Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-04-2016, 21:57   #401
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Ryszard, Helga, Doc Peter, Praudmoore:
Dźwięki mniej więcej były takie, choć o wiele silniejsze i tak jakby otaczające was w więcej niż trzech wymiarach. Vrick przeszedł do wanny i odwrócił się do was raz jeszcze, gdy usłyszał pytania Doca Petera i Praudmoora.
- Oczywiście mógłbym wam naświetlić tło historyczne wydarzeń, które was otaczają - i to wyjaśniłoby wszystko - ale za bardzo nie mamy czasu. Dość powiedzieć, że istnieje nieskończenie wiele rzeczywistości, a niektóre z nich przenikają się w taki sposób, że wydaje się jakby ktoś podróżował w czasie albo przestrzeni. Był przypadek jednego francuza, który w 1943 roku wpadł w ręce Gestapo, a w 1945 roku został przejęty przez OSS. Okazało się, że pochodził z 1968 roku, a zbierając grzyby przypadkowo wszedł do wioski, do której nie dotarł Dekret Pokoju (jakieś czarnoksięstwo) i pojawił się w 1943 roku tam skąd cała rzeczywistość uciekła wcześniej do 1968 roku. - wszyscy patrzyliście na niego z lekko rozdziawionymi gębami mieszającymi niedowierzanie (Doc Peter), niezrozumienie (Helga), głębsze niezrozumienie (Praudmoore) i uśmiech pijaka (Ryszard) - Odeślę wam tam skąd przybyliście i sam pójdę z wami. To, że w ogóle z wami rozmawiam oznacza, że już wpłynęliście na tą rzeczywistość. - no to akurat wszyscy zebrani zrozumieli. Ryszard i Helga pierwsi dołączyli do Vricka, a chwilę za nimi również Doc Peter i Praudmoore.

Przez ten dźwięk nie było już słychać niczego innego, ale Vrick poruszał ustami. Jedynie Ryszard, który zanużył głowę w wodzie słyszał dokładnie słowa przez niego wypowiadane. Były znajome.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=S6r064-Qqc8[/media]

Scatman:
Scatman przebudził się w fotelu. Śmierdziało od niego tak bardzo wódką, że nie ciężko byłoby go odróżnić od gorzelni. Ziewnął, a z jego ust wyłoniła się chmura pary. Było zimno jak cholera, ale on był dobrze opatulony, a przy okazji wódka sprawiła, że był nieczuły na chłód. Właściwie to czuł się całkiem nieźle. Pamiętał swój sen. Śnił mu się zgniły, kapitalistyczny i imperalistycznych Zachód, a on był postacią z takiego opowiadania dla dzieci jakie kiedyś mu czytało. Jak to było? Kraina Oz i te rzeczy. Na szczęście tamten koszmar już się skończył i powrócił do rzeczywistości. Z lekkim trudem powstał z miejsca i skierował się ku wyjściu. Spod podłogi było słychać jęki więzionych ludzi, ale kogo oni obchodzili? To byli zdrajcy, którzy powinni mu dziękować, że w ogóle jeszcze żyją. Wyszedł na zewnątrz i przeszedł się ulicą. Kilka osób bezczelnie nie żyło - zamarźli w syberyjskim mrozie i nawet nikt ich nie uprzątnął. Scatmana trochę to zirytowało, ale właściwie leżeli już z tydzień i nie chciało mu się nawet strzępić języka, żeby komuś kazać posprzątać... właściwie to nie nazywał się Scatman, a Borys Vasylak, był Komisarzem Bezpieczeństwa Publicznego Trzeciej Rangi Ministerstwa Spraw Wewnętrznych ZSRR. Był rok 1948 i był jednym z nadzorców Obozu Specjalnego numer 6 Rieczłag w Workucie.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=2q6I8PHi8XY[/media]

Ryszard, Helga (i Doc Peter, Praudmoore):
Zmierzacie do Topeki. W Topece jest różowy pociąg - Blain Monorail, który zabierze was do innego, prawdziwego świata. Nie tak jak Tornado - nie do obrazu z przeszłości, ale do prawdziwej teraźniejszości, gdzie wojna nie wybuchła, nie powstał Moloch, a dżungla jest standardowo niebezpieczna i da się rozróżnić zwierzęta od roślin i nie próbują cię asymilować. Powiedział wam to Washington George namawiając was do tej podróży. Oczywiście daliście się namówić, bo jakaś nadzieja jest lepsza niż brak nadziei. Ruszyliście ze wschodu do Topeki, Kansas. Zresztą niektórzy z was byli o krok od odstrzelenia się. Sam Washington i jego rodzina zginęli po drodze w losowej strzelaninie, która wybuchła nagle i faktycznie bez żadnego powodu - ktoś po prostu uznał, że kawałek asfaltu jest jego. Zabiliście go, ale zdążył zastrzelić Washingtona, jego rodzinę i jeszcze dwóch podróżników. Szliście dalej.

Dotarliście do Mississipi i znów straciliście kilku waszych przy przeprawie. Rzeka była zatruta bardziej niż cokolwiek innego. Ludzie za to byli duchowo zdrowsi niż w większości miejsc, które wcześniej odwiedzaliście. Byli przede wszystkim przyjaźni, choć ich twarze były skrywane za maskami przeciwgazowymi, a ich postury były ukryte w płaszczach. Niektórzy z was podejrzewali, że to mutanci, więc czujnie przypatrywaliście się jak któryś ściągał maskę, żeby napić się. Nie byli to może ludzie jak z przedwojennych pornosów, ale zdecydowanie byli to ludzie. Pożegnaliście się z nimi i poszliście dalej, nawet próbowaliście namówić kogoś, żeby do was się przyłączył. Przez ten kawałek podróży rzeką czuliście się całkiem bezpiecznie - od dawna tak się nie czuliście. Nawet nie braliście Tornado, choć brak snu odbił się negatywnie na stanach waszego umysłu. Odespaliście to później - już gdy ponownie pieszo przemierzaliście pustkowia.

Im bliżej Kansas City byliście tym gorzej wyglądaliście. Znów uczestniczyliście w jakichś walkach niewiadomo z kim i niewiadomo o co. Jedzenia było mało, choć rozpoczynały się pola nieskończonych upraw Środkowych Stanów Zjednoczonych. Przypadkowo spotkany miejscowy powiedział wam, że Nieumarłe Zboże nie nadaje się do niczego, bo choć rośnie to tak naprawdę jest martwe i zgniłe. Rzeczywiście nie dało się tego jeść w żadnej postaci.

W czasie podróży widzieliście coś na niebie. Jakby samolot, ale bardzo, bardzo wysoko - zanim ciągnęła się chmura trujących chemikaliów jakie przed wojną były używane przez nieznane grupy ludzi, żeby otumaniać resztę. Na wszelki wypadek tamtego dnia staraliście się nie zdejmować mask gazowych - niedługo później pojawiła się burza Tornado, dzięki czemu odnowiliście swoje zapasy. Zastanawialiście się, czy była związana z samolotem. Ogólnie to oprócz niewielkich samolocików to w tym nietornadowym świecie nigdy nie widzieliście, żeby tak duża jednostka latająca wzbiła się w niebo. Dziwne.

Samo Kansas City było typowymi ruinami, w którym można było spotkać co najwyżej szaleńców szukających "skarbów" wśród zwalisk i jeszcze większych szaleńców, którzy bez powodu przebywali przy radioaktywnym leju ("przy" znaczy w obrębie kilku kilometrów). Zbliżał się zmrok, więc zajęliście sobie jedno piętro jakiegoś budynku (starannie barykadujac się) i poszliście spać snem tornadowca.

Sen jak sen (śniliście o Kansas City i podróżach w czasie, dziwne, że wszystkim śniło się to samo). Był, a potem się zmył. Byliście jakieś sto kilometrów od Topeki, więc już prawie na miejscu - jakby znaleźć samochód na chodzie to jeszcze dziś byście dotarli. Pomieszczenie, w którym znajdowaliście się było kwadratowe i miało jedne drzwi wychodzące na długi korytarz kończący się otwartą klatką schodową. Pomieszczenie jakby patrząc na drzwi to po prawej stronie miało okna, a pozostałe ściany no to po prostu ściany, nie było nawet obrazka. Nic. Spaliście w kółku. Pod samymi drzwiami ktoś miał pilnować, czy nikt się nie skrada, ale nie było tam żadnego posłania. Poruszając się zgodnie ze wskazówkami zegara od drzwi to po tym pustym miejscu w swym posłaniu spał Hadżi, hinduski chemik i producent Tornado, dalej byli pod oknami przebudzeni Doc Peter, Praudmoore, Helga, a dalej pod ścianą naprzeciw drzwi były puste miejsca, a przy kolejnym rogu przebudzony Ryszard i przy ścianie naprzeciw okien śpiący Billy (weteran różnorakich walk) i bliżej drzwi Charlotte (ruda dziewczyna, dwudziestoparoletnia). Niedługo Hadżi, Charlotte i Billy przebudzą się.

Nie jesteście już głodni. Najedliście się w McDonaldzie. A przynajmniej śniło wam się tak, ale rzeczywiście nie czujecie głodu. Czujecie się natomiast jak gdyby od rozmowy z Vrickiem minął miesiąc czasu. A właśnie... nie widać w pobliżu Vricka. Czy ten dzień to ten sam dzień co wczoraj, czy to jest nowy dzień i o co chodzi? Poprzednio był inny skład w tym pomieszczeniu... chociażby nie było Praudmoora co się najbardziej rzuca w oczu, za to były dwie lesby...

[media]http://www.youtube.com/watch?v=ETAuRKmNAfQ[/media]

Greg Müller:
Po jakimś czasie dotarłeś do rozbitego wozu strażackiego. Wewnątrz powinieneś znaleźć narzędzia. Im jednak byłeś jego bliżej tym wyraźniej słyszałeś czyjeś głosy. Oczywiście byłeś przygotowany na konfrontacje, ale... przy tym wozie obozowali Freddie, Joseph, Fiona, Jerri i Boxer. Wszyscy cali i zdrowi (no przynajmniej tak zdrowi jakimi byli rankiem, dzień wcześniej, zanim zginęli). Boxer spojrzał na ciebie, gdy wyszedłeś zza winkla ciężarówki straży pożarnej:
- Ach, to ty Greg. Coś ciekawe znalazłeś w nocy na patrolu? Trochę martwiliśmy się, gdy cię rano nie zobaczyliśmy, ale uznaliśmy, że poszedłeś na patrol. Usiądź z nami, dla ciebie też mamy mięso. - wszyscy w rękach mieli szczury na patykach, które były całkiem nieźle przypieczone nad ogniskiem. Dla ciebie też był kijek ze szczurem. Prawdopodobnie to jest prawda, bo podróż na Syberię i z powrotem pachnie gówno prawdą na milę.
 
Anonim jest offline  
Stary 22-04-2016, 22:54   #402
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
https://www.youtube.com/watch?v=e8TZbze72Bc

Ryszard zerwał się żwawo ze swojego posłania i spojrzał na swój zegarek, który już od cholera wie jak dawna nie chodził, był pęknięty i jeszcze na wskazówkę.

- O kurwa... wróciliśmy...! - zawołał starzec z wielką radością.

W sumie nie było się z czego cieszyć. Do Topeki nie dotarli... moment...

Ale jeżeli cofnęło ich do rana to znaczy, że wiedzą teraz gdzie jest składowisko wódki i książek. A w takimi zapasami dotarcie do Topeki to będzie łatwizna!

Sprawdził tylko czy nie zostały mu butelki, które zszabrował z klubu Sowy Mądrej Głowy. Nie było? Nie szkodzi! Łyknął sobie gorzałki z zapasu w kanistrze, zakąsił sucharem i zaczął się zbierać. Zmontował też pochodnię, którą odpalił.

- Panie i pany... tu na zewnątrz jest jakaś poczwara. Zajmę usmażeniem jej, a wy się pakować menele i idziemy do starego budynku uzupełnić zapasy... a potem do Topeki.

Czując potężny zastrzyk morale i energii stary czarownik postanowił się nie pierdolić i oszczędzić w tej wersji wydarzeń tego co się wydarzyło poprzednio... chociażby sytuacji z chujwieco, zombi-sępem i napakowaną lezbą.
 
Stalowy jest offline  
Stary 25-04-2016, 19:36   #403
 
JaTuTylkoNaChwilę's Avatar
 
Reputacja: 1 JaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnie
Praudmoore dawno przestał silić się na rozumienie rzeczy, które dzieją się w Zasranych Stanach. Kiedy mógł - jadł, spał i się bawił. Jak było trzeba, walczył. Jeśli ktoś go chciał bić, uciekał, a jak dawali, brał.
Szczęśliwy skrzek Ryśka wybudził go ze snu. Will usiadł na śmierdzocym posłaniu i rozejrzał się niemrawo dookoła przecierając oczy.
- Co kurwa? - zapytał przyjaźnie leżącego obok Doca.

Jeszcze chwilę dał się ogarniać dezorientacji, po czym strząsnął głową. Właśnie miał najdłuższy i najbardziej pojebany sen w historii. Ciekawe, kto mu czegoś do żarcia dosypał... Przecież jakby wprost dawali, też by nie odmówił...
 
JaTuTylkoNaChwilę jest offline  
Stary 04-05-2016, 17:10   #404
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Ryszard, Helga, Doc Peter, Praudmoore:
Sen jak sen. Był, a potem się zmył. Byliście jakieś sto kilometrów od Topeki, więc już prawie na miejscu - jakby znaleźć samochód na chodzie to jeszcze dziś byście dotarli. Pomimo tego faktu Charlotte, zawsze uśmiechnięta ruda dziewczyna wybuchła płaczem (znów). Wpadła w histerię i typowo dla tornadowego ćpuna zaczęła krzyczeć, że to nie jest prawdziwy świat, a ten w tornado jest (znów). Błyskawicznie przy jej głowie pojawiła się lufa pistoletu trzymanego przez Billego (znów). Tym razem jednak Ryszard kombinujący coś z kanistrem i Praudmoore kombinujący coś z zaspanym Docem Peterem (znaczy: zagadujący do niego) byli na chodzie. Tym razem Charlotte mogła być uratowana, choć, gdyby Ryszarda bardziej to wszystko obchodziło to mógł więcej zrobić, bo przecież jako jedyny z tego towarzystwa to wszystko widział już...

Ryszard trudny Bijatyka (3)
Rzut: 20, 14, 1
Gruba porażka!
Praudmoore
problematyczny Bijatyka (14.3)
Rzut: 16, 10, 6
Sukces!

Zanim Billy pociągnął za spust to odruchowo Ryszard i Praudmoore rzucili się na niego, aby go powstrzymać. Ryszard wypieprzył się razem ze swoim kanistrem, a Praudmoorowi rzeczywiście udało się. Pocisk przeleciał tuż za głową Charlotte. Dalsza akcja była bardzo chaotyczna. Było dużo szamotaniny i dużo strzałów przez co przypominało to taką scenę, ale bez liny i wpadania przez sufit do pomieszczenia niżej. Ostatecznie Praudmoore naprał po ryju Billego do tego stopnia, że ten uspokoił się (no i stracił przytomność). Doc Peter oberwał dokładnie w to miejsce, gdzie w tym innym świecie został ugodzony nożem (bark), ostatnia butelka Ryszarda rozleciała się na kawałki, a jego kanister też oberwał - na szczęście nie nastąpiła eksplozja. Charlotte leży i płacze, a Hadżi z kolei stoi i zaczął krzyczeć, gdy Billy był już wyłączony z akcji:
- Co do kurwy nędzy?! Zostawiliście mnie w tym jebanym budynku i nagle wszyscy tu jesteśmy z powrotem? To tornado to jest jakieś pojebane! I śniło mi się, że Charlotte zniknęła... a tak w ogóle to gdzie Scatman, Funfaś i te dwie lesby? I kim, kurwa, on jest?! - tutaj wskazał na Praudmoora.
 
Anonim jest offline  
Stary 05-05-2016, 09:12   #405
 
JaTuTylkoNaChwilę's Avatar
 
Reputacja: 1 JaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnie
Praudmoore wstał i oparł nogę o leżącego na ziemi Billego. Jego klamkę (zabezpieczoną) wsadził sobie za pasek. Will wyciągnął palec do góry. Drugą ręką zaczął rozmasowywać bolące po ciosie Billego żebro. Chciał wyglądać godnie i zdecydowanie, choć zapewne w zaistniałej sytuacji mu nie wyszło.
- Ej, kurwa! Grzeczniej trochę! Damy tutaj są! - krzyknął na Hadżiego. - Reset systemu stary. Matrix nam się trochę zwiesił i musieli restartować system. Nie wiem tylko dlaczego nam nie wymazali pamięci.
Popatrzył z niesmakiem na wystający z Doca nóż.
- No brawo stary. Ciebie to na chwilę spuścić z oczu... Czy jedzie z nami lekarz?
 
JaTuTylkoNaChwilę jest offline  
Stary 05-05-2016, 10:36   #406
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- O kurwa, mój kanister! - zawołał Rysiek i dopadł do cieknącego pojemnika.
Zaczął z niego doić procenty jakby była to najcenniejsza rzecz na świecie. Moment... a gdzie te butelki z polskimi alkoholami? Że rozbite? A chuj. Jebać to. Wie gdzie są nowe. Kiedy jednak już uzupełnił poziom mocy we krwi przetarł usta i sapnął.
- Ten o tutaj jest w porządku. I tak... zresetowało nas po tym Tornado. Albo przenieśliśmy się w przyszłość wtedy... albo... a chuj z tym. Czekajcie, zajmę się Doktorkiem.
Czarownik podszedł chwiejnym krokiem do Doca, polał mu ranę alkoholem, nabrał na palce trochę krwi pacjenta i zaczął odprawiać swoje ludowe czary uzdrawiające.
 
Stalowy jest offline  
Stary 09-05-2016, 21:03   #407
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Thumbs up Odpis 61

Ryszard, Praudmoore, Helga, Doc Peter:
- Ja jestem lekarzem... - wysapał Doc Peter odpowiadając na tekst Praudmoora. Nie wyglądał zbyt dobrze, a pomoc Ryszarda, choć nie zaszkodziła to też nie pomogła tak "magicznie" jak wcześniej to było z umierającą Helgą. Ważne było, że Doc Peter w ogóle żył i był jako tako przytomny. Co do Billego i Charlotte to oboje uspokoili się (no, Billy wciąż był nieprzytomny). Charlotte przeprosiła za swoje zachowanie, a Hadżi już po tym jak Ryszard pomógł Docowi Peterowi powiedział:
- Ja szukałem was wczoraj... albo w śnie... tyle, że to nie był sen o przeszłości, w sensie czasach sprzed wojny, ale to się działo tu i teraz. Po tym jak obudziłem się w tym budynku to zobaczyłem zwłoki dwóch lesb. Na początku szukałem was, ale potem naszły te olbrzymie chmury burzowe i uznałem, że najlepiej będzie jak przeczekam w miejscu, w którym wciąż były zapasy Charlotte i Billego i wróciłem do tego pokoju. Zabarykadowałem drzwi, a potem straciłem przytomność... budzę się i no Billy i Charlotte są żywi, a wy wróciliście i jeszcze ten typ pojawił się... - na koniec wskazał na Praudmoora - Nie wiem tylko jak wróciliście skoro drzwi są nadal zabarykadowane od wewnątrz, a... Billy i Charlotte byli martwi... - ostatnie zdania wypowiadał z wielkim trudem. Widać było, że dysk mu się przepełnia od zbyt dużej dozy informacji. - No to jest wczoraj, czy jest jutro? - ostatnie pytanie to już zadał bardziej do siebie, a Charlotte niemal równocześnie powiedziała:
- No, ja jestem żywa... chyba, że któremuś z was śnię się, że jestem żywa, ale wtedy raczej byłabym naga... chyba, że śnię się Heldze. Helga, jesteś tam? - Helga pomimo otwartych oczu leżała i nieodzywała się. No, przynajmniej oddychała.

Hadżi wstał, odłamał kawałek deski blokującej okno i wyjrzał na zewnątrz. Był dzień i było słonecznie.
- No i widać kałuże po nocnej burzy, więc jednak jest jutro... bo wczoraj, jak trochę w innym składzie tu byliśmy to nie było kałuż o poranku...
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 09-05-2016 o 21:12.
Anonim jest offline  
Stary 10-05-2016, 10:07   #408
 
JaTuTylkoNaChwilę's Avatar
 
Reputacja: 1 JaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnie
- A co to za różnica? - zapytał Will. - I tak prawdy nie dojdziecie. Nie możecie po prostu cieszyć się, że jednak żyjecie, a to wszystko, co się wydarzyło, się nie wydarzyło? Jakiś chory sen, których pełno w Zasranych Stanach. Trzeba nam ruszać. Pamiętacie przecież cel.
Praudmoore wzruszył ramionami i zaczął zbierać swoje manele. Gdy już to zrobił i załadował plecak na plecy zaczął delikatnie cucić Billa. Nie chciał, żeby towarzysz "odwiesił się" zbyt gwałtownie i kontynuował bójkę w miejscu, w którym się skończyła.
 
JaTuTylkoNaChwilę jest offline  
Stary 12-05-2016, 17:05   #409
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- To doskonała myśl! Jest kolejny dzień, trzeba coś zjeść, wypić... i ruszać do Topeki! - zawołał Ryszard.

Pomimo rozlanego alkoholu antyczny czarownik nie stracił nic z rezonu. I on chciał wyruszyć jak najszybciej w drogę i zostawić to cholerne miasto za sobą.
 
Stalowy jest offline  
Stary 15-05-2016, 10:03   #410
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Odpis 62

Ryszard, Doc Peter, Praudmoore:
Billy został obudzony przez Praudmoora i nie był już agresywny. Przeprosił nawet Charlotte, że chciał ją zabić. Po spakowaniu się otworzyliście drzwi na zewnątrz i wyszliście na korytarz z niebieskim dywanem. Gdzieś niedaleko można było usłyszeć znajomą latynoską muzykę graną wciąż ze sprzętu grajkowego Miguela.
[media]http://www.youtube.com/watch?v=gkcj8se70VI[/media]
Pamiętacie ten zamknięty pokój ostatnio po prawej, do którego nigdy nie weszliście, bo drzwi były zamknięte? Ten, który na planie zawiera kilka stołów? Jak się teraz okazało to jest to pomieszczenie, w którym wcześniej spaliście, choć jak Ryszard i Doc Peter mogą zaświadczyć pierwotnie to było w innym budynku. Billy, Charlotte i Hadżi nie są zdziwieni nagłą zmianą korytarza i wprost mówią, że przecież tak było. Helga w ogóle zniknęła, ale właściwie kiedy? Jesteście pewni, że ona była uratowana przez Ryszarda, gdy przećpała tornado? I ten cały Greg... czy on w ogóle istniał? Czy cały ten czas wszystko co wydawało wam się, że robili Helga i Greg to tak naprawdę robili Billy i Charlotte? Pytań wiele, ale odpowiedź jedna: trzeba się stąd zbierać i to szybko.

Connor:
Praudmoore miał tylko iść zwinąć Doca Petera z Kansas City, a wsiąkł na parę dni. Razem z Maxem i Big Billem po załatwieniu swoich spraw udaliście się do miasta sprawdzić, gdzie ta łajza podziała się. Wsparcie dość zaufanej osoby (Praudmoore) było również ważne jak udział choć minimalnie zaufanego medyka (Doc Peter). Byliście zadowoleni, że włożyliście do plecaka Praudmoora lokalizator. Dzięki temu urządzeniu bez trudu zlokalizowaliście go w tym budynku. Nocą minęła straszna nawałnica i z samego rana, gdy się przejaśniło postanowiliście wkroczyć do środka. Na samym progu Max krzyknął, żeby zatrzymać się.
- To jedno z tych pojebanych miejsc eksperymentów naukowych. Może nas wypierdolić w przeszłość jak w Bunkrze. - po krótkiej dyskusji opracowaliście plan. Jeden z was zostanie przewiązany liną, a pozostali będą ją trzymali - ten przewiązany liną wejdzie do wewnątrz, a jakby stracił przytomność albo szarpnął, czy krzyknął, czy cokolwiek to zostanie wyciągnięty. Po ciągnięciu słomek padło, że ty jesteś tym jednym. Zanim wkroczyłeś do środka Max powiedział:
- Może ci się wydawać, że lina zniknie, ale ona tam wciąż będzie. Nie zapominaj o tym i jak będzie ciągnięcie w tył to nie zapieraj się. - po tych słowach przekroczyłeś próg.

Connor:
Wyszedłeś z wanny. Nie masz pojęcia jak się w niej znalazłeś. Ostatnie co pamiętasz to przekraczanie progu. Masz ze sobą kałasza i swój ekwipunek. Mimo tego, że wyszedłeś z wanny pełnej wody to, ani po tobie, ani po twoich rzeczach nie widać, aby przed chwilą były zmoczone. Sama czynność wychodzenia z wanny to może za dużo powiedziane - ocknąłeś się, gdy twoja lewa noga dołączała do prawej na podłodze. Pomieszczenie zawiera wyłącznie dużą (tak na pięć osób) wannę wypełnioną wodą i metalowe szafki obok drzwi (na mapce wyżej jest to pomieszczenie w lewym górnym rogu). Cały pokój jest wyłożony kafelkami. Widać, że ktoś oddał tu kilka strzałów. Są też ślady krwi, ale nie ma zwłok. Przy wannie leży nieprzytomny mężczyzna w białym garniturze. Jak tak stałeś i przyglądałeś się wszystkiemu to przez jedyne drzwi tutaj wszedł mężczyzna z pistoletem w ręku i gdzieś schowanym głośniczkiem wydającym z siebie muzykę latynoską.
- Eee... witam... jestem Miguel. - powiedział mężczyzna i nie zrobił żadnych agresywnych ruchów.
 
Anonim jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172