Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2016, 20:06   #13
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Mieszkanie Sykurskiego, Praga Południe, ul. Wiatraczna, późne popołudnie

- Tak? Co jest? -
odebrał telefon od Piaska.
- Słuchaj Wojtek, sprawy się pokomplikowały. Chłopak jakiego szukamy został zgarnięty przez kogoś… - Piasecki brzmiał na solidnie wkurwionego.
- Tylko mi kurwa nie mów, że przez BOR albo Ruską mafię.
- … - w słuchawce zapanowała cisza. - A skąd to wiesz? - sapnął zaskoczony.
- Kurwa - po stronie Wojtka też ucichło na chwilę. - BORowiki przetrzepały mi mieszkanie dwa dni temu. A Rosyjski mafiozo wypalił mi oko wczoraj w środku lasu na zadupiu. - Sykurski głośno oddychał do słuchawki - i co dalej?
- Co kurwa? - Piasecki aż się zachłysnął - Jakie BORowiki? I Jak to oko - był wstrząśnięty. - Ruski go capnęły. Wiem to od zleceniodawcy. Nie rozumiem w ząb. Płaci chore pieniądze, za to by gnojka znaleźć, a ma o nim wiedzę jak ta, że go porwali.
- Nie wiem…. to jest kurwa jakieś “Z archiwum X”. Ja pierdolę.
Detektyw usiadł na kanapie i poruszał na boki głową.
- I co z tym zleceniodawcą? Mamy go wyciągnąć? Czy co?
- Wątpię by on miał o mnie mniemanie takie, aby wierzyć, że jakiś podstarzały detektyw odbije chłopaka z rak ruskiej mafii Wojtek. - W głosie Piaseckiego dało się usłyszeć mimo wszystko nutkę rozbawienia. Choć niewielką, był spięty. - Organizuje jakąś grupę szturmową by tego Kleszcza odbić. Grubo. Nie wiem kim jest ten typ, ale chciałbym miec takich przyjaciół jak on ojców dziewczyn której robił na boku dziecko. Zadanie nie uległo zmianie, wciąż tego Kleszcza trzeba znaleźć. Dać namiar gdzie Ruskie go przetrzymują. To paradoksalnie może byc łatwiejsze. Sukinsyn sam to pieprzone widmo, teraz siedzi gdzieś na dupie pod Kałachem.
- Może… - odpowiedział jakby się nad czymś zamyślił. - Wiesz, na Ruskich szykuje się policja. Do tego ten cały Kleszcz zdaje się mieć nie tylko wpływowych znajomych ale i wpływowych wrogów. Mam dziwne przeczucie, że w ciągu tygodnia w mieście wybuchnie mała wojna. Nic tylko czekać aż w wiadomościach będą wzmianki o porachunkach gangów. Kałachy, granaty.
- Już były - przerwał mu starszy detektyw. - We wtorek czy środę była strzelanina z użyciem broni maszynowej na Olszynce Grochowskiej. Jeden ruski trup. Trochę wcześniej jakaś wysokiej klasy Betka w pościgu za kimś zrobiła ostry karambol na Wale Miedzeszyńskim. Kierowca trafił do szpitala MSWiA, z moich źródeł wiem, że policyjni znaleźli go na łóżku szpitalnym ze skręconym karkiem. A 11go gdy tu był marsz niepodległości chodzą ploty o jakiejś grubej strzelaninie w Kampinosie. Złota kurwa polska jesień.
Sykurski odpalił papierosa.
- Taa. PKP. Pięknie, kurwa pięknie. - Zaciągnął się głęboko - dobra, chyba jakoś dam radę go zlokalizować. Mam nawet coś. Zresztą, gdybym nie był blisko, to nie odwiedził by mnie weteran ze Specnaz.*
- Co? Ruscy cię…? Wojtek, Ty weź nie pierdol, Ty żartowałeś z tym okiem?
- Taa. Przecież z fajką i przepaską wyglądałbym jak Snake Plisken z “Ucieczki z Nowego Jorku”. Ale owszem, był u mnie typ, który nie wyglądał na przedszkolankę z kremlowskiej szkółki niedzielnej. Szukał info o Kleszczu. Ale to było wczoraj.
- Wiesz... starczy, że ja nie wiadomo czy będę chodził. Choć tu kumple z byłej firmy w miarę pewni, że przypadek. Skurwysyn faktycznie pijany popisywał się jazdą na wariata po wyjściu z klubu. Słuchaj, wyślij mi mailem opis tego Ruska, może coś znajdę. I ciekawe, że wczoraj Cie pytał o Kleszcza, dzisiaj go już mają. A Jeff nie odbiera. W sensie poczta…
- Kurwa - najwyraźniej ten przecinek zdominował wypowiedzi detektywa. - Mówiłem mu, żeby kurwa uważał. On zawsze wie lepiej. Ja pierdole. Co do Ruska, to nie ma wiele do opisywania. Na imię mu Anton. Były komandos. Od 83 w spadochroniarzach. W Afganistanie. Ma tatuaż przy szyi z nazwą jednostki i rocznikiem. Wzdłuż linii szczęki ma główki w turbanach. Mogę zgadywać, że to Mudżahedini. Wszyscy, którym o nim mówię robią przerażone miny i szeptem dodają, żebym nie wymieniał jego imienia.
- Tu srogie pojeby od Wielkiego Brata się jakiś czas temu pozjeżdżały. Jeszcze w firmie robiłem. Wołomin wziął na cel jeden niezależny gang ostatni po Twojej stronie Wisły, co się do końca stawiał. Kurwa…, jak z Asterixa. Mafia co wpływ na pół kraju i banda lokalsów. Ci wpuścili Ruskich. Laska, ”Bałałajka” ze specnazu, lub GRU, w sensie dawniej. Uciekała przed FSB, wpadła tutaj z garstką czerwonych. Rok później Wołomina już nie było. Nikt nie wierzy w związek, bo to byłby wręcz absurd…
- GRU powiadasz. Ruski wywiad? Hmm - zaciągnął się dymem - A może z nimi jak z naszym WSI? Oficjalnie dla wojska robią, a w praktyce zabezpieczają swoje interesy? Handel bronią? Informacją? Czemu nie?
- Od dwóch tygodni w Rembertowie negocjuje z Ruskimi Yakuza zza oceanu. To wiem, od tego gliny, co drążył w Kleszczu przed Tobą. - Ton Piaska był dość grobowy. - Ale to jak dla mnie za wysoka liga co i kto tu miesza. Wiem tyle, że FSB faktycznie dziwkę po Rosji ścigało, więc albo prowokacja level master, albo ona faktycznie z Rosji spierdoliła by zrobić swój złoty sen w Wawie.
- Bez różnicy. To jest liga, w której albo się szybko wzbogacimy, albo okaże się, że wyłowią nas z Wisły w kawałkach. Dobra. Dzięki za info. Odezwę się, jak będę miał lokalizację Kleszcza.
Detektyw zgasił papierosa i zaczął ubierać kurtkę. Miał jeszcze komputer do odebrania ze skrytki.

Dworzec Centralny, Śródmieście, aleje Jerozolimskie 54, skrytki bagażowe, wieczór.

Wojtek dotarł na miejsce dość szybko. Jednak niedzielny wieczór był bardzo luźny na drogach. Mogłoby być tak zawsze. Przy odbiorze paczki detektyw najpierw przez pewien czas obserwował skrytkę. Gdy przez dwadzieścia minut nie zaobserwował niczego podejrzanego w końcu podszedł odebrać przesyłkę. W szafce był komputer i telefon. Zabrał je i ruszył do najbliższego fastfooda z wi-fi, żeby uruchomić laptopa. Obejrzał go dokładnie.
Grzebali w nim. Był rozkręcany, więc pewnie zamiast bawić się w obchodzenie hasła przepieli dysk do innej stacji. Trudno. Należało założyć, że ma wstawione jakieś nowe tylne drzwi do systemu. Pewnie też lokalizator. Wojtek za często korzystał w pracy ze szpiegowskich telefonów, żeby wierzyć teraz, że nie naszpikowali jego kompa swoją elektroniką. Cieszył się tylko, że w przeciwieństwie do stacjonarki, laptop był odcięty od jego chmury. Pilnował się, żeby nie używać swoich haseł. Zresztą z tego komputera nigdy tego nie robił. Miał tu wszystkie rzeczy, których nie mógł oficjalnie mieć. Bazy danych, i inne półlegalne programy i materiały. Dlatego na całym dysku nie było żadnego pliku, który pozwoliłby powiązać urządzenie z detektywem Wojciechem Sykurskim. Powoli sprawdzał czy Karol ze swoją ekipą nie zostawili czegoś ważnego po sobie. Chociażby kontakt.
Nie zauważył nic, ale w czasie szukania rozdzwoniła się komórka, która była przy laptopie
Zerknął tylko na telefon. Skojarzył numer z ostatnio sprawdzanymi, ale nie był pewien czy to przedstawiciele Świątyni
- Sykurski, słucham.
- Jak postępy? - zimny męski głos wypełnił słuchawkę dając do zrozumienia, że to nie Karol
- Cześć - odruchowo powoli się rozejrzał. Wiedział, że jest obserwowany. Był przekonany, że zdalnie przez komputer, ale może też ktoś pofatygował się osobiście.
- To zależy. Wiem, kto ma Kleszcza. Ustalam teraz gdzie.
- Ile ci to zajmie? Kto go ma to nie tajemnica.
- Gdy będę mieć konkret to zadzwonię. Choć każda podpowiedź przybliży mnie do celu. -
Detektyw skończył się rozglądać i zaczął sprawdzać programy, które miał na komputerze. Zaczął od programu do namierzania.
- Gdybym miał konkrety, sam bym znalazł miejsce gdzie go trzymają. Zobaczę co wie policja. - Rozłączył się.
Zimny i wyrachowany nie zaskakiwał. Zachował się dokładnie tak jak detektyw się spodziewał. Detektyw oparł czoło o lewą dłoń zwiniętą w pięść. Musiał się skupić, a czuł jednocześnie, że leki słabną. Chyba brał je za często i tolerancja organizmu się podnosiła. Zapisał w telefonie numer Ernesta jako “Zimny”, żeby więcej nie mylić go z Karolem.
W końcu wziął telefon i zadzwonił do swojego starego kolegi z wojska.
- Adam, cześć. Sorry, że truję ci dupę w niedzielny wieczór, ale zastanawiam się, czy masz może znajomych w dawnym WSI?
- Ja nie, może ktoś z moich znajomych ma. A w czym dokładnie rzecz?
- Wiesz co, grubsza sprawa. Podobno facet, którego ostatnio szukam zadarł z Ruskimi. I podobno zgarnął go były GRU. Pewnie mają w okolicy Wawy jakiś przyczółek jeszcze z czasów gdy nasz Wielki Brat był na wschodzie, a nie na zachodzie. Szukam tropów - odpowiedział szczerze Sykurski.
- No jak Ruskie, to pewnie ta mafijka z Rembertowa…
- No dokładnie ta. Coś więcej może wiesz o nich? Kto tam jest nad tym całym Antonem?
- Cipa zwie się “bałałajka”. - odpowiedział, choć bez emocji. Albo po prostu Wojtek ich nie wyczuł. - Szefuje nad ta bandą. Anton… jest jednym z jej najbliższych podkomendnych. Może nie top, ale blisko.
- Bałałajka to nie jest jakiś instrument? Ależ musi być głośna. Wiesz gdzie mogłaby kogoś przetrzymywać? Bo raczej nie ma typa u siebie. Skoro ona jest na policyjnym widelcu, to byłoby cienko.
- Trzyma się czysto. Uważa na siebie. Nie, nie ma opcji by tam. Ona wie, że w każdej chwili może przyjść ktoś z nakazem. Ale gdzie ma swoje meliny od ciemnych sprawek? Wojtek, jakbyśmy wiedzieli… - urwał, nie dokończył.
- No i dlatego pytałem o kogoś z WSI. Ta Bałałajka jest podobno z GRU. Oni swego czasu ściśle współpracowali z naszymi. Na bank mają stare kwatery w Wawie. Jakieś mieszkania… Garaże. Chuj wie co. W każdym razie ja na jej miejscu wykorzystałbym właśnie taką miejscówkę. Jakbyś kogoś miał to podeślij mi kontakt. A poza tym wszystko dobrze?
- Popytam. Choć pod tym kątem prześwietlaliśmy ją już z wywiadem służbowo. Wiesz, na wszelki wypadek, po tym co się zaczęło na Ukrainie.
Nadzieja w Wojtku umarła. Jeżeli kapitan Adam Krupa już zrobił rozpoznanie tej kobiety, to wykorzystał wszystkie dostępne środki. W swojej pracy musiał minimalizować ryzyko. Od tego zależał bezpieczeństwo nie tylko konwojowanych ładunków, ale też jego ludzi. A ten człowiek nie wystawiał nigdy swoich na niepotrzebne ryzyko.
- Dobra. Dzięki. Jakbyś mógł to podeślij mi na maila to co masz na tę babę i Antona. Będę wdzięczny. Zwłaszcza jeśli znajdę haka na tego drugiego skurwiela - gdy kończył zdanie ból w oku wyraźnie przypominał mu co czuł do byłego żołnierza Specnaz.
- Spoko. My może nie mamy jakichś z policją super układów. Pieski mają swoja robotę. W tej kwestii nas jednak połączono swego czasu. Dość niedawno - Kapitan urwał. - Wiesz… my tu w razie co siła bojowa jakaś, policja na mafię. Wywiad badał czy to nie forpoczta konusa z Kremla jak się zaczęło w Doniecku. Wiem tyle, że raczej nie. Suka przez Pana Władimira też ścigana. Nas przełączono na off, ale abwehra coś tam bada pewnie jeszcze. Ostrzegam, info wyciągać może być ciężko.
- Oki. Dzięki. I tak bardzo mi pomogłeś.
Detektyw wrócił do przeglądania komputera. Wszystko zdawało się być na swoim miejscu. Nerwowo stukał palcami w blat, po czym w telefonie sprawdził maila. Czekał na informacje od żony. Nic nie przychodziło, a czas leciał. W końcu zamówił sobie kolację w postaci hambrgera z colą. Najedzony ruszył z komputerem na parking. Gdy tylko jego płuca zaczerpnęły świeżego powietrza sięgnął po paczkę papierosów. Palił delektując się. Z jakiegoś powodu mógł myśleć o wystawieniu Ernesta ani o szukaniu Kleszcza. To były tylko nic nie znaczące imiona i nazwiska. A gdzieś tam jego mała córeczka miała problem. Duży problem. Drugą fajkę palił już w samochodzie. Płuca nalegały. Za dużo czasu spędził w fastfoodzie nad laptopem-pluskwą. Żałował, że nie był w stanie sobie poradzić z komputerem. Był pewien, że monitorują każdy jego ruch. Nie tylko samo przenoszenie laptopa z miejsca na miejsce, ale też wszystkie rzeczy sprawdzane na komputerze. Zaczął się zastanawiać czy nie powinien znaleść sobie zaufanego hakera do pomocy w pracy. Owszem, sam nieźle radził sobie z komputerami, ale raczej na zasadzie socjotechinki i znajdwania powiązań. Wykorzystywał błędy ludzi udostępniających informacje o sobie w internecie. Mógł namierzyć kogoś z kim rozmawiał, dlatego, że kupił program, którego nie można oficjalnie kupić. A gdyby tak miał zaufanego hakera, to poprosiłby go o włamanie się do sieci komórkowej i lokalizację telefonu bez żadnych połączeń. Póki co musiał radzić sobie z tymi kontaktami, które miał.
- Cześć Krzychu - powiedział do słuchawki bluetooth. - Potrzebuję twojej pomocy. Widzisz w mojej układance pojawiła się nowa postać, z cyklu tych o których nie można rozmawiać. Chodzi o zapewne przemiłą Rosjankę. - odpowiedziała mu cisza. Jednak połączenie nie zostało zerwane. Czuł, że zabrnął głęboko w tym wszystkim. Krzychu też o tym wiedział i pewnie dlatego myślał co powiedzieć Wojtkowi.
- Napytasz sobie kiedyś biedy, oj napytasz. To szefowa tego ruskiego gnoja o którego pytałeś o ile dobrze rozumiem o kogo pytasz. Bo przemiłych Rosjanek o których nie bardzo idzie rozmawiać to się znajdzie trochę. Na przykład w Sogo.
- Gdzie można ją znaleźć? I gdzie ukryłaby się, gdyby nie chciała dać się znaleźć?
- Ma podobno wille w Rembertowie. Nie wiem dokładnie, adresu ci nie podam. A co do ukrywania się… nie słyszałem o takim przypadku. Wojtuś, ta kurwa to kaliber naprawdę gruby, po co Ci ona?
- Podobno ma kogoś, kogo chcę znaleźć.
- Ktoś bliski, czy robota?
- Powiedzmy, że wdepnąłem w to na tyle mocno, że robota może wejść mi z buciorami do domu. A nie lubię mieć błota na dywanie.
- Popytam… ale nie za mocno. Ja nie wdepnąłem i wdepnąć nie chcę.
- Jasne. Nie masz się co narażać. Dzięki za info o Rembertowie. Trzymaj się.
- A Ty uważaj na siebie - odpowiedział Krzychu nim sie rozłączył.

Mieszkanie Sykurskiego, Praga Południe, ul. Wiatraczna, noc

Gdy przekroczył próg mieszkania sprawdził ponownie maila w telefonie. Tym razem było już info o “chłopaku” ich córki. Robert Kret.
- Ja pierdolę. Gdzie wywiało Kowalskich i Nowaków? Krety, kleszcze, co jeszcze? - pytał sam siebie robiąc kawę. W końcu siadł przy biurku, na którym położył laptopa i z użyciem tableta zaczął szukać informacji o Robercie. Po półtorej godziny grzebania w portalach społecznościowych i sprawdzaniu udostępnianych linków ból oka stał się nie do zniesienia. To pewnie przez kawę, która przyspieszyła tętno i procesy metaboliczne w ciele byłego wojskowego chemika. Położył przed sobą pół standardowej dawki leku przeciwbólowego i piwo. Już raz doświadczył interakcji farmakologicznej tej pary. Teraz tylko szybko sporządzi notatki z profilowania Kreta. Zwykły nastolatek. Z upodobaniami do meczy i ruchów “patriotycznych”. Zabawne, bo na ustawkach mógł nawet zarobić w mordę od Kleszcza. Świat jest mały, ale czy aż tak? Wyznawca CHWDP… czy też innych “Psy policyjne winny zdechnąć”. Który nastolatek stosuje “winny” zamiast powinny? Może to grupa poliglotów? Później miliony stron o legalizacji. Legalizacja legalizacją, ale z kwasem już się w internecie nie obnosił. Później Hip Hop. Detektyw nawet przesłuchał kilka utworów. Żadnej potencjalnej zahaczki… Łyknął prochy. wypił piwo robiąc tylko jedną przerwę na złapanie oddechu i ruszył pod prysznic. Po dziesięciu minutach leżał twarzą w poduszce.

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline