Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2016, 22:10   #23
Turin Turambar
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Terytorium Imperium Prawdziwych Sith, planeta Dentui, miasto Pako, dzielnica więzienna
Vlad uśmiechnął się pod nosem widząc damę w potrzebie. Dwa razy nie trzeba było mu powtarzać.
- Oczywiście - podał jej dłoń pomagajac wstać. - Szkoda odmrozić sobie tyłek na tym zimnie. Jestem Vald Taltos - przedstawił się biorąc ją pod bark.
- Graice. Graice Mullet. – mruknęła do niego w odpowiedzi. Ruszyli dalej.
- Tutaj – jęcząc cicho z bólu wskazała drogę i po chwili zatrzymali się przed niewielkim budynkiem, podobnie jak reszta zasypanym śniegiem. Dziewczyna ściągnęła rękawiczkę i przyłożyła rękę do czytnika. Ten zaświecił na zielono i drzwi zaczęły się powoli otwierać. Po chwili odwróciła się i z uśmiechem powiedziała.
- Proszę, wejdziesz może na coś ciepłego do picia? – zaproponowała.
Vlad uśmiechnął się i skinął głową. Dziewczyna w odpowiedzi uśmiechnęła się jeszcze szerzej i weszła pierwsza. Taltos wszedł tuż za nią.
Będąc pewną odległość za nimi Tyrax przewrócił oczami. To było tak oczywiste, że aż nie mógł uwierzyć w głupotę Padawana.
Tymczasem on wchodząc pochylił głowę, aby nie uderzyć się o futrynę, bo wejście były raczej niskie. Kiedy z powrotem podniósł głowę poczuł jak silna pięść uderza go w brzuch. Zgiął się pod wpływem ciosu. Zaraz jednak został wyprostowany kopniakiem w okolice nerek. Ktoś chwycił mu ręce i wykręcił do tyłu na plecy. Jeszcze inna osoba wyciągnęła mu szybko zza pasa jego miecz świetlny. Naciskany przez postać z tyłu runął na kolana. Od bólu zakręciło mu się w głowie. Wykręcona ręka paliła tępym bólem. Ktoś chwycił go za włosy i zmusił by spojrzał podniósł wzrok. Stała przed nim owa dziewczyna, której pomógł tutaj dojść. Teraz w końcu zorientował się, że to był tylko podstęp, bo stała sama bez problemu na wyprostowanych nogach, a jej twarz była skupiona i zacięta. Kucnęła, aby patrzeć na niego z tej samej wysokości.
- Jak bardzo odważnym, albo jak głupim trzeba być, aby tak otwarcie badać tereny wokół cesarskiego więzienia? – zapytała nie oczekując odpowiedzi. – W dodatku z tym - wskazała na miecz który trzymała starsza kobieta. Kim jesteś?!
Choć był pod natłokiem pytań, Vlad mógł się teraz dobrze rozejrzeć. Znajdował się w skromnie urządzonym pomieszczeniu. Nie licząc jego oraz tej, która tak go wyrolowała, były tu jeszcze trzy osoby. Olbrzymiej postury murzyn i zapewne to on go uderzył w brzuch, obok jakaś kobieta o siwych włosach oglądająca jego blaster oraz wątpliwej urody mężczyzna z rasy Twi’lek stojący za nim i wykręcający mu rękę.
- Musisz być kiepskim Sithem, skoro tak łatwo dałeś się podejść. Choć z drugiej strony to nie wyjaśnia, dlaczego ewidetnie kombinujesz coś przeciwko gubernatorowi – dziewczyna wstała i obróciła się do niego plecami. Zrzucając płaszcz na ziemię.
Murzyn ciągle nie spuszczał z Vlada wzroku, ale Twi’lek puścił go i pozwolił mu wstać.
- To może parę wyjaśnień? – zapytała Graice, a Taltos mógł dostrzec miecz świetlny wiszący przy jej boku. Olbrzymi murzyn zauważył jego spojrzenie i powiedział głębokim basem
- Niczego nawet nie próbuj - po czym uderzył pięścią w dłoń.
Taltos pokiwał głową w kierunku murzyna w geście, że rozumie. Powoli i ostrożnie wyprostował się po czym złapał za bolący brzuch.
- Jesteście Jedi? - wypalił spoglądając na Grace. Jego dedukcja skomplikowana w tym momencie nie była.
Zarówno dziewczyna jak i jej towarzysze spojrzeli na niego jakby mówił w niezrozumiałym języku.
- Co masz na myśli mówiąc "Jedi"? Czy ty ją obraziłeś?! - zezłościł się czarnoskóry i uniósł rękę by go zdzielić przez plecy.
Vlad w poddańczym geście uniósł ręce do góry.
- Tak w naszych stronach nazywamy tych DOBRYCH użytkowników Mocy - zaraz się wytłumaczył dając duży nacisk na kluczowe słowo w tym zdaniu. - Sądziłem, że skoro znacie "Sith" to i "Jedi" nie jest wam obce - ciągnął dalej, bo dostrzegł, że jego słowa sprawiły, że rosły mężczyzna zwątpił i opuścił rękę.
W tym momencie coś zaskrzypiało i drzwi do budynku otwarły się. Do środka wpadł z impetem mandolarianin kopniakiem obalając twileka. W jednej ręce trzymał karabin, a drugą mierzył z blastera.
- Jeden ruch i będziecie mieć nadprogramowe otwory do wydzielania płynów ustrojowych - spod hełmu dobył się jego surowy głos.
- NIE! - na drodze stanął mu Vlad. - Oni nie są naszymi wrogami! - wiedział, że musi za wszelką cenę powstrzymać najemnika. - To nieporozumienie. Mogą nam pomóc!
- Niby w czym? - mruknął zbierający się z ziemi twilek. Z całej ekipy był najmniej pozytywnie nastawiony do nowo przybyłego.
- Jeszcze nie wiem - odparł szczerze padawan odwracając się w jego kierunku - ale Sith to nasi wrogowie i jak podejrzewam także wasi!

Pałac gubernatora, najniższy poziom kompleksu
Ori pokiwała głową z ciągle lekko otwartymi ustami. Stękając spróbowała się podnieść, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
- Wszystko mnie boli… - jęknęła. - To co on mi… UWAŻAJ! - krzyknęła.
Rin instynktownie skoczyła w locie odpalając miecze, którym zrobiła szeroką zastawę. I w ostatniej chwili odbiła rzucone w jej kierunku ostrze, które po zatoczeniu łuku po pomieszczeniu wróciło do ręki Orotha.
Z powrotem stał na nogach, a na jego ciele nie było śladu po obrażeniach. Jedynie jego szata była lekko nadpalona. Sith ścisnął mocniej miecze i rzucił się w ponownym ataku na Mroczną Jedi.
Rin nie miała czasu się zdziwić bo zaraz przyjęła na siebie atak Orotha. Zaraz po tym, z rosnącą w niej złością, ponownie przejęła kontrolę nad walką.
- Tak bardzo nie chcesz umrzeć? - warknęła mu blondwłosa prosto w twarz.
Tym razem zaatakowała z maksymalnym wyrachowaniem. Po szybkiej wymianie podbiła jego gardę i samymi końcówkami swoich ostrzy przejechała mu po kolanach. Kiedy zachwiał się jednym szybkim cięciem skróciła mu ręce w łokciach. Kontynuowała ruch i tym samym atakiem go dekapitowała.
Kończąc zamach Rin odskoczyła w tył i przyjmując postawę obronną bacznie przyglądała się ciału przeciwnika.
Przez chwilę leżał bez ruchu. Najpierw poruszyło się kilka drobinek piasku, wreszcie znaczna jego część. Wypełnił rany Sitha, który powoli wstał. Piasek sypał się z niego jakby był jego częścią. Lord Oroth uśmiechnął się paskudnie. Po jego ranach ponownie nie było ani śladu. Podniósł broń, którą wcześniej upuścił, po raz trzeci w ciągu kilku minut je odpalił i ruszył na kobietę. Tym razem ciął bardzo szeroko, zupełnie nie zważając na wszelkie możliwe czy niemożliwe kontry.
Rin nie przeraziła się, raczej w duchu przeklęła swój los. Po tylu latach w końcu trafił jej się warty uwagi przeciwnik i co? I musiała akurat natknąć się na drugiego Siona.
Jej irytacja była za to wspaniałym paliwem dla gniewu napędzającego w niej ciemną stronę.
Znów przyjęła atak, znów zyskiwała przewagę. Wiedziała jednak, że tak z nim nie wygra. Rin skupiła w sobie złość i pozwoliła jej się rozładować w nagły sposób.
Wybuch energii odesłał wszystko z dala od kobiety i zarówno Oroth poczuł to na sobie, jak i twileczka za nią, która w wyniku uderzenia tej mocy poleciała na ścianę. Ale Rin się tym nie przejęła. Ruszyła na Sitha, wkładając w swoje ruchy jeszcze więcej zapału.
Miała doświadczenie z tego rodzaju przeciwnikiem więc teraz poświęcała pełną uwagę na defensywę i atakowała tylko w najbardziej dogodnych momentach. Lord był dla niej za wolny więc wkrótce miała sporo takich okazji. Cięła go w pierś, potem w łydkę, w twarz. Wreszcie się zachwiał.
Sieknęła z całą mocą rozcinając go na pół. Kolejny zygzak i teraz jego ciało padło było w sześciu częściach. Po drodze zachaczyła jego miecze, niszcząc je. Resztki Sitha padły na ziemię i natychmiast się wręcz rozsypały zostawiając jedynie odzienie. Rin szybko się cofnęła niepewna co dalej. Wtedy piasek z całego pomieszczenia zaczął się zbierać w centrum i po chwili utworzył ponad trzymetrowego olbrzyma.
- Nigdy nie miałaś szans ze mną wygrać - wydobyło się gdzieś z wnętrza potwora, gdyż jego usta nie poruszały się.
 
Turin Turambar jest offline