Ena'ra'Kha
„W sam raz...” – Zastanawiała się nad tym, czy potraktować słowa Gwardzisty poważnie, czy też nie. W końcu doszła do wniosku, że w jakimś stopniu jest zadowolona z odpowiedzi, no i w końcu pozbyła się kompleksu dotyczącego jej biustu.
Już chciała podziękować za odpowiedź, kiedy nagle Almena odwróciła się i zaczęła coś krzyczeć o tym, że powinni znaleźć Anleir.
„W tym fiolecie jest jej nie do twarzy... wygląda jakby się wściekła na kogoś, tylko na kogo?” – pomyślała, już po raz kolejny powstrzymując się od parsknięcia śmiechem, ponieważ wyobraziła sobie Flinkę jako jeden z tych fioletowych glonów rosnących w jeziorze nieopodal rodzinnego domu Eny.
Po chwili podeszła do niej jedyna Vesi, nie licząc jej samej, która wyruszyła w podróż na Powierzchnię.
Wytłumaczyła jej, że takie pytania, jakie zadała Gwardziście, nie są teraz na miejscu, po czym uśmiechnęła się do niej serdecznie.
- Och... Nie miałam pojęcia – powiedziała Ena, a w jej głosie dało się usłyszeć nutkę smutku.
Od zawsze chciała mieć jakiegoś przyjaciela, a nie tylko przyjaciółki. Kiedyś nawet chciała zamienić jedną ze swoich sióstr na starszego brata, który byłby jej najlepszym przyjacielem-chłopakiem, co by ją bronił przed innymi.
A teraz? Teraz wyczuła w tym Flinku potencjalnego kandydata na przyjaciela, z którym mogłaby rozmawiać o wszystkim, który wyglądał na takiego, co potrafi ochronić delikatną osóbkę, ale najwidoczniej znów się pomyliła. Taka już była natura naiwnej i kochliwej Eny’ra’Khy.
__________________ Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska.
Ostatnio edytowane przez Cold : 07-05-2007 o 15:40.
|