Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2016, 22:29   #19
Krakov
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Kobieta prychnęła, powstrzymując śmiech.

- Masz rację, nie jesteśmy kamratkami. Dobrze, że to rozumiesz. Nie jesteśmy też wrogami. Nie żywię do Ciebie niechęci. Prawdę mówiąc jesteś mi obojętna. Nasze drogi połączyły się za sprawą zwyczajnych interesów. Jesteśmy... pośrednikami. Zabieramy ludzi z jednego miejsca, przewozimy w drugie. To wszystko. Czasem tylko umowa wyraźnie określa, w jakim zakresie należy dbać o to, by towar docierał na miejsce nieuszkodzony. Jedni chcą zdolnych do pracy, drudzy do walki lub rodzenia dzieci. Jedni chcą żywych, drugim wszystko jedno. I w takim właśnie zakresie podlegasz mojej ochronie. To kwestia... - przez chwilę szukała odpowiedniego określenia - zawodowej uczciwości. I troski o własne finanse ma się rozumieć.

Zamilkła na chwilę zapatrzona na coś, czego Shira nie mogła dostrzec ze swojego miejsca.

- To chyba wszystko co musisz wiedzieć - podjęła znowu - nasza podróż potrwa dobrych kilka dni, więc lepiej przywyknij do naszego towarzystwa. Jeśli nie będziesz sprawiać problemów, to nie stanie ci się w tym czasie nic złego. Odpocznij. Niedługo przyniosą wam coś do jedzenia.

Po tych słowach odwróciła się i odeszła. Wkrótce jej podkomendni zaczęli się krzątać po obozie. Rozstawili kilka pochodni, dzięki czemu widziała ich przemieszczające się sylwetki. Wszyscy byli uzbrojeni, ale każdy inaczej. U jednego zobaczyła krótki, szeroki miecz, dwóch innych niosło łuki przewieszone przez ramię, jeszcze inny dzierżył maczugę. Poruszali się szybko, wypełniając zlecone każdemu sprawunki. W ich zachowaniu było jednak coś dziwnego. Niczym dzikie zwierzęta zdawali się czujni na najmniejszy szmer dobiegający z głuszy. Nieustannie nasłuchiwali, oglądali się za siebie. Gdy w oddali rozlegał się dźwięk choćby tylko przypominający ryk dzikiego stworzenia, który słyszała poprzednio, przystawali i wpatrywali się w mroczną gęstwinę, w poszukiwaniu jakiegoś poruszenia. A potem z wolna wracali do swoich zadań, na wszelki wypadek zerkając przez ramię raz jeszcze.

Wkrótce za swoimi plecami usłyszała trzaski dobiegającego z rozpalającego się ogniska. Odgłosom zawtórował dym i zapach jedzenia. Woń pieczonego mięsa i gulaszu pozwalała przypuszczać, że polowanie przebiegło bardziej niż pomyślnie. Shira poczuła ucisk w żołądku. Nie wiedziała właściwie jak długo była nieprzytomna, a dopiero teraz uświadomiła sobie jak bardzo doskwiera jej głód. Na przekór temu nie spieszono się, by ich nakarmić. Wydawało jej się wręcz, że porywacze zamierzają się nażreć do syta i dopiero wtedy, ewentualne resztki podać swoim więźniom. Tym bardziej zdziwiło ją, że porcja pachnącego, ciepłego gulaszu, jaką zarośnięty mężczyzna wsunął przez wąskie drzwiczki u dołu skrzyni była całkiem obfita. Obok miski rzucił jej metalową łyżkę. Była ciężka, jakby wykonał ją jakiś nieudolny kowal w przerwie, między podkuwaniem jednego a drugiego konia. Na dodatek brudna, jakby ktoś po drodze upuścił ją w błoto raz czy dwa.

- Ma starczyć i dla ciebie i dla dzikusa. Karm go i jedz sama. Tylko uważaj. Gotów odgryźć ci paluchy razem z tą łyżką!

Mężczyzna zaśmiał się głośno, jakby właśnie opowiedział najlepszy w życiu dowcip, po czym wrócił do pozostałych.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline