Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2016, 17:34   #157
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Komnata Słońca, Tajemnicza Wieża
17 Mirtul, 1367 DR
Popołudnie


Zbliżająca się z zawrotną prędkością chmara owadów otoczyła w mgnieniu oka zaskoczonych awanturników. Robactwo kąsało zawzięcie, wchodząc pod pancerz i ubranie, a na domiar złego, poszukiwacze przygód zostali zaatakowani przez dwa przerośnięte skarabeusze, które były prawie tak duże jak oni sami. Wywiązała się krwawa walka, w której szala zwycięstwa przechylała się z jednej strony na drugą, uniemożliwiając jednoznaczne wskazanie przyszłego zwycięscy.

Przywołany przez Sadima żywiołak ziemi rzucił się na najbliższego, przerośniętego stawonoga. Ciężkie niczym młot budowlany pięści uderzyły w chitynowy pancerz z tak wielką siłą, że stwór ugiął nogi i szurnął miękkim podbrzuszem o ziemię, a z jego odwłoka trysnęła zielonożółta ciecz, której smród przyprawiał o mdłości. Gigantyczny skarabeusz wydał z siebie przypominający chrobotanie odgłos i odpowiedział atakiem potężnych żuwaczek, które odgryzły solidny kawałek kamiennej nogi pozaplanarnego przybysza.
Druga chitynowa bestia rzuciła się na Broga, który starał się bronić przed jej agresją, zasłaniając się oburęcznym mieczem, lecz skarabeusz działał szybko i zdecydowanie. Żuwaczki potwora zacisnęły się na przedramieniu ogra, gdy ten próbował obronić się przed kolejnym atakiem. Z rozciętej skóry i mięśni na zabrudzoną posadzkę spłynęła ciemna posoka, mieszając się z piaskiem i krystalizując.
Brog warknął z bólu, przez chwilę mocując się z silnymi żuwaczkami skarabeusza. Stali tak w bezruchu, spoglądając na siebie z żądzą mordu w oczach i próbując zdobyć przewagę w teście siły. W końcu ogr uśmiechnął się obrzydliwie do swego przeciwnika, który był zbyt prymitywny, aby w ogóle dostrzec ten obelżywy gest.
- Ty brzydki! Ja zgnieść na miazga! - Wykrzyczał Brog, rechocząc na całe gardło, po czym zacisnął zęby, spiął wszystkie mięśnie i wolną ręką złapał za prawą żuwaczkę skarabeusza. Ogr pociągnął z całej siły, uwalniając ranną dłoń, a następnie odpowiedział silnym kontrcięciem swoim oburęcznym mieczem, który wbił się w chitynowy pancerz zakrywający skrzydła potwora. Cios był tak silny, że przebił na wylot przerośniętego robala, lecz ten wciąż stał niewzruszony. Zamiast posłusznie zginąć, skarabeusz rzucił się na nogę zaskoczonego Broga i wbił w nią ostre jak brzytwa żuwaczki.
Nim w ogóle ogr zdołał wyszarpnąć oręż z ciała przeciwnika, poczuł jak traci równowagę i upada. Na ułamek sekund zobaczył przyozdobiony hieroglifami sufit i chwilę później pociemniało mu przed oczami, gdy z impetem uderzył o twardą posadzkę. Próbował wstać, lecz jego prawa noga nie reagowała na sygnały nerwowe wysyłane z mózgu. Zdziwiony nieposłuszeństwem własnej kończyny, Brog spojrzał w dół i zobaczył odgryziony w kolanie okrwawiony kikut, do którego dobierał się skarabeusz i otaczający go rój. Przerośnięty owad uniósł swój pancerny łeb i na chwilę ich spojrzenia zetknęły się ze sobą. Kontakt wzrokowy nie trwał długo, gdyż zaraz po tym potwór ruszył do ataku i nim ogr zdążył choćby krzyknąć, jego łeb został gładko ścięty przez zaciskające się z impetem żuwaczki.

- BROG!!! - Krzyknął paladyn, mieczem torując sobie drogę przez chmarę otaczających go owadów. W powietrzu mogło być ich tyle samo ile jest ziaren piasku podczas pustynnej burzy, a wszystkie uzbrojone były w drobne żuwaczki, którymi cięły niczym ostrzami noży, lecz nawet one nie potrafiły zatrzymać szarży Logana. Widok martwego kompana wzbudził w nim poczucie winy, tym bardziej, że sam nalegał, aby udano się do wieży. Sprowadził śmierć na swych towarzyszy broni, więc postanowił zrobić to co każdy prawy rycerz uznałby za słuszne w takiej sytuacji. Oddać za nich życie.
- Uciekajcie! - Krzyknął do reszty, stając nad targanym pośmiertnymi konwulsjami ciałem ogra. Mieczem i tarczą odganiał od siebie skarabeusza, który wciąż napierał, lecz nie mógł przebić się przez żelazną obronę paladyna. - Będę osłaniał wasz odwrót! Śpieszcie się, bo długo sam tu nie wytrzymam!
- Nie zostawimy ciebie samego - usłyszał w odpowiedzi znajomy kobiecy głos. Przeklął cicho pod nosem i miał zamiar coś jeszcze powiedzieć, lecz w tym samym momencie przyjął na tarczę szarżę skarabeusza i mimowolnie cofnął się o kilka kroków. Musiał skupić się na nowym przeciwniku, który wcześniej śmiertelnie ranił łotrzyka.
Paladyn wyprowadził kilka ciosów na oślep, aby móc później spojrzeć na leżącego bez oznak życia Markasa i jeszcze raz sowicie przeklął.
- Na Tyra! Szara, zabieraj ich, bo wszyscy tu zginiemy! Nie mamy szans, jest ich zby… - Reszta słów utonęła w wszechobecnym brzęczeniu roju. Logan zniknął pozostałym przy życiu towarzyszom z oczu, kompletnie przesłonięty przez otaczającą go chmarę owadów. Było pewne, że nie przetrwa tam długo.

- Musimy się ewakuować - stwierdził przytomnie Sadim, spoglądając w kierunku Szarańczy. Kobieta skinęła głową i wezwała magiczną moc swego pierścienia. Oczyściła umysł ze zbędnych myśli i przywołała w głowie obraz rycerza, który powinien stać parę metrów przed nią. Wycelowała w tym kierunku zaciśniętą pięścią i znajdujący się na palcu pierścień z zielonym szafirem zabłysnął magiczną energią, która była dla niej znakiem, że zaklęta w nim moc podziałała. Po chwili z roju wyłonił się nieprzytomny Logan, niesiony przez zaklęcie telekinezy. Jego skórę zdobiły tysiące drobnych nacięć i nie miał przy sobie swojego miecza, lecz w lewej ręce wciąż ściskał tarczę.
Przywołany przez Sadima żywiołak zginął niedługo po tym. Półelf poczuł jak traci z nim telepatyczną więź i był to dla niego znak do natychmiastowego odwrotu. Widząc zbliżający się rój, przywołał dwa niebiańskie psy, po czym zrobił coś zaskakującego - wskoczył w chmarę owadów.
Widząc brawurę swojego przyjaciela, Szarańcza otworzyła usta w niemym krzyku. Chciała rzucić się za nim, lecz Sadim zdołał wyłonić się z roju nim to uczyniła. Był lekko ranny, ale na plecach miał zarzuconego Markasa.
Z wnętrza unoszącej się chmary owadów dobiegł ich kolejny krzyk przedśmiertnej agonii. Był to Lorath, o którym wyrocznia zapomniała w zgiełku bitewnym. Natychmiast posłała energię pierścienia w jego stronę, obawiając się tego co ujrzy po jego wyciągnięciu - oczami wyobraźni widziała obgryziony do kości szkielet lecący przez salę w jej stronę, lecz na całe szczęście tak się nie stało. Lorath był nieprzytomny i bliski śmierci, lecz nie było to nic czemu jej potężna magia nie potrafiła podołać. Ułożyła go przed sobą i rzuciła na niego zaklęcie leczące. Rany zasklepiły się w mgnieniu oka i barbarzyńca otworzył oczy.


Ucieczka przed rojem nie należała do najłatwiejszych, szczególnie dla osób rannych oraz im pomagających. Kto mógł ten biegł co sił w nogach, póki nieznośne owady zajęte były natrętnymi, przywołanymi przez Sadima, zwierzętami. Szarańcza jednak nie miała takich możliwości, bowiem chcąc ocalić Logana od śmierci, musiała użyć wiele mocy i sił, co zdecydowanie ją spowalniało. Kiedy to wszyscy byli już na zewnątrz, kobieta przemierzała schodem po schodku, chcąc w miarę sprawnie wydostać się z niebezpiecznych piwnic. Zadanie było ciężkie nawet biorąc pod uwagę moc telekinezy, jaką zapewnił jej znaleziony na szczycie wieży pierścień.
W ostateczności jednak, udało jej się dostać na parter, a drzwi prowadzące na dół zostały zamknięte przez siłę, o jakiej Wyrocznia jeszcze nie miała pojęcia. Siła umysłu odstawiła na moment Logana, aby móc złapać oddech, po czym ponownie go uniosła i wydostała całkowicie z pomieszczenia, znajdując się na zewnątrz i kładąc mężczyznę na trawię. Dopiero wtedy mogła uleczyć wszystkich i choć czuła już ogromne zmęczenie, kłopoty wcale się nie skończyły, bynajmniej.
Zdezorientowanie Szarej, która nerwowo zaczęła rozglądać się wokół siebie, wywołało w zebranych niemały niepokój. O ile samą tę sytuację byliby w stanie wyjaśnić, nawiedzającymi kobietę duchami, o tyle późniejsze zdarzenia pozostawiły w głowie pytania bez odpowiedzi. Nieznana siła wywołała trzęsienie ziemi, które wyryło w ziemi wąskie szczeliny i pęknięcia. Silny słup światła wystrzelił z wieży, rozjaśniając okolice białą poświatą i pnąc się aż do nieba, gdzie zniknął za chmurami nie pozwalając określić swojego końca. Każda wyrwa w ziemi miała swój początek pod budowlą, co można było uznać za epicentrum trzęsienia. Z wnętrz szczelin trysnął piekielny ogień, a temperatura w ich pobliżu zdecydowanie się podniosła. Pierwsza kropla potu wynikająca nie tylko z ciepła, ale i przerażenia, zagościła niechciana na skroni Szarańczy, która wciąż oszołomiona po przedstawieniu się natrętnego ducha, siedziała na ziemi i oniemiała patrzyła przed siebie. Kiedy to awanturnicy w osłupieniu oczekiwali najgorszego, z wyrw zaczęły wyłaniać się pierwsze kościste palce, ręce, potem łyse czaszki, niektóre zaś miały na sobie jeszcze strzępki mięśni i ścięgien. Pustymi oczodołami omiotły otoczenie, zatrzymując nieistniejące spojrzenie na grupie towarzyszy, która to odruchowo dała parę kroków w tył. Za kilkoma umarłymi, zaczęły wychodzić następne grupy, i kolejne i kolejne, które w skupisku stworzyły w końcu hordę sobie podobnych, istot z głębi piekła. Zebrani awanturnicy mogliby przysiąc, że widzą na tych martwych twarzach złowieszczy uśmiech, który wróżył jedynie śmierć.



 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline