https://www.youtube.com/watch?v=e8TZbze72Bc
Ryszard zerwał się żwawo ze swojego posłania i spojrzał na swój zegarek, który już od cholera wie jak dawna nie chodził, był pęknięty i jeszcze na wskazówkę.
-
O kurwa... wróciliśmy...! - zawołał starzec z wielką radością.
W sumie nie było się z czego cieszyć. Do Topeki nie dotarli... moment...
Ale jeżeli cofnęło ich do rana to znaczy, że wiedzą teraz gdzie jest składowisko wódki i książek. A w takimi zapasami dotarcie do Topeki to będzie łatwizna!
Sprawdził tylko czy nie zostały mu butelki, które zszabrował z klubu Sowy Mądrej Głowy. Nie było? Nie szkodzi! Łyknął sobie gorzałki z zapasu w kanistrze, zakąsił sucharem i zaczął się zbierać. Zmontował też pochodnię, którą odpalił.
- Panie i pany... tu na zewnątrz jest jakaś poczwara. Zajmę usmażeniem jej, a wy się pakować menele i idziemy do starego budynku uzupełnić zapasy... a potem do Topeki.
Czując potężny zastrzyk morale i energii stary czarownik postanowił się nie pierdolić i oszczędzić w tej wersji wydarzeń tego co się wydarzyło poprzednio... chociażby sytuacji z chujwieco, zombi-sępem i napakowaną lezbą.