Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2016, 23:44   #168
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Frank Jackson - małomówny optymista.



~ No ładnie stary. Zgubić jedyne światełko pośrodku ciemnego lasu. ~ zatrzymał się i lekko przygryzł wargę patrząc uważnie dookoła ale nic nie dostrzegł. Znacz dostrzegł całkiem mnóstwo rzeczy. Na przykład drzewa. Ciemne drzewa bo przecież noc była no to w sumie wszystko było ciemne. No chmury jeszcze z tej burzy były, krzaczory, no kamienie jakieś no i drzewa oczywiście. A, i jeszcze ziemia i jakaś trawa troche ściółki no korzenie drzew no i oczywiście drzewa. No ale nie światełko. Cokolwiek to było czy pochodnia czy ognisko czy jeszcze innego no to jednak udało mu się to zgubić. No ładnie. Jedyny jakiś charakterystyczny punkt jaki mógł go gdzieś doprowadzić no zgubił. Przeszedł, drzewa zasłoniły a jak mu sie wydawało, że wrócił czy pokrążył no to znikło. A może ktoś je zgasił? W sumie teraz nie było to istotne. Został znowu sam w lesie.

Chociaż nie. Teran zaczął się zmieniać. Przybyło więcej skał. Niektóre całkiem spore. Czyżby doszedł w jakieś wyższe rekony wzgórz? Ciekawe. Woda płynęła dołem więc teoretycznie jakby iść pod górę mozna by dojść do grzbietu doliny. Czy byłaby aż taka różnica do terenu na jej dnie? Ale ta mgła. Mgła się nie zgadzała.

Była burza. W burze nie ma mgły. Nie słyszał by była. Za duży wiatr no i w ogóle przecież w burzę nie ma mgieł. A była. Burza właściwie też jakby znikła jakoś. Tak samo jak ten las zrzedniał jakby. Czyli... Kafel. Znów pewnie przekroczył jakąś granicę. Znalazł się gdzie indziej. Znów nie zauważył przejścia. Zatrzymał się i odwrócił głowę. Może wrócić? Złapać wreszcie jakoś tą chalerną granicę? Może dałoby się wyłapać jakiś szczegół. Jakieś załamanie światła, jak przy dwóch cieczach o róznej gęstości? Albo może jakiś zapach? Może jonizuje powietrze na granicy? Pewnie cokolwiek to było było słabo wyczuwalne. Jak się szło. Jak nie było wiadomo gdzie i kiedy się zbliża do granicy. Ale jakby jakoś to znaleźć? Wiedziałby przynajmniej, że się zbliża do krawędzi kafla. Więc wracać? Ale znów nie miał gwarancji czy znajdzie taką różnicę. Nie wiedział też czy nawet jesli przeszedłby z powrotem w tym samym przejściu to czy trafiłby tam gdzie poprzednio. Jeśli kafle były ruchome czy chaotyczne jak w "Cube" to niekoniecznie.

Dylematy zostały mu przerwane przez... W sumie nie wiedział przez co. Ale wyglądało, że w tej mgle coś chyba jest. Chyba. Nie był pewny. Właściwie niby nic konkretnego nie dostrzegał. Ale zacisnął spocona dłoń na zebranym niedawni kiju. Ale nadal nic nie dostrzegał. Postanowił ruszyc dalej. Góry czy teren jakichś wyżyn bardziej mu się kojarzył z jaskiniami niż rzeki i dna dolin którymi płynęły.

I wtedy napatoczył się... Na coś. Coś żywego. Nie zdążył zareagować. Pewnie by się schował czy co. Pomyślał. Poobserwował. Ale ledwo zmęczony wzrok wyłowił jakiś kształt na troche większym kamieniu kształ sie wyprostował i przemienił... No w to coś. Frank zamarł.

Przejechał z wolna koniuszkiem języka po wargach. Co to było? Jakiś stwór. Ale inny niż ten co widział przy ognisku. I potem w lesie. Nie. To był jakiś... Sowołak? I widział go. Wstał i patrzył prosto na niego. Nie uciekał ani nie atakował. Patrzył. Frank pozezował na trzymany kostur którym się podpierał podczas wędrówki. Kusiło go by profilaktycznie zasłonić się nim. Ale jak to tamtego sprowokuje do ataku? Czy sowołaki jedzą ludzi? Atakują? Bronią swojego terytorium? Skąd miał do cholery wiedzieć! Poza tym skąd takie coś w ogóle tu sie wzięło? Chyba, że...

~ A może to kraina duchów? Wiecznych Łowów? ~ główkował gorączkowo rozkurczając nerwowo dłoń na trzymanym kosturze. Korciło go jak nigdy by złapac możno jak miecz czy maczugę ii... No mieć. Nie stać bezczynnie jak kretyn. Ale... Jeśli to kraina duchów? Przecież sam podejrzewał, że odkąd to coś na dole go użarło zaczął się zmieniać. Zmienił się aż tak? Nie powinien chyba. Teoria stopklatki temu przeczyła. Ale może te kafle? Może potrafiły zaprowadzić nawet do czegoś co ponoć szamani widywali jedynie w snach i wizjach ujarani ekstra zielskiem czy grzybkami? Nom. I gadali z jakimis duchami i ich wysłannikami. Więc... Może to jakiś duch? Wysłannik? Strażnik? Przewodnik? Przecież nie atakował. Jeszcze nie. Machnąć lagą chyba zdąży. ~ Chuj. Spróbuję. ~ westchnął w duchu z dusza na ramieniu. Tamto coś było gdzieś zbliżonych rozmiarów ale nie krwawiło, nie było zmęczone i te szpony robiły wrażenie nieprzyjemnie ostrych i takich szponiastych. Nie miał ochoty się z nimi zaznajamiać. I chyba miało skrzydła to kto wie, może i umiało latać. Chciałby to by pewnie zwiał.

- Jestem Frank. Frank Jackson. Szukam szamana. Tego z jaskini. Wzywał mnie. - wywalił kawę na ławe. Czuł się troche głupio mówiąc do stwora. Ale jeśli to faktycznie kraina duchów to chyba powinien skumać co Frank mówi. Choć nie miał pojęcia jak zareaguje. Trzymał się kurczowo nadziei, że może to jakiś przewodnik czy co od niego. Nie do odgadnięcia dla Jackson'a były relacje stwora z tamtym szamanem z jaskini. Jak coś było między nimi nie teges to pewnie wpakował się właśnie w niezłe tarapaty. Zacisnął kurczowo dłoń na kosturze czekając na reakcję stwora. Nie miał zamiaru go atakować czy z nim walczyć. Ale jeśli tamten by zaczął zostawało liczyć, że kostur sprosta szponom sowołaka.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline