Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2016, 21:22   #11
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Evelyn Bradley

Pierwsze spotkanie


Evelyn długo zastanawiała się jak wyjść z pokoju by nie zauważył tego Samuel. Normalna osoba mogłaby pójść na imprezę, ale za nic w świecie by jej w to nie uwierzył. Odczyt? Chciałby pójść z nią. Kątem oka zerknęła na pogrążonego w lekturze profesora. Właśnie pisał sprawozdanie, jak zwykle przygryzając jakiś ołówek.
Wyjście tak na prawdę nie było problemem. Czuła, że to zdrada. Samuel z jakiegoś powodu strasznie nie lubił tego Costy. Jeśli jednak tamten facet nie kłamał, to ma coś na czym Evelyn chętnie położyłaby swoje ręce, plany wież Radina, najlepiej całego pasa umocnień, a może plany St Angelo z poczatku xIII wieku. Nie może tego przegapić.
Evelyn jak zwykle przyjęła dziwną pozycje na fotelu. Nogi narzuciła na oparcie, głową niemal dotykała podłogi i w ten sposób przeglądała rysunki z ostatnich wykopalisk. Nerwowo zagniatała róg jednej z map. Zerknęła na swój telefon, była dopiero 19-ta.
- Nie mogę się skupić.

Samuel odwrócił się w jej stronę.- Za dużo emocji?

- Coś takiego. Chyba się przewietrzę. - Zrobiła przewrót w tył, zeskakując z fotela i zaczęła zbierać swoje notatki. - Potrzebujesz czegoś?

- Nie.


Uważnie ją obserwował. Nigdy nie była dobra w kłamaniu. Odłożyła wszystko na stole. Po chwili zastanowienia sięgnęła po notatki Mario Buhagiara z 2005 roku. - Może jednak poczytam po drodze. - Chwyciła letnią kurtkę w kolorze khaki i podeszła do drzwi.

- Nie zbliżaj się do Costy.

- Yhym. - Szybko wyszła z pokoju, zanim mógł coś dodać.
Bardzo żwawym krokiem opuściła hotel. Przejdę się przez muzeum wojny, a potem pod renesansowymi umocnieniami wzdłuż Il Mandraggo.

Pracownicy fortu Saint Angelo okazali się mieć mentalność godną załogi zamku. Zamkniętą na głucho bramę - po dźwiękach sądząc, zamkniętą na cztery spusty - otworzono dopiero kiedy się przedstawiła. “Zakaz fotografowania” oznaczał składowanie do depozytu każdej jednej rzeczy którą bramka uznała za elektronikę. No i sam fakt, że bramie przywitała ją szóstka strażników - tyle samo co przed salą balową.

Nagroda była tego warta - będąc mnie niż kilometr od Valetty, mogła powoli kroczyć wąskimi uliczkami fortu. Fort był utrzymany w zupełnie innym stylu niż reszta zabytków - surowym, wydawałoby się niezmienionym. Nie było jaskrawych reflektorów podświetlających mury czy wieże - były pochodnie i koksowniki, zmuszające wyobraźnię do pracy w miejscach gdzie światło nie sięgało. Wysokie mury chroniły przed wszechobecnym na wyspie wiatrem, i, sądząc po bujnej zieleni, zatrzymując wilgoć. Strażnik trzymał się z tyłu i nie poganiał Evelyn.

“ Non nobis Domine, non nobis, sed nomini Tuo da gloriam! “ ogłosił napis przed budynkiem muzeum, kiedy dotarli do celu. Jacques czekał, wpatrując się w słabo widoczne gwiazdy.
- Kto by pomyślał że masz to w sobie - przywitał ją, opuszczając wzrok na ziemię. Z jakiegoś powodu był w grubym płaszczu z błękitnego sukna - dziwnie pasującym do tego miejsca, tak oderwanego od współczesności.

Evelyn czuła jak się czerwieni. Nisko schyliła głowę i wyszeptała troszkę bardziej co siebie niż do rozmówcy. - Jestem tylko ciekawa planów.

- Aż tak ciekawa żeby postawić się opiekunowi? - pytanie padło niemal natychmiast

Evelyn przygryzła wargę i zacisnęła mocniej dłoń na trzymanych notatkach. - Jak widać.

- Nie, nie, nie - pokręcił głową - Nie musisz się obawiać swoich myśli. Nie tutaj. - otworzył drzwi do środka i gestem zaprosił Evelyn do przejścia przez próg, prosto w ciemny korytarz.
Ładuję się w kłopoty. Powoli przekroczyła próg i zanurzyła się w ciemność.

- Zapraszam na spacer po forcie, i, jeżeli pozwolisz, będę twoim przewodnikiem. Gdybyś w którymkolwiek momencie poczuła się niezdolna do dalszej podróży, masz mi dać znać, jasne? - przez dżentelmeński ton na chwilę przebiła się determinacja

Evelyn obejrzała się za siebie. Jeszcze mogę wrócić. Przed oczami przeleciały jest wszystkie do tej pory znalezione plany i rysunki… muszę spróbować. - Dam sobie radę.

- A więc czeka na ciebie nowy świat! - poczuła na swojej łopatce jego rękę. Dotyk, co niespodziewane, był krzepiący.


Wąskimi korytarzami prowadził w głąb komodorii. Mijane sale był obdarzane jedynie krótkimi opisami - a i to bardziej praktyczne informacje o ich przeznaczeniu niż historyczne frykasy. Ale wyraźnie była prowadzona do jakiegoś miejsca - nie szli trasą turystyczną. Aż w końcu przez jedyne współczesne drzwi które widziała, weszli do kolejnej sali.
Obiecane rękopisy był zebrane w niedużej kaplicy, każdy w szczelnej gablocie. Zamiast ołtarza stał olbrzymi, wolnostojący przybornik - wszystko co potrzebne do operowania takimi bezcennymi zabytkami piśmiennictwa. Zatrzymali się na środku kaplicy. A jej przewodnik milczał. Nie oglądając się na Costę podeszła do przybornika i sięgnęła po leżące na nim białe rękawiczki. Równie spokojnym krokiem podeszła do jednej z gablot.

- Może na początek...tą - wskazał sąsiednią gablotę i wklepał PIN na małym panelu z tyłu. Gablota otworzyła się z sykiem. “Początki Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona na Malcie - wątpliwości i przyczyny”. Łaciński tytuł sugerował kolejną spiskową teorię o skarbach zakonu...tyle że księga była z XVI wieku, jeżeli wierzyć dacie na okładce. I mówiła o niewłaściwym zakonie. - Nie śpiesz się - zaczął wyciągać coś więcej z przybornika.

Evelyn idąc w stronę gabloty, uważnie obserwowała swego przewodnika. - To dziwna księga. Byłam przekonana, ze na Malcie zawsze istniał Suwerenny Rycerski Zakon Szpitalników Świętego Jana… mylę się?

- Być może. Na pewno istniał, ale, jak zapewniano mnie wcześniej … nie musiał być jedyny - ani pierwszy - Jacques szedł za nią, zbliżając się coraz bliżej.

Sięgnęła po opasły tom i skierowała się trzymając go oburącz w stronę doskonale przygotowanego stanowiska do czytania. Rozłożyła księgę na specjalnej podpórce i uważnie zaczęła ją kartkować. Świat przestał dla niej istnieć. Pozostały tylko piękne inicjały i misterne miniatury. Odruchowo przyglądała się drobno wyrysowanym fortyfikacjom.

Costa stanął za nią. Jego ciało stykało się z plecami dziewczyny. Nagle pochylił się, łagodnie przyciskając jej dłonie do blatu. W dłoniach miał kilka niedużych podłużnych przedmiotów.

- Chciałabym zauważyć, że mi przeszkadzasz.- Delikatnie próbuję wyrwać ręce.

- Bynajmniej - jak się okazało, był niezwykle silny - Pomagam - puścił, zostawiając przedmioty na blacie - To oświetlacze. Ultrafioletowy ujawnia dodatkowe dopiski

Evelyn sprawnie ustawiła urządzenie. - Kiedy odkryliście, że jest tutaj coś więcej? - Była lekko poirytowana. Ktoś badał te księgi przed nią. Oby nic nie uległo zniszczeniu.

- Kiedy tylko zdobyłem tą księgę. Mam ludzi którzy mają dryg do takich spraw, ale…- urwał z uśmiechem. Odsunął się, odrywając ciało. - żaden nie miał twojej wiedzy

Obróciła się w jego stronę. - To po co im to w ogóle pokazywałeś? - Nie miała na to czasu. Chciała jak najszybciej zapoznać się z tą księgą. Jego bliskość irytowała ją, wolałaby tu zostać sama.

- Każdy pracuje z tym co ma - usłyszała jego głos z większej odległości - Wrócę po ciebie o czwartej rano.
Evelyn odpłynęła, teraz była już w XVI wieku razem z autorem księgi.

Badania

[9 kości+S,ST8, wydłużony
Pierwsza noc 113668800, 4 sukcesy
- podstawą do całej teorii jest obecność wielu poziomów tuneli pod wyspą -
z 2500pne, rzymskich i średniowiecznych
- nałożenie map z różnych epok mówi że wieże, fortece itd są zawsze w tych samych punktach - w kilku przypadkach wbrew zasadom budowania takich fortyfikacji
- wyspa była mocno umocniona od samego początku - nieproporcjonalnie mocniej niż inne w tym samym okresie
- rzymianie wystrzegali się starszych tuneli - są szkice jakie po sobie zostawili pokazujące olbrzymie rozmiary tuneli ( 100km + na rysunkach )
]



122357890 - kolejne 3 sukcesy
- sercem każdej - nawet najmniejszej fortyfikacjii jest obiekt sakralny. Od samego początku
- są zapiski o maltańczykach przebijających tunele do wcześniejszych poziomów - niespodzianką jest budżet tej operacji. Za to można by było postawić kolejny zamek.
- Templariusze korzystali z gościnności joannitów - w okresie największych prac z tunelami było tu ponad 30 braci-rycerzy



Finisz


Trzeciej nocy Jacques nie opuścił pracowni. Siedział w fotelu przy wejściu, czytając gazetę. Jego obecność drażniła - i nie dało się jej wyrzucić z głowy. A do tego...dzisiaj się do niej nie zbliżył. Ani razu.

- Dzisiaj masz wolne od doradzania? - Evelyn starała się nie odrywać oczu od księgi, przychodziło jej to jednak z trudem.

- Jestem tu, bo wolałbym żebyś nie zemdlała mi w sejfie - żartobliwy ton, ale oczy przeszywały ją na wylot - Jesteś nawet bladsza niż ja.

- How noble of you! - Poirytowana wstała z krzesła i zaczęła się kręcić po kaplicy. To prawda była zmęczona, ale nie to jej przeszkadzało najbardziej. Nie chciała na niego patrzeć, ale jej wzrok odruchowo wędrował w tamtą stronę. Skup się. - Chciałabym tam wejść… zobaczyć te podziemia.

- Bezcenne zabytki piśmiennictwa już ci nie wystarczają? - odłożył złożoną gazetę na bok i kiwnął ręką żeby podeszła.
Może to zmęczenie ale bez zastanowienia ruszyła w jego stronę. Chciałaby zabrać te księgi, mieć je tylko dla siebie. Tylko ten cholerny Costa.

- Nie zastanawiało cię co tu robisz? Dlaczego ci na tyle pozwalam?

- Don't look a gift horse in the mouth. Mawiają. - Stanęła tuz naprzeciwko niego. - Chciałbyś mi powiedzieć czemu? - Skąd w niej ta śmiałość. Do Samuela przyzwyczajała się z rok, a zaledwie dwie noce spędzone z tym człowiekiem i… - O co chodzi Costa?

- No proszę, a jednak masz pazurki. - wybuchnął śmiechem - Jeżeli powiem ci że jesteś wyjątkowa, uwierzysz? Unikat...jak wszystko w tej sali.

Czuła, że się rumieni, jak powoli zaczynają ja parzyć poliki i końcówki uszu. Chodzi mu o jej wiedzę prawda? - Nie wiem do czego pijesz.

- Pytanie za pytanie, co ty na to? - nie mógł, po prostu nie mógł odpowiedzieć po ludzku, prawda? - Nie stój tak - pociągnął ją za rękę w stronę swoich kolan

Evelyn stara się mu wyrwać ale bez przekonania. Trochę przez przekorę. Zestresowana usiadła mu na kolanach. - Jakie pytanie?

- Na początek, jakieś proste. Na przykład...ile planujesz być na Malcie?

- Dopóty dopóki trwają wykopaliska, taki był plan.- Stara się nie patrzeć mu w oczy. - To moja kolej… Czemu udostępniasz mi te księgi?

- Mam nadzieję że tak szeroko reklamowana osobistość zdoła popchnąć zagadkę do przodu. - gładka, sensowna odpowiedź. Wyostrzone sytuacją zmysły brytyjki wyłapały aromat wina. Zlokalizowanie go było już formalnością - otwarta butelka stała schowana za oparciem, obok dwóch kielichów. - Dlaczego podróżujesz sama?

- Może nie zauważyłeś ale nie jestem sama. Sam rozmawiałeś z Samuelem. Jaka zagadka?

- Jest bardziej szefem niż towarzyszem podróży. Nikogo w twoim wieku, partnera do wspólnej przygody…- zrobił pauzę. Zagadkę tej twierdzy. Jej podziemi. I tego co jeszcze pod nimi - Evelyn dalej otrzymywała nadmiarowe informacje. Drzwi dziś są zamknięte. Klimatyzacja pracuje mocniej. Jacques lekko pachnie kwiatami.

- Mało kto za mną nadąża, po za tym dla większości to nudna robota. - Evelyn zerka w stronę butelki. Tego wieczoru nic nie piła…- To czemu nie zejdziecie do tych podziemi?

Gospodarz zauważył jej wzrok - Jeszcze chwilkę musi odetchnąć. - ocenił to nie wstając z miejsca - Zeszliśmy. Widzisz, tutaj faktycznie są tajne przejścia. Przeróżne zawiłe mechanizmy...w tym także pułapki. A nie będę się przebijał siłą. - uśmiechnął się podstępnie

Chcę tam wejść… zobaczyć to na własne oczy. - Nie zadałeś pytania. Rozumiem, że to koniec rozmowy. - Evelyn próbuje wstać

- Nie zgadłaś. - ręka z oparcia przeskoczyła na jej plecy, i zaczęła przesuwać się w górę, zatrzymując ją - Zbierałem pytania do mocniejszej ręki. A więc...moje dwa pytania. Jaka jest twoja teoria? Po tych dwóch dniach z nosem w książkach? Co tam jest, tam na dole?

- Coś przywiezionego z ziemii Świętej, lub z innych wypraw. Prawdopodobnie. Ale dwa dni to mało. Nie wiem też ile prawdy jest w tych księgach.

- Popuść wodze wyobraźni. - przerwał jej, kiedy zaczęła wchodzić w wiarygodność źródeł

Może to stres ale lekko się roześmiała. - Graal? Krew Chrystusa, może inne relikwie. Może nieskończone skarby i tajemnica wiecznego życia. wybacz ale to dobre dla Dana Browna.

- A co jeżeli pokażę ci, że pewna malutka, drobinka z tego to prawda? - puścił ją, sięgając po butelkę.

- Przelałeś krew Chrystusa do butelki? Przyznam się, że to mało eleganckie.

- Ta butelka to cud zupełnie innego rodzaju - przysunał ją pod nos Evelyn - A drugie pytanie...zostawię sobie w zapasie. Twoja kolej

- Czemu nie poprosiłeś kogoś innego by rozwikłał tą zagadkę? Znasz Samuela też jest wybitnym specjalistą. Nie masz żony, dzieci? Ile właściwie masz lat? To niesamowite, ze znajdujesz czas by przesiadywać z jakąś studentką.

- Prosiłem. A Samuel...też tu był. Tyle że fundamentalnie nie zgadza się z moją wizją tych badań i rozstaliśmy się w niezgodzie. Zadałaś celne pytanie - od kiedy wiem że w tych księgach coś jest? Od samego początku. Ale to on wpadł na te oświetlacze. Ponoć to standardowe wyposażenie przy badaniach, ale nikt wcześniej tego nie zrobił. A żona, dzieci...ludzie w firmie często o to pytają. Ale może po prostu wiem że nie byłoby im ze mną dobrze. - wprawnie rozlał wino do obu kielichów i podał jeden Evelyn - Ile zostało ci do końca studiów?

Z przyjemnością przyjęła kieliszek i upiła łyk wina. - Mogłabym je skończyć w każdej chwili ale to wygodne. Są prace badawcze, dostęp do bibliotek. - Na chwilę zamyśliła się, jej oczy powędrowały po zawartości kaplicy. Co właściwie tu robi… - Zamierzasz mi pokazać te “skarby” tą drobinkę prawdy?

- A jak bardzo ci na tym zależy? - spojrzał jej w oczy

- Na tyle, ze okłamuję swego “szefa” jak to go ładnie nazwałeś i przesiaduję z obcym w zamkniętej piwnicy.

- To nie moment na chowanie się przed samą sobą. Jak bardzo? - spoważniał

Evelyn delikatnie nachyla się i całuje Jacquesa w usta. - Zabija mnie ciekawość.

Przez kilka sekund wydawał się zaskoczony. A później delikatnie oddał pocałunek, jakby bał się że ją uszkodzi - Będziesz musiała przeżyć jeszcze jeden dzień. - zamyślił się chwilę - Przygotuję co trzeba, ale to … pewne rzeczy wymagają stosownej prezencji

- Ilekroć jesteś obok, od samego początku, coś jest nie tak… A teraz przygotowania powiadasz?

- Nie podaje się wykwintnych potraw w drewnianych miskach. - odparł, dalej zamyślony. Ale szybko wrócił myślami do obecnej chwili - Co jest nie tak?

- Penny for your thoughts? - uśmiechnęła się. - Nie wiem czy uwierzysz ale zazwyczaj nie interesuje się ludźmi.

- To jest nie tak?- roześmiał się - Pozwolenie sobie na opuszczenie gardy przy ludziach?
Evelyn dopiła jednym łykiem wino. Tak, to chyba było nie tak. Za szybko się do niego przyzwyczajała, za bardzo chciała być blisko. To nie zabytek nie da się go studiować… - Chyba czas na mnie.

- Zobaczymy się jutro. - niespodziewanie pozwolił jej wstać - Pomyśl o tym dniu...jak o początku czegoś nowego. Bądź o … szesnastej.- zrobił dziwną pauzę

Evelyn wstała i przeciągnęła się. Jeszcze raz rzuciła okiem po komnacie. - To tylko kolejne wykopaliska. - Obróciła się do Jacquesa z uśmiechem. -Będę.
 
Aiko jest offline