Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2016, 19:39   #36
Perrin
 
Perrin's Avatar
 
Reputacja: 1 Perrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumny
Musimy się gdzieś ukryć- rzekł Dolit zwracając się do Zehirli, choć równie dobrze można by to potraktować jak zwrot do ogółu. Ona zaś spojrzała na niego jakoś.. hm dziwnie. Z jednej strony to spojrzenie było nad wyraz ciepłe... i takie że... no cóż o takich rzeczach nie mówi się publicznie. Jednak było w tym spojrzeniu coś co przez moment, przez jedną chwilę, skojarzyło się Dolitowi ze spojrzeniem Bery. Było jakieś takie dalekie, jednocześnie głębokie, a jednak całkowicie inne. Dolit był tak skołowany, że nawet nie zauważył gdy Zehirla wskoczyła między niego, a Osberna. Jakby tego było mało złapała go za ramię tak, że poczuł jakby go przeniknęła jakaś moc, jakiś dreszcz, ale nader przyjemny. To tylko jeszcze bardziej.... no nie ważne. Dość powiedzieć, że młodzieniec miał poważne problemy ze skupieniem. Powiedziała jeszcze:
- Uciekajmy! Mamy konie.. ja.. nie pokonam tego co nadciąga.. - co to niby miało znaczyć? Prawdopodobnie jeszcze była w szoku. Te słowa jednak, a do tego jeszcze krótkie szarpnięcie przypomniały Dolitowi gdzie i w jakiej sytuacji się znajduje. Osbern już biegł i zaczął ich ponaglać niezbyt wyszukanymi słowami. Zehrila zerwała się niczym rącza łania, z resztą poruszała się z taką gracją, że tego typu zwierzę zaczerwieniłoby się ze wstydu. Dolit więc również ruszył co sił w nogach. Nie skorzystali jednak z koni. To by zajęło zbyt długo. Z resztą wygląda na to, że jedyne dla nich wyjście to bieg w gęstwinę, gdzie mieliby szanse się ukryć. Nagle pojawiła się mgła. Dolit nie miał pojęcia skąd się wzięła, jednak stało się to zbyt szybko i w idealnym momencie, więc musiała być wywołana magicznie. Może to Xaaz? Został przecież chyba gdzieś z tyłu. To im w każdym razie powinno pomóc.
Biegli więc. Aż dziw bierze, że Dolit był w stanie myśleć aż tyle. Myślenie ma tą zaletę, że nie wymaga dodatkowych haustów powietrza, więc mimo dyszenia, sapania i podobnych trudności oddechowych, rozważania młodzieńca były dość płynne. Z drugiej strony ciężko się skupić, kiedy trzeba szybko reagować a to na wystający korzeń, a to na większy kamień, to znowu na nisko wiszące gałęzie, czy jakieś stwory, które w porę nie zorientowały się, że nadbiega jakiś dziwaczne stado elfio- ludzko- niziołcze. To więc co się działo w głowie Dolita wyglądało raczej jak: "Zehirla... ładna...Konie... za daleko... kamień... skoczyć...mgła... dobrze... schylić się....Xaaz?.... tlenu....".
Wtem powietrze przeszył jakiś potworny RYK. Dźwięk był tak straszny, że odczuwało się go niemal jak eksplozję. Dolit był pewien, że przewróciłby się gdyby nie... hm. No w każdym razie teraz się nie przewrócił i to jest ważne. W innej sytuacji na pewno by się zainteresował cóż to za stwór się w ten sposób odezwał, teraz jednak istniało wysokie prawdopodobieństwo, że właściciel tego głosu nie byłby zainteresowany relacją z Dolitem inną niż na zasadzie łańcucha pokarmowego. Sądząc po tym co usłyszeli chwilę potem, ich konie, o przepraszam, KLACZE bardzo boleśnie się przekonały jak wysokie było owo prawdopodobieństwo. To jednak nie koniec dziwactw. Nagle coś zaczęło skakać po drzewach niedaleko. Dolit przestraszony (choć bardziej już się chyba bać nie mógł) spojrzał w tamtym kierunku i przekonał się, że to... Davy. Mam chyba jakieś omamy ze zmęczenia- pomyślał. Jednak za chwile usłyszał głos, właściwie wrzask. Davy'ego:
-“STAAAAAAAAAAAĆ!!! On tam jest!!!”
W porównaniu z rykiem tamtej istoty nie robiło to może wielkiego wrażenia, niemniej wszyscy spojrzeli ku górze (biegli bowiem cały czas pod górkę). Stała tam jakaś zakapturzona postać i wyciągała ku nim rękę. Chwilę potem słychać było trzask, jakby łamanych gałęzi i odezwał się z kolei Roley:
-“Ożywił drzewo! Chodu!”
Faktycznie zbliżało się ku nim jakieś wielkie drzewo. Teraz już wszyscy się rozproszyli. Tym razem mimo ucieczki Dolit rozglądał się dokoła gdzie są jego towarzysze, a szczególnie jedna konkretna osoba. Ujrzał jak drzewo zamachnęło się (o ile można to tak nazwać) w kierunku Zehirli. Dolit wstrzymał oddech, ale cios zatrzymał Xaaz. Skąd on w ogóle się wziął z przodu? Po raz pierwszy odkąd Dolit poznał "brzydala" ucieszył się, z jego obecności. Wrażenie to nie trwało jednak długo, gdyż Xaaz popchnął nie wiedzieć czemu półelfkę.
A to cham!- pomyślał chłopak. Jednak wszyscy znów zaczęli biec w jednym kierunku byle dalej od niebezpieczeństwa. Dolit z racji, że wcześniej odskoczył w inną stronę niż reszta, został znów z tyłu. Po jakimś czasie gdy tak biegli znów omijając czy przeskakując przeszkody, niemal na wpół już się wlokąc zorientowali się, ze teren już nie idzie tak ostro w górę. Niedługo potem Zehirla w jednej chwili zniknęła Dolitowi z oczu. Dosłownie w jednej sekundzie była, a w następnej już nie. Czyżby jakaś teleportacja? Niewidzialność? Dolit przyspieszył. Miał teraz dodatkowy problem do niepokoju i wciąż się uczył, że można bać się jeszcze bardziej i bardziej. Okazało się, że półeflka wpadła do jakiejś dziury. Dolit natychmiast upadł na czworaki by tam zajrzeć. Okazało się, że Zehirla leży tam w dole bezradna, ale na szczęście przytomna. Niestety nie był to jedyny problem. Z dołu słychać było warczenie jakiś stworzeń, jakby wilków, a żeby było jeszcze ciekawiej było ich na pewno przynajmniej kilka. Skąd tam się wzięły wilki?! Dolit zaczął się szamotać w swoim umyśle. Co zrobić? Uciekać? Tam z tyłu jest drzewo! I ten mag, kapłan czy co tam. I jeszcze to co tak ryczało i jeszcze jakieś dziwaczne psy. Trzeba się ratować! Nie potrafił jednak się zerwać do dalszej ucieczki. Coś go powstrzymywało. Czar jakiś? Magia? Wszystkie te myśli przebiegły przez umysł Dolita w jedną sekundę. Mógł zrobić ruch tylko w jednym kierunku więc nie miał wyjścia. Powiedział tylko do Osberna obok znowuż, nie znoszącym sprzeciwu, jakby nie swoim głosem:
- pomożesz mi ją wydostać
Następnie wypowiedział dziwaczne słowa:
- JEKUUU! Endolikim anagafan endivo sssenak!
I, prawdopodobnie ku zdziwieniu pozostałych, skoczył do środka. Usłyszeli jeszcze jakieś syczenie dochodzące z dołu. Nie było jednak w stanie zagłuszyć warczenia...
 

Ostatnio edytowane przez Perrin : 05-05-2016 o 23:44.
Perrin jest offline