał, że palnął gafę.
Chciał przejść do łazienki zbierając ciuchy.
- Aaaa. To nie koniec. - Widząc, że idzie do łazienki postanowiła go zatrzymać. Tym razem ona uśmiechnęła się od ucha do ucha. Z iskierkami rozbawienia kontynowała.
- Na kolację, ale nie później niż o dziewiętnastej sam wybierz co będziemy jeść. Wino, dwa kieliszki. Nie zapomnij swojego ręcznika i prezerwatyw. Pan Sebastian powiedział - uśmiech nie znikał, miała nadzieję odwdzięczyć się nieco za jego ironiczne żarciki - że macie spełniać wszystkie moje zachcianki, nawet te dotyczące towarzystwa.
- C-ccco…?
- wyraźnie zdębiał wstrzymując się w pół kroku.
- No wiesz… seks. - W razie gdyby nie wiedział uniosła ręce przed siebie, z jednej dłoni robiąc dziurkę do której wetknęła palca drugiej dłoni.
Wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę, jakby wciąż nie chwytając albo próbując zrozumieć gdzie jest haczyk vel na ile robi sobie z niego jaja. Czując, że stoi jak kretyn nie odpowiedział kierując się do łazienki.
- Może być Zara? Jest naprzeciwko - rzucił ze środka biorąc ciuchy.
- Wolę New Yorkera, - zamarudziła - ale dobra. Skoro jest na przeciwko to może uda mi się coś tam wybrać.
Wyszedł z ciuchami kierując się do drzwi. Coś jakby chciał powiedzieć, ale zrezygnował.
- No co? - Zapytała widząc jego wahanie.
- Hm… nic. Za kwadrans przyniosę gazetkę.
Grażynka przesunęła wzrokiem po jego palcach.
- Chyba nie masz żony, co? - Zapytała poważnym tonem,... a przynajmniej poważniejszym.
- A piekło zamarzło? - spytał uśmiechając się krzywo. Na palcu obrączki nie miał. Pokręcił głową z lekkim uśmiechem i wyszedł.

Kiedy Aleksander wyszedł Grażynka odpaliła fajkę. Ledwo co zdążyła usiąść na powrót do RAKARZA gdy znów rozległo się pukanie do drzwi. Po krótkim “proszę” Aleksander ponownie wszedł do pokoju. Tym razem trzymając w dłoni gazetkę z Zary.
- Na życzenie. - Wyciągnął rękę z prospektem. - Choć radziłbym nie szaleć, Pan Sebastian wygląda na oazę spokoju. Ale jak uzna, że jedziesz mu po portfelu nie z potrzeb, a po złości… To mu tym nie zaszkodzisz, a zirytujesz. On jest nieobliczalny.
Dziewczyna uniosła lekko brwi na ów słowa Aleksandra.
- Hmm. Dzięki. Nie miałam zamiaru szaleć. Chyba żelki i misie nie nadwyrężą jego portfela aż tak bardzo, co? - Zabrała od niego katalog i położyła przed sobą na biurku. - Możesz chwilę poczekać. To nie potrwa długo.
Aleksander wzruszył ramionami.
- Ja to widzę tak, że zamówisz speca z Moskwy by przybył tu helikopterem, bo Ci jest niezbędny, to nie mrugnie okiem. A zamówisz sobie paczkę młodych ziemniaków w marcu by zrobić mu po złości i wskazać trudności w załatwieniu czegoś, to się zirytuje. Duża z Ciebie dziewczynka, sama wyciągnij z tego wnioski.
Grażynka skinęła głową przyjmując ostrzeżenie. Otworzyła katalog i przejrzała pośpiesznie, dokonując szybkich i prostych wyborów. O dziwo. W końcu jak na kobietę przystało powinna być wybredna.
- Te spodnie, ta i ta bluzka, ten sweterek. Wystarczy. I bielizna. Wystarczy jak co cztery dni będę dawała Ci pranie?
- Taaa, możesz i częściej, to nie problem.
- Przegnę jak poproszę o piżamę i kapcie?
- Uśmiechnęła się lekko do ochroniarza.
Roześmiał się.
- Ja bym zaryzykował. - Zgarnął prospekt z zaznaczonymi ciuchami. - To idę na zakupy.
- Farciarz. - Mruknęła. - I fajki mi się kończą. - Wzruszyła ramionami. - To niezbędne.
- Jakie?
- LM niebieskie.
- Ok.
- Wyszedł.
Zaś Lulu wróciła do programowania, czując w kościach że jest już niedaleko. Tym razem nadzwyczaj ciekawa treści, a może braku treści? Czegoś na pewno. Cieszyła się z ów niepewności bojąc się iż niedługo będzie znudzona takim stanem rzeczy. I martwiła…
Twister z KFC, a potem żelki i HIt-y przyniesione przez drugiego z ochroniarzy w porach obiadu i podwieczorku nie zdołały wyrwać dziewczyny specjalnie od pracy.

W okolicach godziny osiemnastej znów rozległo się pukanie do drzwi. Grażynka odparła “proszę” nie odwracając jednak wzroku od monitora.
Ochroniarz “NI” wszedł do środka z torbą z Zary stawiając ją na podłodze.
- Wedle zamówienia.
- Dziękuję.
- Odparła nadal wpatrzona w monitor. - Zaraz przymierzę. Hmmm… - Napisała coś pośpiesznie na klawiaturze, po czym odwróciła krzesło w stronę ochroniarza zerkając najpierw na niego później na torbę którą postawił na podłodze.
- Z ta kolacją to było serio?
Lulu przez chwilę przypatrywała się Aleksandrowi z poważną analizującą coś miną. Napięcie w powietrzu rosło, a mężczyzna mógł być tym razem pewien, że odpowiedź nie będzie żartem.
- Tak. - Dziewczyna przejechała dłonią po różowych włosach, przy okazji drapiąc się w kolejnym zamyśleniu po głowie. - Ale daj mi jeszcze z godzinę albo lepiej dwie.
Ciężko było wyczytać coś z jego twarzy komuś kto nie był specem w analizie emocji.
- Okey, o 20:00. Do zobaczyska - wyszedł z pokoju.

Grażynka zaś wróciła do RAKARZA w kościach czując nadchodzący triumf nad szyfrem. Raz tylko zrobiła przerwę na fajkę i stworzenie kubka ciepłej kawy. Podjadając żelki i bujając się na krześle tworzyła dalej kod.

Cytat:
Pozycja w mieście: Szczurołaczy król Śródmieścia

Najważniejsze kontakty:
  • podinsp. Sławomir Sobolewski - zwierzchnik komisariatu kolejowego policji
  • Robert Starzyński - dyrektor warszawskiego Centrum Pomocy Bliźniemu MONAR-MARKOT
  • Ryszard Kocięba - nieoficjalny król żuleri w centrum miasta
  • Sławomir Sokołowski - dyrektor klubu "Hybrydy"

Wpływy:
  • Dyrekcja Dworca Centralnego
  • Dyrekcja Metra Warszawskiego
  • Kierownictwo Zespołu Stacji Filtrów Williama Lindleya

Schronienie
  • Podziemne magazyny pod budynkiem Telewizji Polskiej przy placu Powstańców Warszawy (gmach TAI i TVP Info). Oficjalnie odcięte i wyłączone z użytku po pożarze w 1969 roku. Zapewne ogień w podziemiach wywołany został celowo, Telewizji nie opłacało się remontować piwnic wobec przekazania jej kilka miesięcy wcześniej terenów przy ul. Woronicza gdzie budowano już nową siedzibę. W aktach budynku funkcjonują jako "częściowo zasypane, częściowo zalane betonem, faktycznie Wójcicki ma tam swoje leże przejęte po naszej eliminacji Eliasza, dotychczasowego rezydenta tego miejsca.

Kolonia
  • Podziemia Dworca centralnego wraz z plątaniną korytarzy technicznych odchodzących od podziemnych torowisk oraz stacji WKD i Warszawa-Śródmieście. Możliwe, że opanowały podziemia pod Pałacem Kultury, nie ma jednak możliwości zweryfikowania tych informacji.
  • Strażnikiem kolonii jest metys funkcjonujący pod nazwiskiem Henryk Kosiński, od dwudziestu siedmiu lat pracujący jako sprzątacz torowisk na etacie PKP.
  • Kolonia śródmiejska kontrolowana przez Wójcickiego liczy ponad pół setki szczurołaków, tak duża liczba to efekt wielu ludzkich ratkinów w tym stadzie, o wiele więcej niż w normalnych społecznościach, choć ich niska pozycja w hierarchii nie różni się zbytnio od pozycji homidów w innych koloniach.

Znane sekrety:
  • Stał za zamachem na Karola Raszyńskiego, przewodnika warszawskich Wilkołaków, jego stado zamordowało go w 2009.
  • Jego wymuszona współpraca z Bałałajką nie jest jawna w jego kolonii. Znając więcej niż niechęć szczurołaków do wilkołaków, gdyby stado spod dworca dowiedziało się o tym, zapewne rozszarpali by swego przywódcę na strzępy. Bałałajka i Wójcicki wiedzą o tym, więc komunikują się ostrożnie.
  • Traktując ludzkie szczurołaki lepiej niż zwyczajowo czynią to szczurołaki zwierzęce, cieszy się wśród nich dużą estymą. Co najmniej pięciu ratkinów rasy ludzkiej przy koloniach szczurzych królów Woli, Mokotowa i Żoliborza jest jego oczyma i uszami u 'konkurencji'.

(...)
Grażynka przygryzła w zamyśleniu wargę wpatrując się w tekst.
- Hmmm. - Skwitowała sama do siebie. Po tym wydrukowała tekst. Spojrzała na zegarek. Było chwilę przed dwudziestą. Nacisnęła czerwony guzik “mówisz masz”, po czym z odpaloną fajką usiadła na parapecie i czekała.
Po jakimś czasie rozległo się pukanie, a na odpowiedź Lulu drzwi otworzyły się. “NI” wmaszerował w jednym ręku niosąc butelkę wina i dwa kieliszki, w drugim… dwa duże pudełka… pizzy. Ręcznik przewieszony miał przez łokieć, patrzył czujnie.


- Pepperoni z podwójnym serem i potrójną pepperoni, oraz supreme. - Uniósł pudelka. - No i Chianti… - zamajtał winem.
Grażynka uniosła brwi w lekkim zaskoczeniu. Po chwili uśmiechnęła się. Wyglądało jednak na to, że jej uśmiech nie był prześmiewczy. Zupełnie jakby się szczerze ucieszyła.
- Zastanawiałam się, czy na złość nie wybierzesz czegoś niejadalnego. Albo mało jadalnego. - Dogasiła papierosa w popielniczce i powolutku zsunęła się z parapetu. Podeszła do biurka z którego uniosła kartkę papieru. - Mam odszyfrowany kolejny plik.

 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 21-05-2016, 16:32   #39
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

- Czy jadalne, to zależy czy ostre lubisz - Położył pudełka i postawił butelkę na biurku, kieliszki również, obok wina. - Mam to zanieść?
- Wolałabym, żebyś został. Pizza ci ostygnie.
- Wzruszyła lekko ramionami. - Obawiam się tylko, że to może być WAŻNE dla Pana Sebastiana. Możesz dać to komuś innemu by zaniósł?
- Tia…
- wcisnął przycisk i wyciągnął z kieszeni scyzoryk szwajcarski. Wybrał korkociąg i zajął się otwieraniem wina. Nie zdążył skończyć, a drzwi otworzyły się, drugi z ochroniarzy zaglądał ciekawie.
Grażynka podeszła do Drugiego wyciągając do niego dłoń z kartką.
- Przesyłka polecona do Pana Sebastiana.
Odebrał, potoczył wzrokiem po pokoju. Skrzywił się ironicznie, po czym wycofał się zamykając drzwi.
- Czy wszyscy ochroniarze, to niemiłe typy, czy tylko mi się tak wydaje? Hmm? - Zwróciła się do NI gdy tamten wyszedł.
Otworzyła oby dwa kartony z pizzami zaglądając do środka i pociągając nosem, zupełnie jakby na węch chciała zdecydować która lepiej pachnie.
- Wszyscy. Bez wyjątku. Skaza zawodowa - zakpił.
- Ciekawe. O informatykach czasami mówią, że są nudni. Ale mówią tak tylko Ci którzy nie rozumieją o czym mówią. Nawet stereotyp brzydkiego zarośniętego i zgarbionego jegomościa przed kompem zastępują częściej ludzie aktywni i wysportowani. Wszystko da się logicznie wyjaśnić. Ale dlaczego bycie niemiłym to Wasza skaza zawodowa?
- Nie wiem, to tobie wydaje się, ze wszyscy są niemili, nie?
- Wziął jeden z kawałków pepperoni.
- Przecież potwierdziłeś. - Grażynka chwyciła najpierw kieliszek z winem. Upiła małego łyczka na próbę nim sama wzięła kawałek pizzy, ale tej drugiej supreme.
- Przestałem z tym walczyć. My mamy swoją robotę, robimy ją, za to opinia, że “niemili”. - Wzruszył ramionami i ugryzł kawałek ciągnąc ser zębami.
Dziewczyna ze swoim kawałkiem i kieliszkiem wina ulokowała się na łóżku. W pokoju dużego wyboru siedzisk w końcu nie było. Odezwała się ponownie dopiero po chwili memłania.
- Dobre. - Oznajmiła. - Nie przeszkadza Ci, że doszły do obowiązku “ochrona” nowe obowiązki?
- Nie
- odrzekł ostrożnie. - Tu można z nudów czasem sfiksować.
- Ale masz jakieś wolne czasami?
- Uniosła lekko brwi. Do tej pory ochroniarzem który zawsze do niej przychodził, niezależnie od pory był NI.
- Na razie nie. Trochę chłopaków ostatnio wypadło. Ja bywałem tu tylko na dochodne. Teraz muszę non stop.
- Zostałeś ochroniarzem z powołania?
- Dziewczyna upiła kilka łyków wina.
- Znajomy wciągnął. - Wzruszył ramionami. - Pracował dla Pana Sebastiana, szukali pewnych ludzi. Polecił mnie, płacili świetnie.
Uniosła lekko brew.
- Płacili? Czas przeszły? Studiowałeś coś?
- W sensie oferty. Mechatronikę, ale rzuciłem na drugim roku.
- Ciekawy kierunek. Nie podobało Ci się?
- Podobało, ale kasy nie było. Studia-praca, życie zdecydowało za mnie.
- Ja ciągle ciągnę Informatykę chociaż nie widzieli mnie tam od dobrych hmmm… dwóch tygodni czy ile to minęło czasu.
- Wzruszyła lekko ramionami. - Gdybym miała kasę przeniosłabym się do Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych. Lepszy poziom.
Aleksander upił łyk wina i wziął kolejny kawałek.
- Cienko, ze się tak wpieprzyłaś.
- Przypadek. Dosłownie.
- Przez chwilę milczała zajęta swoim kawałkiem pizzy. - Włamałam się do miejskiego monitoringu. I ktoś najwyraźniej pomyślał, że nie przez przypadek.
- Kumam.
- Pokiwał głową. - Bo włamałaś się przez przypadek. Chciałaś wejść na onet, a tu PFF! wrzuciło na sieć kamer. Pech kurcze… - pokręcił głową udając zatroskanie, choć równie profesjonalnie co ‘nagłe olśnienie’ gdy sugerował jej szukanie ciuchów w Internecie.
Zachichotała krótko.
- Dobra. Włamałam się nie przez przypadek, ale przez przypadek wlazłam w nieodpowiednim czasie w nieodpowiednie miejsce. Wiesz, ulubiony klub. Kumpel chciał mi dorównać, ale źle się zabezpieczył i dalej samo poszło. - Dziewczyna wstała po kolejny kawałek.
- Cóż, to ja w takim razie włamywać się na monitoring nie będę. Tak na wszelki wypadek.
Grażynka z kawałkiem pizzy powędrowała w stronę radia. Włączyła by cicho grało sobie w tle. “Ni” tymczasem z kolejnym kawałkiem (tym razem supreme) podszedł do okna przyglądając mu się przez chwilę. - Od dawna wiesz?
- O? O nich? - Zapytała niepewnie.
- Mhm.
- Nie. Od kilku dni. Odkąd odszyfrowałam pierwszy plik…
- Dziewczyna westchnęła krótko i milczała dalej. Chwilę stała przy radiu jakby dumając nad czymś. Później wróciła usiąść na łóżku.
Aleksander wrócił do biurka by wziąć kieliszek, upił łyk. Wyglądał jakby coś go intrygowało. Ale milczał. Między innymi z ciekawością patrząc na zmianę nastroju dziewczyny.
- A Ty? Pewnie dowiedziałeś się kiedy zacząłeś tu pracować. Hm? - Zapytała, a jej zadumany nastrój nie minął.
- Powiedzmy, że niedawno.
- Powiedzmy?
- Uniosła lekko brwi. Wyglądała na zaciekawioną. Upiła łyk wina.
- Nom, niedawno.
- Hmm. I jak zareagowałeś?
- Obserwowała go z widoczną nutą ciekawości.
- Paniką. Wbiegłem nawet w windę zapominając otworzyć wcześniej drzwi.
Dziewczyna uśmiechnęła się rozbawiona.
- Serio? Hmm… może powinnam jeszcze zapytać w takim razie w JAKI sposób się dowiedziałeś.
- Wie każdy z ochrony co siedzi tutaj. Myślisz, że zagrożeniem jest urząd skarbowy? Byłoby śmiesznie jakby któryś z nas ogarnął dopiero w takim momencie jak ostatnio. Jak wpadła twoja kumpela.
- Nie wiem czy śmiesznie. Mogłoby się skończyć tragicznie. Nie o to pytałam. Skoro paniką, to co powiedzieli Ci czy pokazali?
- Zapytała, ale wyglądała na przekonaną, że to drugie.
- Kim są - wzruszył ramionami. - Myślę, że to taki ostateczny test. Jakbym nie przezwyciężył to byś ze mną nie gadała. Silna psychika, target. Powiedzieli, że źle mi nie będzie. Nie jest. choć ciarki czasem człowieka przenikają.
- Hm. Podejrzewam też, że ani myślisz o zmianie pracy.
- Odparła z lekką ironią dotyczącą raczej sytuacji ochroniarza wampirów.
- Jak kupowałem Ci KFC, to widziałem ogłoszenie o pracę. Kurcze, nawet nie wiesz jak się wahałem - zakpił. - Myślisz, że się da odejść ot tak? Nie wyglądasz na naiwną.
- Myślę, że w tej kwestii jesteś po części takim samym więźniem jak ja.
- Zrobiła krótką pauzę - Nie tylko nie da się odejść, ryzykujesz życiem a niewiele więcej z życia dzięki temu masz. - Upiła łyka wina. - Palisz?
- Nie
- odpowiedział. - A co do więźnia. Ja mogę wyjść jak potrzebuje i dostaję cash. Sporo. Jeden mój znajomek pracuje na platformie w Norwegii. Zapieprza, a ma mniej niż ja grający w Witchera kilka pokojów dalej. A z czasem… Popracuję dłużej, nabiorą większego zaufania, może zostanę operacyjnym, a zamiast mnie wezmą innego by tu ślęczał na wszelki wypadek. - Wzruszył ramionami. - Alternatyw nie ma Grażyno.
- O ile przeżyjesz i o ile dostaniesz kilka dni urlopu na wykorzystanie tej kasy.
- Wzruszyła lekko ramionami. Podeszła do okna jak zawsze siadając na parapecie. Paczka fajek i popielniczka domyślnie leżała na nim. - Wiesz, że blokowanie okien to gruba przesada? Nie mam nawet świeżego powietrza.
- Twoja znajoma wskazała, że to jednak dobry pomysł. Mam jutro kupić odświeżacz?
- Odświeżacz sprawi poczucie jeszcze większego braku świeżego powietrza niż brak możliwości otworzenia okna.
- Chyba nie przewidzieli, że będzie miała takie jaja, by…
- urwał. - Hm. Będzie miała taką śmiałość by tu robić nalot. Wymiana poszła z blokerem, przykro mi. Jej podziękuj.
- Wątpię, że będę miała okazję.
- Uśmiechnęła się półgębkiem, po czym odpaliła papierosa. - Wtedy okno nie było nawet otwarte.
- Wlazła klimatyzacją. Ale zabrać Cię już tą drogą by nie mogła. Pan Sebastian nie popełnia dwa razy tych samych błędów. Stąd wzmocnione okno, bez otwarcia słowiku
- skrzywił się.
- Zabrać mnie? - Dziewczyna wyglądała na lekko zdziwioną. Uniosła nawet brwi i zaciągnęła się papierosem.
- No “na nietoperza”. Nieduża, zgra… szczupła jesteś, może by dźwignęła.
- Na nietoperza?
- Uśmiechnęła się lekko. - Ona nie przyszła mnie zabrać.
- Nie?
- teraz on wydawał się być zdziwiony.
Pokręciła w odpowiedzi przecząco głową, potwierdzając, że “nie”. Zajęta paleniem wyjrzała za okno.
- Przynajmniej widok nie najgorszy.
- Z tarasu widokowego wyżej lepszy, ale fakt, mocne
- uśmiechnął się.
- Wiem już o co się targować. A po za Wiedźminem, ogarniasz jakieś gry dwuosobowe? Na przykład strategie?
- HoMM 6?
- Super. W to możemy zapykać razem.
- Wyglądała na szczerze ucieszoną. - Jak będziesz chciał.
- Chętnie.

- Tylko pamiętaj o kablu. Inaczej się nie połączymy. Tylko bez min w stylu o faktycznie. - Pogroziła mu palcem. - To smutne. Nie ma z czego się śmiać. Gdyby nie to, że mam całkiem interesujące zajęcie zdechłabym z nudów.
- Faktycznie…

Grażynka milczała przez chwilę paląc i wpatrując się w okno. Gdy skończyła skupiła wzrok na NI.
- Nie jesz już pizzy?
- Nie, zapchałem się.
- Dolał wina do swojego kieliszka i uniósł butelkę w niemym pytaniu czy dziewczyna też chce dolewkę.
W odpowiedzi podsunęła swój już prawie pusty kieliszek do którego nalał czerwony płyn. Lulu upiła kilka łyków z napełnionego kieliszka. Po tym spróbowała ująć Aleksandra delikatnie za dłoń. Nie bronił się nie będąc pewnym o co jej chodzi, spoglądał tylko czujnie. Spojrzał jej w oczy starając się rozkminić co dzieje się w różowym łebku.
Wyglądała na smutną. W pierwszym momencie odwróciła wzrok, ale tylko na chwilę. Pociągnęła go za dłoń kierując w stronę łóżka. Nie wyglądało jednak, że ma zamiar przystąpić do ataku - o jakikolwiek “atak” by chodziło.
Odstawił kieliszek i dał się pokierować.
- Powiedziałem coś nie tak? - przekręcił lekko głowę w oczach miał niezrozumienie. Raczej nagłą odmianą nastroju Lulu.
- Nie. Czemu? - Usiadła na łóżku klepiąc miejsce obok siebie i dając tym samym znać by się przysiadł.
Usiadł.
- Nastrój ci siadł jakoś w jednej chwili.
- Zawsze się zastanawiałam jak niektórzy ludzie to robią. Czy mam jakoś napisane na twarzy ma taki i taki nastrój? -
Podrapała się machinalnie po czole.
- Noooo, raczej?
- W którym niby miejscu?
- W jednym momencie proponujesz wspólne granie z uśmiechem na pyszczku, w drugim nostalgia i jakby smutek, zważenie humoru. Hej, to widać.
- Hmm. No dobra. Chociaż nie wiem jak i wolę się nie tłumaczyć. To trochę tak jakbyś miał nad sobą ponure chmury i dmuchał na nie by je odgonić zadowolony z każdego promyka słońca. Aleeeee robi się za bardzo filozoficznie. -
Dziewczyna wyciągnęła w jego kierunku dłonie łapiąc za skraje marynarki. I nie trzeba było mieć pokładów empatii aby zrozumieć, że chce ją z niego zsunąć. Poddał się temu lekkimi ruchami ramion pomagając w tym, marynarka wylądowała na łóżku. NI się lekko krygował to było coś pomiędzy. “Chcę”, a “Nie wiem”. Jednak wracając ręką po odchyleniu by zdjąć z niej rękaw, przesunął dłonią po jej plecach i biodrze.
Powędrowała wzrokiem za umieszczoną na łóżku marynarką, ale gdy poczuła dotyk uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała w oczy Aleksandra.
- Życie jest za krótkie by czasami się zastanawiać. To nie będzie miało dla Ciebie złych konsekwencji, prawda? Zresztą dostałam oficjalne pozwolenie. Mówię serio. - Obserwowała go uważnie.
- A któż to może w… - spojrzał na nią rozumiejąc chyba o co pyta. - Pan Sebastian? Reszta? Nieee. - Uśmiechnął się. - Jego interesuje tylko byś tu była, a jak w dobrym humorze? Nie, nic mi od niego nie grozi. - Złapał różowy kosmyk bawiąc się nim lekko palcami.
- Ej. Mój humor rzutuje na moją skuteczność. - Grażynka przysunęła twarz bliżej jego twarzy, po za tym nie robiąc nic prócz nienachalnego przyglądania się.
- Mi tam powiewa skuteczność, ale humor. Bardziej. - Poczuła jego rękę na przeciwległym barku. On też przyglądał się… jakby badawczo. Jakby wciąż nie wiedział, czy Grażynka robi sobie jaja jego kosztem, czy jednak nie gra w niczym.
Wysunęła dłoń w kierunku jego twarzy i powoli przesunęła palcem po policzku i linii szczęk jakby analizowała wygląd jego twarzy. NI jednego mógł być pewien smutek, który wcześniej dostrzegł powoli odchodził w niepamięć, chociaż stan zamyślenia przykrywany uśmiechami nie.
- Liczysz na to, że przy lepszym rzadziej będę posyłać Cie po żelki i misie? - Zapytała wracając wzrokiem do jego oczu. Coś w nich błysnęło.
- A kto powiedział, że nie chcę chodzić po żelki?
Kolejny uśmiech ozdobił jej twarz.
- A kto wolałby chodzić po żelki zamiast grać w Wiedźmina? Hmm? - Dłoń Grażynki powoli wędrowała za kark ochroniarza.
- Zawsze dodatkowy powód by wyjść na zewnątrz. - Przekręcił lekko głowę poddając się dotykowi. Z czego jego towarzyszka skorzystała przysuwając swoją głowę tym razem tak blisko jego, by jej usta mogły musnąć jego usta. Delikatnie, ale zdecydowanie. On widząc ten ruch ‘oddał’ muśnięcie ze swojej strony. Niepozornie, jakby przypadkiem, jakby zareagował w ostatniej chwili. Ich usta zetknęły się na ten moment. Choć z reakcji, czy wyrazu twarzy nie zdradzał się niczym, Grażynka poczuła lekkie, być może odruchowe zaciśnięcie się jego dłoni na swoim barku.
Musnęła jeszcze raz, ale tym razem kącik jego ust. Po tym zbliżyła swój policzek do jego, chcąc najwyraźniej przyzwyczaić Pana Niczym się Nie Zdradzającego do bliskości, zapachu i ciepłego oddechu. Podkurczyła przy tym nogi, by znalazły się całkowicie na łóżku i jednocześnie bliżej chłopaka. Oparł się na niej przez chwilę zmieniając punkt ciężkości. Mruknął coś cicho chłonąc dotyk jej policzka.


PG +18

Różowowłosa trwała tak przez kilka dobrych chwil, po których przesunęła się tak by siedzieć odwrotnie niż jej ochroniarz. Musiała oderwać policzek od jego. Przejechała kciukiem po jego ustach patrząc mu na powrót w oczy. Teraz wyraźnie fokusowała się na nim, nie odbiegając nigdzie myślami z najwyraźniej pozytywnym nastrojem i błyskiem w oczach świadczącym, że podoba jej się zaistniała sytuacja.
- Prowokatorka - rzucił cicho z lekkim uśmiechem. Położył jej dłoń na udzie nie odwracał wzroku.
- Lubię kiedy tak się uśmiechasz. - Mruknęła. Sama uśmiechnęła się przy tym. - I próbuję rozgryźć, na ile czujesz się zmuszony do bycia tu, a na ile chcesz. Ale nie, wolę nie znać odpowiedzi. - Jeszcze raz przysunęła głowę do jego tym razem powoli nakreślając zamiary pocałunku i znów delikatnie ale pewnie przykładając swoje usta do jego. Wyglądał jakby chciał odpowiedzieć, ale jej słowa i usta wstrzymały go. Oddał pocałunek bardziej ochoczo niż można było się spodziewać po wcześniejszej czujności, niepewności i miotaniem się między luzem, podejmowaniem gry, a pewnym dystansem.
Kilka uderzeń serca później całusy śmiało można było nazwać coraz bardziej gorącymi pocałunkami. Dłonie dziewczyny badawczo przesuwały się po ciele ochroniarza, zahaczając szyję, plecy i tors. W końcu odnajdując krawat, który różowowłosa zaczęła poluźniać. Gdy ten był gotowy do zdjęcia go z NI oderwała od niego usta znów spoglądając w oczy i nieśpiesznie przesuwając krawat w górę by ten po chwili wylądował koło marynarki. Zupełnie nie niewinny taniec ust, oraz dotyk hakerki rozbudził go. Zapewne tym bardziej po słowach dziewczyny jakie padły parę godzin wcześniej. Czujność, niepewność i zachowanie jakim epatował wcześniej zaczęło przykrywać podniecenie. Ręka jaką wcześniej trzymał jej na nodze, a która zdjął gdy dziewczyna zmieniała pozycję - wróciła na udo przesuwała się lekko.
Aleksander nie odwracał wzroku w oczach miał coś jakby pytanie.
- Hmm? - Mruknęła różowowłosa, gdy jej dłonie znalazły się na pierwszym z guzików koszuli, który zwinnie został rozpięty.
Nie odpowiedział z początku, przesunął rękę na jej biodro wsuwając palce pod koszulkę.
- Hmm? Hmm?
Zaśmiała się krótko. Odpięła kolejny guzik jego koszuli.
- Miałam wrażenie, że chcesz coś powiedzieć.
- Nic ważnego, a mówiłaś, że nie chcesz wiedzieć.
- Przechylił głowę i figlarnie zmrużył oczy. Poczuła pod koszulką jego palce na swoim ciele.
Kolejny szczery i naturalny uśmiech zagościł na twarzy dziewczyny. Wpatrywała się w figlarnie zmrużone oczy Aleksandra, zupełnie jakby był to uroczy i przyjemny widok. Kolejne guziki odpinała nieśpiesznie. Poruszyła się przy tym kilka razy w takt lecącej w tle muzyki. W końcu prześliznęła dłonie ku jego lewej ręce. Najpierw ujęła ją, by zaraz po tym przybliżyć do siebie i zająć się mankietami koszuli.
Zdecydowanie pękał. Albo tracił wątpliwości, albo przegrywał walkę jaka odbywała się w jego głowie. Cokolwiek to było i co odpowiadało za jego reakcje, było bliskie wywieszenie białej flagi. Biorąc pod uwagę, że jego dłoń zaczęła wędrować w górę unosząc przy tym powoli koszulkę, kapitulacja resztek oporu mogła już nawet nastąpić.
Po odpięciu pierwszego mankietu, Grażynka uniosła ręce do góry. Tą ranną i opatrzoną bandażem, nieco niżej niż chciałaby. Wyglądało to jak pozwolenie by jej koszulka opuściła jej ciało. Pomagając sobie drugą ręką ściągnął ją i odrzucił w stronę marynarki i krawata wciąż starał się patrzeć dziewczynie w oczy, choć teraz szło mu to już nieporadnie.
Uśmiechnęła się widząc ów nieporadność oczu które z chęcią powędrowały by w inne miejsca chociażby na jej różową bieliznę. Ujęła jego drugą dłoń by odpiąć drugi mankiet. Nie czekając na zachętę zsunęła z niego koszulę, która wylądowała na stosie rzeczy zbędnych dzisiejszego wieczoru. Zdecydowana na kolejne pocałunki i bliższy kontakt swojego ciała z ciałem NI przełożyła przez jego nogi swoją prawą, siadając okrakiem. To sprawiło, że mogła go w pełni objąć poczuć na moment jego skórę na swojej i znów zacząć całować. Jak wcześniej gorąco i z zapałem zapowiadającym niechybny ciąg dalszy. Też ją objął oddając pocałunki, z przodu czując ciepło jego ciała na brzuchu wyczuła ręce wędrujące po jej plecach do zapięcia stanika, które puściło w chwilę później.
Pocałunki ustały gdy dziewczyna odchyliła się lekko. Sama zsunęła z siebie zbędny kawałek odzieży oddając go stosikowi. Zapewne niewinnie i wcale nie prowokacyjnie pozostała tak odchylona. Pochylił się. Zauważyła dziwny wyraz twarzy jaki miał, lecz była to zbyt ulotna chwila, a Lulu nie była specjalistką od czytania ludzkich emocji. Pocałunki jakie poczuła na piersiach były trochę zachłanne, język “NI” niby mimochodem pieścił jej sutek.
Pozwoliła chwili trwać rozkoszując się nią. Jej dłonie badawczo ale niedbale przesuwały się po nagościach towarzysza, by w końcu zawędrować do paska od garniturowych spodni. Próbując nie przeszkadzać mu w tym co robił zaczęła go rozpinać, tak jak koszulę nieśpiesznie. On jakby tego nie zauważał, oczy miał przymknięte, usta kontynuowały smakowanie jej piersi, wkrótce dołączyła do nich jedna z dłoni. Lulu poczuła mrowienie gdy językiem i palcami pieścił oba sutki na raz, które podsumowała cichym rozkosznym jęknięciem. Na chwilę zapomniała co robiła. Gdy do jej myśli wróciło pozbawianie mężczyzny zapięcia paska kontynuowała, tym razem dobierając się również do spodni. Poddawał się temu obłapiając jej półkule już obiema rękami, uniósł pochyloną do tej pory głowę muskając ustami obojczyk i wpijając się w jej szyję.
Reakcja której zapewne się nie spodziewał była dość gwałtowna. Grażynka odsunęła szyję od ust Aleksandra patrząc na niego z niemym zapytaniem. Uniósł wzrok wpatrując się w nią nic nie rozumiejącym spojrzeniem, choć rąk nie odrywał, nawet nie przerwał lekkiego uciskania, miętoszenia…
- W HoMM też będziesz tak reagować gdy będę klikał następną turę? - głos mu lekko wibrował, kąciki ust powędrowały lekko do góry ale skupiał się raczej na odczytaniu z wyrazu twarzy o co jej chodzi.
Wyglądało na to, że dziewczyna nie tyle zdziwiła się co lekko przestraszyła. Nic dziwnego, tkwiła w gnieździe wampirów i ochroniarz wpijający się w jej szyję mógł wzbudzać wątpliwości.
- To zależy. Czy będziesz akurat przegrywał. I czy będziesz w tym czasie mnie podgryzał. - Uśmiechała się, za nic nie chciała psuć atmosfery.
- Ja nie przegrywam. - Pochylił się i znów, tym razem powoli zaczął wędrówkę ust w górę. - I nie gryzę.
- Pff. To się okaże.
- Ton wskazywał na rozbawienie i pewność siebie. Najwyraźniej Grażynka wychodziła z założenia, że też nie przegrywa w HoMM.
Lewa dłoń dziewczyny zaczęła gładzić plecy i kark chłopaka. Prawa zaś pozostając przy rozpiętych już spodniach badawczo zagłębiła się do ich środka.
Sądząc po tym co tam znalazła mózg ochroniarza nie był już chyba bezapelacyjnie jedynym organem kontrolującym jego ciało. Westchnął ledwie słyszalnie gdy poczuł dłoń hakerki i wsunął jedną dłoń od tyłu pod spodnie. Druga zaczęła po omacku walczyć z ich zapięciem z przodu.
Wykorzystując to Lulu znów odnalazła jego usta. Niegrzeczna prawa dłoń znajdując odpowiedni element do zabaw postanowiła pobawić się nim. Mimo wsunięcia się pod bieliznę NI nie była to wygodna zabawa. Zrezygnowała po kilku chwilach oburącz chwytając jego spodnie i unosząc się by móc je z niego choć trochę zsunąć. Ale skoro zaczęła czemu by nie pozbawić ich go całkiem? Zaczęła zsuwać się z chłopaka w bok na łóżko, już własne mając rozpięte. Przekręcił się podążając za nią ciałem. Zamiast siedzieć półleżał teraz obok. Pociągnął za spodnie odsłaniając jedno z bioder ozdobione różowym paskiem bielizny. Dziewczyna z nieco lepszej pozycji kontynuowała bezceremonialne rozbieranie towarzysza. Wszelki ciąg dalszy czy pikantniejsze ruchy zostawiając na później. Próbując ściągnąć sobie spodnie nawzajem przeszkadzali sobie nieco, NI odpuścił chwilowo, uniósł się trochę ułatwiając jej zadanie głową zanurkował przy tym znów ku jej piersiom. W końcu uporała się z rozebraniem ochroniarza pod koniec czując jedną z dłoni wślizgująca się pod materiał różowych majteczek.
Zadowolona zaczęła błądzić dłońmi po jego ciele, tak by nie przeszkadzać mu w tym na co liczyła, że ma zamiar zrobić. Teraz bowiem nie przeszkadzali sobie na wzajem. Wpił się ustami w jej usta i niewielkim naporem ciała doprowadził do tego, że przekręciła się bardziej na plecy. Może i miał z początku zamiar ściągnąć jej spodnie i bieliznę za jednym zamachem, jednak albo zmienił na razie zdanie albo jego palce zaczęły działać autonomicznie. Poczuła je zsuwające się po podbrzuszu, aż trafiły na punkt przez którego dotknięcie poczuła dreszcz przechodzący przez całe ciało. Przez chwilę zapomniała o poruszaniu się, prócz oddawania pocałunku. Po opamiętaniu się jej oby dwie dłonie skupiły się na strategicznym punkcie mężczyzny.
Ni to westchnął, ni to sapnął, ni to mruknął czując jej dłonie. Wbił się mocno w jej usta wirując szaleńczo językiem i objął ją przez plecy lewym ramieniem układając je tak by móc po mocnym uściśnięciu jej schwycić lewą pierś. Przez chwilę zabrakło jej powietrza w płucach od mocnego uścisku i szalonej pracy ust. Wsunął w nią jeden palec poruszając, jakby badając, prześlizgując się po wilgoci. Dzięki której mógł doskonale wiedzieć o gotowości dziewczyny na ciąg dalszy. Dzięki niej i temu nienachalnemu ruchowi bioder, które mimo ubrania pragnęły zbliżyć się do jego ciała. Dziewczyna oderwała jedną dłoń od strategicznego punktu obejmując nią Aleksandra i gładząc jego plecy. Oderwane po kilku językowych wyczynach od jego ust usta powoli zaczęły kreślić linię w stronę jego ucha, które ostatecznie lekko przygryzła.
Wyczuł te lekkie ruchy i zaczął dostosowywać do nich tempo i rytm pieścił ją wślizgując się w nią i wychodząc w reakcji na posunięcia bioder, kciukiem trafił na punkt, po którego dotyku trochę odruchowo leciutko mocniej odchyliła nogi i spięła mięśnie, zaczął masować. Ustami powrócił do szyi, co tym razem obyło się bez zbędnych sprzeciwów. Dziewczyna coraz bardziej leniwie gładziła w tą i z powrotem czy okolice jego męskości. Co ciekawsze wciąż otwartymi oczami powoli lustrowała jego ciało, a drugą dłonią zamiast tylko obejmować zaczęła badawczo gładzić skupiając się na umięśnionych elementach ciała ochroniarza. Było to trochę tak, jakby podziwiała ów męską posturę. Aleksander nie był co prawda kulturystą, jednak miał mocną i umięśnioną budowę ciała. Odbiegał trochę od średniej. Tak jak Kajko, choć w druga stronę. On też pomiędzy pocałunkami podziwiał ciało kochanki leniwie rozciągniętej lekkimi ruchami reagujące na pieszczotę. A miał co podziwiać. Szczególnie , że wskutek jego działań spodnie i majteczki miała zsunięte tuż za linię bioder, aby miał lepsze pole manewru. Połykał ją wzrokiem i pocałunkami, pieścił, ale na razie nie skupiał się najwidoczniej na reszcie jej ubrania jakie wciąż uniemożliwiało przejście do bardziej rozwiniętej ‘zabawy’.
Grażynka leniwie i cierpliwie pozwalała trwać chwili. Do czasu nawet nie przejmowała się własnymi tkwiącymi gdzieś pomiędzy spodniami. Do czasu. W końcu okazując niecierpliwość zaprzestała zabaw ze swojej strony przesuwając rękę na skraj swoich spodni. Wyglądało na to, że ma zamiar zsunąć je z siebie sama. Nie przeszkadzał jej w tym, choć również nie ‘rzucił się z pomocą’. Gdy materiał opadł na ziemię dziewczyna rozpoczęła powolne oplatanie kochanka nogami zabarwione delikatnymi ruchami pospolicie zwanymi smyraniem. Ręce powróciły w górę, ale tym razem obejmując chłopaka i przyciągając się bliżej do niego, zupełnie jakby to “bliżej” było najistotniejszym teraz celem. Usta zaczęły szukać ust. Długo szukać zresztą nie musiały, kątem oka wychwyciła jego wzrok w chwilę przed tym nim oboje odruchowo je przymknęli jak to zwykle przy pocałunku. Prócz pożądania zobaczyła tam też coś jeszcze, czego nie potrafiła nazwać, określić, sprecyzować. Przerwał pieszczotę przesuwając rękę między jej udami i kładąc ją na jednym z miękkich i kształtnych pośladków. Dziewczyna wiła się pod nim. O dziwo, pod nim. Bowiem Grażynka lubiła zaklepywać dla siebie górną, dominującą pozycję. Aleksander mógł poczuć teraz chwilowy protest i zapowiadający się zamiar ów zmiany, który został jednak zaniechany. Zamiast tego zniecierpliwiona i pragnąca więcej dziewczyna zaczęła ponowny delikatny taniec bioder, który sprawiał, że jej ciało muskało odpowiednie okolice jego ciała. Po chwili nie tylko muskało, co zachęcająco drażniło.
Odsunął się by zrobić trochę miejsca i korzystając z obu rąk opasających Lulu na wysokości pleców i ud przekręcił ją na brzuch zanim zdołała zareagować. Poczuła jego ciężar na sobie. Jego usta zamykające się na płatku jej ucha, oraz jego męskość na pośladku. NI mógł tylko przez ułamek chwili widzieć jej zaskoczony wyraz twarzy i mieszankę uczuć które przez nią przemknęły. Ostatecznie wywołując dreszcze podniecenia i krótkie jęknięcie gdy jego usta zamknęły się na płatku jej ucha. Przez chwilę gmerał w kieszeni spodni leżących obok, poczuła kilka chwil później jak nakłada prezerwatywę. Po tym poczuła jego cięższe i silniejsze dłonie zamykające się na jej dłoniach, wciskające je w łóżko i blokujące możliwość ruchu. Nie poruszyła się może czekając po prostu na ciąg dalszy, a może okazując tym niepewność. Niepokoiło ją to i imponowało jej jednocześnie.
Poczuła jak wślizguję się w nią, mokrą od pieszczot, wciąż przyciskając ją do łóżka zaczął poruszać się w niej. Jego policzek dotknął jej policzka.
To zagrało na jej bądź co bądź sporej dozie samokontroli. Jęknęła głośno i kilkakrotnie przy pierwszych jego ruchach. Jej ciało drżało razem z głosem i najwyraźniej krótko szczytowało. Pierwszy raz i zapowiadało się iż nie ostatni tego wieczoru. Poruszyła głową w taki sposób, jakby chciała pogładzić policzkiem policzek i nadać nowego znaczenia temu dotykowi. Nie była w stanie odgadnąć czy odczuł właściwie to poszukiwanie jeszcze większej bliskości ciał, z pewnością za to podziałały na niego urywane jęki. Ruchem kolan zachęcił ją do mocniejszego rozszerzenia nóg i przyśpieszył nieco tempo.
Posłusznie rozszerzyła nogi. Jęknęła jeszcze raz i drugi mimochodem oznajmiając, że przyśpieszone tempo nie tylko jej nie przeszkadza co wręcz przeciwnie. Kłamał najwyraźniej. Gryzł, tak jak teraz płatek jej ucha, niezbyt mocno, ale w pasji niezbyt delikatnie, jego sztychy nie straciły tempa, ale starał się wchodzić w nią jak najgłębiej, mocno ścisnął obie dłonie. A ona pracowała nogami by jej ciało nie uciekało do przodu przy ów głębokich wejściach, sama chcąc by były jak najgłębsze. Nie posiadając możliwości ruchu całkowicie zablokowana, żeby nie mówić zdominowana przez ochroniarza poddawała się tylko rytmowi co jakiś czas głośniej wyrażając zadowolenie. Trwało to jakiś czas aż pieszczoty dłońmi jakimi obdarzała go nim przeszli do mocniejszych łóżkowych akrobacji, oraz niesamowita intensywność z jaką zagłębiał się w niej - musiały dać znać o sobie. Wyczuła to w ruchach jego ciała i urywanym oddechu.
Gdy jego ruchy spowolniły a oddech zaczął urywać Grażynka przyśpieszyła rytm własnych bioder chcąc spotęgować ostateczne doznania kochanka.
- Mmmh… - Tym razem puentując to cichym i wciąż rozkosznym westchnięciem. Powolutku spróbowała wyśliznąć jedną z dłoni z jego uścisku ale udało jej się to dopiero w momencie kiedy chłopak dochodził do rozluźnienia. Uniosła ją do tyłu by móc pogładzić go między karkiem a głową. Jęknął wcale głośno tuż przed tym gdy wyprężył się i opadł na nią całym ciężarem ciała, choć teraz bezwładnie. Dyszał ciężko prosto do jej ucha.
Dyszenie nie przeszkadzało jej wcale, ale ciężar ciała które opadło na nią na chwile zabierając jej dech w piersiach owszem. Rany obojczyk o którym w ekscytacji zapomniała zapiekł dając o sobie znać. Spróbowała lekko wysunąć się w bok by zminimalizować ów ciężar, co udało się jej.




Ochroniarz opadł obok niej. Wysunęła dłoń by móc jednocześnie objąć go i gładzić po policzku. Przyglądała się mu.
Był lekko zmordowany, ale chyba jedynie chwilowo, uspokajał mu się oddech, a na brak kondycji raczej nie narzekał. Niewielka stróżka potu spływała mu po czole.
- Myślałem, że… żarty sobie chciałaś ze mnie robić z tym zapotrzebowaniem na gumki - powiedział w końcu.
Uniosła lekko brwi. Była uśmiechnięta a w jej spojrzeniu tkwiły jakieś pozytywne iskierki gdy na niego patrzyła. Nie prześmiewcze, a takie wyrażające sympatię do rozmówcy.
- Gdybym brała tabletki i nie potrzebowała gumek, wiedziałbyś o tym. - Wyszczerzyła na moment zęby, dobrze wiedząc, że nie o to mu chodzi. - Jeśli ta wątpliwość męczyła cię przez cały dzień, dobrze Ci tak. Masz za tą Vistę.
- No... trochę męczyła - zamyślił się trochę. - A co, Vista źle działa?
- Właściwie, to już sobie z nią poradziłam.
- Wzruszyła lekko ramionami, na tyle na ile mogła w tej pozycji. - Jak bardzo trochę?
- Byłem pewny, że uznasz mnie za napalonego tą propozycją, a by mi dokuczyć po kolacji kazać spadać.
- Wzruszył lekko ramionami.
- Może następnym razem tak zrobię. Żeby Ci dokuczyć, hmm? - Zapytała z uśmiechem. Nie wyglądało na to, że na prawdę ma taki zamiar. Z pewnością droczyła się.
- Wciąż nie rozumiem… - Coś definitywnie go męczyło. - Czemu ja? Znamy się… hm, sytuacja. Nie rozumiem - przyznał nie wiedząc za bardzo jak ubrać myśli w słowa.
- I jesteś pewien, że chcesz wiedzieć? - Uniosła lekko brwi przy pytaniu. Nie przestawała głaskać chłopaka.
- Mhm…
- Hmm… gdybyśmy spotkali się w innych okolicznościach. Powiedzmy dwa tygodnie… przynajmniej z mojej perspektywy… dwa tygodnie temu na, na przykład dyskotece. Myślę, że mogłoby skończyć się tak samo jak teraz. Jesteś przystojny i masz dobre poczucie humoru. Emmm… no wiesz, coś takiego co przyciąga uwagę.
- Wyglądała na lekko zmieszaną przy ostatnim zdaniu. Prawienie komplementów raczej nie leżało w jej naturze. - A, że spotkaliśmy się w takich. Ja nie mam nic do stracenia. Jestem więźniem w złotej klatce. Zwariuję w niej, jeśli zdążę. Powiedzmy, że równie dobrze jutro mogę się im znudzić. A Ty, jesteś jak żołnierz na wojnie. Też możesz niewiele zdążyć. Dlaczego więc nie próbować zdążyć zaczerpnąć jak najwięcej miłych chwil? Bałam się Twojej odpowiedzi na moje pytanie… - nie wyjaśniając jednak dlaczego urwała wypowiedź.
- Chyba rozumiem. Carpe Diem. Chwytać życie ile się da póki jest, bo jutro może się skończyć. - Pokiwał lekko głową.
- Coś w tym stylu. Chociaż… gdybyś to nie Ty a ktoś inny, to nie wiem, czy bym chciała w taki sposób je chwytać.
- Woohoo, potrafisz schlebiać.
- Uśmiechnął się. Chyba po raz pierwszy od… Lulu zdała sobie sprawę, że ostatnio jego uśmiech widziała zanim właściwie ‘zaczęli’.
Dziewczyna najwyraźniej lekko zawstydziła się na ów uśmiech, albo po prostu próbowała ów fakt ukryć. Schowała głowę w ramię ochroniarza, trochę jakby chciała ją do niego przytulić.
- E tam. Po prostu tamci to nudziarze.- Rzuciła próbując przybrać marudny ton głosu, który zresztą był mniej słyszalny gdyż usta zasłonięte były jego ramieniem.
- A czyli to nie dlatego że jestem zajebisty? - Roześmiał się już głośno. Objął ją, choć z jakąś … rezerwą? Jakby sam ze sobą walczył, chciał i nie chciał zarazem.
- Nie. Lubię Cie i się napatoczyłeś. To wszystko. - Odparła teraz jakby coś ją… może nie ugryzło, ale z pewnością było w tym jakieś rozdrażnienie.
- Też Cię lubię, fajna jesteś. Szkoda, że… - urwał. - Szkoda, ze tak trafiłaś. - Pogłaskał ja lekko po ramieniu.
Nie odpowiedziała na to przez jakiś czas po prostu leżąc tak przytulona przez jego ciepłe ciało i milcząca.
- Czasu nie można cofnąć. Nie będę się użalać. Carpe Diem.
Też milczał, głaskał ją tylko po ramieniu.

Minęło wiele uderzeń serca nim którekolwiek z nich zdecydowało się ruszyć z jakże ciepłej i przyjemnej pozycji wtulonych w siebie nagich ciał. W końcu Grażynka zaciągnęła swojego ochroniarza pod prysznic - nie na daremne przecież kazała zabrać mu ze sobą ręcznik. I chociaż nadal uśmiechała się, ewidentnie cieszyła jego bliskością i chętnie głaskała czy droczyła się, po ich ostatniej rozmowie można było wyczuć jakiś delikatny, skrywany niepokój. Wyglądało na to, że jakaś myśl nie daje jej spokoju.

Czysta i opatulona w ręcznik zainteresowała się w końcu torbą którą dobre kilka godzin temu Aleksander przyniósł do jej pokoju. Zajrzała do środka.
Były w niej ciuchy z Zary. Wedle zamówienia, NI sprawił się tak jak oczekiwała. Sam wyszedł z łazienki chwile po niej, owinięty ręcznikiem jaki przyniósł. - Odruchowo jakby skierował się ku swoim ciuchom, jednak wstrzymał się i podszedł do pudełka z zimną już pizzą. Wziął jeden kawałek i dziabnął opierając się o biurko. Patrzył ciekawie na hakerkę.
- A kapciuszki i piżamka? - Zapytała wyjmując i zerkając na poszczególne ciuchy. Spróbowała oderwać z pierwszego z nich metkę.
- O tym nie mówiłaś - powiedział mrużąc oczy z lekkim uśmiechem. - To wziąłem tylko ręcznik.
- Tobie wystarczy ręcznik, to i tak o jedną rzecz za dużo do zdejmowania z Ciebie. - Puściła do chłopaka oczko. Zerknęła jeszcze raz do torby. - O tu są. - Wyjęła kapcie i piżamkę na wierzch. Po tym zabrała się do kolejnej metki. - Możesz przeciąć je scyzorykiem?
- Nie mam przy sobie, mam po niego pójść?
- Nie. Wydawało mi się, że otwierałeś czymś wino. Ale od czego są zęby.
- Wyszczerzyła się na moment. Po tym kontynuowała odrywanie metek, a każdy ciuch na którym ich już nie było starannie składając układała obok siebie.
Zmieszał się. I jakby… przez jego twarz przeleciała nutka rezygnacji. Skierował się ku spodniom z których wyjął scyzoryk i zbliżając się podał go dziewczynie.
Uniosła brwi w zdziwieniu. Popatrzyła najpierw na chłopaka, później na scyzoryk. Ujęła ów przedmiot w dłonie, chociaż minę miała… no cóż, sama nie wiedziała czy smucić się na kłamstwo czy cieszyć, że je naprawił. W każdym razie. Odcięła metki, teraz żwawiej i bezproblemowo. Po tym wyciągnęła dłoń ze złożonym scyzorykiem do chłopaka by go oddać.
- Dzięki. - Zaczęła wstawać z nowymi rzeczami w dłoniach.
Wziął od niej scyzoryk i spoglądał na nią z mieszaniną ciekawości i czegoś jeszcze.
Wsunęła nogi w kapcie nic nie mówiąc. Skierowała się w stronę szafki.
- Nie będziesz zły jeśli nie przymierzę teraz wszystkiego? Bardziej mam ochotę na film i pójście spać niż wciskanie się w rzeczy. Prócz piżamki rzecz jasna.
- Jasne, po co przymierzać. Film?
- Mam tylko seriale. Tak wyszło. Może któregoś nie oglądałeś… jeśli chciałbyś zostać jeszcze...

W pierwszej chwili jakby się zawahał, ale zaraz uśmiechnął.
- Jakie seriale? - przekrzywił lekko głowę zagryzając kawałkiem pizzy.
- Mr. Robot, IT Crowd i Big Bang Theory. - Dziewczyna ułożyła szybko ale dokładnie rzeczy w szafce. Dopiero wtedy odwróciła się by zerknąć na Aleksandra.
- BB Theory lubię.
- Oglądałeś całe czy jesteś na którymś i pamiętasz którym odcinku?
- Pytając o to Lulu zaczęła powoli zsuwać z siebie ręcznik. Nie żeby była niecną prowokatorką. Po prostu obok niej była piżama.
- Dwa sezony - Nie odwracał wzroku prześlizgując nim po kragłościach jakie odsłonił ręcznik.
Dziewczyna uśmiechnęła się. Wyglądało na to, że chciała coś powiedzieć, ale zamiast tego przygryzła lekko wargę i chwyciła za piżamę. Wsunęła ją na siebie. Choć nieśpiesznie.
Po tym obudziła kompa i najwyraźniej zaczęła na nim włączać wskazany serial i sezon, ustawiając monitor tak by można było oglądać z łóżka. Odezwała się dopiero gdy wszystko było gotowe i wystarczyło nacisnąć enter.
- Odniosę ręcznik do łazienki.
Pokiwał głową sadowiąc się na łóżku.
Wyszła więc na chwilę, zamykając za sobą drzwi. Gdy ponownie się otworzyły skierowała się wprost w stronę biurka. Ujęła niedopity kieliszek wina i razem z nim usiadła na łóżku obok NI. Upiła kilka łyków po czym przesunęła go w jego kierunku.
- Hmm? - Brzmiało jak “chcesz trochę?”.
Wziął od niej kieliszek i upił spory łyk.
- A Ty sezon 3 widziałaś?
- Tak. Ale to bez znaczenia. Lubię oglądać niektóre seriale i filmy po kilka razy.
- Mówiąc to, nie tyle spojrzała na niego, co zaczęła mu się przypatrywać.
- Umazałem się sosem, tak? - przeciągnął po twarzy widząc jej wzrok. Klapnął przy tym wygodniej na łóżku.
- Taaak. Tutaj. - Spróbowała przejechać palcem po jego nosie. - A tak poważnie. Słuchaj, wiem co możesz sobie o mnie myśleć. Ale, chcę tylko żebyś wiedział, że nie chcę Twojej krzywdy, okej?
- Krzywdy? - nie zrozumiał. Wyglądał jakby akurat to mu przez myśl nie przeszło.
- Nie ważne. - Westchnęła ciężko, po czym sama zaczęła wygodnie się układać. - Cholera. - I na powrót wstawać. - Play się sam nie kliknie.
- Leż…
- sam wstał by włączyć serial, po czym wrócił do łóżka układając się koło dziewczyny. Która niemal od razu wtuliła się w niego. Ba, kilka chwil później jej oczy powoli zaczęły się zamykać i otwierać… zupełnie jakby chciały i nie chciały spać. Aleksander głaskał ją lekko po ramieniu co zdecydowanie nie pomagało utrzymywać powiek w stanie “ON”. Wobec czego równie szybko jak podjęły walkę ze snem, przegrały ją zapadając w stan “OFF”.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 18-06-2016, 21:05   #40
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Pałac Kultury i Nauki, Śródmieście, pl. Defilad, noc 20.11 (sobota)
Sokół wędrowny, najszybszy ptak świata zjadał właśnie niedużego szczura na wysuniętym gzymsie. W Polsce żyło kilkanaście par tych ptaków, z czego jedna para pod iglicą warszawskiego Pałacu Kultury. Nie migrował na zimę, stary drapieżca znał miasto jak własną kieszeń więc głód mu nie groził. Szczury gołębie, zabłąkany ratlerek na gigancie? Szwedzki stół rozciągnięty wokół daru Stalina dla bratniego narodu. Sokoły zwykle polowały o świcie lub o zmierzchu, ten jednak dostosował się do nocy. był wtedy większy spokój, a i szczury częściej wychodziły na powierzchnię.

Teraz wyżerając wnętrzności łysoogoniastego pechowca czujnie postawił głowę gdy coś furgnęło przy iglicy. Sokół wędrowny wedle ludzi był największym latającym drapieżnikiem na niebie nad stolicą. Cóż, stary doświadczony ptak nie miał takiego mózgu jak homo sapiens by w ogóle rozkminiać różnorodność gatunków. On po prostu wiedział, że największym drapieżnikiem nie jest.
Rozwinął skrzydła i odleciał zostawiając posiłek i na jakiś czas ewakuując się od swego gniazda. Instynkt właściwie czynił to za niego.
Ludzie z budynku na którym rezydował nie strzelali do ptaków, poza (z niewiadomego powodu dla nie potrafiącego myśleć abstrakcyjnie ptaka) kruków.
A to coś kiedyś prawie go dopadło.



Ogromny nietoperz zawinął kilka razy wokół iglicy i zegara umieszczonego tuż pod nią, po czym wleciał na taras widokowy. Kraty tu były tylko do wysokości jakichś dwóch i pół metra, raczej by zabezpieczać przed wypadnięciem zwiedzających a nie bronić dostępu z zewnątrz. W chwilę potem wielkie latające bydle wypadło z drugiej strony ścigane cichymi seriami z PMa opatrzonego tłumikiem. Co najmniej jedna kula trafiła i nietoperz-gigant walczył przez jakiś czas o wyrównanie lotu. Rysy pyszczka zwierzęcia nie pozwalały na oddawanie wściekłości...
Ale cała sylwetka aż nią emanowała.
Jedna z kamer oficjalnie umieszczonych na PKiN aby chętni mogli poobserwować sokoły wędrowne poruszyła się, wyrównała i zastygła.
Wciąż czujna i widząca o więcej niż drapieżnego ptaka.



Pałac Kultury i Nauki, Śródmieście, pl. Defilad, noc 20.11 (sobota)
Obudziła się gdy było jeszcze ciemno, lecz ochroniarza nie było. Przez chwilę zaspana macała drugą stronę łóżka orientując się, że jest jeszcze ciepła. Ale pusta.
- Ma swoje zadania. Wiesz on tu jest w pracy... - Usłyszała kobiecy, dość przyjemny głos dochodzący z nóg łóżka. Nie widziała dobrze jedynie w poblasku miasta wpadającym przez okno, ale sylwetka leniwie, na boku wyciągnięta zdawała się być jak najbardziej realna.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172