Wątek: Rozdarcie
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2016, 11:46   #119
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Tiria z niepokojem przyglądała się zmianom jakie zachodziły na zewnątrz. Nadchodząca burza oraz noc, niezbyt korzystnie wpływały na ich szansę odnalezienia elfki. Z wyraźną niechęcią zamknęła drzwi z powrotem, by nie wpuszczać do środka chłodnych powiewów. Powrót do rozgrzanego pieca wydawał się wyjściem nie dość że przyjemniejszym, to i rozsądniejszym. Problem w tym, że demonica coraz bardziej niepokoiła się o zgubę i najchętniej byłaby teraz tam, w lesie, szukając Ivyet.
Gonael przeniósł wzrok z otworu, w którym zniknęła Reeva, na Tiri.
- Myślisz o tym samym, co ja? - spytał. - Chcesz tu siedzieć i czekać nie wiadomo na co?
Dziewczyna obdarzyła go jednym z tych nielicznych ostatnio uśmiechów i pokręciła głową.
- Powinniśmy poczekać - rzuciła, głównie jednak po to by uspokoić sumienie. - Tyle, że nie bardzo mam na to ochotę. Nie wiadomo co z Ivyet, a ta burza nie wygląda za dobrze. Jeżeli Reeva i Set zaraz nie wrócą może się okazać, że nie damy rady wyjść na poszukiwania.
- Szkoda, że psa nie mamy - mruknął Gonael. - A nuż by ją wytropił... Może jednak się ruszymy?
Nie dało się ukryć, że ten pomysł bardziej jej pasował niż spędzenie kolejnych minut czekając, aż wróci pozostała dwójka. Tym bardziej, że nie było wiadome ile dokładnie zajmie im to, czym obecnie się zajmowali. Rzuciła szybkie spojrzenie na otwór w podłodze, ot co by upewnić się, że nie wybrali sobie akurat tej chwili na powrót.
- Wypadałoby sprawdzić przynajmniej najbliższą okolicę - mruknęła, łapiąc za róg, bowiem myśl o sprzeciwieniu się rozkazowi Reevy była co prawda kusząca, ale i niosła ze sobą ryzyko wystawienia się na późniejsza złość kobiety.
- Tylko to nam pozostaje - stwierdził anioł. - Wiatr się wzmaga, a jak lunie, to trudno będzie znaleźć cokolwiek, o elfce nie mówiąc.
Zdecydowanie przyjemniej byłoby siedzieć w chacie i słuchać wyjącego za oknem wiatru, ale pozostawienie elfki na pastwę losu jakoś nie mieściło mu się w głowie.
- Zostawmy im wiadomość i chodźmy - dodał.
Skinęła głową na zgodę, sięgając do torby po przybory do pisania, które zawsze miała ze sobą. Stworzenie krótkiej notki nie zajęło dużo czasu. Podobnie jak znalezienie zardzewiałego gwoździa i przybicie jej do ściany przy drzwiach, tak żeby łatwo ją było dostrzec.
- To powinno wystarczyć - oświadczyła, przyglądając się krytycznie swojemu dziełu. Informacja była zwięzła, ledwie parę słów w których demonica powiadamiała pozostałą dwójkę, że wraz z aniołem wyszli zrobić krótki zwiad. Tiria wątpiła by zabawili długo. Ryzyko dla skrzydeł Gonaela było zbyt duże przy silnym wietrze. Co prawda mogli sprawdzić teren poruszając się pieszo, to jednak wątpiła by jej towarzysz był szczególnie z tego pomysłu zadowolony.
- Ty dołem, ja górą? - upewnił się anioł, zamykając starannie drzwi. - Nawet na moment nie spuszczę cię z oczu - dodał. - Tylko wybieraj mniej zadrzewioną trasę - poprosił.
Skinęła głową, ciaśniej otulając się płaszczem. Po ciepłym wnętrzu chaty, podmuchy wiatru wydawały się jakby chłodniejsze, niż faktycznie były.
- Uważaj na siebie - rzuciła zwyczajowo, zastanawiając się przy tym, czy nie byłoby rozsądnie rzucić na niego zaklęcie zbroi. Po namyśle zrezygnowała jednak. W końcu nie szykowali się do walki tylko do poszukiwań. Nie znaczyło to jednak, że nie zamierzała skorzystać z magii. Światło było w tych warunkach przydatnym dodatkiem, szczególnie takie, które nie gasło pod wpływem panujących warunków atmosferycznych. Co prawda stawała się dzięki temu bardziej widoczna, jednak i to miało zarówno dobrą jak i zła stronę medalu. Gonael mógł ją dzięki temu lepiej widzieć, a i ona miała szanse dostrzec więcej szczegółów wokół siebie. To, że przy okazji stawała się także łatwiejszym celem dla ewentualnego przeciwnika było złem koniecznym. Pozostawało liczyć na to, że jej anioł dostrzeże zagrożenie, zanim to stanie się realnym.

Teren wokół chaty był pagórkowaty i ozdobiony pojedynczymi drzewkami, które dość szybko przechodziły w pełnoprawny las. To właśnie w tamtym kierunku skierowała swe kroki Tiria, uważnie się przy tym rozglądając.


Gonael wzbił się w niebo. Dopóki wiatr nie był zbyt silny, mógł bez problemów towarzyszyć Tiri i równocześnie, z góry, obserwować nieco większy obszar. Problem jednak na tym polegał, że w lesie owa przewaga wysokości nie na wiele się zdawała. Tiri była dość dobrze widoczna, ale gdyby ją stracił z oczu... Dlatego też nie odlatywał zbyt daleko w bok. Tego by jeszcze brakowało, by i jego demonica gdzieś przepadła.

Drzewa nie rosły zbyt blisko siebie, dzięki czemu nie było trudno przedzierać się między nimi. Niestety nawet przy magicznym świetle nie udało się Tirii dostrzec żadnych śladów elfki. Nawoływanie zaś wydało się dziewczynie niezbyt mądrym pomysłem, chociaż skusiła się, by raz czy dwa razy zaryzykować. Niestety odzewu nie uzyskała, ani też żadnych śladów nie udało się jej znaleźć. W końcu zrezygnowana zaczęła zawracać. Nie było sensu by dłużej włóczyć się po lesie. Na tropieniu się nie znała, robiło się ciemno, w dodatku zdążyła nieco zmarznąć, a w chacie czekał cieplutki piec. Istniała także szansa na to, że Reeva z Setem nie zdążyli wrócić i ta mała eskapada zostanie jej i Gonaela tajemnicą.
Gdy Tiri zawróciła, Gonael natychmiast poszedł w jej ślady.

Na szczęście tym razem nie musieli krążyć, więc droga powrotna nie zajęła im tyle czasu, co wędrówka w poszukiwaniu zaginionej elfki. Po paru minutach oczom Tiri ukazały się opuszczone chaty wioski, a wśród nich i chata Ragnara, z komina której unosił się targany podmuchami wiatru dym.
Gonael, który w niezbyt przyjemny sposób odczuwał coraz mocniejsze podmuchy wiatru, wylądował ledwo łąka zastąpiła las.

- Jak dobrze być w domu - powiedział anioł, otwierając drzwi do chaty.
Demonica nie czekała by skorzystać z zaproszenia do tego, by znaleźć się w cieple. Wchodząc zadbała także o to, by pozostawiona przez nią wiadomość, zniknęła. Ostatnie czego by chciała to tłumaczenie Reevie dlaczego zignorowali jej polecenie. Niby nie byli oddziałem, ale…
- Domem bym tego nie nazwała, jednak zdecydowanie lepiej w środku niż na zewnątrz - stwierdziła, kierując się wprost do pieca, po drodze zdejmując płaszcz i rzucając gdzieś w okolicy posłania. Jej zwyczaje nie uległy zmianie.
- Zjesz coś, wypijesz? - spytał Gonael, podnosząc płaszcz Tiri i wieszając na jednym z wbitych w ścianę gwoździ..
Pokręciła głową. Zazwyczaj nie była głodna, a już w szczególności gdy coś zajmowało jej myśli tak jak w tej chwili.
- Zostały jeszcze jakieś jabłka? - zapytała tylko, bowiem na te owoce, jak zwykle zresztą, ochotę miała zawsze, bez względu na warunki. Jej spojrzenie ześlizgnęło się na dziurę w podłodze. Była trochę ciekawa co też ich towarzyszom zajmuje aż tyle czasu i czy na pewno nie powinni zejść i sprawdzić co z nimi. Powstrzymywała ją jednak wizja reakcji Reevy. Już i tak ostro narazili się tej kobiecie.
- Parę - odparł Gonael, po czym wyciągnął z plecaka największe jabłko, jakie znalazł. Dalekie od doskonałości, ale na bezrybiu i rak ryba. - Mam jeszcze trzy czy cztery - pocieszył Tiri. - No i parę kropli jabłecznika też zostało - dodał tytułem zachęty.
Nie czekając na odpowiedź dorzucił trochę drew do dogasającego ognia.
Tiria zaś zajęła się podanym jabłkiem i jedynie kiwała głową, wyrażając tym zarówno przyjęcie wiadomości o kończącym się zapasie jej smakołyków, jak i wyrażając ochotę na skorzystanie z posiadanego przez nich jabłecznika.
- Ciekawe co im zajmuje tyle czasu - wypowiedziała swoje myśli na głos, gdy tylko ostatni kawałek owocu zniknął z jej dłoni. - Może powinniśmy jednak zejść i sprawdzić?
Wyraźnie miała dzisiaj dzień pakowania się w kłopoty, bo bez wątpienia tym by się zakończyło kolejne złamanie nakazu Reevy. Nic jednak nie mogła poradzić na to, że niepokoiła się o los towarzyszy. Jedna osoba z ich grupy zaginęła, dwie pozostałe nie spieszyły się z powrotem, nie było wiadome co z drugą grupą i Tahalem… Wszystko szło jakby nie tak, zupełnie jakby coś uparło się by uprzykrzyć demonicy tą podróż w jak największym stopniu. Przynajmniej jednak Gonael, jak zawsze zresztą, był przy niej, za co został obdarowany kolejnym uśmiechem. Bez wątpienia była dzisiaj niezwykle hojna w ich rozdawaniu.
- Może po prostu zamkniemy drzwi na cztery spusty i zejdziemy na dół? - zaproponował Gonael. Był świadom rozterek, jakich doświadczała Tiri. Poza tym również zastanawiał się, co - na Rozdarcie - mogło tamtych zatrzymać na tak długo. No chyba że potrzebowali kilku chwil samotności.
Ale lina? Tego by brakowało, gdyby ich naszli w takim właśnie momencie...
Dorzucił parę kolejnych kawałków drewna do ognia, po czym spojrzał na demonicę.
Nie dało się ukryć, że propozycja Gonaela bardzo Tirii spasowała, jednak pokręciła głową przecząco.
- Najwyraźniej mają powód do tego żeby tkwić tam tak długo. Nie byliby szczęśliwi gdybyśmy im przeszkodzili - odparła niechętnie.
- W takim razie... - Gonael zablokował drzwi, podpierając je solidnym kawałkiem deski. - Możemy sobie wygodnie usiąść i poczekać.
Pomysł nie był zły i demonicy nie zabrało dużo czasu by się do niego przekonać. Co prawda niedosyt tyczący się tego co do tej pory zrobili w kwestii odnalezienia elfki tkwił gdzieś w odmętach myśli, od czasu do czasu dając o sobie znać, to jednak nie było wiadomo kiedy znowu trafi im się kolejna chwila spokoju i samotności. Wtulenie się w anioła dodatkowo zagłuszyło niechciane igiełki wyrzutów sumienia, a jego skrzydła całkiem odcięły owym wyrzutom dostęp. Bez wątpienia przyjemnie było poudawać przez parę chwil że są tylko we dwoje, że są bezpieczni, a przyszłość która ich czeka wcale nie jest niepewna.
 
Kerm jest offline