Amatorszczyzna... Yrseldain był mocno zdegustowany. Umiejętności tego dzieciaka były dalekie od choćby zadowalających, a jednak baron miał z nim ciężką przeprawę. Zwycięstwo zawdzięczał zjawisku, którego doświadczony wojownik winien się wystrzegać, kopanemu fuksowi. W postawie jego przeciwnika było dość otwarć, by dobry szermierz nie potrzebował aż tak ryzykownych i niezbyt oszlifowanych manewrów. Dla wyszkolonego i doskonale obytego z walką elfa w tym pojedynku było widocznych zbyt wiele braków. Zresztą, nie spodziewał się niczego innego, ot rąbanina w wykonaniu dwójki szlachetków...
Jednakże, zasady to zasady a jedna ze stron najwidoczniej zamierzała zgłaszać pretensje o wynik starcia. A gdzie honor i poszanowanie tradycji? Ludzka szlachta i jej hipokryzja nie przestawały zadziwiać Łowcy.
Zmierzający do barona Algrim i Edgar mogli kątem oka zauważyć, że w okolicy miejsca pojedynku jakimś cudem znalazł się płomiennowłosy elf, który jeszcze chwilę temu oglądał z nimi całe zajście. Tak, Yrseldain zdecydowanie był szybki.
Skłonił się z szacunkiem w stronę grafini i przemówił.
-Wielmożna Grafini Katerino, jeśli ten tu ekhm... - odkaszlnął, jakby kolejne słowo nie chciało mu przejść przez gardło - Szlachcic urąga wynikowi pojedynku, posądzając zwycięzcę o niehonorowe zachowanie... Chętnie dam mu satysfakcję. - Widać nie tylko na polu walki elf palił się do działania. - W imieniu barona von Steinberga stanę do walki, by obronić słuszność jego zwycięstwa, choćby tu i teraz. - W oczach Liściastego Ostrza płonął ogień, a z jego postawy biła niczym niezmącona pewność siebie. To co właśnie zrobił mogło mieć dla niego negatywne konsekwencje, ale nie przejmował się tym. Szumowiny musiały płacić za swoje czyny, a ten Bildhofen zdecydowanie się do takowych zaliczał. Yrseldain zaś miał doświadczenie również jako szampierz, właśnie na takie okazje.
Sytuacje gdy ktoś trzeci w cudzym imieniu żądał sądu bożego były zjawiskiem rzadkim, ale nie bezprecedensowym, zwłaszcza gdy w grę wchodziły osoby tak szybkie w słowach i czynach, jak on. Liczył po cichu, że sława której się dorobił, nie okaże się bez znaczenia w tym momencie. Życzenia bohaterów znacznie częściej były spełniane.