Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2016, 20:54   #13
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Aleksiej przekonywanie d20=1 krytyczny sukces!


Aleksiej
Dwójka wyraźnie podnieconych udanym aresztowaniem Avestytów zatrzymała się w pół kroku. Spojrzeli po sobie, później na nadal zapewniającego o swojej niewinności więźnia, później znowu na siebie.
- Więc mówicie, że wyznajecie się na takich rzeczach... Bracie? - starszy rangą z mnichów jeszcze raz uważnie przyjrzał się połyskującemu przedmiotowi. Nazwanie Eskatonika "bratem" wyraźnie kosztowało go niemało. Niemal słychać było jak zgrzyta zębami. Na szczęście drugi z nich, ten odbywający dopiero nowicjat, wydawał się mu w pełni podległy, toteż starczyło przekonać tego ważniejszego. Aleksiej kątem oka zauważył, jak ludzie przechodzący obok zwalniają i spoglądają ukradkiem w ich stronę, nawet przejeżdżające karoce zdawały się na chwilę zmniejszać prędkość jakby pasażerowie prosili stangretów o chwilkę na przyjrzenie się całemu zamieszaniu. Cóż, działania inkwizycji były całkiem ciekawe, o ile nie było się ich przedmiotem.
- Wyczuwam prawdę w twoich słowach, bracie Aleksieju. - rzekł w końcu Eurycjusz, rozkuwając bladego z przerażenia handlarza. - Choć boję się o twą duszę. Zbyt dużo groźnej wiedzy tkwi w tej głowie, a do tego budzić chcesz jeszcze dawno uśpione tajemnice tego martwego świata?
Pokręcił głową.
- Nie mogę cię w tym wesprzeć, lecz nie wypada mi też odmówić pomocy drugiemu duchownemu.

Wskazał mu widoczny z daleka skrawek potężnej, starej katedry wbudowanej w część masywnego muru dzielącego dzielnice miasta.
- U nas znajdziesz ciepły posiłek i prostą pryczę, która zapewni ci spokojny sen w czasie mroźnych nocy Cadavusa. Nie wiem jednak w jaki sposób Jego Ekscelencja Biskup Semiramidius zareaguje na twoją propozycję pomocy, a z pewnością będzie chciał cię poznać, w szczególności, gdy usłyszy o istocie twojej misji. On jest duchowym pasterzem wszystkich tych ziem, jeśli postanowi, że nie pozwoli ci narażać twojej duszy, to z braćmi zrobimy wszystko, by odwieść cię od twoich poszukiwań. Lepiej więc, byś był na tę rozmowę gotowy.

Nowicjusz wskazał swojemu przełożonemu następną partię towaru wyładowywaną z lądownika w innej sekcji portu.
- A teraz wybacz, musimy kontynuować nasze zadanie. Niechaj Święty Płomień, Santa Flama, oczyści twą niespokojną duszę, Eskatoniku. Mam nadzieję, że następnym razem nie spotkamy się na przeciwnych drogach!
Odeszli ku następnym towarom. Wyraźnie widać, było, że nowicjusz zupełnie nie rozumiał czemu Brat Eurycjusz wykazał się taką serdecznością i otwartością w rozmowie z dziwnym, niebezpiecznym poszukiwaczem wiedzy. Coraz to rzucał przełożonemu jakieś nerwowe pytania, odwracając się za siebie w kierunku Aleksieja. Cóż, być może sam mnich też tego do końca nie wiedział, najwyraźniej coś w prostym Eskatoniku poruszyło jego serce.

Handlarz wypuścił powietrze z ulgą.
- O Wszechstwórco! Już myślałem, że zaciągną mnie do tych swoich okropnych kazamatów i zakatują! Przyjacielu! Dziękuję! - rzucił z wdzięcznością w kierunku Aleksieja. Wyglądał jakby gotów był rzucić mu się z ulgi na szyję, ale najwyraźniej powstrzymała go godność duchownego stanu Eskatonika.
- Słyszałem o czym gadaliście! Musiałbyś zmysły postradać, by pakować się dobrowolnie do groty inkwizytorów! Pewnikiem, czy tam pójdziesz, czy nie, to te bezwzględne harty i tak na ciebie doniosą biskupowi!
Nagle sobie coś przypomniał i spojrzał na oddane mu zwierciadło do ladaru.
- Dobrze słyszałem, że mówiłeś, że to sporo warte, hę? Cholera, wiedziałem, że opłacało się tak wysoko podbijać cenę, od początku wyglądało obiecująco!
Sam handlarz nie wyglądał raczej na speca od technologii, ani handlarza z pełnym wsparciem Ligii, raczej był jakimś drobnym pośrednikiem współpracującym luźno z większymi graczami. Cóż, oznaczało to pewnie też, że nikt nie wstawiłby się za nim gdyby wylądował w lochu.

- Och, ale gdzie moje maniery! Jestem Cassak Nard, mam mały magazyn w Zewnętrznym Mieście, nic specjalnego, ale to ta trochę przyzwoitsza cześć, mógłbym ojca przenocować i... - spojrzał nieśmiało. - No, aż wstyd pytać, ale mam trochę żelastwa, które ostatnio nakupowałem, mógłby ojciec rzucić okiem? Może tam się jeszcze coś wartościowego wynajdzie?


Stanton
Szambelan wyglądał na zadowolonego z faktu, że inżynier wreszcie pożegnał się z rozpaczającym chłopem. Najwyraźniej takie publiczne bratanie się z poddanymi nie było mile widziane, a czarnoskóry służący był przecież strażnikiem etykiety na tych ziemiach i mógł osobiście odpowiadać za jej łamanie.

Skierowali się w stronę wskazanego wcześniej pałacyku, a Inżynier wykorzystał tę chwilę ciszy, by spróbować nawiązać kontakt ze swoim towarzyszem Alim. Niestety, szlachcic nie odbierał, najwyraźniej zajęty był jednym z wielu wyczerpujących szlacheckich obowiązków, jak na przykład wcześniej wspomnianą wizytą u kąpielowych dziewcząt.

Przy elegancko (choć bez przepychu) zastawionym stole zasiedli do posiłku razem z szambelanem. Najwyraźniej tego typu posiłek w interesach mieścił się kanonach al-malickiej etykiety. Wszak żaden z nich szlachcicem nie był.
- Pana poprzednicy... - zaczął szambelan, ciesząc się bukietem wcale niezgorszego wina. - ... A właściwie ich pomocnicy, donosili że pod ziemią prawdopodobnie doszło do uszkodzenia bliżej niezdefiniowanych przewodów w pobliżu tunelu serwisowego. Jedni wspominali o gorącej parze, inni chyba o gazie i elektryczności... - delikatnie oczyścił kąciki ust serwetką i zaczął kroić kruche importowane mięso w sosie grzybowym stanowiące główne danie tego posiłku. - Jeden z nich twierdził, że dotarł nawet głębiej i tam ponoć wystraszyły go jakieś pozostałości systemu obronnego. Nie był jednak w stanie podać żadnych szczegółów, choć ponoć usłyszał ostrzegawczy sztuczny głos i jakiś świst. Ze strachu, że zostanie ostrzelany spadł z drabiny - szambelan rozłożył bezradnie ręce.

W końcu zaprowadzono go na tyły potężnego ośnieżonego pałacu. Fundament na którym stał był iście pancerny, Inżynier od razu zauważył, że częściowo zbudowany był ceramitu, wykorzystywanego często w kluczowych kompleksach za czasów Drugiej Republiki. Wydawał się dużo starszy od samego zdobnego budynku postawionego na nim. Pokierowany przez szambelana służący otworzył kluczem mały pancerny właz i znaleźli się w swego rodzaju serwisowym przedsionku. Tutaj wszystko wyglądało na użytkowe i czysto techniczne, jedyne oświetlenie dawała czerwona lampa w rogu. Podłoga była kratowana, wzdłuż ścian wszędzie biegły przewody i rury. Gdzieś z dołu czuć było smród. Dalej pod ziemię prowadziły dwie drogi, drabina prowadząca do wąskiego, pionowego, okrytego mrokiem szybu. Raz na jakiś czas bardzo, bardzo głęboko w nim coś na krótko skrzyło się i znowu zanikało. Drugą drogą były masywnie wyglądające drzwi, do czegoś, co chyba było kabiną windy. Wokół szczeliny między połówkami zamkniętych nadal odrzwi widać było liczne ślady po łomach, spawarkach, a nawet czymś, co chyba było ostrzałem laserowym. Drzwi jednak nie ustąpiły. Niedaleko windy widać było komputerowy panel, który wyglądał, jakby już bardzo dawno temu wyrwano go ze ściany, nadal zwisał na niektórych przewodach, wśród nich dało się dostrzec ślady lutowania, jakby ktoś chciał ominąć jego zabezpieczenia, po efektach można było jednak poznać, że raczej mu się nie udało. Całkiem możliwe, że zamiast tego mocno go zepsuł, na wyświetlaczu nie widać bowiem było absolutnie nic.

- Jeśli to wszystko, panie Walton, to zostawię pana sam na sam z zadaniem. - rzekł zakrywając usta zdobioną chusteczką, smród zdawał się tym bardziej uciążliwy, im dłużej stało się w pomieszczeniu. - Zostawię tu przed drzwiami Terka, sługę, jakby coś było potrzebne to on to przekaże.


Hasim
Zarządca zniknął błyskawicznie, wprowadzając w życie zlecone mu przez szlachcica czynności. W tym samym czasie sam Hasim również nie próżnował. Po paru dłuższych chwilach jasnym stało się, że w garnizonie nie osiągnie tego, co sobie zaplanował. Wyraźnie brakowało tam kogoś o wystarczająco lotnym umyśle, by przekierować jego rozmowę, a może po prostu był to brak woli? Wszak wojskiem zarządzali Decadosi, a tam - delikatnie mówiąc - nie wszyscy byli mu przychylni. Oczywiście mógł próbować zdziałać coś przez swoje szlacheckie kontakty, ale w świecie Wielkich Rodów mało co dało się załatwić na szybko i zdalnie. Łażenie po prośbie zawsze zostawić mógł sobie jako ostatnią deskę ratunku.

W porcie gwiezdnym zarządzanym przez Przewoźników z Ligii Kupieckiej powinno pójść łatwiej, choć - jak to u Ligii - zapewne nie bez nakładu finansowego.

Hasim przekonywanie d20(-2 ciężej przekonać zdalnie niż bezpośrednio) = 10 sukces


Na szczęście trafił na urzędnika, który kojarzył niektóre z jego zamówień i w związku z tym wiedział, że Hakim jest całkiem cennym kontrahentem Ligii. Sprawę załatwili szybko, bezpłatnie i bez większych problemów, choć członek Gildii nalegał, by załatwienie tego w ten sposób pozostało jednorazową dyskretną przysługą. Po parunastu minutach oczekiwania, gdzieś na mroźnej północy, za morzem Agweńskim słuchawkę odebrał jego człowiek - Maiz.
- Panie! Te decadoskie sługusy wiją się niczym oślizgłe węże! Godzinę potrzebowałem, by przyznali się wreszcie, że doszło do wypadku w czasie lotu! - głos Maiza wydawał się zniekształcony, przekaz przerywał się co jakiś czas połykając pojedyncze zgłoski, nie miało to jednak póki co większego wpływu na zrozumienie całości. Na Cadavusie oznaczało to najczęściej, że gdzieś pomiędzy oboma lokacjami szalał niemały front burzowy.
- Sterowiec nad morzem Agweńskim wpadł w potężny sztorm! Wydaje się, że ruszyli w podróż mimo niekorzystnych odczytów z radaru pogodowego! Halo? Hej ty! Czy to działa?! Lampka tu gaśnie! - wrzasnął, najwyraźniej do operatora. Odpowiedział mu spokojny głos.
- Wzmacniam sygnał, nie wiem jednak jak długo będzie jeszcze działać.
- Panie? Już jest chyba dobrze... W połowie drogi musieli ratować się zmianą kursu , skręcili na południowe wybrzeże, jednak sytuacja się nie poprawiała! Paru załogantów, w tym odpowiedzialnych za bagaż, wyleciało nawet za burtę! Niemal rozbili się, w ostatnim momencie odbijając od gruntu! Zapewniają mnie, że by nabrać wysokości wyrzucili tylko mało wartościowe zapasy! Ale to żmije, nie wierzyłbym w ani jedno słowo! Nie zdzi...ym... gd... c.. zło... !

Przekaz urwał się.
- Sir straciliśmy sygnał - ogłosił pracownik portu gwiezdnego rozłączając przekierowanie.

Po paru chwilach do biura wszedł też statecznym lecz pospiesznym krokiem zarządca, kładąc na biurku Hasima plik związanych ozdobną szarfą papierów.
- Jaśniepanie, zebrałem związane z transportem umowy. Według dokumentów oficjalnym właścicielem sterowca, który wiózł twój ładunek, panie, od paru miesięcy jest niejaki kawaler Borys Wietłanow Decados, nie znalazłem go jednak w księdze szlachciców posiadających obecnie lenno na Cadavusie, nie kojarzę go również z annałów towarzyskich ostatnich lat, zapewne nawet tu nie mieszka, o ile jeszcze żyje i jest to jeden z wybiegów prawnych Domu Modliszki.
Wskazał na drugi plik papierów noszących pieczęć Gildii Sędziów.
- Panie, twoje towary ubezpieczone są do 75% wartości, jednak Gildia przy tak wysokich kwotach wymaga bardzo dokładnego śledztwa na temat całego zdarzenia, pełnego zestawu dokumentów i zeznań wszystkich ewentualnie powiązanych stron. Z pewnością za dodatkową opłatą uda się całość przyspieszyć i ułatwić.
- Co zaś tyczy się szacownego ojca Jaśniepana -
zarządca kontynuował z miną, którą zapowiadała już nadejście niezbyt dobrych wiadomości. - Wydaje się, że nadal nie wrócił z wizytacji u Lady Natashy Bogakov, na którą udał się zeszłego dnia z całym orszakiem i wszystkimi pojazdami rodziny. Jak sam raczył stwierdzić, chciał pokazać "Tej zasuszonej, zadufanej w sobie matronie, że nie jest jakimś chudopacholskim bękartem, by mogła ot tak odrzucać jego awanse!". Obawiam się, że zabrał też większość służby i pobrał znaczną część feniksów z oszczędności przeznaczonych na pełny remont domu...
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 24-04-2016 o 18:45.
Tadeus jest offline