Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2016, 08:44   #30
Lomir
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Kapłanka Sune rozochocona swoim wojakowymi postępami, postanowiła nie przerywać łańcuszka szczęścia i zaatakowała najbliższego gryzonia w swojej okolicy.
- Raz, dwa, trzy… zdychasz ty! - zarymowała wesoło, unosząc buzdygan w powietrze. Cios i tym razem był celny i cholernie śmiertelny. Yola rozbiła łebek szczura o pobliską skrzynię, z głośnym plasknięciem.
- Błeee…

Wężooki zlustrował otoczenie i analizował sytuację. W międzyczasie chłopak przeładował kuszę, która była gotowa do strzału. W lewym kącie piwnicy dostrzegł jeszcze jednego szczura - znacznie większego, który nie atakował lecz przyglądał się walce.
-Hej! Widzicie go? - krzyknął, celując z kuszy w największego szczura jakiego kiedykolwiek widział w życiu. Magiczne światło padło bezpośrednio na zmierzwione futro prawdopodobnego przywódcy szkodników. Stwór wydawał się inteligentniejszy niż jego pobratymcy, świadczył o tym sam fakt, iż nie pchał się pod pałki, miecze i topory drużyny, tylko obserwował. Niczym generał nadzorujący swoje wojska podczas bitwy.
Panrila przeszedł lekki dreszcz na myśl, że mogłaby to być prawda.
-Trzeba zmienić taktykę i przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. - powiedział do siebie. Spojrzał na swoją dłoń, miał obawy, ale wiedział, że prędzej czy później będzie musiał się przemóc. Skupił całą swoją wolę na centralnym punkcie dłoni, a w tym miejscu zaczęła się tworzyć krwistoczerwona kula skrzącej energii. Jak na razie szło dobrze. Zaklinacz wziął głęboki wdech i cisnął kulką w “dowódcę” szczurzej watahy. Pocisk poleciał… i rozproszył się w powietrzu na różowy pył, który nieszkodliwie obsypał stłoczone przed regałem szczury.
Zaklinacz odchrząknął. Z krzywym uśmiechem powiedział niepewnie - Hu-Hura... Konfetti…? Ekhm, tak dla kurażu i lepszych doznań artystycznych...-
Panrill robił dobrą minę do złej gry, ale był PEWIEN, że szczury gigant patrzył na konfetti w barwie majtkowego różu ze złośliwym błyskiem w oku.

Adrik mozolnie ładował procę. Co prawda miał do tego tylko jedną rękę, ale lepsze było to, niż pakowanie się w przebudzone na chwilę magią natury rośliny. Udało mu się jednak to w miarę zgrabnie. Szybciej niż się spodziewał, więc już po chwili rozkręcił mocno procę i posłał pocisk w kierunku największego ze szczurów. Celnie pudłując. Pocisk poleciał dobre pół metra od szczura, odbijając się od ściany i niegroźnie lądując wśród mchów. Co wywołało ciche przekleństwo pod Adrikowym nosem. Rośliny leniwie wiły się, próbując schwycić kolejne istoty, ale zdołały schwytać tylko jedną, już częściowo oplątaną wcześniej bestię.

Schnapel rozejrzał się po piwnicy, sprawdzając czy któryś z jego przyjaciół nie potrzebuje pomocy. Jego uwagę przykuł natomiast większy szczur w którego posłał pocisk Adrik i przed którym ostrzegał Panrill. To monstrum wyglądało na godnego przeciwnika!
Wojownik tanecznym ruchem wyminął czającego się na jego kostki szczura i z głośnym okrzykiem rzucił się na czającego się z tyłu wielkiego gryzonia. W euforycznie walecznym nastroju nie wziął jednak pod uwagę faktu, że prócz “wielkoszczura” jest przed nim także całe stadko gryzoni, które z piskiem rzuciły się do ataku. “Dowódca” ani myślał czekać aż człowiek dobiegnie - odwrócił się by uciec - i wtedy topór Schnapela rozłupał mu kręgosłup. Chłopak z rozpędu wylądował na scianie, wywołując głuchy odgłos, a pędzące za nim szczury wskoczyły mu na plecy, drapiąc i gryząc, wczepiając się w ręce, kark i nogi; wszędzie tam, gdzie ciała młodzieńca nie osłaniała zbroja. Wojownik zachwiał się i upadł na podłogę.

Jacia aż westchnęła widząc przeciętego na pół szczura. Oceniła, że Uruk poradzi sobie z kolejnym i tylko jednym atakującym go szczurem. Wobec tego za cel kolejnego strzału obrała jednego z poruszających się w spowolnionym tempie gryzoni, zwłaszcza że jeden już pędził na “jej parę”. Naciągnęła cięciwę… która z suchym jękiem puściła gwałtownie, zwijając się i boleśnie raniąc Bonię w ucho. Dziewczyna pisnęła dokładnie tak jak powinien zrobić to szczur, do którego celowała. Powinien! Złapała się odruchowo za ucho. Gdy jej wzrok padł na łuk “ups” pomieszało się z jękiem niezadowolenia. Nawet konfetti nie było w stanie pocieszyć jej smutnej minki.
Tymczasem szczur dobiegł do wojownika i - najwyraźniej oczadzony zapachem krwi - chapsnął zranioną już wcześniej łydkę młodzieńca, wyrywając z niej kawałek mięsa. Topornik nie deliberował. W pobliżu miał jednego szczura i planował, po ubiciu tej bestii, ruszyć na odsiecz Oczku. Celny cios rozpłatał gryzonia.

Tiva ponownie ujęła procę i przemieściła się o kilka kroków. Niestety przyzwany wilk zniknął z piwnicy. Spróbowała zorientować się w przebiegu starcia i czekała na moment, w którym nadarzy się szansa trafienia jednego z gryzoni. Taka, przy której towarzysze nie znajdą się na linii strzału. Nie było to proste, bo na środku piwnicy zrobił się już spory tłok. Wzięła przykład z Adrika wspinając się na skrzynię, jednak zajęło jej to trochę czasu. Szybki, źle wymierzony strzał w atakujące Schnapela szczury nie przyniósł oczekiwanego efektu. Lila stała obok, warcząc groźnie i drżąc w oczekiwaniu na rozkaz ataku.
 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)
Lomir jest offline