Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2016, 22:57   #163
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Frank Jackson - małomówny optymista.



~ No ładnie. A mawiają, że są na świcie rzeczy co się ekspertom od FX nie śniły. ~ sapnął gdy zorientował się, że dosłownie utknął w tej czasoprzestrzeni. Zaraz się skrzywił jednak. Musiałaby być jakaś niskobudżetowa produkcja czy nawet ze stajni "home made" by teraz odzwierciedlić taki efekt. Stał w lesie po nocy wgapiony w sumie niezbyt budzący szał zegarek i miał niezbyt mądrą minę. Tak właściwie bez efektów specjalnych. Pewnie trzeba by nadrobić fabułą by wyjaśnić co trzeba widzowi. Myśl o filmowych klimatach na jakich się znał i w sumie lubił pomimo zwyczajowego marudzenia na niewdzęczną i ciężką robotę. Nie wypada nie narzekać na robotę prawda? Jak nie narzeksza to jakiś podejrzany od razu jesteś.

~ Z drugiej strony te wszystkie kamery kręcone z ręki i styl garażowy są całkiem modne. ~ podrapał się po podbródku spoglądając w prześwitujące tu i tam pomiędzy targanym baldachimem lasu nieboskłon. Zasyfiony chmurami. Szkoda. Wolał czysty. Taki z gwiazdami, planetami, kometami, Drogą Mleczną. Mógłby cyknąć kozackie focie, takie z długim, całonocnym naświetlaniem albo i krótkim i przemieszać i jeszcze pokombinować z barwami... Kazacki kolaż by wyszedł. Westchnął i podrapał sie po nosie oparty o drzewo. Chwila zadumy dobrze mu zrobiła no ale znowu wracał do pytania: Co dalej? Co to wszystko oznacza? Jak się stąd wydostać? Jak znaleźć tą cholerna jaskinię i tego szamana czy czarownika.

Stopklatka. Był w stopklatce. Prawdopodobnie wszyscy z jego wycieczki. Czas nie miał tu znaczenia. W końcu jakiś cwaniak... Albo inne chujostwo wynalazło maszynę czasu. Bez efektów FX ale jakoś to zorbił. No może na pół gwizdka bo na razie stopklatka była włączona a czy się dało swobodnie przemieszczać po lini czasu nie był taki pewny. Mogło być złudzeniem jeśli się uzbierały tutaj z innych czasów schwytani w tą stopklatkę. Jak Calgary sprzed roku albo może tamten facet ze strzelbą.

~ Hmm... Aaalboo... ~ czas był nie tyle zawieszony ile niesamowicie spowolniony. Więc płynął ale rozlazły do karykaturalnych rozmiarów. Roboczo więc można było uznać, że stanął. Różnica była taka, że gdy ktoś wciśnie guzik czy inne cholerstwo pewnie znów zacznie płynąć normalnie. Ale póki nie nie Frank nie będzie czuł głodu, pragnienia, upływu krwi i takie tam detale. Dlatego pewnie jeszcze nie umarł, funkcjonował dalej zawieszony w tej sekundzie swojego żywota. Bardzo długiej sekundzie. Zgadywał, że na swój sposób jest nadal śmiertelny i może nie zginie z wykrwawienia ale jeśli coś mu rozpruje bebechy czy odstrzeli łeb pewnie fiknie jak i w normalnej czasoprzestrzeni.

Zawieszenie czy spowolnienie też tłumaczyłoby właśnie brak komunikacji albo "zatrzymanie" sie zegarków. One by w takim razie chodziły a sygnał z komórek nadal by wychodził i docierał. Tyle, że mogło im się wdawać, że błądzą tu całą noc a tymczasem ten sygnał wysłany z komórki mógł jeszcze dopiero pełznąć po jej obwodach by wylecieć w eter. Na ile znał się na fizyce świata mowa byłaby o cząstkach czasu godnych zegara atomowego i zabaw z tymi smiesznymi mikrocząsteczkami w akceleratorach o tajemniczych nazwach.

~ Czyli... Jeśli wyjdę ze stopklatki... To sie wykrwawię? ~ zastanawiał się i spojrzał na niezbyt ładnie obwiązane bandażem swoje rany. Może dlatego nie czuł tego łaknienia jak spotkał Arisę. Może też złapała go ta stopklatka w jakiejś fazie gdzie nie była aktywna. Ale jak wróci to co? Zacznie się znowu? Wykrwawi się przy takim kijowym opatrunku i poważnych ranach? Bez sensu w sumie. Tyle się starać wrócić, walczyć czy umykac potworom po to by odwalić kitę jak się w końcu uda. Ale... A chuj w to! Nawet jeśli to odwali kitę u siebie, na swoich warunkach i w swoim świecie!

Ale nie byłoby głupie znaleźć Connora by jednak zwiększyc swoje szanse na wyżycie po poprawnym założeniu opatrunków. Ale póki co wciąż się tu błąkał w tej "krainie stopklatki". Wiedział niby co raz więcej a jakoś niezbyt mu to pomagało wybrnąć z sytuacji. Nie wiedział na przykłąd co i dlaczego uruchomiło tą stopklatkę. Oni bo tu wszeli? Mieli pecha i trafili na costam koniunkcję czegośtam i się załapali przypadkiem? Jakby ich nie było też działoby się "to"? O co chodziło Calgaremu z tymi łapaczami? Jakies sowy? Czemu sowy? Zgadywał, że ta sterówka tym bajzlem jest w tej jaskini. Dalej nie wiedział czy to przyczyna czy skutek, czy twierdza czy więzienie. I jak to się skończy? Jest jakiś finał, odliczanie, cel tego wszystkiego? Ten szaman ma złapać tego potwora, wsadzić go do klatki, zniszczyć, odesłać czy co? Ma ochronic takich pechowców jak Frank? Mogłoby być. Jeśli ten stwór czy co to jest pojawia się cyklicznie przez jakiś teleport czy inne coś. Może ta stopklatka to efekt uboczny tego teleportu?

A może celowy. Może chodzi o jakąs ofiarę czy co i poczwar musi się nażreć ludzkiego mięsa by znów jakiś czas był spokój? Ale co? Poszło coś nie tak tym razem? Rok temu jak Calgarego wcięło łapaczy tu nie było bo Mount też był zdziwiony jak je zobaczył. Więc bez łapaczy Calgary zniknął i Frank podejrzewał, że przydarzyło się mu coś podobnego jak im. A w tym sezonie pojawiły się te całe wisiorki. I to niekoniecznie dawno skoro tyle ekip i czasu szukano Calgary'ego i nikt o żadnych łapaczach nie wspomniał. Inaczej chocby Mount coś wiedział.

Ciekawe. Był prawie pewny, że stopklatka ma ograniczony terenowo zasięg. Więc im mogło się wydawać, że upłynęły godziny albo noc przeciąga się na całe dnie i tygodnie. A w ich realu wciąż mijać ten ułamek sekundy. Czyli nic jeszcze nie wiedzieli. Nie mieli sygnału z telefonów, nie zobaczą dymu, ogniska ani nic takiego. Czarna dziura. Te były wykrywalne pośrednio przynajmniej o ile spec miał specowe zabawki i podejrzenia by właśnie tam szukać. Co do paranormalnych podejrzeń tego miejsca pewnie nikt nie miał z zewnątrz póki się tu nie znalazł w specyficznych okolicznościach bo przecież był to Szlak Pojebańców a nie Trójkąt Bermudzki. Więc pewnie szanse by ktoś skumał czaczę były tak małe, że nie szło brać tego pod uwagę. Czyli trzeba było spróbować poradzić sobie własnymi środkami i pomysłowością.

Ruszył przed siebie. Nie było chyba sensu spieszyć się. Nie tutaj. Jeśli jakiś stoper był odpalony i to zdumiewająca anomalia czasoprzestrzenna miała jakiś limit to i tak nie wiedział jak to rozpoznać. I wówczas gdzieś pomiędzy drzewami zauważył światło. Ciepły blask, naturalnego płomienia jak z pochodni albo ogniska. Ogień oznaczał ludzi. Chyba. Potworom był chyba niepotrzebny. Nawet bały sie go czasem. Nie miał pojęcia jednak jakich ludzi. Kto to mógł być? Kajakarze? Ta jaskinia w końcu? Calgary? Ten facet ze strzelbą? Jeszcze ktoś inny? Ciekawość zwyciężyła. Ruszył w kierunku światła poruszając się od drzewa do drzewa. Miał nadzieję, że uda mu sie podjeść i rozeznać w sytuacji z kim lub czym ma do czynienia nim zostanie zauważony. Wtedy dumałby jak się zachować. Po drodze zgarnął jakąś lagę. Częściowo by się podeprzeć w marszu a częściowo by "w razie czego" mieć coś więcej niż gołe łapy czy multitool.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest teraz online