Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2016, 22:01   #169
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację

Nie minęło wiele czasu po tym jak Katarina ocknęła się ze straszliwego marazmu, kiedy i oczy Dziadka Rybaka się otworzyły. Jego stan przypominał trochę ten Katariny. Również nie był w stanie odpowiedzieć na natarczywe pytania, a jeszcze długo potem dochodził do siebie. Był przerażony i zachowywał się tak, jakby jego jaźń przejęła część koszmarów Kislevianki na siebie. Być może tak było. Jeśli ktoś nawet o to go pytał, z pewnością nie otrzymał odpowiedzi, bowiem długo jeszcze nie był w stanie nawet rozpoznać mówionych doń słów.

Całą walkę przesiedział w bezpiecznej odległości pod drzewem. Nikt nie mógł mieć do niego pretensji. Starcze ciało znacznie gorzej znosiło trudy podróży. Po ucieczce przed potworem z jaskini, doskwierało mu jeszcze więcej bólów. Na całym ciele miał liczne stłuczenia, a i jego twarz szpeciła duża sina plama. Wstrząsy wywołane upadkiem ze skarpy pod jaskinią na nowo wzmogły zawroty głowy, które zdawały się po nocy zelżeć znacznie. Prócz obrażeń fizycznych, borykał się jak wszyscy ze zdruzgotaną psychiką, lecz w jego przypadku walka toczyła się na przynajmniej dwóch płaszczyznach.

Nie mógł ruszyć z mieczem do boju, a i strzelcem nie był dobrym. Wcale nie nadawał się do tej wyprawy, a ostatnie wydarzenia dowiodły, że najwyraźniej utracił wrażliwość na przesłanki przyszłości utkane w niciach wydarzeń teraźniejszych. Choć to akurat mogło być (i z pewnością było) skutkiem niebotycznego zmęczenia. Ci, którym los Dziadka Rybaka nie był obojętny mogli zastanawiać się, czy to właśnie nagromadzone trudy, ostatecznie nie pokonają tego sędziwego człowieka. Czy to nie obciążenie psychiczne i fizyczne nie dokona tego, czego nie dokonały uprzednio wilki, minotaury, turzyca i potwór z jaskini. Człowiek ten był na krawędzi wycieńczenia, a teraz uwydatniło się to straszliwie.

Nawet cień uśmiechu nie zagościł na jego dawniej pogodnej twarzy, kiedy na nowo połączona drużyna najemników i ocalałych z Krausnick rozprawiła się z pomiotem zwierzoludzi. Ponowne spotkanie Lamberta przysporzyło mu dodatkowych zmartwień, choć jakże lichych na tle tych pozostałych. Wątpił by ten próbował ponownie unieść rękę nad Katarinę. Pyotr przez moment zastanawiał się czy może nie byłoby to mimo wszystko dla niej lepsze? Tak wiele wiary pokładał w wychowance Natalyi. Wiarę tę zaszczepiła w nim właśnie mentorka dziewczyny. Jej zdolności były niezaprzeczalnie znaczne, lecz samokontrola i rozwaga... Jednak wciąż pokładał nadzieję. Brutalna lekcja, jaką niedawno przeszła z pewnością nauczą ją pokory.

To był z pewnością dzień, w którym osiągnął kres na wielu płaszczyznach.


Powoli wokół ciał zwierzoludzi zaczęło krążyć padlinożerne ptactwo. Krakanie wron uporczywie przebijało się przez grubą warstwę zmartwień do jego jaźni. Pyotr spojrzał na czarne ptaki unoszące się nad pobojowiskiem. Wrony i większe kruki ostrożnie zbliżały się na padlinożerczą ucztę. Starzec odwrócił wzrok, padł on na Adara i Ernsta, którzy uśmiercali niedobitki. Pyotr ze zmęczonym stęknięciem wstał i ruszył za nimi. Kiedy któreś z ciał zostało uznane za niezaprzeczalnie martwe, Pyotr nachylał się nad nim by zerwać zeń amulety i inne charakterystyczne dla tych pomiotów przedmioty. Kiedy uzbierał garść, w milczeniu wkładał je do torby i rozpoczynał ten pochód śmierci na nowo.

Jeden z kruków przyglądał się mu czas jakiś. Dziadek Rybak również poświęcił mu większą uwagę. Nie spuszczając go z oczu podszedł do Klausa i spytał o coś cicho. Łowca uniósł w zdziwieniu brew, ale o nic nie dopytywał. Kiwnął tylko głową i sięgnął po łuk. Zbliżył się nieco by zmniejszyć dystans i bezgłośnie napiął cięciwę. Strzała pomknęła rozpraszając padlinożerne ptactwo i bezbłędnie, brutalnie uziemiając tego samego Kruka, na którego wcześniej spoglądał Dziadek Rybak.

Pyotr stał jakiś czas, jakby ciągle nad czymś się zastanawiał, by potem ruszyć po ustrzelonego ptaka.
 
Rewik jest offline