JD nie był skwarką i ruszył w kierunku wskazanym przez Marcusa. Pół godziny to wcale nie było dużo czasu. Omijał ludzi uciekających z miejsca pożaru. Inni - ciekawscy - biegli właśnie w odwrotną stronę.
“Dobór naturalny”, pomyślał
Ashford. Skrzynka otrzymana od
Lilith była nieporęczna i wampir przez chwilę rozważał pozbycie się jej, a zabranie fiolki dla Gangrela. Nic nie wskazywało na to, żeby kasetka sama w sobie miała być przydatna. Koniec końców jednak nie potrafił wyrzucić jej do śmietnika.
Kiedy przybył na miejsce, Gangrel już na niego czekał i - o dziwo - bez
Małego Johna. W tak zwanym międzyczasie musiał się odświeżyć, nawet umył i uczesał włosy. Był też niezwykle elegancko ubrany - w czarny garnitur i drogi, wełniany płaszcz - zupełnie jakby wybierał się na randkę.
-
Niektórzy to mają czas na wszystko - przywitał się
Ashford.
Marcus powitał go z szerokim uśmiechem.
-
Za to inni bawią się bombowo - po chwili jednak spoważniał -
Spotkałeś ją?
-
Tak i nie -
JD westchnął. -
Lilith przejęła jej ciało i zamierza zgotować apokalipsę dla wszystkich Kainitów, oprócz tych, którzy są “człowieczy”. Na dodatek po mieście pałęta się Sasha Vlykos ze swoimi sługusami.
Następnie Brujah podał pudełko
Lindowi.
-
W środku jest fiolka z miksturą, za którą Mary oddała swoje ciało. Ja swoją wypiłem.
Teraz, kiedy już przekazał wszystko, o czym Gangrel musiał wiedzieć,
JD zajął się opisem emocjonalnego aspektu ostatnich wydarzeń:
-
Po prostu no kurwa. Marcus słuchał. Nawet gdy
JD przestał mówić,
Marcus najwyraźniej spodziewał się dalszej części opowieści. Gdy wreszcie zrozumiał, że ta nie nastąpi, otworzył puzderko i spojrzał na fiolkę. Stał tak - elegancko ubrany facet, wpatrujący się z niedowierzaniem w małą, najwyżej 5ml fiolkę z czerwonym płynem.
-
Lilith... - powtórzył bezmyślnie i znów spojrzał na
JD. Zamknął pudełeczko i podał Brujahowi. -
Nie chcę tego. Zabierz.
-
To nie moje. Jak nie chcesz, to wyrzuć, to twoja sprawa -
Ashford wzruszył ramionami. -
Świat się kończy. Nic co jest wewnątrz butelki nie może być straszniejsze. Gdzie Mały John?
Gangrel pomamrotał coś pod nosem, lecz
JD zauważył, że wsunął puzderko do kieszeni.
-
Zaraz powinien tu być. - odparł.
Faktycznie, nie czekali długo, gdy za rogiem pojawił się olbrzym. Ten ubrany był jak zwykle. Kiedy podszedł bliżej,
JD stwierdził, że wygląda jakoś bardziej posępnie niż zazwyczaj. W dodatku przyglądał się mu wyjątkowo intensywnie.
-
Ok, czas na nas - rzucił Marcus -
Uważaj na siebie, młody.
-
Co zamierzacie?
-
To co zwykle, Pinky. To co zwykle... - zachichotał Gangrel.
-
Opanowywać świat? -
JD ziewnął. -
Ustawcie się w kolejce.
Tego
Marcus już nie skomentował, odchodząc wraz z
Małym Johnem.
JD skinął im głową na pożegnanie, po czym zastanowił się, co dalej.
-
Te bombowce - rzucił jeszcze za nimi. -
To robota naszych, czy ich?
- A myślisz, skąd o nich wiedziałem? - odparł
Marcus, po czym wraz z towarzyszem zniknęli za rogiem.
JD ruszył w kierunku najbliższego baru. Przez dużą, szklaną witrynę ujrzał telewizor na ścianie włączony na serwis z wiadomościami. Brujah chciał dowiedzieć się, jaka jest skala zniszczeń. Jakie budynki zostały zaatakowane. Czy gwałty na Maskaradzie zostały dostrzeżone.
[media]http://onmilwaukee.com/images/articles/dr/draftandvessel/draftandvessel_fullsize_story1.jpg[/media]