Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2016, 23:14   #103
Turin Turambar
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Dxun, opuszczona świątynia
Po jego odpowiedzi przesłuchujący go mandalorianin przyglądał się mu długo. Wreszcie jeden z jego podwładnych zapytał:
- Poruczniku Kumus, co z nim robimy?
- Na razie nic. Opatrzcie go i mocno zwiążcie. Uważajcie na jego wszelkie niemożliwe sztuczki. Myślę, że Taylir będzie chciał z nim pogadać osobiście.
- Czyli zabieramy go ze sobą?
- Tak.
Chwilę później Baelish leżał mocno związany z przewiązanymi szmatą oczami na pace niedużego śmigacza, który gnał przez dżunglę. Pozostało mu jedynie czekać.

Orbita Irydonii, frachtowiec Brock
Nie pozostało im nic więcej do dodania. Decyzja została podjęta i teraz będą musieli się zmierzyć z konsekwencjami swoich czynów. Kaylara wprowadziła współrzędne Coruscant i uruchomiła silniki. Po chwili byli już w nadprzestrzeni. Do stolicy Republiki nie było stąd daleko, raptem trzydzieści pięć godzin podróży.
Karell przysiadł do wyprodukowania swojej wiadomości. Będzie musiał rozesłać ją zaraz po wyjściu z nadprzestrzeni. Wtedy też będą najbardziej narażeni na jakąś ostatnią, desperacką próbę działań wywiadu. Wszystko rozegra się na przełomie kilkunastu minut.

Korelia, Tyrena, kosmoport
Urlop minął zdecydowanie za szybko. Ledwo co pierwszy raz go przytuliła, a już szli w kierunku Lekkoducha by przekazać szalonej trójce jego pasażerów, że będą się musieli pożegnać z tym frachtowcem. Lana rozważała jeszcze kilka innych opcji, ale klasyczne rozwiązanie z awarią silników zawsze wychodziło jako najpewniejsze. Mical był tuż za nią. Chciał ją wspomóc w tej rozmowie. Oczywiście nikt nie zwracał na niego uwagi. Jego ukrycie się w Mocy było na mistrzowskim poziomie.
Lekki frachtowiec typu XS stał w tym samym miejscu, w którym wylądowali, ale odwrócony w inną stronę. Ciekawe czy wiązała się z tym kolejna śmieszna historia z jego właścicielem w roli głównej.
Derei w każdym razie zamierzała rozmowić się przede wszystkim z Lyn. Mechanik była najpoważniejsza z nich wszystkich, chomik na kofeinie którego przypominała Aenanya był trudny do opanowania. O Vashu nie wspominając.
Farrah robiła właśnie inspekcję silników. Kolzaar zagadywała przystojnego pilota lekkiego myśliwca, który stacjonował tuż obok.
- Mówiłem, że wszystkie światełka są zielone! – po rampie dziarsko zszedł van Halen. Kierował się do Lyn, kiedy spostrzegł Lanę. Pomachał do niej i podbiegł bliżej.
- Ooo, jesteś nareszcie, dziewczyny już mi tak za skórę zachodziły, że… - i nagle spojrzał w kierunku Micala. Musiał mieć niesamowity szósty zmysł, że zdołał wyczuć obecność Jedi, a co dopiero go zauważyć.
Obaj mężczyźni mierzyli się teraz wzrokiem. Vash co zrozumiałe był potężnie zaskoczony. Natomiast Mistrz Jedi również przyglądał się temu drugiemu ze sporym zdziwieniem. Jakby nagle coś zrozumiał.
- Lana, proszę zajmij pozostałe członkinie załogi, ja muszę zamówić kilka słów na osobności z panem van Halen, jak mniemam?
Derei spojrzała na zwykle roześmianego mężczyznę w czerwonym płaszczu. Gdyby go teraz spotkała w jakimś obcym miejscu, zapewne by go nie poznała. Zupełnie zniknęła jego wesoła powierzchowność, lekko przygarbiona i skulona sylwetka.
Stał teraz wyprostowany z zaciśniętymi pięściami. Największe zmiany były jedna na jego twarzy. Skupione spojrzenie i zaciśnięte usta wręcz epatowały ponurą determinacją. Nawet Sladek w swojej pełnej zbroi nie wyglądał tak groźnie.
- Zapraszam na mój statek – odparł Micalowi. Nawet głos Vasha brzmiał zupełnie inaczej. Obaj mężczyźni weszli po rampie do wnętrza Lekkoducha.
- Hej Lana! Jak było! – krzyknęła Kolzaar. Na widok Derei kompletnie olała urobionego już pilota myśliwca. – Masz jakieś fajne zdjęcia?

Kiffu,Baddonsa, kosmoport
- Mam nowe wiadomości – IG-7002 poinformował go od razu go wskoczył do kokpitu myśliwca. – Czekają na pulpicie.
Był na styk, więc przeczytać je był zmuszony dopiero po wskoczeniu do nadprzestrzeni. Wiadomości miał dokładnie dwie. Pierwsza była od centrali Sladka na Zonju V. Była to informacja o śmierci Lany Derei w eksplozji frachtowca Lekkoduch. Żelazny Tony osobiście wyznaczył nagrodę za jakiekolwiek informacje o winnych tej tragedii.
Druga informacja była od Zero, który podał konkretne miejsce spotkania na Coruscant. Widać osobiście postanowił się zaangażować w poszukiwania.
Sol miał ponad czterdzieści godzin na przemyślenie kilku spraw.

Korriban, ruiny Akademii Sith
- Coruscant? A co ciekawego jest na tamtym zadupiu? – odpowiedziała Kelevrze Strix. Widać dobry humor mimo wszystko jej nie opuszczał. Idąc za przykładem najemnika odłożyła jeden z blasterów i wyciągnęła latarkę.
- Normalnie mój kurwa mokry sen się spełnia – skomentowała dwuznacznie fakt, że Aaron kazał jej iść pomiędzy nimi.
Slevin prowadził całą drużynę ostrożnie naprzód. Wybierał tylko pewne stopnie schodów i wkrótce znaleźli się na holu głównym. Sufit zwieńczony był kiedyś przeszkleniem, teraz kompletnie zbitym, ale dzięki temu było tu jasno.
Podłoga była posprzątana. Nie uświadczyli tutaj ani kawałka gruzu czy innych śmieci. Wszystko było pokryte jednak warstwą pyłu, więc ktokolwiek utrzymywał tu porządek, przestał to robić dawno temu.
Wśród pyłu Kelevra mógł znaleźć kilka ludzkich śladów. Wyglądało na to, że Alkes przeszukiwał cały kompleks. Nie sposób było zobaczyć w którą stronę udał się jako ostatnią. Z tego pomieszczenia było ponad sześć wyjść, w tym połowa zawalona.
Wtedy też usłyszeli warkot dochodzący z jednego z korytarzy. W jednej chwili każde z nich podniosło broń i wycelowało w tamtym kierunku.
Zdalniak długo się nie zastanawiał i poleciał w tamtym kierunku znikając trójce najemników z pola widzenia. Rohen natomiast wszystko miał jak na dłoni. Jego droid przeleciał dwa załomy korytarza i znalazł się nad zarwaną posadzką. Jego kamera lustrowała wszystko powoli przekazując obraz swemu panu.
Pomieszczenie było kiedyś salą treningową, bądź salą tortur. Trudno było się określić, pogniecione klatki w rogu mogły mieć różne zastosowania. Z Sithami nigdy nie było wiadomo. Najbardziej jednak uwagę przykuwała spora bestia, zajęta obgryzaniem kości hssissa.
Robiła to z wielkim zaangażowaniem, od czasu do czasu powarkując. Tuż obok była w ścianie duża dziura, przez którą ta bestia musiała się dostać do środka akademii. Kamera droida wychwyciła także jeszcze szczegół. W jednej z klatek leżała odgryziona w łokciu ręka. Dłoń nadal był zaciśnięta na wyłączonym teraz mieczu świetlnym. Wokół walały się zakrwawione strzępy szaty Jedi, w tym torba podróżna. Jeśli Alkes miał jakiś datapad z danymi, to musiał się znajdować właśnie tam.

Telos, kosmoport
Z trudem, ale udało jej się w końcu dotrzeć na pokład Nilusa. Siedząc na fotelu pilota czekała aż środki przeciwbólowe zaczną działać. Cały bark miała obolały, niestety nic poza stwierdzeniem tego faktu nie była w stanie zrobić. Czy był nadwyrężony, czy może coś poważniejszego, tego już nie potrafiła stwierdzić. Przez terminal zamówiła pomoc medyczną, która miała lada chwila zapukać w śluzę statku. Nie miała pojęcia co teraz zrobić. Tracąc droida w ruinach została sama i to bez ochrony.
W takim stanie w jakim była nie mogła opuścić planety, bo jeśli dolega jej coś poważnego to nikt jej nie pomoże jeśli zasłabnie, skończyły jej się leki, albo od nich gorzej się poczuła. Powinna poszukać pomocy.
Jej zamartwianie się przerwał sygnł oznajmujący że przyszedł komunikat. Emily spojrzała na panel i włączyła holoprojekcję. To była jedynie infomacja, że Andariel spóźni się na załadunek.
“Jakbym dość już problemów nie miała” jęknęła w myślach. Z całych sił starała nie popłakać się. “Ale przecież to głupie rozpaczać po droidzie” pomyślała pociągając nosem.
Dziewczynę naszła nostalgia, gdy wspominała jak to wszystko się zaczęło, ile razy HK-50 uratował im wszystkim życie. Raz nawet sprzątnął gości, którzy mieli być ich sojusznikami, a tak naprawdę planowali zamordować ich. Emily do tej pory nieufnie spoglądała na łuskowatych obcych i tych odzianych w zbroje mandalorian. Wielokrotnie odmawiała aplikującym na załogę jej statków jeśli okazywali się przedstawicielami tych grup. Ale HK ich ochronił, tak samo później na Zonju V dopilnował, żeby jej siostrze nie stała się krzywda. Przywiązała się do niego. I choć miała w magazynie Nilusa tyle części do tego modelu droida, że spokojnie mogłaby zbudować drugiego to i tak nie będzie to samo. Straciła go przez swoją głupotę.
Jeszcze zastanawiała się czy nie pójść i nie poszukać go. Ale co mogłaby zrobić?
- Nic - odparła sobie z żałością w głosie.

Dxun, mandaloriańska placówka
Posadzono go na krześle. Wokół rozmawiało kilku żołnierzy, ale robili to szeptem i nie mógł zrozumieć treści. Wreszcie ściągnięto mu szmatę z głowy. Przymrużył oczy, ale było to zbyteczne gdyż w pomieszczeniu było raczej ciemno. Przed nim stał żołnierz, którego zbroja znacząco się różniła od znanych Jonowi mandalorian.
Stał oparty o duży terminal, ręce miał założone na piersi i badawczo przyglądał się skutemu kajdankami Rycerzowi Jedi.
Wreszcie kliknął w jeden przycisk i na ekranach za jego plecami pojawiło się kilka zdjęć jego samego sprzed kilku lat, oraz wiele różnych informacji o nim samym.
- Jon Baelish. – odezwał się wreszcie mężczyzna w srebrnym pancerzu. - Gdyby nie te dane, chyba byłbym cię kazał rozstrzelać. Nadal trudno mi uwierzyć, że Rycerz Jedi dał się tak zaskoczyć i obezwładnić. Może po prostu jestem przyzwyczajony do zupełnie innego poziomu – mruknął. Skinął głową i jeden z jego ludzi rozłączył kajdanki, którymi był skuty siedzący.
- Teraz bez bajek poproszę. Dlaczego Mical tu cię przysłał? Czyżby przestał szanować naszą umowę i chciał zdobyć na nas jakieś haki? Czy w związku tym mam również zacząć działać na własną rękę przeciwko waszej szkółce niedzielnej?

Orbita Coruscant, frachtowiec Brock
Panorama tej ekumenopolis zawsze robiła wrażenie. Setki tysięcy statków naprzemiennie dokujących i startujących każdej minut przypominało rój pszczół przy ulu. Populacja przekraczająca bilion mieszkańców sprawiała, że nawet tutaj jak ktoś chciał to mógł zniknąć.
Kaylara przełączyła ich frachtowiec na tryb dryfowania, ale silniki cały czas były włączone. Teraz gdy się nad tym zastanowiła, to siedzący obok mężczyzna miał częściowo słuszność. Nikt nie zaryzykuje wielkiego pościgu i strzelaniny pod okiem tylu gapiów.
Karellen wysłał swoją wiadomość i pilnie obserwował skrzynkę odbiorczą. Został zalany masą informacji praktycznie od razu. Dominowały oferty kosmoportów, hotelów, poradni w poradzeniu sobie ze służbą celną, a nawet znalazło się kilka ofert powiększenia sobie męskości. Wrzucił filtr i czekał na to na co naprawdę liczył. Wreszcie przyszły trzy odpowiedzi, praktycznie w tym samym czasie. Odezwała się oczywiście 4 Flota prosząc o natychmiastowe stawienie się w ich bazie na orbicie, celem wyjaśnienia zaistniałej sytuacji. Informowali też o tym, że krążownik „Łapacz” zostaje w trybie pilnym wezwany z powrotem do bazy i przejdzie natychmiast audyt by wykryć wszelkie nieprawidłowości.
Druga wiadomość była od centrali Floty, gdzie w ostrych słowach pytano kim oni tak naprawdę są i gdzie jest komandor Hien, na którego ten statek jest zarejestrowany. Widać ktoś niezbyt przyłożył się do przeczytania treści komunikatu Karellena.
Ostatnia informacja była od niedużego biura handlowego „Sandro inc.”, które było znaną Quest przykrywką dla transportu komandosów na tajne misje. W kilku słowach zapraszano na rozmowę. Proszono też o nie udzielenie odpowiedzi innym oferentom, gdyż może to pozostawić niepożądane przez nikogo ślady.
Przyglądali się tym przez chwilę i wtedy pojawiła się czwarta wiadomość. Jej nadawca zadziwił oboje pasażerów Brocka. Wielki Mistrz Jedi zapraszał ich do Akademii gdzie oferował schronienie z nadaniem statusu uchodźcy.

Korelia, Tyrena, kosmoport
Rozmowa z Aenanyą nie kleiła się. Lana nie mogła się powstrzymać by nie spoglądać w kierunku rampy, gdzie zniknęli na rozmowę Mical i Vash. Wreszcie ten drugi się wychylił i ją zawołał.
- Lana mogę cię na chwilę? Mam intymną sprawę… - znów miał ten wyszczerzony wyraz twarzy. Kolzaar tylko pokręciła głową i kiwnęła na Derei by ta poszła do tego głupka.
Mical i van Halen stali w korytarzu.
- Rozbijamy ten statek – odezwał się Jedi. – Lecimy moim na Coruscant i tam się rozliczamy. Musisz tylko przekonać do współpracy mechanik i później twoją siostrę, by oddała im swój frachtowiec.

Orbita Coruscant, ciężki myśliwiec
Sytuacja się mocno komplikowała. Na wszystkich kanałach nadawano wniesione właśnie przez część senatorów z partii reformatorskiej wotum nieufności wobec Wielkiego Kanclerza i jego rządu. Wiązało się to z zjazdem tysięcy senatorów oraz setkami tysięcy ich świt, gości, lobbystów i wszelkiej maści szumowin babrających się w tym gównie zwanym polityką. Zhar-kan nigdy się tym jakoś nie przejmował, ale czytając teraz wieści z ekstranetu wywnioskował jedno. Znalezienie choćby miejsca w pobliżu punktu zbornego z Zero będzie trudne.
W obliczu takiego najazdu siły policyjne również będą mieć się na baczność. Przemykanie w cieniu będzie trudne jak nigdy.
Z drugiej strony Sol mógł po prostu skorzystać z tego, że najciemniej pod latarnią i po prostu poprosić o miejscówkę Akademię Jedi.

Korriban, Dreshdea, kosmoport, ciężki myśliwiec Baldr
Rohen nie miał czasu przetrawić informacji, które przekazywał mu Med-1 kiedy spostrzegł kolejne zagrożenie. Rodianin, któremu Strix zawinęła sprzed nosa klientów postanowił mimo wszystko nieco dorobić. Widział jak nieśli ciężko rannego padawana, więc mógł zakładać, że chłopak stracił przytomność. Mimo wszystko takie działanie było oznaką desperacji. Przecież jeśli któryś z najemników się o tym dowie to po prostu tego nieudolnego przewodnika zabiją.
Problem był taki, że desperaci byli zazwyczaj gotowi na wszystko. I na to właśnie wskazywał blaster w dłoniach owego rodianina.
Morlan był zdany zupełnie na siebie. Nogi nadal odmawiały mu posłuszeństwa. Znalazł się w nieciekawej sytuacji. Z drugiej strony, gdyby nie to że mirialan był tutaj, to mogliby nie mieć czym wracać na Coruscant.
 

Ostatnio edytowane przez Turin Turambar : 01-05-2016 o 23:25.
Turin Turambar jest offline