Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2016, 15:16   #19
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Zaczął rozglądać się po pomieszczeniu i jego otoczeniu. Nie wydawało się, by istniała alternatywna droga do pokoju kontrolnego, choć mógł ją sobie zbudować. Miał kable, beczki, pełno porozbijanych pojemników i innych ledwo rozpoznawalnych już z funkcji, zalepionych ściekami przedmiotów, w tym dawnych części schodów. Oczywiście, zawsze istniała szansa, że to wszystko pod nim runie, szczególnie, że kombinezon lekki nie był. W ostateczności mógł liczyć na to, że znajdzie drabinę albo coś podobnego w innych częściach kompleksu, bądź na szybko zorganizuje jakiś system bezpiecznego transportu dużych przedmiotów z powierzchni do tego miejsca, ale ciężko było ocenić, na ile to wypali, a miał już coraz mniej czasu na dotarcie do stolicy. Musiał podjąć decyzję, jak to ugryźć.

Inspekcja bloków filtracyjno-pompujących pokazała, że nie miały niestety paneli, które pozwoliłyby na ręczne nimi sterowanie, to było raczej scentralizowane w pokoju na górze. Oczywiście, był technikiem, mógłby odkręcić tu i ówdzie osłony, i w tych czterometrowych blokach szukać uszkodzeń kawałek po kawałku przeprowadzając ręcznie diagnozę i naprawę. Wydawało się, że jak na jeden pałac, wszystkie bloki zapewniałyby znaczną, niepotrzebną zupełnie nadfiltrację, być może starczyłoby naprawić więc tylko niektóre z nich.

Po analizie sytuacji wziął się za budowę podestu z beczek i innych rzeczy. Powrót na powierzchnię trwałby za długo, a tu wystarczyło wybudować konstrukcję na mniej więcej trzy, trzy i pół metra. Starał się wybudować ją tak, by jak najmniej musiał się podciągać. Znał swoje możliwości fizyczne i bardziej wierzył, że kreatywnym myśleniem i od strony technicznej poradzi sobie z problemem lepiej, niż gdy miałby się niczym komandos podciągać w ciężkim skafandrze kosmicznym. Nie, nie, jego prowizorka ma być na tyle rozsądna by dało się tam wejść względnie bez problemu.

Dobre pół godziny zajęło mu zebranie wszystkich potrzebnych przedmiotów i zmontowanie z tego egzotycznie wyglądającej, pościąganej kablami konstrukcji. Co prawda nie obce mu były prawidła inżynierii i wiedział jak zaprojektować to, czy tamto, by wytrzymało duże obciążenia, ale w tej sytuacji ciężko było coś przewidzieć, było to zbiorowisko najdziwniejszych, losowych części, w wielu przypadkach uszkodzonych, bądź skorodowanych przez lata moczenia się w ściekach, tu trzeba było wróża, a nie technika. No, ale zrobił to najlepiej, jak mógł. Wypadało mieć tylko nadzieję i odwagę. Zaczął wdrapywać się na górę.

d100= 1-15 upadek i kontuzja 16-25 upadek 26-100 sukces (+13 do rzutu za Technologię Stantona)
d100= 1 (+13=14 upadek i kontuzja).


Nagle wszystko runęło z ogromnym hukiem. Stanton zobaczył tylko jak świat wywija orła, próbował się kurczowo czegoś utrzymać, bądź przygotować do lądowania, jednak kombinezon był zbyt ciężki, utrudniał gwałtowne ruchy. Runął z łomotem na dół, następując krzywo na jakiś złom z rozwalonej konstrukcji i od razu się przewracając. Poczuł jak ląduje na nim ciężko jakaś beczka i skrzynki. Aż wybiły powietrze z jego płuc.

Gdy przeszedł szok i zaskoczenie mógł zbadać wymiar szkód. Na szczęście kombinezon był chyba nieuszkodzony, bolały go żebra, ale nie było to nic poważnego, najgorsze, że czuł promieniujący ból dochodzący z kostki. Jakoś zrzucił z siebie złom i niezgrabnie dźwignął się na nogi, jednak stopa wyraźnie bolała, gdy ją obciążał.

(-2 do testów ruchowych związanych z nogami)


Stanton zagryzł zęby i mimo bólu w nodze zaczął wszystko ustawiać jeszcze raz. Całe życie ciężko pracował, więc był przyzwyczajony do trudów. Powtarzał sobie dla kogo to robi, musi dotrzeć na spotkanie i żadna bariera go nie zatrzyma. Zwłaszcza jakieś pierdolone cztery metry. Wziął poprawkę na wcześniejsze błędy i rozpoczął ustawianie od nowa. Musi zrobić wrażenie na Al-Malikach. Inaczej na księżyc będzie szedł piechotą.

Za drugim razem musiało się udać. Inżynier wyciągnął wnioski z porażki, zrezygnował z części, która poprzednio zawiodła, wybrał trochę inną kompozycję warstw konstrukcji, a do tego zabezpieczył wszystko tak, by w razie czego łatwiej mu było zeskoczyć, nie robiąc sobie dodatkowej krzywdy i…

d100= 1-15 upadek i kontuzja 16-25 upadek 26-100 sukces (+14 do rzutu za Technologię Stantona i wyciągnięte wnioski)
d100=38 sukces


Tym razem się udało! Wdrapał się na górę bez żadnego problemu, konstrukcja utrzymała ciężar jego i jego ciężkiego kombinezonu jedynie lekko trzeszcząc. Znalazł się w niewielkim pomieszczeniu kontrolnym, którego okna wychodziły na pomieszczenie filtrów poniżej. Poza zestawem ręcznych zaworów był tam też panele komputerowe. Niestety, zdecydowana większość nich zdawała się już nie działać, jedynie jeden ekran dawał bardzo słaby, wyraźnie migoczący obraz. Ale to mogło inżynierowi starczyć. Zobaczył, co może z niego wyciągnąć.

Stanton technologia d20(+1 narzędzia)= 17 porażka


Zajęło mu to zdecydowanie dłużej, niż by chciał, wydawało mu się, że jego stopa puchnie, ból utrudniał mu koncentrację. Do tego system raz po raz restartował się napotykając jakieś błędy w komendach. Większość wpisywanych poleceń w ogóle nie była rozpoznawana, a te które były, dawały często niespodziewane rezultaty. Zapewne znaczna część ścieżek na matrycach komputerowych została z czasem wypaczona. Mimo wszystko, wreszcie, po dobrych 30 minutach grzebania udało mu się zainicjować tryb diagnostyczny.

Komputer, gdy już załapał o co chodzi, błyskawicznie posprawdzał status każdej z jednostek filtrujących, od ręki wyłączając zbyt mocno uszkodzone, restartując działające niepoprawnie i wybudzając te, które były funkcjonalne, ale zdezaktywowane. Już po paru chwilach do uszu mechanika doszedł satysfakcjonujący dźwięk miarowej pracy pomp. Po dodatkowej chwili tryb diagnostyczny przeszedł w drugą fazę i pokazał skomplikowany schemat przebiegu rur, zamykając te, które nie trzymały ciśnienia i przekierowując płyny przez rury zastępcze. Całość trwała może 10 minut. W końcu pojawił się zielony komunikat: “Sprawność systemu przywrócona. Wykryto 324 błędy systemu, drukuję raport z diagnozy.” Jednak zamiast raportu ze szczeliny przy komputerze wydobył się jedynie metaliczny, charkoczący dźwięk.

Inżynier sprawdził jeszcze do czego miał dostęp z naprawionego komputera, ale wyglądało na to, że zarządzał on tylko systemami oczyszczalni i nie powiązany był z innymi sieciami kompleksu. W rogu stał potężniejszy terminal, który mógł potencjalnie dawać szerszy dostęp do różnych funkcji, co sugerował czytnik karty bezpieczeństwa znajdujący się przy klawiaturze. Jednak ten zupełnie nie działał, w jego przypadku konieczna byłaby zapewne naprawa, a potem ominięcie zabezpieczenia. No chyba, że gdzieś tam jeszcze miałaby się znaleźć karta dostępu.

Stanton postanowił spróbować swoich sił przy terminalu. Jako inżynier nie lubił niedokończonych spraw, kompleks i tak stanowił miejsce na znacznie więcej niż jedna wizytę. Na początek podziała zakresie naprawy, w przypadku sukcesu spróbuje ominąć zabezpieczenia. Przy windzie sobie poradził poznał już trochę program i zabezpieczenia tej firmy więc powinien mieć trochę łatwiej. Al-Malikowie najwyraźniej nie mieli tu inżyniera lub był jakąś ofermą. Mógł załapać się nie tylko na kontrakt dotyczący oczyszczalni, czy szerzej kompleksu. Mógłby zająć się urządzeniami Al-Malików ogólnie. Pewnie zyskanie takiej umowy nie będzie łatwe ale czemu nie spróbować?

Stanton technologia (+1 narzędzia -4 trudny)= 14 porażka


No cóż. Najwyraźniej inżyniera prześladował pech. Mimo wybebeszenia całego komputera nie był go nawet w stanie uruchomić, a co dopiero obchodzić jakichś jego zabezpieczeń. Po skomplikowaniu i poziomie uszkodzenia podzespołów widział jednak, że cały proces, jeśli miałby się udać, zająłby sporo czasu, a on czasu nie miał.

Stanton gdy zaspokoił ciekawość przy ostatnim urządzeniu ruszył w drogę powrotną na powierzchnię. Swoje zadanie wykonał. I mógł w końcu opuścić podziemia pełne tajemnic. Wróci to jeszcze w swoim czasie.

Kuśtykając boleśnie, ale ze świadomością wykonanego zadania udał się w drogę powrotną. Był cały w nieczystościach, kręgosłup bolał go okropnie od dugotrwałego wysiłku w ciężkim kombinezonie, chciało mu się pić i porządnie się po tym wszystkim wyspać. Ale przynajmniej z tym ostatnim mogło być ciężko. Złote Berło raczej nie miało wygodnej tylnej leżanki.
W końcu dotarł i do wysokiej drabiny. Tym razem poszło dużo szybciej, bo większość trasy była już prawie osuszona. Cofająca się woda odkryła ogromne ilości porozrzucanych, skorodowanych przedmiotów. Skarby, czy śmieci? Sprawdzi następnym razem. Spojrzał w górę. Długa droga, do tego znowu ciasno i gdzieś po drodze kopie prądem. Westchnął i ruszył.

W końcu wyłonił się na górze. Zasapany niemiłosiernie.

+1 PD za wykonanie zadania


Na zewnątrz, w bezpiecznym oddaleniu od źródła smrodu czekał już szambelan. Wokół niego zgromadzonych było paru służących, mieli na sobie grube robocze odzienia, przez plecy przewieszone liny, a na twarzy improwizowane maski z nasączonych szmat.
-Wszechstwórcy niech będą dzięki, już chciałem po was wysyłać oddział ratunkowy! - rzucił z ulgą elegancki służący, starając się jednocześnie ukryć aż zbyt wyraźne zniesmaczenie śmierdzącą, obrzydliwą papką, którą okryty był cały kombinezon inżyniera. Gdy Stanton rozszczelnił hełm wreszcie odetchnął z ulgą. Powietrze było świeże i zimne, przywróciło mu trochę duchowych sił utraconych w podziemnym, zalanym ściekami piekle.
 
Tadeus jest offline