- Hodor. Hodor.
(Nie ma to sensu od strony statystyki, ni logiki. Szanse, że trafimy na sługi Sami Wiecie Kogo, lub na niego samego, są mniejsze niż te, że wykluczymy jednego z nas, ułatwiając tym samym morderstwo Harrego i koniec obu światów. A jakie poszlaki ma ktoś linczujący jeszcze na peronie? Albo strzela na oślep niczym patelnią z łuku, albo sam jest złym i chce wprowadzić w nasze szeregi chaos, który tylko sprzyja złu) Twarz Hodora była spokojna, gdy wypowiadał te słowa, w samym głosie również nie dało się wyczuć emocji. - Hodor.
(Ja mam swoje zasady, a jedną z nich jest nie postępować pochopnie. Więc mimo iż mógłbym oddać głos na kogoś, mając świadomość że i tak nie zostanie on z pociągu wyrzucony, to tego nie zrobię. Byłoby to krzywdzące w stosunku do tej osoby, jak i dla całego mego rodu, Rodu *cenzura*)
__________________ – ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował. |