Noc była cicha. Szczelnie wtuliła się w Vaellę, spychając ją w objęcia sennych marzeń.
Wilgotno i zimno. Vaella biegła przez las. Uważała, aby nie potknąć się o pokryte mchem kamienie, wyciągnięte konary, gęste runo leśne. Ogarniało ją poczucie wolności, napełniało szczęściem, jednakże pod powierzchowną pierzynką radości był również strach. Przynajmniej zdawał się prawdziwy i konkretny. Nie fałszywy, jak dwór Valyrii ze wszystkimi jego mieszkańcami.
Wybiegła na polankę, gęsto usianą szkarłatnymi krwawnikami i piwoniami. W oddali piętrzyły się kamienie, a Vaella dostrzegła cienki zarys ruin. Z cieni wyłoniła się szczupła postać ciasno zawinięta czerwonym płaszczem. Ogromne monstrum, stanowiące jakby wypaczone odbicie nieznajomego, skrystalizowało się pomiędzy drzewami.
[media]http://i.imgur.com/yniE35D.jpg[/media]
Nagle Vaella znalazła się tuż przy nich. Ujrzała klatkę pełną zakrwawionych ptaków. Trzepotały, a światło odbijało się niemrawo w ich brudnych, nasiąkniętych posoczem piórach.
- Uwolnij je - rzekła młoda pani Bariar. - Zwróć im wolność.
Postać postąpiła zgodnie z jej słowami. Ptaki wzleciały wysoko w powietrze. Vaella powiodła za nimi wzrokiem, aż ujrzała biały puszek spadający z nieba.
- Co to jest? - wyciągnęła palec do góry. Ujrzała, jak zimne cudo rozpuszcza się na jej skórze.
- Śnieg. Nadeszła zima. Zobacz - postać również wyciągnęła palec, lecz po to, aby wskazać palcem obszar za Vaellą. Kobieta obróciła się i ujrzała, jak całe pole pokrywa głęboka warstwa pyłu. Wszystko zastygłe, martwe. - Kiedy ptaki były w klatce, nie brakowało im wody i jedzenia. A teraz? Uwolniłaś je, jesteś za nie odpowiedzialna. Jeżeli umrą, to będzie twoja wina.
Vaella ujrzała jak uwolnione ptaki szybują w jej kierunku. Zaczęły ją dziobać. Poczuła, jak kawałki skóry i mięsa oddzierają się od jej ciała.
- Niewolnicy znienawidzą cię za zniszczenie łańcuchów, które ich żywiły. Jeżeli będziesz w stanie tego dokonać i zyskają wolność… co dalej? Co z nią zrobią? Czy znajdziesz dla nich miejsce w nowym świecie?
Obudziła się z krzykiem. Nastał ranek.
- Pani krzyczała - Krwawnik siedziała przy łożu swojej pani. - Ja przestraszyłam się i wbiegłam bez pytania. Niech pani nie każe Krwawnik, Krwawnik nie chciała - kobieta pochyliła głowę, lekko drżąc.
Światło poranka wypełniło pomieszczenie. Zimne powietrze wdzierało się bezpardonowo przez okno, toteż Piwonia zaciągnęła zasłony i zapaliła w kominku. Klimat Valyrii był ciepły, jednak na tak dużych wysokościach zdarzały się zimniejsze dni.
Kiedy Vaella umyła się, uczesała i ubrała, usłyszała, że sahr Valticar czeka na nią w dużej komnacie.
- Czterdziestu zagłosowało - rzekł po przywitaniu się. - Wyniki ogłoszone będą na uroczystym śniadaniu, które rozpocznie się za niecałą godzinę. Pani matka jest już we wieży, w której dogorywa draco Qartheos. Jego syn, młody sahr Caspar pytał, czy panienka zechce ją odwiedzić i przypomina o uroczystości Nadania jego brata, która odbędzie się wieczorem. Poza tym jeden ze służących pani kuzynki przekazał, że młoda panienka Aerralis chciałaby zobaczyć się jak najszybciej z panią. Proponuje bardziej kameralne okoliczności, niż przy oficjalnym śniadaniu.
Zdaje się, że przed Vaellą czekał dzień obfitujący w wizyty.