Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2016, 13:03   #47
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację

Rodzinne przyjęcia z cioteczką bez możliwości wymknięcia się z bratem do piwniczki na wino byłyby nie do zniesienia.

-Ona znowu to robi. - Saoirse, wychodząc, głową wskazał na lady Liadain. - Czasami im współczuję. A z drugiej strony boję się, że ojciec przychyli się do jej propozycji by związać rody jeszcze silniejszymi więzami. - Wzdrygnął się cały. - To byłoby straszne.

Zeszli w ciepły mrok piwnic.

- Czasami mam ochotę im podpowiedzieć, by uciekły z wędrowną trupą aktorów - odparła Niamh, kręcąc winem w pucharze. - Jednak… dlaczego straszne, bracie mój. Żona ma być miła i posłuszna. One takie są. I zadbałyby, żeby dzieci znały historię na wyrywki… - Ironia nijak nie wymalowała się na jej twarzy.
- Miła i posłuszna? - Zaśmiał się. - To teoria. W praktyce... - Ujął przepieką karawakę w kształcie konika morskiego. Delikatnym ruchem ręki zaproponował dolanie siostrze wina. - za rzadko bywasz w domu ojca swego. - Zrobił krótką przerwę by uzupełnić swój kielich. - I jak ja miałbym mieć z którąś z nich dzieci, co? - Zapytał się na poły ironicznie na poły poważnie. - A małżeństwa po to są.

Niamh uśmiechnęła się lekko. Nie od wczoraj zauważała, że ojciec przy macosze jakby pokornieje. Nie przeszkadzało jej to, tak długo, jak był z Talullą szczęśliwy.
- Zaskakujesz mnie, kochany bracie - podsunęła mu kielich do napełnienia. - Całe życie myślałam, że małżeństwa są dla zwiększenia pozycji i majątku. Tyle lat tkwić w błędzie…
- Widzisz? - W zawadiackim uśmiechu pokazał rząd równych, białych zębów. - Nauczyłaś się czegoś. - Dolał siostrze wina. - A dlaczego straszne? Pomyśl, że spędzałabyś z którąś z nich jedne, a może i dwa popołudnia w tygodniu. Do tego uroczystości rodzinne. Nadal zachwalasz ich walory jako kandydatki na żonę dla mnie? - Tym razem spytał poważnie.

Uśmiechnęła się delikatnie, poprawiając żabot wystający spod jego kaftana.
- Już nie będę się pastwić nad tobą, najdroższy bracie. Może nawet zapoznam dla ciebie damę z Amberu? Piękną, miłą, posłuszną… mającą rodzinę tak daleko, że najpewniej nie ujrzysz ich nigdy w życiu? Powiedz: tak.
- Tak. - W jego oku Niamh dostrzegła zawadiacką iskierkę męskiej buty. - Pod warunkiem, że będzie piękna, miła i posłuszna. Ale nie głupia i pusta. Tylko kiedy ty do tego Amberu chcesz się udać?
- Niezwłocznie - zapewniła z udawaną powagą - jak tylko poczuję potrzebę znalezienia sobie miłego i posłusznego męża. Saoirse… jeśli chodzi o plotki i obrażanie mnie… to nie musisz bić się z całym światem. Ale chciałabym, byś narobił głośnego i oburzonego szumu, jeśli się z takimi zetkniesz. Zrobisz to dla mnie?
- Oczywiście, że tak.

 
Asenat jest offline