Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2016, 22:12   #25
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Z deszczu pod rynnę. Bardzo mokrą rynnę. Wdepnęli prosto w bagna. Mimo wszystko lepszego to niż ciemna jaskinia. Mieli pole widzenia wolne od mroku i ścian i przewagę w postaci nie noszenia ciężkiej zbroi ciągnącej w takich miejscach w kierunku dna. Rictor był więc zadowolony. Musieli tylko przedrzeć się przez bagna do… w sumie nieważne gdzie. Byle dalej od miasta.
I właśnie wtedy Shade i Rictor zostali zaatakowani, przez ryby. Duże i z dużymi zębami, ale jednak ryby. Atak stworzonek tych był szybki i niebezpieczny, a ich ugryzienia bolesne. Co Rictor zauważył dość wcześnie. Ale ból zaślepił go gniewem i wściekłością. I atakował na oślep uznając że albo one zginą, albo on…
I miał rację. Wkrótce oślepiający gniewem ból został zastąpiony zmęczeniem wywołanym utratą krwi.
Rictorowi zrobiło się ciemno przed oczami, z trudem utrzymywał równowagę… w końcu upadł i ciemność znów go pochłonęła. Tym razem… nikt go już nie mógł uratować.


Umierał nie potrafiąc jednak wykrzesać z siebie przerażenia z tego powodu. Był zmęczony ucieczką, był zmęczony walką, niesieniem bramy… zmęczony.
Był też poza miastem. Wydostał się z tego piekiełka, wydostał się z niewoli, wyrwał się z tego otępienia w jakim go więziono. Umierał w walce, umierał na własnych warunkach, umierał szczęśliwy. Shade nie zauważył na jego twarzy uśmiechu, zresztą czemu miałby? Shade miał ważniejsze sprawy na głowie, jak choćby własne przeżycie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline