Adar siedział przyczajony razem z innymi. Zdenerwowanie poczęło go przepełniać. Przeklinał w duchu odwagę Dziadka Rybaka. To szarak powinien był wleźć do jaskini, nie staruszek pokroju Pyotra. Jednak klamka zapadła, a starcza postać zniknęła w otchłaniach jaskini. Sługa wyczekiwał jego powrotu zniecierpliwiony.
I kiedy już stracił nadzieję, na ponowne zobaczenie wioskowego przyjaciela, posiwiała głowa wychynęła z jamy, pędząc na złamanie karku. Dosłownie.
Szarak rozejrzał się wokół siebie, ale nikt nawet się nie poruszył, gotując jedynie swą broń zasięgową. W czym jednak miało to pomóc Dziadkowi, skoro był w zasięgu łapsk bestii i bez wsparcia wkrótce mógł w nich skończyć.
Adarem coś drgnęło. Nie, nie będzie się biernie przyglądał, tak jak w Krusnick. W tej wyprawie każdy był odpowiedzialny za swojego brata. I choć potwór wyglądał przerażająco, nic nie mogło powstrzymać braterstwa prostych ludzi.
Z okrzykiem na ustach Szarak wybił się z miejsca i unosząc miecz nad sobą, ruszył szarżą w stronę zwierza. Jego serce wypełniała determinacja i troska o starego guślarza. Ostrze i tarcza stały się przedłużeniami kończyn sługi.
Musiał dać czas Dziadkowi na odsunięcie się od bestii.