|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
25-04-2016, 22:57 | #161 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Nerwowa atmosfera oczekiwania po wejściu Dziadka Rybaka do jaskini była okropna. Katarina czuła, jak serce jej powoli zwalnia próbując się dostosować do wszechogarniającej ciszy przerywanej jedynie szumem wiatru. Nawet ptaki odleciały czując zbliżającą się katastrofę. Aż włos się na karku jeżył. |
26-04-2016, 14:10 | #162 |
Reputacja: 1 | Walka rozgorzała na dobre i trzeba było przyznać bestii że była silniejsza niż Klaus się spodziewał. Nic dziwnego że siała taki pogrom w okolicy. Jeden czy dwóch traperów nie miało z nią szans, nawet cała grupa zbrojnych z trudem ją pokonała – nie obchodząc się jednak bez strat. |
26-04-2016, 15:20 | #163 |
Administrator Reputacja: 1 | Strzał... i bestia nawet nie zareagowała na kulę, która wbiła się w jej ciało. Kolejna, również celna, tak samo nie zrobiła na niej wrażenia, podobnie jak i strzały i bełty, którymi została obsypana. Czyżby dlatego, że miała inne zainteresowania? Odwaga Magnusa była godna pochwały, czy jednak to poświęcenie było konieczne? Czy gdyby tamten zachował się inaczej, przebieg walki byłby inny? Nie było co snuć rozważań - co się stało, to się stało. Czary rzucone przez Katarinę i strzała Schultza załatwiły Bestię, niestety - dla biednego drwala było za późno na ratunek. Cud jedynie mógłby go wyrwać z objęć śmierci, a cuda były daleko poza zasięgiem Ernsta. Gdy bestia wreszcie padła, a topór Klausa pozbawił ją głowy, Ernst podszedł do cielska. Co prawda bestia nie padła z jego ręki, ale Ernst miał zamiar zabrać kilka dowodów na to, że potwór nie żyje. Odciął uszy, wybił górne kły, odrąbał pazury. Część trofeów powinna trafić do tych, którzy najbardziej się przyłożyli do ubicia potwora, ale parę zamierzał zostawić dla siebie. Zadanie zostało wykonane, a sposób tego wykonania był nieważny. - Zamierzacie go pochować? - zwrócił się do pozostałych, gdy się okazało, że Magnus nie żyje. |
26-04-2016, 23:18 | #164 |
Reputacja: 1 | Odwrócił się gwałtownie, gdy z jaskini dobiegł ryk. Po chwili w dół zbocza turlało się ciało Pyotra, który uparł się włazić do leża bestii. Najwyraźniej przeczucie, że jaskinia jest pusta okazało się mylne. Jednym długim susem stwór znalazł się pomiędzy nim, a oszołomionym upadkiem starcem. Nie było czasu na myślenie - za kilka chwil mężczyzna zginie rozszarpany okazałymi szponami bestii. Ignorując ból rannej nogi na wpół idąc, na wpół biegnąc znalazł się tuż za masywną sylwetką tego czegoś, czego z pewnością nie można byłoby nazwać wilkiem. Wzniósł zweihander w górę i miał już z całej siły ciąć z góry na dół, gdy uwagę bestii zwróciły świszczące wokół pociski. Wielka paszcza najeżona długimi i ostrymi zębami znalazła się nagle tuż pod ramieniem drwala uniemożliwiając mu zadanie ciosu. Gdyby był w pełni sił mógłby próbować odskoczyć, ale w obecnym stanie był na to po prostu zbyt wolny. Poczuł szarpnięcie i wszystko wokół zawirowało. Niebo zamieniło się miejscami z ziemią, a ta oddaliła się od niego by po chwili wrócić, gdy upadł dobre kilkanaście kroków od miejsca w którym stał przed chwilą. Uderzenie wybiło mu resztki powietrza z płuc i chyba oszołomiło, gdyż wszystko wokół było rozmazane, a dźwięki przytłumione i zmieszane ze sobą tak, że trudno było je rozróżnić. Muzyka Czuł się piekielnie zmęczony i obolały. Wyprawa w głąb Lasu Cieni zmęczyła go okrutnie mimo tego, że nie należał do ułomków. Miał ochotę zostać tam, gdzie leżał i odpocząć chwilę. Po prostu zamknąć oczy i zebrać siły na dalszą drogę. Zamknął ciążące powieki, a gdy je z trudem otworzył ponownie przeraził się, że oślepł. Wszystko wokół spowite było w czerni. W uszach słyszał tętniącą krew, a to oznaczało, że wciąż... "Może to od upadku... musiałem walnąć mocniej, niż sądziłem... wzrok... wróci... tylko muszę odpocząć..." Zacisnął powieki i otworzył je na nowo. Gdzieś przed sobą dostrzegł znajome twarze. Kristen i Elsa nie mówiły nic, tylko spoglądały na niego smutnymi oczami. Chciał im powiedzieć, żeby się nie martwiły, że tylko odpocznie chwilę i zaraz ruszy dalej, że odnajdzie i uratuje z łap zwierzoludzi, ale z jego otwartych ust nie wydobył się żaden dźwięk. Mógł tylko patrzeć, jak twarze przybranych córek oddalają się od niego, by rozpłynąć się w mroku. A może to była mgła? Tak z pewnością to była mgła... Znowu mrugnął, ale tym razem powieki go nie posłuchały i pozostały zamknięte. Mimo tego widział, chociaż nie to, czego mógł się spodziewać. Zniknęła gdzieś bestia, jaskinia, towarzysze a nawet cały Las Cieni. Wszędzie wokół otaczały go łany dojrzałych zbóż złocących się w popołudniowym słoncu. Jedyna droga, niewiele szersza niż to potrzebne, aby przejechał zaprzężony w woły wóz, wiła się pomiędzy łagodnymi pagórkami i ginęła gdzieś dalej. W jednej chwili zdał sobie sprawę dokąd prowadzi ta droga... "Sokh..." Zniszczone przez wojenną pożogę i będące grobem dla jego rodziny. Wspaniałej żony, Hildy, Matthiasa i Otta oraz złotowłosej Gertrud. Całej czwórki zabitej w czasie, gdy służył w elektorskiej armii. W momencie, w którym wspomniał swoich najbliższych dostrzegł dwie postacie na końcu drogi. Wyglądały jakby czekały na niego - chłopiec wypatrywał przybysza osłaniając oczy przed słońcem zupełnie jak... "Matthias!" "Czy to możliwe?! Przecież... To naprawdę on! A obok niego stoi..." - tej sylwetki nie mógł pomylić z żadną inną. Pięknej żony zazdrościli mu wszyscy sąsiedzi. "Hilda!" - serce niemal wyrwało mu się z piersi. Widok ukochanej kobiety sprawił, że pognał do przodu, jakby znowu miał ze dwadzieścia lat. Jakby pod wielkim dębem maczuga minotaura nie pogruchotała mu żeber... Jakby kolce kolczastej rośliny nie podziurawiły mu nogi... Jakby nie rozszarpała go wilkopodobna bestia... Kobieta, z którą spędził najlepsze lata swojego życia uśmiechnęła się do niego tak, jak tylko ona potrafiła. Magnus odwzajemnił uśmiech. Okaleczone ciało middenlandzkiego drwala drgnęło w ostatnim spazmie i zamarło bez ruchu. Zroszona krwią twarz wydawała się dziwnie spokojna, jakby Hoff zasnął na chwilę i po krótkiej drzemce miał wstać, a zaraz potem pójść dalej jak dotąd. Na stężałym obliczu Magnusa pojawił się cień uśmiechu, rzecz raczej niespotykana za życia tego ponurego zwykle mężczyzny.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... Ostatnio edytowane przez Gob1in : 27-04-2016 o 09:29. Powód: Kosmetyka :) |
28-04-2016, 21:09 | #165 |
Reputacja: 1 | Adar, Katarina, MG, Pyotr Koldun
|
29-04-2016, 13:52 | #166 |
INNA Reputacja: 1 |
__________________ Discord podany w profilu |
01-05-2016, 14:01 | #167 |
Reputacja: 1 | Potwór. Severus widział nie raz, nie dwa potwory. Jednak ta bestia była inna. Większa, potężniejsza i szybsza. Piękna. Jednym słowem, piękna. Zabójcze piękno, które pędziło im na spotkanie. Niebieskie oczy akolity spoglądały ze strachem, podziwem i przerażeniem na to pędzące monstrum. Idealny zabójca. Kierujący się instynktem Gdy bestia otworzyła paszczę, ukazała szereg ostrych i długich zębów. Pazury, których ostrza przypominały długie sztylety. Zabójcza perfekcja. Pędząca ku nim. Chcąca zasmakować ludzkiego mięsa. Dłoń Sigmarity zadrżała z przerażeniea. Tak to mogło wyglądać, bowiem stopy Severusa zdawały się zespolić z ziemią. Usta lekko otworzyły się, a oczy rozszerzyły. On sam stał jak zamurowany. Nim zdołał pierdnąć, czy wziąć głębszy oddech Magnus Hoff leżał już martwy. Potężny woj, którego siła ducha imponowała skrycie Severusowi, nie stanowił żadnej przeszkody. Szybka śmierć. Godna wojownika. Niech Sigmar ma go w swojej opiece. Krew zaczynała użyźniać kolejną glebę. Taki miał być koniec, tych co z imieniem Sigmara na ustach, szukają sprawiedliwości. Ci co w jego służbie idą niosąc prawdę i wiarę. Ci, którzy postawili swe życie na szali, by sprzeciwić się temu co plugawe i nikczemne. Taki miał być koniec, jego? Akolity Sigmara. Nie mogło być. *** A potem poczuł to. Skupienie magii. Nie potężne. Lekkie. Niczym muśnięcie piórkiem, które uderzyło w bestię. Muśnięcie? Nie!! To było o wiele więcej. Bogowie najwidoczniej sprzyjali Katarinie, i uderzenie okazało się zabójcze. Sopel lodu po prostu przeszedł przez mózg bestii, niczym miecz tnie papier, i uśmiercił go. Idealne trafienie. Zimny powiew powietrza Severus wyczuł swoimi zmysłami. Zaśmiał się prawie szaleńczo. Prawie. Dziewczyna jednak zachłysnęła się mocą najwidoczniej i postanowiła pomóc Magnusowi. Błąd. Potworny błąd. Moc w jej rękach eksplodowała praktycznie. Ostatkiem sił udało się jej opanować ją, lecz i tak musiała ponieść konsekwencje. Magia. Ta nie kontrolowana. Ta nie ujarzmiona. Ciche jękniecie i upadające na ziemię ciało powiedziało Severusowi wszystko. Brak kontroli. Zbytnie zadufanie we własne możliwości i efekt tego leżał tuż przed nim. Eter. Jakże zwodniczy i niebezpieczny. Ci, którzy okazywali się za słabi, eter wypalał ciało, umysł i duszę. Pogrążeni w szaleństwie umierali powoli. Nie da się oszukać natury. A Ten-Który-Zmienia-Drogi tylko czeka, na tych co nie umieją oprzeć się podszeptom. Oj czeka. Wielki Konspirator obserwuje świat. Widzi i dostrzega to wszystko czego, maluczcy i śmiertelni nie dostrzegają. Moc. Pragnienie mocy. Tak wielu ją pożąda. Dążenie do niej. Ścieżka. Trzeba wybrać właściwą ścieżkę. A tak nie wielu może ją mieć. A tylko jedna droga jest właściwa, choć i tak mrok upomni się o swoje. W cieniu, w mroku czyhają na nieuważnych potwory. Choć pochodzą z nie z tego świata, mogą przybierać materialne formy. Czekają tylko by wyciągnąć ku nieostrożnym swoje macki. Severus wiedział o tym aż za dobrze, i wiedział też...gdzie należy szukać siły, by nie dać się wciągnąć. *** Gdy było po wszystkim uklęknął koło ciała Magnusa i zamknął mu oczy. Złożył pierw modlitwę, którą nauczył go przeor. Mówił po cichu. Oddając mu hołd. Magnus był twardym człowiekiem, Starych zwyczajów i zasad. Honorowy. Umarł jak prawdziwy mężczyzna. Następnie poprosił o jego miecz oburęczny. Zweihander powinien znaleźć się w jego dłoniach. Tak umierają wielcy wojownicy. Z bronią w ręku. Na końcu Severus zwrócił swój wzrok ku Katarinie. Chciał coś powiedzieć, ale powstrzymał się. Widział jak dochodzi do siebie. To dobrze. Jeszcze nie jest za późno, jednak trzeba będzie mieć baczenie na nią. Dziewczyna stąpała po cienkiej ścieżce. Tak samo jak Pyotr. Oboje nie wiedzieli z czym się mierzą. Cierpliwość. Nigdy nie była jego cnotą, ale tym razem nie miał wyboru. Musiał czekać na odpowiedni moment. Gdy nadejdzie karty zostaną odkryte. Tak jak przewidział to wcześniej. Tak jak mówiono. Kielich. On skupiał ich wszystkich. On miał znaczenie. Ludzie, może i byli ważni ale byli mniej ważni od tej relikwii. Nikt z obecnych tutaj nie wiedział i nie zdawał sobie sprawy do czego ona może posłużyć. Powinna znaleźć się w odpowiednich rękach. Takich, które odpowiednio wykorzystają jej moc. Marta nadal przerażona chowała się za pazuchą Severusa. Nie wystawiała już swego ciekawskiego pyszczka. Wiedziała kiedy siedzieć cicho i nie rzucać się w oczy.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |
03-05-2016, 18:57 | #168 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Polana przed jaskinią, Las Cieni 8 Kaldezeit, 2526 K.I. Świt Czerwone niczym piekielny ogień ślepia bestii zwęziły się na widok podnoszącej się z ziemi ofiary. Starzec wyprostował się, stękając przy tym z bólu, który wywołał jego akrobatyczny popis. Otrzepał stare łachmany z błota i piachu, po czym spojrzał wprost na wilkopodobnego stwora, który najwyraźniej zdołał go nie tylko dogonić, ale także przechytrzyć i odciąć jedyną możliwą drogę ucieczki. Widok wynaturzenia Chaosu stojącego ledwie kilka metrów przed nim sprawił, że starzec niemalże natychmiast pobladł i cofnął się o kilka kroków, potykając się o wystający korzeń. Nie spodziewał się ujrzeć koszmaru z jaskini w świetle słonecznym; Pyotr z początku sądził, iż bestia jest wilkołakiem lub innym stworzeniem nocy, co by zresztą tłumaczyło napaści o zmroku oraz wróżby z kart, które na przekór innym znakom, mówiły mu, że nie powinien obawiać się zagrożenia. Mylił się jednak, a jego błąd mógł go słono kosztować. Wąwóz, Las Cieni 8 Kaldezeit, 2526 K.I. Późne Popołudnie Zepchnięci pod ścianę urwiska najemnicy nie mieli innego wyjścia jak stanąć do walki z przeważającą liczebnie hordą. Otaczały ich dziesiątki spragnionych krwi zwierzoludzi, którzy wydawali się mieć tą zasadzkę przygotowaną od dłuższego czasu - zdradziła ich niezwykła precyzja i szybkość z jaką działali. Atak był huraganowy i nim ludzie Lamberta zorientowali się, zostali odcięci od jedynej drogi ucieczki przez czteronożne centigory. Szybko zrozumieli, że tu będzie ich koniec, więc postanowili dać z siebie wszystko, walcząc do ostatniej kropli krwi.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 |
04-05-2016, 22:01 | #169 |
Reputacja: 1 |
|
08-05-2016, 13:33 | #170 |
Reputacja: 1 | Adar przemierzał pole uścielone trupami niczym anioł śmierci uzbrojony w świetliste ostrze. Wraz z myśliwym Ernstem w miarę sprawnie zbadali najbliższy teren i upewnili się, że żaden sługa Chaosu nie udaje martwego, czekając w ukryciu, by zaskoczyć bohaterów. Szarak odnosił wrażenie frustracji, że wszyscy zwierzoludzie byli martwi. Tak bardzo pragnął przetestować swoją nową broń. Czuł, jak krew się w nim zagrzewa, a mięśnie łakną walki. Szybko się jednak pomiarkował i potrząsnął głową. Co się z nim dzieje? On, ten nędzny kuchcik schowany za piecem i cierpliwie przyjmujący razy pasem. On, ten ubogi sługa, śpiący skulony na ciemnym poddaszu. Całe życie poświęcił na rozmyślaniach, kim nigdy nie będzie. Teraz jego głowę zaprzątały pytania: kim właśnie się stawał? Z rozmyślań wyrwało go rzucone spojrzenie w stronę Katariny, która nadal trwała przy ocalonych kobietach, niczym ich tarcza. Szarak uświadomił sobie, że od ostatniego marszu przez las nie zamienił z nią słowa. Czuł, że musi ją chociaż zapytać, jak się trzyma. Wszak poprzedni pokaz magii przed jaskinią bestii nie rozszedł się bez echa. Sługa zakręcił nadgarstkiem młynka, wzbudzając smugę światła z tajemniczych run, po czym sprawnym ruchem schował swój miecz do pochwy. - Bardzo mi przykro z powodu twojego ojca - powiedział Szarak, zwracając się do Kristen. - Zginął jak bohater, walcząc u mego boku. Naprawdę żałuję, że nie mogłem nic zrobić… - Autentyczny smutek bił z jego oblicza. Powieka mu zadrżała na wspomnienie śmierci Magnusa. Może jednak mógł coś zrobić?, zadręczał się w myślach. - Na zawsze pozostanie w naszej pamięci - dodał, pochylając z szacunkiem głowę w stronę kobiety. Zaraz też przeniósł wzrok na lodową czarownicę. - Katarino… masz chwilę? Dziewczyna popatrzyła na Adara ze łzami w oczach. Sama płakała z powodu smutku Kristen, tak jakby przejęła to brzemię, kiedy ta druga już nie mogła. Jeszcze przez chwilę trwały w tym uścisku, aż wreszcie się podniosła z klęczek i stanęła przed mężczyzną. Choć piękna, teraz przedstawiała żałosny widok. Podkrążone, zaczerwienione, zaniepokojone oczy, drżące dłonie, poplamione błotem i krwią ubrania, niestabilnie stawiane kroki. Znalazła się niecałe pół metra przed Adarem. Bardzo blisko jak na dotychczasowe standardy. Spojrzała mu z niemym pytaniem w oczy, jakby w ogóle nie mogąc otworzyć ust, by cokolwiek rzec. Szarak nabrał powietrza i mocniej ścisnął rękojeść miecza. Obraz, jaki przedstawiała dziewczyna, dotykał go w jakiś sposób, toteż z lekkim trudem wystał w spokoju. - Chciałem tylko chwilkę porozmawiać… ale jeśli nie czujesz się na siłach, zrozumiem - powiedział, walcząc z neutralnym wyrazem twarzy. Katarina spojrzała kątem oka na Kristen i spuściła głowę myśląc nad czymś. - Chodźmy gdzieś na bok - odparła mu po chwili wpatrując się w jego obuwie tak, jakby nie śmiała w ogóle spojrzeć na jego twarz. Sługa stał przez chwilę w bezruchu, po czym przykładając pięść do ust, odchrząknął. - Oczywiście - odpowiedział, rzucając spojrzenie w bok, wyglądając najbardziej prywatnego miejsca. Nie było to jednak takie proste. O ile żywych mogli jeszcze jakoś uniknąć, to fala trupów zaścielała niemal każdy skrawek ziemi. Mimo to Szarak wypatrzył pusty kawałek skały pod urwiskiem, gdzie mogli porozmawiać na osobności. Bez słowa podreptał w tamto miejsce. Kiedy już dotarł, odwrócił się i oparł o skalną ścianę, spoglądając na Katarinę. Wyglądała naprawdę mizernie, co w połączeniu z jej zachowaniem potęgowało całe wrażenie beznadziejności. “Jak się trzymasz” - chciał zapytać, jednak w porę ugryzł się w język. To pytanie wydawało mu się teraz bez sensu. Przecież dobrze widział, jak się “trzyma”. - To było bardzo odważne. Tam, przed jaskinią. Rzuciłaś się na potwora, nie zważając na własne bezpieczeństwo - powiedział, opierając całe dłonie o zimny kamień i wystukując palcami nierówny rytm. - ... Chrzanić moje bezpieczeństwo. Ta bestia mogła cię zabić - mruknęła pod nosem i usiadła obok stojącego Adara, również opierając się o ów ścianę, podsunęła kolana pod podbródek i schowała w nich twarz. - Dyskutowałbym na temat tego, kto łatwiej mógł tam zginąć… - powiedział z lekkim uśmiechem, spoglądając na dziewczynę z góry. Spochmurniał jednak, widząc, że raczej nie uda mu się jej rozbawić. Zamiast tego szorując plecami o skałę, przysiadł obok niej. - Czekaj… Chcesz mi powiedzieć, że to przeze mnie opuściłaś bezpieczną kryjówkę poza zasięgiem bestii i rzuciłaś się na nią bez większego zastanowienia? Mruknęła jedynie coś pod nosem, ale kiwnęła głową. Na tyle, na ile mogła. Szarak zwiesił ręce przez kolana i pokręcił głową. - To było bardzo nierozważne… Już raz uratowałaś mi życie. Za każdym razem ryzykujesz utratę własnego. - Adar spuścił głowę zrezygnowany. Nadal nie mógł zrozumieć, dlaczego dziewczyna poświęcała się dla niego. Czy on na jej miejscu też by tak zrobił? Nie miał na to jeszcze odpowiedzi. - Dziękuję. Jestem ci wdzięczny, za to, co robisz, ale… na przyszłość myśl też o sobie, dobrze? Na nic mi nie pomożesz, jeśli sama zginiesz przede mną. - Jaką przyszłość? - zapytała głośnej niż zamierzała i nastała krótka chwila ciszy - Ja nawet nie wiem co ze sobą zrobię po tym wszystkim. Nic nie zostało. Tylko ból, łzy i straszne sny - złapała się za głowę drżącymi rękami. Mężczyzna splótł dłonie i przez chwilę naciągał palce, tkwiąc w niezręcznej ciszy. Za każdym razem coraz lepiej poznawał lodową czarownicę i coraz bardziej zagłębiał się w jej bezsilności. - Ja… - zaczął, ale szybko urwał. Zamiast tego powolnym ruchem wyciągnął jedno ramię, przy którym tkwiła Katarina i spróbował ją objąć. Nie stawiała oporu. Wtuliła się w Adara otaczając ramionami jego szyję. Nie powiedziała ani słowa, ale kiedy spojrzała znów na sługę widać było w jej oczach łzy. I cień obłędu. - Bałam się, że mnie zostawicie na śmierć - odezwała się cicho - Albo zabijecie. Czuję, że mój umysł przestaje ogarniać. Szarak potrząsnął głową i uśmiechnął się lekko. - Czemu mielibyśmy cię zostawić? Jesteś jedną z nas. Dbamy o siebie nawzajem, pamiętasz? - powiedział, jednocześnie wolną dłonią delikatnie ścierając jej łzy z policzka. - Jesteś wyczerpana, potrzebujesz odpoczynku. Chciałbym… chciałbym ci jakoś ulżyć. Tak wiele przeszłaś. Zobaczysz, kiedy to wszystko się skończy, wrócisz do swojej ojczyzny. Może tam odnajdziesz spokój ducha. - Adar robił co mógł, by gestem i tonem głosu pocieszyć dziewczynę. Miał wielką potrzebę, by to zrobić. - Oni też będą chcieli mnie zabić. Wtedy, kiedy nie będę już potrzebna. Albo wtedy, kiedy już nie dam rady iść dalej. Czuję złe spojrzenia na swych plecach, a najbardziej Lamberta - zatrzęsła się ze strachu i odwróciła wzrok. Puściła jego szyję odsuwając się jakieś pół metra od niego. - Wybacz, nie powinnam. Adar przeniósł się na kolana i usadowił tuż przed Katariną. Zachował jednak pewien dystans, nie będąc pewien, czy nadal potrzebuje jego bliskości. - Przestań. Nikt nie zrobi ci już więcej krzywdy. A jeśliby ktoś spróbował, zapewniam cię, że nie dopuściłbym do tego. Tak? - Przemawiał łagodnie i uspokajająco, jednocześnie nerwowo zaciskając pięści. - Proszę… powiedz mi, co się z tobą dzieje? Niepokoi mnie twój stan i to wprawia mnie w przygnębienie. Wgapiła się z szeroko otwartymi oczami, wyrażając w nich strach, tak jakby zobaczyła demona. Zamrugała szybko oczami odpędzając ten obraz, ale nie spojrzała znów na Szaraka. - ... Nie wiem - pokręciła mocno głową i zakryła oczy dłońmi - Może oczy zaczynają wypaczać rzeczywistość. Ja... - odsłoniła oczy i jeszcze raz spojrzała na Adara. Odwróciła wzrok, wyszarpnęła sztylet z buta i zacisnęła na nim dłonie nie wiedząc już w co celować. Odrzuciła go chwilę później i zakryła twarz dłońmi. - Przepraszam! Ja nie chciałam cię dźgnąć, nie...! - wstała szybko i zaczęła uciekać, ale potknęła się o ciało jakiejś bestii, upadając wśród trupów. Sługa wstał energicznie za pędzącą Katariną i zatoczył się lekko, opierając ręką o skałę. Przez chwilę przyglądał się, jak kobieta biegnie, nie bardzo wiedząc, co robić. Lodowa czarownica przestraszyła go swoim zachowaniem. - Katarina? - zapytał niepewnie, ruszając w ślad za dziewczyną. Będąc już nad nią, pochylił się ostrożnie i wlepił badawcze spojrzenie, w którym również wyrażała się troska. - Wszystko w porządku? Przerażasz mnie. Ta przewróciła się na plecy próbując zasłonić się rękami przed Adarem. Dopiero po chwili na niego spojrzała, jej oczy przestały być takie rozbiegane. Szybko wstała już nawet nie przejmując się plamami czarnej krwi na ubraniach. Rzuciła mu się na szyję. - Myślałam, że leżysz tam...! Jak dobrze! Bałam się, że cię zabiłam! - wypowiedziała mu do ucha, trzęsąc się z powodu tłumionego płaczu - Przepraszam! Adar objął ją delikatnie i przytrzymał, by ta ponownie nie wpadła w gąszcz trupów. - Już dobrze. Cokolwiek właśnie się stało… minęło. Wszystko jest w porządku - odpowiedział, opierając dłoń o jej głowę i głaszcząc ostrożnie. - Już dobrze… - Wiem - sługa poczuł, jak jej mięśnie się rozluźniają, gdy poddała się jego dotykowi - Nikt mnie nie chce zabić, mam omamy, muszę sobie jakoś z nimi poradzić. Mężczyzna zaprzestał pieszczot i łapiąc Katarinę za ramiona, delikatnie odciągnął ją od siebie, by móc wbić w nią swe uważne spojrzenie. - Nie jesteś z tym sama, tak? Razem się z tym uporamy. Musisz po prostu wytrzymać jeszcze trochę dłużej. Postaram się, by w tym zamku, o którym mówił pan Schulz, miałaś możliwość trochę odpocząć. Dobrze? Potrzebujemy cię. Kristen cię potrzebuje. Te kobiety cię potrzebują. Ja… - urwał, przygryzając wargę. Na kilka chwil spuścił wzrok. - Ja cię potrzebuję. Dziewczyna przez chwilę patrzyła na niego troszkę ogłupiona, zdziwiona prawdopodobnie tak otwartym wyznaniem. Na jej jakże smutnej twarzy w ostatnim czasie zawitał jakiś cień uśmiechu. Położyła mu dłonie na ramionach i pocałowała go w kącik ust. - Dziękuję. Więc zostanę dla nich. I dla ciebie - musnęła wierzchnią stroną dłoni jego policzek i oddaliła się do reszty nie oglądając się za siebie. Sługa Adar stał jeszcze przez chwilę ze spuszczoną głową. Palcami dłoni delikatnie dotknął kącik ust, na którym lodowa czarownica złożyła swój pocałunek. Na wspomnienie tej chwili poczuł przyjemne mrowienie rozchodzące się po całym ciele. Podniósł wzrok. Jego spojrzenie wyrażało nową determinacje, dosłownie promieniując nabytą siłą. Miał wrażenie, że obudził się po bardzo długim śnie. I że dopiero teraz zaczyna żyć. - O Sigmarze! Pozwól mi walczyć. Pozwól mi walczyć, dla niej – wyszeptał drżącym głosem. A potem ściskając rękojeść runicznego miecza, ruszył z wigorem zabezpieczyć teren i wypatrywać wrogów. Jestem obrońcą.
__________________ "Pulvis et umbra sumus" |