Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2007, 00:09   #13
rudaad
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Fajnie Zobowiązałam się do napisania chociaż krótkiej relacji z konwentu, więc to robię choć błagam was nie spodziewajcie się po mnie cudów, bo raptem pare godzin temu wróciłam do domu, po przejechaniu prawie całej Polski w drodze powrotnej do rodzinnego miasta.

A więc tak, swój udział w konwencie rozpoczęłam od miłego trzyosobowego spotkania z Kutakami i Mataichim w pubie na Starym Mieście, po którym to odstawili mnie do rąk własnych Lhiance, która robiła za obsługę konwentu. (Owe odstawianie wiązało się z kilkoma humorstycznymi wątkami takimi jak stworzenie projektu koszulki na nasz konwent w Malborku z napisem : "Nie jestem z Poletera i z Valkirii także nie" ).
Na dzieńdobry oczywiście zostałam powitana przez starych i nowych znajomych kupą uścisków, całusów i uśmiechów na mordkach. Następnie ulokowałam się w pokoiku dla obsługi, który był w pełni wyposażoną kuchnią. (Tak wiem, to takie nie konwentowe, że cierpiałam na brak niewygód.)
Następnie przez pierwszy dzień pomagałam obsłudze w sprawowaniu ich obowiązków, roznosząc wodę po salach prelekcjnych, srajtaśmę po ubikacjach, wyrzucając nieprzebrane masy śmieci z sal noclegowch i korytarzy oraz zamiatając na koniec dziedziniec służący konwentowiczą za palarnie. Gdzie tak po prawdzie spędziłam większość konwentu słuchając tysiąca i jednej opowieści z sesji różnorakich systemów i nie tylko. Tak, o to przykład jak wspólny nałóg jednoczy nasz naród! (I kto powiedział, że do zjednoczenia Polski musiałaby wybuchnąć kolejna wojna ? )
Następny dzień rozpoczęłam od podobnego zakresu obowiązków jak w dzień poprzedni, jednak z zapowiedzią odwiedzin naszej LInowej ekipy na Constarze, w skład której weszli : Arango, Kutak, Mataichi, Bortasz, Mira, Darken.. (Cii.. Darken już wcześniej był na konwencie i obsępił mnie z szmponu do włosów ). Gdy doszło do owego spotkania część Skoleteksquad była już na sesji i nie mogła niestety do nas dołączyć, a jako, że ulubionym napojem Złotej Polskiej Młodzieży i nie tylko, nie jest herbata, wybraliśmy się całą grupą do pobliskiego pubu "Grzecz/szny student", gdzie po raz kolejny obsępieni z papierosów przez przedstawiciela subkultur młodzieżowej nieznanego nam typu spędziliśmy na pogaduchach i plotach całe południe.. Mając w planch jeszcze pojawienie się na spotakaniu z Pilipiukiem, autorem przesławnego cyklu książek o Jakubie Wędrowiczu- egzortcyście-amatorze, bimbrowniku i ogólnie sławie i chwale polskiego narodu. Do którego o dziwo doszło, bo ani ekipa LI się nie wykruszyła, ani gwiazda spotkanie nas nie zawiodła. Spotkanie było wielce ciekawe, a pan Pilipiuk okazała się przesympatycznym człowiekiem, z rozsądnym podejściem do swojej twórczości i życia ogólnie.. (Motyw Sapkowskiego przewijający się wielokrotnie w jego wypowiedziach, bynajmniej nie zachwiała takiego, a nie innego mojego zdania).. Po zakończeniu spotkania z autorem, obstąpiliśmy Sławę dopominając się autografów i pamiątkowego zdjęcia dla naszego forum, na które chętnie przystał, a które wystawię przy okazji edyta tego posta
Dalsze perypetie mojego konwentowego życia sprowadzały się do pożegnania się z LInowcami i zajęcia się pomocą w obsłudze konwentu, na co mimo wszystko nie narzekam.. Co wyjaśnie później..
Idąc dalej, wieczór dnia drugiego spędziłam po raz pierwszy i ostatni w game roomie, rozgrywając partię jakiejś planszówki, której nazwy za nic nie jestem w stanie sobie przypomnieć, bo i pewnie jej nie przeczytałam nawet. Nie ważne! Ważne, że pierwszy raz w życiu w coś wygrałam i to się chwali!
Dzień trzeci zaczął się niezwykle pracowicie, biorąc oczywiście pod uwagę zajęcia nocne, które sprowadzał się do dyskusji o wszystkim i o niczym z chłopakami z obsługi. Mianowicie szef obsługi szukał kogokolwiek zdolnego do jakiegokolwiek funkcjonowania tamtego pamiętnago poranka, a że dostrzegając cel w postaci paczki papierosów dzierżonej przez jakiegoś porannego skowronka na palarni, wybiegłam w osławionej piżamce, glanach i ramonie na zewnątrz przy okazji deklarując pomoc. Praca była ciężka, bo skąd kurna miałam wiedzieć, że konwentowicze produkują, aż takie masy śmieci. Jednak niezrażona narastającą ilością odpadów niekoniecznie nadająca się do recyklingu zrobiłam poranny obchód z hasłem na ustach "kontrola jakości", wbudzając niemałą sensację wśród niedobudzonej rzeszy constarowiczów. Bo kto inny niż ja był by w stanie latać po konwencie w konwencji "mrok" w błekitno-rózowej piżamie w kłapouszki, rozwiązanych glanach dwudziestkach i ramonie spod której wystawały worki na śmieci. Dalszą cześć dnia spędziłam na innych obowiązkach typu: kolejne zamiatanie palarni, które bądź co bądź sama sobie narzuciłam. Żeby nie przedłużać, napiszę jeszcze, że wzięłam tego dnia udział w prekelcji poświęconej NS, którą prowadził Matrix na zasadzie- "To co chcecie sobie obgadać?". Co było jej niesamowitym plusem. I tworzyło zajefajną atmosferę.. Ukłony w twoją stronę Matrix
Co później? Miła wieczorna atmosfera ogólnego rozluźnienia, mini-wstępne przedstawienie świata NS Szereny dokonane wraz z Hasanem. Poźniej sesja NS Sheola, której byłam na wpółobserwatorem, na wpółkomentatorem. Oraz niezapomnianie teksty z nocnych przechadzek w stylu : "Dobry wieczór. Dobry wieczór, jak leci? - Jeszcze nie leci." Podczas wprawy do toalety ok. trzeciej nad ranem. Czy wyrzucenia faceta z łóżka z hasłem na ustach: "-Pod lodówke! -Ale dlaczego? -Bo facet swoje miejsce musi znać!" Itd.
Kolejny dzień będący już ostatnim dniem konwentu spędziłam najpierw na prelekcji Sonego "Horror pola bitwy", na której spotkałam się z niesamowitym bonusem w postaci śniadania na które złożyły się "próbki" gotowego wyżywienia armii amerykańskiej, a w nim brzoskwiń na ciepło w syropie, które reszta słuchaczy prelekcji wielkodusznie mi odstąpiła. Taaaa.. nie ma to jak "słodkie oczka a'la Rudzia". oraz późniejszym składaniu konwentu i sprzątaniu po całej imprezie.

Niewątpliwie moja relacja nie jest relacją pełną, bo na konwencie była masa innych ciekawostek, na udział w których nie miałam albo czasu, albo możliwości. Jdnak cały CS 2007 będę wspominać z ogromym sentymentem nie tylko ze względu na wspaniałą atmosferę, ale przedewszystkim ze względu na cudowne osoby jakie miałam okaję poznać i możliwość zaprzyjaźnić się z nimi.

No to tyle odemnie. Niedługo zrobię edyta i wrzucę jeszcze trochę zdjęć z konwentu, które zrobiłam.

Pozdr Rudzia

EDIT: No i wrzucam obiecane zdjęcia - niech no się cały świat dowie jak wyglądał CS 2007 na którym LInowicze byli

No to start - owe wprowadzenie na konwent, napomknięte wyżej jako miłe spotkanie w knajpie na Starym Mieście:



Kucia z piwkiem. (Zdjęcie dedykował mamie )



Kucia bez piwka. (A to wszystkim dusigroszą na kolejnych Zlotach)



Ponoć to była jakaś wiekopomna chwila, ale chyba nikt za bardzo nie wiedział o co chodziło. Może o to, że Kuci poczuł się mężczyzną, albo tylko męski uścisk dłoni :P (No co? Kazali zrobić zdjęcie? To zrobiłam, niech się sami teraz tłumaczą )

A teraz scenki rodzajowe z "Grzecz/sznego studenta" :



No coś chyba jednak z tego poprzedniego uścisku dłoni przetrwało. Zgoda I harmonia niczym..



Na SB!



O i Darken niosący nam światłość swojej wiedzy. (co prawda po jakimś konkursie X-Boxowym, ale co tam, ważna była światłość! )



Poobserwujmy borsucze zainteresowanie..



Zmiana pkt widzenia, to i borsuczej postawy. Dobrze, żeś Jacku był z nami.



Darken vs. Arango.. Kutak robi za tło i to do tego marne. :P



No i takim sposobem przeszliśmy do cięższych argumentów.



Veni, vidi, vici ?



Coś w ten deseń, bo tu mamy srogiego ślązaka i strach w oczach postronnych obserwatorów.



Kuci uspokajający Mataichiego. (Kurcze, te gest i scenki też wam się kojarzą z układem między rycerzem, a białogłowym.. tfu.. znaczy białogłową? )



Chociaż może nie aż tak atrakcyjną jak ta. (Czeźwy-szef obsługi CS 2007, też go wspieramy )



Prawie jak śpiąca królewna. Dobrze, że "prawie" robi wielką różnicę.



Kolejne polowanie z worem? Mataichi się nie dał, zmiana obiektu na Bortasza?



Borsuczy atak z zaskoczenia



Coś tak, tego.. Nieudany ?



Skrucha i powrót w łaski białogłowy.



Borsucze komando - Massive woro attttttacccccck!



Instruktarz, jak dostać się do SuperShadowBorsukSquad..
1.Zakładamy kurtkę...



2.Stawiamy Borsukowi piwo..



3.Wykonujemy pare ćwiczeń fizycznych..



4.Wysłuchujemy ostatnich mądrości ludowych.. I jesteśmy prawie jak Kutak!

Jak dobrze, że widziałam to tylko zza obiektywu. A teraz czas znów na Constarowe wspomnienia:



Nie mam pojęcia kto to, ale po tym jak przeszło strzelając mi fotkę, nie mogłam sobie odpuścić rewanżu.



Darken nad jakąś (chyba) karcianką, chociaż ktoś spędzał czas RPGowo.
------------------------------------------------------------------------------------
Spotkanie z Pilipiukiem czas zacząć, a..



Koleżanka Mira uczy się liczyć.



Oczekiwania na atrakcję główną..



Która, pojawiła się z małym bonusem. Ale i tak odpowiadała na wszystkie pytania. (Pare ujęć: )







No to teraz jeszcze pare zdjęć publiki. W razie rozpoznania swoich braci, sióstr, kuzynów, kochanek, mężów itd. Proszę nie zgłaszać pretensji.






WERSJA OFICJALNA:
"To Pilipiuk do nas podszedł i czy nie mógłby sobie z nami zrobić zdjęcia. My, zdziwione miny, niby kto to! W koncu zaoferował skrzynke wodki za dwie fotki i sie zgodzilismy..."






No i sławna prelekcja Matrixa o Nekromantach. Zdjęcie nr 1.



Zdjęcie nr 2.



Wiem, że to nie powinno być w tej kolejności, ale księżniczka zamieniła się w ropuchę!




A o to niedobitki obsługi opuszczające teren konwentu po złożeniu całej imprezy.



A ktoś tam niżej wspominał o wracaniu do domu, niekoniecznie zaraz po zakończeniu imprezy Żeby nie było, zajęty!



A coś takiego, tylko za Rudym przyzwoleniem.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."

Ostatnio edytowane przez rudaad : 12-05-2007 o 21:27.
rudaad jest offline