Lanoreth błyskawicznie przeanalizował sytuację. Postanowił na razie nie strzelać w Keomę - prawdopodobnie i tak nic by to nie dało. Wyszeptał cicho jakieś słowo, po czym - niewątpliwie zgodnie z jego wolą - przestrzeń dookoła spowiła gęsta mgła. "To powinno dać innym możliwość do odsunięcia się... Lub robienia czegoś innego - mam nadzieję inteligentnego" - myślał.
Korzystając z chwili nieuwagi byłego "przewodnika", a tymczasowo "przeciwnika" i wykorzystując fakt, że nawet tak gęsta mgła pogorszyła jego zdolność widzenia tylko nieznacznie, Lanoreth skoczył do Keomy, wbijając mu zęby jadowe w szyję. Zgodnie z planem powinien on zostać na chwilę sparaliżowany, co dałoby im przewagę. Zależnie od tego, czy jad zadziała na osobę tak wyjątkową jak ten obdarty mężczyzna, Strażnik miał dwie wersje działania - w przypadku, jeśli ugryzienie zawiedzie, człowiek usunąłby się we mgle zajmując dogodną, ukrytą pozycję. Jeśli zaś jad zadziała, nie powinno być problemu z wykończeniem Keomy - czy to przez niego, pistoletami, lub maczetą, czy to przez czarodziejską dziewczynkę. |