Liadon nie zamierzał zadawać pytań, a skoro wszyscy się obudzili, to i wołać na alarm nie potrzebował.
Za najważniejszą rzecz uznał - w swoim przypadku przynajmniej - zniknąć z polany. Jeśli cokolwiek się zbliżało, to on wolał znaleźć się pod osłoną drzew i jeszcze większego mroku, niż ciemność, jaka panowała na polanie.
- Ciiii... - rzucił szeptem do Lu. - Schowajmy się na skraju polany.