Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2016, 23:18   #164
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Odwrócił się gwałtownie, gdy z jaskini dobiegł ryk. Po chwili w dół zbocza turlało się ciało Pyotra, który uparł się włazić do leża bestii. Najwyraźniej przeczucie, że jaskinia jest pusta okazało się mylne.


Jednym długim susem stwór znalazł się pomiędzy nim, a oszołomionym upadkiem starcem. Nie było czasu na myślenie - za kilka chwil mężczyzna zginie rozszarpany okazałymi szponami bestii. Ignorując ból rannej nogi na wpół idąc, na wpół biegnąc znalazł się tuż za masywną sylwetką tego czegoś, czego z pewnością nie można byłoby nazwać wilkiem. Wzniósł zweihander w górę i miał już z całej siły ciąć z góry na dół, gdy uwagę bestii zwróciły świszczące wokół pociski.

Wielka paszcza najeżona długimi i ostrymi zębami znalazła się nagle tuż pod ramieniem drwala uniemożliwiając mu zadanie ciosu. Gdyby był w pełni sił mógłby próbować odskoczyć, ale w obecnym stanie był na to po prostu zbyt wolny. Poczuł szarpnięcie i wszystko wokół zawirowało. Niebo zamieniło się miejscami z ziemią, a ta oddaliła się od niego by po chwili wrócić, gdy upadł dobre kilkanaście kroków od miejsca w którym stał przed chwilą. Uderzenie wybiło mu resztki powietrza z płuc i chyba oszołomiło, gdyż wszystko wokół było rozmazane, a dźwięki przytłumione i zmieszane ze sobą tak, że trudno było je rozróżnić.

Muzyka

Czuł się piekielnie zmęczony i obolały. Wyprawa w głąb Lasu Cieni zmęczyła go okrutnie mimo tego, że nie należał do ułomków. Miał ochotę zostać tam, gdzie leżał i odpocząć chwilę. Po prostu zamknąć oczy i zebrać siły na dalszą drogę.

Zamknął ciążące powieki, a gdy je z trudem otworzył ponownie przeraził się, że oślepł. Wszystko wokół spowite było w czerni. W uszach słyszał tętniącą krew, a to oznaczało, że wciąż...
"Może to od upadku... musiałem walnąć mocniej, niż sądziłem... wzrok... wróci... tylko muszę odpocząć..."


Zacisnął powieki i otworzył je na nowo. Gdzieś przed sobą dostrzegł znajome twarze. Kristen i Elsa nie mówiły nic, tylko spoglądały na niego smutnymi oczami. Chciał im powiedzieć, żeby się nie martwiły, że tylko odpocznie chwilę i zaraz ruszy dalej, że odnajdzie i uratuje z łap zwierzoludzi, ale z jego otwartych ust nie wydobył się żaden dźwięk. Mógł tylko patrzeć, jak twarze przybranych córek oddalają się od niego, by rozpłynąć się w mroku. A może to była mgła? Tak z pewnością to była mgła...


Znowu mrugnął, ale tym razem powieki go nie posłuchały i pozostały zamknięte. Mimo tego widział, chociaż nie to, czego mógł się spodziewać. Zniknęła gdzieś bestia, jaskinia, towarzysze a nawet cały Las Cieni. Wszędzie wokół otaczały go łany dojrzałych zbóż złocących się w popołudniowym słoncu. Jedyna droga, niewiele szersza niż to potrzebne, aby przejechał zaprzężony w woły wóz, wiła się pomiędzy łagodnymi pagórkami i ginęła gdzieś dalej.

W jednej chwili zdał sobie sprawę dokąd prowadzi ta droga...

"Sokh..."

Zniszczone przez wojenną pożogę i będące grobem dla jego rodziny. Wspaniałej żony, Hildy, Matthiasa i Otta oraz złotowłosej Gertrud. Całej czwórki zabitej w czasie, gdy służył w elektorskiej armii.


W momencie, w którym wspomniał swoich najbliższych dostrzegł dwie postacie na końcu drogi. Wyglądały jakby czekały na niego - chłopiec wypatrywał przybysza osłaniając oczy przed słońcem zupełnie jak...

"Matthias!"

"Czy to możliwe?! Przecież... To naprawdę on! A obok niego stoi..." - tej sylwetki nie mógł pomylić z żadną inną. Pięknej żony zazdrościli mu wszyscy sąsiedzi.
"Hilda!" - serce niemal wyrwało mu się z piersi. Widok ukochanej kobiety sprawił, że pognał do przodu, jakby znowu miał ze dwadzieścia lat.

Jakby pod wielkim dębem maczuga minotaura nie pogruchotała mu żeber...
Jakby kolce kolczastej rośliny nie podziurawiły mu nogi...
Jakby nie rozszarpała go wilkopodobna bestia...

Kobieta, z którą spędził najlepsze lata swojego życia uśmiechnęła się do niego tak, jak tylko ona potrafiła. Magnus odwzajemnił uśmiech.


Okaleczone ciało middenlandzkiego drwala drgnęło w ostatnim spazmie i zamarło bez ruchu. Zroszona krwią twarz wydawała się dziwnie spokojna, jakby Hoff zasnął na chwilę i po krótkiej drzemce miał wstać, a zaraz potem pójść dalej jak dotąd.

Na stężałym obliczu Magnusa pojawił się cień uśmiechu, rzecz raczej niespotykana za życia tego ponurego zwykle mężczyzny.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...

Ostatnio edytowane przez Gob1in : 27-04-2016 o 09:29. Powód: Kosmetyka :)
Gob1in jest offline