Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2016, 18:44   #17
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Pierwszym punktem na jego liście było zajęcie się urządzeniem ogłuszającym. Przyjrzał mu się uważnie i stwierdził, że da radę w nim pogrzebać. Sięgnie i spróbuje je zdezaktywować. Gdyby to mu się udało pozbyłby się i zagrożenia i wszedł w posiadanie cennego urządzenia. Po oględzinach stwierdził, że urządzenie nie wygląda jak część konstrukcji budynku. Było raczej przykręcone do sufitu i tam podłączone do idącego w murze kabla z zasilaniem. Wygladło jak jakieś zabezpieczenie uniwersalne produkowane seryjnie, choć Stanton jeszcze takiego nie widział. Trochę jak płaska walizka z czterema odnóżami. Możliwe że miała jakieś zabezpieczenie przed grzebaniem w nim przez potencjalnych włamywaczy. Prawdopodobnie została tam zainstalowane w zamierzeniach tylko na jakiś okres do skończenia budowy i odpalenia pełnego zakresu ochrony. Jakoś musi też rozpoznawać kto jest powołany, a kto nie. Nigdzie nie widział kable więc najprostsze rozwiązanie z jego przecięciem i odcięciem zasilania odpadało.

Wtedy usłyszał gdzieś na górze przytłumione, ledwo słyszalne już na dole echo.
- Paaniee? Wszyyystko w porządkuuuuu?

Stanton w odpowiedzi na wołanie służącego uderzył kilka razy kluczem o drabinę. Rytmiczne i melodyjne tak by wiedział, iż uderzenia nie są przypadkowe. Przy odrobinie szczęścia chłop domyśli się że są celowe. Hałas tym wywołany niósł się echem po korytarzach. Przez moment nie słychać było żadnej reakcji, jednak w końcu rozległo się:
-Paaaanieee! Słyszę coś! Czy to ty?! Wszystko w porz… o Wszechstwórco!
Dało się słyszeć, że słowa służącego przerwane zostały kaszlem i czymś, co było chyba wymiotami. Najwyraźniej znowu mocno buchnęło smrodem.
-Będę się za ciebie modlił, panie! - rzucił jeszcze, choć było to już ledwo słyszalne, więc pewnie pospiesznie oddalał się od źródła smrodu.
Zabrał się za pracę przy urządzeniu ogłuszającym. Kiedyś tu wróci i wolałby znów nie zarobić strzału. Zasadniczo gdyby nie skafander utopiłby się pewnie nieprzytomny w ściekach. Rękami wyciągniętymi nad głowę akurat sięgał do obudowy urządzenia. Na szczęście wziął ze sobą swoją torbę narzędziową, śrubokręt dał mu jeszcze trochę zasięgu i poszło dość szybko. Odkręcił obudowę spoglądając na skomplikowane podzespoły urządzenia. Większość ścieżek wydawała się skorodowana, tu i ówdzie zalegały ogromne skupiska sczerniałego już bardzo starego kurzu, najwyraźniej musiał przez lata dostawać się do środka przez wentylacyjne mikroszczeliny.

Stanton technologia d20(+1 narzędzia)= 19 porażka


Niestety, albo i stety, inżynierowi chyba udało się skutecznie zniszczyć urządzenie. Rzuciło iskrami, od żaru poczerniało kilka mikroczipów na płycie głównej i… Wyłączył się ekran ze stanem ładowania. Cóż, urządzenie nie było wyłączone tylko zepsute, ale najważniejsze, że nie stanowiło już zagrożenia. Niestety nie dało się go już też sprzedać.

Stanton westchnął głośno gdy urządzenie szlak trafił w deszczu iskier. Cóż i tak musiał coś z nim zrobić jednak perspektywa technologicznego łupu byłaby miła. Zabrakło mu jednak trochę szczęścia. Postanowił spróbować dostać się do pomieszczenia z oczyszczalnią. W tym celu obwiązał się jednym z elektrycznych kabli prowadzących do amperomierza, który zauważył wcześniej. Przyrząd pokazywał zerową wartość, co inżynier dodatkowo sprawdził swoim prostym miernikiem. Gniazdo kabla było podrdzewiałe, więc bez problemu dało się go wyrwać. Miał nadzieję dzięki niemu móc odnaleźć drogę powrotną. Skafander dawał mocne światło więc i pod wodą coś tam widzieć powinien. Ruszył przed siebie szczelnie zamykając torbę z narzędziami, która na szczęście była wodoodporna. A przynajmniej do czasu, aż jej coś pod tą wodą nie poharata.

Posuwał się strasznie mozolnie. Wcześniej zmęczył się już nie na żarty, potem dostał impulsem w łeb, co było dodatkowym stresem dla organizmu, a teraz jeszcze poza ciężarem masywnego kombinezonu musiał pchać przed sobą ciężar wody. Zaczął sapać aż hełm parował mu od środka. Była to iście koszmarna wyprawa, gdzieś w mroku, nieczystościach i wśród niebezpiecznych wyziewów, sto metrów pod powierzchnią gruntu. Wypadało mieć tylko nadzieję, że służący będzie się modlił o niego skutecznie.

Parł jednak do przodu jak podmorski gigant, na skraju wytrzymałości swojego ciała. Musiał się skoncentrować i pokonać słabości, wszak ciągle miał przed oczami swój cel. Starał się rozświetlać szperaczem ciemną, spienioną breję jednak niełatwo było coś tam dostrzec. W końcu prawie wpadł na wielki kolisty zawór, który w większości znajdował się pod wodą, był okropnie skorodowany i zaklejony nieczystościami. Koło niego był jakiś napis. “Zawór awaryjny - odwadnianie poziomu”. Nogą odsunął na bok nieczystości zalegające na podłodze i faktycznie, widać tam było spore, zamknięte obecnie kratki. Dla próby sprawdził, czy nie uda się poluzować zaworu, uderzając w niego tu i tam kluczem. Szło bardzo ciężko.

Stanton sprawność (-3 kombinezon -1 zmęczenie)= 3 sukces


Ale się udało! Z upiornym zgrzytem otworzyły się kratki w podłodze pomieszczenia i całe te hektolitry ścieków zaczęły bardzo powoli w nich znikać, obniżając swój ogólny poziom. Wyglądało jednak na to, że z czasem trzeba będzie je znowu przeczyścić nogą, bo już teraz częściowo się zapychały od “większych części” niesionych w ścieku.

Teraz, gdy całego obszaru nie oblewała prawie nieprzeźroczysta breja mógł lepiej się mu przyjrzeć. Przy okazji zabrakło mu kabla, ale teraz nie było to chyba już istotne. W rogu, za ogromną ilością zaklejonych brudem poprzewracanych beczek był chyba właz do drugiej sekcji. Był uchylony. Za nim słychać było nierównomierną cmokającą pracę przemysłowych pomp.

I wtedy koło niego przepłynęło coś bardzo dziwnego. Omal nie podskoczył. Wyglądało to jak spora, około czterdziesto-centymetrowa ślepa jaszczurka. Miała długie pazury, blade ciało i okryte bielmem, słabo wykształcone oczy. Do tego była cała napęczniała od gazów gnilnych. Na szczęście ta była martwa i to jedynie prąd zasysanej wody wprawiał ją w ruch. *

Stanton miał szczęście i potrafił to docenić Wspomagał nogą spływ ścieķów gdy była taka potrzeba. Pozbycie się takich ilości zanieczyszczeń dawało coraz większe szanse na stabilizację zapachu na górze. Widok jaszczurki trochę go zaniepokoił kilka takich mogło być bardzo niebezpiecznych. Chciał wykonać robotę jak najlepiej i dostać się na umówione spotkanie. Uważał że jest też szansa na umowę z Al-Malikami. Jeśli ogarnie im ten bajzel mógłby to serwisować. Zawsze jakaś summa kredytów by spadała do miesiąc. A pracy tu sądząc po tym co widział nie zabraknie jeszcze długo. Niekoniecznie dla specjalisty, wiele prac mógł wykonać mniej wykwalifikowany personel jego firmy. Spojrzał czy na beczkach są jakieś napisy a nawet lekko przetarł na nich szlam. Następnie Inżynier odsunął beczki i ruszył do pomieszczenia które odsłoniło się niedawno jego oczom. Pompy sugerowała oczyszczalnie.

Niektóre z beczek zdawały się skorodowane na tyle, że ich zawartość dawno już wypłynęła, dwie były chyba jednak nadal pełne, po odgarnięciu brudu znalazł na nich tabliczki z długą listą związków chemicznych i… chyba gatunków flory, bądź fauny, opisanych na przykład jako Valtinelea Vulgaris Rex Szczep BN7. Wyglądało to na biochemię, a z tej inżynier niestety był zupełną nogą. Teraz, gdy poziom ścieków zaczął opadać, zobaczył ogromną ilość obklejonych syfem, zalegających wszędzie kawałków różnego sprzętu i pojemników. Trzeba było mieć pewnie całe dni by to wszystko przejrzeć, choć była spora szansa, że w takich warunkach i przez tyle lat nic wartościowego już tam nie było.

Przeszedł do następnego pomieszczenia z wysiłkiem odgarniając beczki. Wydawało się naprawdę spore i wysokie, snop światła ginął gdzieś dalej w mroku, te ściany, do których jednak światło dotarło wydawały się miejscami popękane, gdzieniegdzie widać było nawet naturalną skałę i glebę prześwitującą przez szerokie szczeliny. Być może wywołały to jakieś ruchy tektoniczne, w najgorszym przypadku cała budowla bądź teren pod nią mogły okazać się niestabilne, co mogło być zagrożeniem dla pałacu Lady Tianary. Nie dało się tego jednak sprawdzić bez rozległych i długotrwałych pomiarów.

Snop światła wyłonił z mroku następne kształty. Spore jednostki pompująco-filtrujące, każda z nich miała mniej więcej 4 na 4 metry, pod kratowaną, zalaną mniej więcej do poziomu ud, podłogą widać było rury przechodzące pod całym pomieszczeniem i skupiające się w grupach właśnie pod tymi pompami. Niektóre pompy nadal działały, choć sądząc po dźwięku, niezbyt regularnie. Inne milczały i czasem spod nich widać było unoszące się ku powierzchni ścieków bąble. W końcu doliczył się dwunastu takich urządzeń i przy okazji znalazł chyba też pomieszczenie kontrole. Problem w tym, że było jakieś 4 metry nad nim, a wąskie metalowe schody które kiedyś do niego prowadziły leżały w wielu skorodowanych kawałkach w ściekach na podłodze.

Na tym etapie był już naprawdę zmęczony. Wysiłek za wysiłkiem w ciasnym, ciężkim i krępującym ruchy kombinezonie, w mroku i syfie, skutecznie odbierały siły fizyczne i psychiczne. Wszystko go już bolało.

Stanton postanowił rozejrzeć się za inną drogą na gore do rozdzielni. Nie widział możliwości wspinania sie tam. Był na to zbyt zmęczony. Ani niezbyt doświadczony. Chciał rozejrzeć się za innym wejściem. Prócz tego chciał dokonać przeglądy pomp. Było ich 12 w tym część nie działała prawidłowo. Nawet jeśli nie uda sie naprawić wszystkich. Może uda sie choć część.
 
Icarius jest offline