Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2016, 21:09   #165
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Adar, Katarina, MG, Pyotr Koldun


Kurz jeszcze nie opadł, kiedy Pyotr, chyba tylko siłą woli zdołał podnieść swe starcze ciało do kolejnego wysiłku. Zataczając się i potykając biegł byle z dala od potwora, by wreszcie paść i zwinąć się w spazmatycznych atakach kaszlu. Nie widział rozgrywającego się niedaleko dramatu. Dopiero po jakimś czasie obejrzał się na miejsce, gdzie stoczyła się walka. Dopiero po jakimś czasie, zdołał zmusić swe stare, obolałe ciało by podejść bliżej.


Twarz zbliżającego się Dziadka Rybaka była zdjęta trwogą. Widok ciała Magnusa zabolał go niesłychanie. Jeśli w takich sprawach można miarkować ból, to chyba tylko zmasakrowane ciało Natalyi przysporzyło mu więcej goryczy. Magnus był jednym z tych, którzy pamiętali go, gdy nie był jeszcze najstarszy w Krausnick, lecz to na leżącą nieprzytomnie Katarinę patrzył w osłupieniu. Już z daleka Pyotr nieomal sam dostrzegał rozgrywający się koszmar w chaotycznie rozbieganych oczach dziewczyny.

- Odsuń się! – śpiesząc ku Kisleviance wykrztusił do Adara, a sam przyklęknął przy przyszłej Lodowej Damie. Już wiedział co się wydarzyło. Pyotr odchylił jej głowę i wyciągnął spod niej łachmany, które podłożył Klaus. Czoło miała niepokojąco rozpalone, wciąż postępującą gorączką. Uniósł jej powiekę, po czym chwilę wpatrywał się w nieobecne, oszalałe spojrzenie.

Klęczący chwilę wcześniej przed pozbawionym iskier życia ciałem Magnusa, Schulz wstał i ruszył przez pole bitwy w stronę nieprzytomnej czarodziejki. Wokół niej kotłowało się od osób, próbowali jej pomóc, choć nie wiedzieli co się z nią stało. Jako, że za wszystkim stała magia, niektórzy chłopi bali się kobiety nawet dotknąć z obawy przed klątwą czy innym nieoczekiwanym wypadkiem.
W połowie drogi, do Schulza podszedł Dieter, na twarzy którego malowało się zakłopotanie i poczucie winy. Chciał coś powiedzieć, w jakiś sposób przeprosić starca za śmierć jego przyjaciela, lecz Albert przerwał mu, tłumacząc, że Magnus wiedział na co się pisze i znał ryzyko. Podobnie jak każdy inny uczestnik wyprawy. Spojrzawszy po raz ostatni w stronę martwego towarzysza, przeżegnał się na znak Sigmara i rozsunął otaczających Katarinę chłopów na bok.
- Co z nią? - Zapytał z obawą Dziadka Rybaka.

- Co z nią, co z nią… To co musiało się w końcu stać! Dajcie mi moją torbę. Jeno szybko!

Emerytowany żołnierz rozejrzał się po polanie, po czym podrapał się po głowie.
- Obawiam się, że mogłeś ją zgubić w trakcie ucieczki. Adar, chłopcze, zasuwaj do jaskini i tylko się nie ociągaj!

Szarak dyszał ciężko, w dłoni wciąż dzierżąc - teraz zrażony czerwoną posoką - miecz. Tarcza sługi była z kolei ozdobiona głębokimi zadrapaniami - pamiątka po straszliwych pazurach bestii. Nadal żył. Wciąż nie mógł w swoją brawurową szarżę.
- Co? - zapytał rozkojarzony, dopiero teraz skupiając się na pozostałych. - Jaskini? - dopytywał, spoglądając na skalne wejście skryte mrokiem. A potem sobie przypomniał, że widział, jak Magnus umiera, a Katarina pada nieprzytomna. Adar stał przez chwilę w totalnym bezruchu. Zaraz się jednak zerwał, wszak wszystko było lepsze od bezczynności.
- Robi się! - odparł ochoczo i żwawo, dopingowany troską o lodową czarownicę, rzucił się biegiem w stronę jaskini.

Wchodząc do jaskini, Adar zobaczył zaschnięte ślady krwi ofiar wilkopodobnej bestii, a także znajdujące się przy ścinach czaszki, które wcześniej nie zauważył Dziadek Rybak, gdyż z pewnej odległości wyglądały jak wystające kamienie. W połowie drogi znalazł leżącą na ziemi torbę, którą podniósł. Chciał już wracać, ale zobaczył przed sobą rozgałęzienie i stanął na chwilę zastanawiając się czy pójść dalej. Przełknął głośno ślinę, gdyż wygrała ciekawość i ruszył korytarzem w prawo.
Idąc przez dobre kilkadziesiąt metrów, oświetlając sobie drogę pochodnią, Adar poczuł po pewnym czasie okropny smród zgnilizny. Wyobraźnia nasunęła mu kilka obrzydliwych obrazów, lecz mimo to nie był przygotowany na to co zaraz ujrzy. Po pewnym czasie korytarz rozszerzył się gwałtownie i młodzieniec wkroczył do podziemnej komnaty, na środku której znajdowały się stosy ciał. Byli to mieszkańcy okolicznych wiosek, zabici przed bestię z piekła rodem, lecz nie pożarci, tak jakby ta istota nie zabijała z głodu, lecz dla sportu. Porozrywane na strzępy ciała piętrzyły się w jednej stercie, gnijąc. Odór był tak silny, że Adar musiał zasłonić sobie dłonią usta i nos, aby nie zwymiotować. Chciał już uciekać z tego miejsca, lecz kątem oka dostrzegł jakiś błysk, który na nowo pobudził jego ciekawość. Ze sterty ciał wystawał kunsztownie wykonany miecz, który z pewnością należał do jakiegoś wyjątkowo bogatego awanturnika lub szlachcica, bowiem jego rękojeść przyozdobiona była złotem, a ostrze broni naznaczone było runami, które wydawały się błyszczeć własnym, słabym światłem. Chwycił za broń i natychmiast wybiegł z tego miejsca, chcąc jak najszybciej zapomnieć o tym co tu zobaczył.


Kiedy Adar wrócił z jaskini, niewiele zmieniło się w sprawie Katariny. Wciąż trawiła ją gorączka, którą Pyotr starał się choć trochę zwalczyć, co chwila nawilżając czoło wilgotnymi okładami, a jej gałki oczne co chwila ruszały się pod powiekami niespokojnie.
- Bogowie... mówiłżem, mówiłżem... Gdzie on do diaska jest? - Dziadek Rybak, podwinął rękawy obserwując, jak na zawołanie, właśnie nadbiegającego chłopaka.

Szarak podbiegł do zebranych przy nieprzytomnej dziewczynie, nadal dysząc. Tym razem nie przez walkę. Adar przymknął na moment powieki, próbując zapomnieć obrazy zobaczone w jaskini.
- Proszę! - powiedział i wręczył starcowi jego torbę. - Czy… czy ona wróci do zdrowia? - zapytał stroskany, przestępując z nogi na nogę. Wszyscy w pobliżu mogli zobaczyć, że po wyjściu z jaskini w jego ręku pojawiło się inne ostrze.

Pyotr Koldun, nie odpowiedział Szarakowi, jakby zupełnie niedosłyszał pytania, pospiesznie zabrał swoją torbę, przelotnie tylko spoglądając na pozłacany miecz i wysypał zawartość. Wśród różnych zwyczajnych rzeczy były tam i takie niewiadomego przeznaczenia, czy pochodzenia, lecz to ziół szukał, a konkretnie niewielkich czarnych jagód, nieco różniących się między sobą rozmiarami. Zgniótł pięć, dokładnie wybranych owoców w dłoni i wsadził je do ust Katariny.

- Skąd to masz? - Zapytał się Adara sędziwy żołnierz, wskazując dłonią miecz, który wydobył z jaskini. Zauważył wystającą z pochwy klingę i błyszczące runy.
- Ta broń chyba nie jest dziełem ludzkich rąk, choć być może dla nich była ona przeznaczona - powiedział z powagą w głosie.

Szarak zaczepiony przez Schulza, uniósł broń wyżej i sam przyjrzał mu się nieco speszony. Chyba nie powinien okradać zmarłych. Ale… nie mógł się powstrzymać. To był miecz jak z opowieści, których swego czasu się nasłuchał. Jak mógł po niego nie sięgnąć?
- J-ja… Znalazłem go. Tam, w jaskini - zaczął niepewnie. Nie wiedział, czy powinien się przyznać do czynu. - Tam było mnóstwo… zmarłych. Ja naprawdę nie chciałem. M-mogę go odnieść.

- Zabierzcie ich stąd - Dziadek Rybak przerwał tę nic nie znaczącą teraz rozmowę, nieco ściszonym głosem. Kiedy to mówił, spojrzał przelotnie, acz znacząco w kierunku Severusa, Ernsta i Dietera - Niech zajmą się pochówkiem Magnusa

Adar jeszcze raz upewnił się, że Schulz nic od niego nie chce i oddalił się, zachęcając pozostałych, by pomogli mu przenieść ciało martwego drwala. Kuchcik jeszcze przez ramię spojrzał, by dostrzec, jak Dziadek Rybak bierze się za udzielanie pomocy nieprzytomnej. Szarak tylko przygryzł wargę i odwrócił wzrok.

Kiedy niepotrzebne pary oczu, oddaliły się, Dziadek Rybak również zjadł kilka ciemnych jagód i wyciągnął dłoń ku twarzy Katariny, przykładając ją na jej rozpalonym czole, drugą dłoń osadził na własnej głowie i długo tak siedział szepcąc coś w języku Kislevu.


Nagle dłoń starca, spoczywająca na czole dziewczyny rozjaśniała od spodu nikłym światłem, a jej grzbiet naznaczyły chaotyczne jasne linie. Światło to zniknęło równie szybko jak się pojawiło. Stało się to tak szybko, że przypadkowi widzowie nie mieli pewności czy w ogóle coś takiego miało miejsce. Faktem jednak było to, że choć Katarina nie odzyskała jeszcze przytomności, jej oczy uspokoiły się, jakby z koszmaru znalazła się w bezpiecznym śnie. Z nozdrza Dziadka Rybaka popłynęła nikła strużka krwi, a po chwili padł bez przytomności obok Katariny.

Chwilę później Kislevitka drgnęła wracając do życia i szybko stanęła na równe nogi oddychając ciężko. Z jej czoła spłynęła kropla potu. Nie dostrzegając żadnych mar z poprzedniej wizji zatrzymała swój wzrok na stojącym w oddali Adarze. Zdążyła zrobić w jego stronę jeden krok, po czym padła na ziemię z powodu osłabienia spowodowanego gorączką. Dokonała sporych zniszczeń w ciele dziewczyny, ale być może równie szybko się zregenerują. Magia była nieobliczalna.
Ostatecznie podniosła się do pozycji siedzącej i zaczęła spoglądać gdzieś w dal przed siebie nie mogąc z siebie wykrztusić ani słowa.
 
Rewik jest offline