Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2016, 21:00   #96
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Post wspólny

- O ile zdąży uciec… Nie bierzesz pod uwagę, że twoje kalkulacje mogą okazać się błędne.- wyjaśnił swoje zdanie Valerius.- Nie powiedziałem, że Harp czy Alan ma się mierzyć z golemem w walce. To absurd. Stwierdziłem tylko, że mają szansę przeżyć jeśli ich dogoni. No i nie mówię że obaj mają odwracać uwagę. Tylko jeden z nich wystarczy.
- To nie piknik i nie miejsce na dyskusje. Nie jojcz, tylko podaj alternatywę -
uciął Harp - Ja proponuję taki plan: Odciągnę golema, Bayle i Elin ruszą na platformę cicho i nisko. Reszta kryje się za drzewami i obserwuje dowódcę. Jak ten zauważy mnie lub skradających się ostrzelajcie go nie wychylając się za mocno, skupcie jego uwagę odciągając od Elin i Bayla. - tu chłopak miał nadzieję, że nawet Alana to nie przerośnie - Jak oni wejdą na platformę, pomagacie mi z golemem lub powstrzymujecie posiłki. Maarin, ty osłaniasz mnie leczeniem, a potem dołączasz do szturmujących platformę wodza. Oczywiście inny plan też jest mi na rękę. Tylko go dajcie. Możemy zacząć od tego że Maarin może go spłukać z tej sterty desek. Lub Alan walnie toporem w odpowiednie miejsce by się całość rozpadła.
“Przecież właśnie mówiłem, by ciebie… użyć jako przynęty.”- westchnął w duchu zaklinacz mając wrażenie, że Harp przede wszystkim słyszał tylko siebie. Miał też wrażenie że Harp jak zwykle przecenia siebie i nie docenia przeciwnika. Ale… pewnych rzeczy lepiej uczyć się na własnej skórze. Skoro wszyscy tacy mądrzy, to cóż… Mordine popatrzy co z ich mądrości wyniknie.
Półork słuchał dywagacji swoich towarzyszy, ale bez szczególnej uwagi. Wielka bestia była tylko jedna, a zatem chroniła wejścia tylko na jedno drzewo. Wydawała się dość ciężka i niezgrabna, więc możliwe że wchodzenie po linowych drabinkach było poza jej możliwościami. Wystarczyło zatem wspiąć się do drugiej chatki i przejść kładką do szamana.
- Tamtędy- odezwał się półork. -Na górę i przez pomost. Z dala od... golema - wypowiedział ostrożnie nieznane mu słowo.
Bitaan pomagał do tej pory z Maarin w uciszaniu jaszczurzego przewodnika powtarzając pod dziobem “Ciii… no ciiii…. cicho…”. Nie słuchał do końca wymiany zdań pomiędzy towarzyszami. Zaczął zwracać na nich uwagę dopiero gdy Glyms był uspokojony (w przeciwnym razie zamierzał rzucić na niego Uśpienie).
Powiódł spojrzeniem tam gdzie wskazał Alan i kiwnął głową. Zaczął mówić szybko.
- Dobry plan Harp. Bardzo dobry… jestem za. Tylko… Alan ci pomoże z tym odciąganiem uwagi Golema. Bo jak ten się rzuci, to lepiej mieć dwie pary silnych rąk i kocią kapłankę w zanadrzu. Ja zaś pójdę na górę z Elin, drogą wskazaną przez Alana. Bayle w tym swoim pancerzu to raczej małoskradny.
- Elin ma silny umysł, Bayla i Maarin chronią Bogowie
- Harp wyjaśnił - Doświadczenie nauczyło, że mnie, więc zapewne i pozostałych łatwo zaczarować. Ostatnio mag wyłączył mnie z walki na długo.
Harp przyjrzał się też drabince którą wypatrzył Alan. Był półkrwi orkiem, więc lepiej widział w półmroku... czy mogło to być ich przewagą? Przechodząc nadziemnym przejściem będą w wąskim gardle i jak na strzelnicy. Odwrotnie jak powstrzymani przez nich orkowie w czasie przeprawy przez góry kilka dni temu. Sprytne, ale ryzykowne, ocenił w myślach. A Alan pomagający mu z golemem... jakoś nie mieściło mu się to w głowie. Niech zostanie przy łuku, na tyle ma odwagi.

- AAAAAaaaaaaassssss...!!!! - wrzasnął Glyms, którego nie zdołał nikt uspokoić, skoro każdy robił to tylko na pół gwizdka, na dobrą sprawę ignorując jego syczenie. Bayle złapał go mocno i spróbował zakneblować ręką, co przerodziło się w szamotaninę. Było już jednak za późno. Szaman przestał wydziwiać swoim kosturem i odwrócił się nagle. Dostrzegł ich, bo nie mogło być inaczej skoro nawet odrobiny się nie cofnęli. Wrzasnął i golem uaktywnił się, zwracając w ich stronę. Dia, która miała już w ręku łuk, wypuściła strzałę, ale niecelnie.
- Ruszcie się gaduły, spróbuję zająć to coś! Tylko niech ktoś mi pomoże!
Elin otoczyła się ochronną, delikatnie błyszczącą barierą, dookoła nich uniosła się lekka mgła co mogło być efektem zaklęcia Kass, ale trochę za późno rzuconego. Bitaan zakończył swoje zaklęcie i jaszczuroludź oklapł w ramionach paladyna. Co się jednak stało, to już się stało.
- Rozproszyć się! - krzyknął Harp - Łukiem za mną naprzód! Ogień wedle woli!
Harpagon zamierzał sprowokować golema, a następnie ustawić się do kontrszarży improwizowaną piką. Dużo nie da, ale napewno go spowolni.
Bitaan kraknął niezadowolony i ujął w szpony łuk. Z kołczanu dobył strzałę gotując się do walki i póki co obserwując szamana. Zastanawiał się czy ten stanie do walki czy zacznie się wycofywać. Póki co bard ruszył za Harpagonem, ale był gotów odbić w innym kierunku, jeśli to pozwoliłoby mu zbliżyć się do przeciwnika. Golemem póki co się nie przejmował. Miał nadzieję, że inni będą się przejmować bardziej.
A Glymsa i rozgadanych ugotuje na niesmaczną potrawkę jak już będzie po wszystkim - tak właśnie postanowił.
Valerius pochwycił w dłonie kuszę odsuwając się w bok i przyglądając konstruktowi. Jakoś wątpił by cokolwiek mogło zranić to… coś… Dlatego wybrał na cel obiekt, bardziej tego warty… samego dziwnego szamana uznając, że po jego śmierci sam golem przestanie być aktywny tracąc pana. I dlatego posłał w kierunku szamana pocisk z kuszy.
Alan nie posłuchał Harpagona, zamiast tego pobiegł ku drabince prowadzącej do chaty z pomostem. Szaman zdawał się lepszym celem dla topora niż kolejny ogromny potwór.
Maarin zaś ku zaskoczeniu została na miejscu.
- Brawo - mruknęła do jaszczuroczłeka i odsunęła się za najbliższe drzewo.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline