Walka była zakończona, na dodatek ostateczny efekt starcia można było nazwać, od biedy, zwycięstwem. Bo skoro ci, co na polu bitwy pozostali żywi, należeli do Mithrilowych Czaszek, to raczej nie oni ponieśli porażkę.
Liadon nie należał do szczęśliwców, którzy nie ucierpieli podczas starcia, jednak nie zamierzał siąść na laurach i bezczynnie napawać się zwycięstwem.
Najpierw pomógł opatrywać rannych, a potem podszedł do leżących goblinów, by je przeszukać, odzyskać (jeśli się da) strzały i odciąć uszy - jedyny dowód, za który w kasztelanii mogli dostać nagrodę.
Potem czekała go warta.
Miał tylko nadzieję, że nie będzie musiał sam, przez cały czas, pilnować spokojnego snu drużyny.