Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2016, 13:14   #12
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
W środku nocy, przeraźliwe warczenie wyrwało Momo ze snu. Powietrze znad morza nie było już tak ciepłe jak za dnia - chłód powolutku wdzierał się do śpiwora.
Warczenie było słyszalne pomimo potępieńczego wycia wiatru i momentalnie przywodziło na myśl wilki. Albo co najmniej olbrzymiego psa.
Jedyny pies jakiego widziała na niedużej wyspie to pekińczyk na rekach jednej z turystek.
I cokolwiek by to było, zbliżało się do wyłomu gdzie stał namiot. Mniej więcej od strony ścieżki między hotelem a wieżą.
Wystraszona i nagle zbudzona Namiko usiadła w namiocie, wpatrując się w zasunięte wejście. Podobno w Europie wilki były na wyginięciu, a na samej Malcie nie było ani jednego dzikiego przedstawiciela tego gatunku.
Czyżby pekińczyk, owej turystki, dorwał się do megafonu?
Cokolwiek to było, dziewczyna wymacała na ślepo komórkę włączając funkcję latarki, po czym przygotowała aparat z lampą. Nocne zwierze powinno wystraszyć się flesha, prawda?
Gramoląc się pod płachtę wejściową, rozsunęła lekko komorę, wyglądając na zewnątrz.
Nocny wiatr uderzył japonkę w twarz. Kiedy tylko otrząsnęła się z zaskoczenia, zaczęła wyłapywać więcej szczegółów. Brak gwiazd. Hotel był ciemny. Wieża też. Oprócz zbliżającego się warczenia, usłyszała też szybkie, nierówne bose kroki na żwirze. Żwir był jedynie przy wejściu na kemping. Zanim ten ktoś zdążył podbiec bliżej, pojawiło się drugie monstrum. Złowrogie warczenie było tuż za namiotem.
Zanim pomyślała, by dokładnie przyjrzeć się sytuacji, Momo chwyciła aparat, puszczając serię zdjęć z błyskami. Była tak przestraszona absurdalnością sytuacji, że zapomniała, że zawsze mogła też zacząć krzyczeć.
W ciemności przed namiotem był ruch. Zarys kobiety, panicznie przed czymś uciekającej. Stworzenie zza namiotu podeszło bliżej, stało niemal obok głowy Momo. Wystarczyło jedynie obrócić głowę….
Przerażająco głośne warczenie zatrzymało kobietę w miejscu.
Namiko zastygła w bezruchu, tak samo jak tajemnicza uciekinierka. To był chyba jakiś sen. Horror… bo nie sądziła, by jej życie osadzone było w realiach mangi, prawda? Nabierając lodowatego powietrza w płuca, zamknęła oczy w dziecięcym odruchu bezradności. Głos uwiązł w gardle. Mięśnie zesztywniały w niewygodnej pozycji drżąc z wysiłku i nadmiaru adrenaliny.
Chwilowe odwrócenie uwagi miało fatalne skutki. Zwierzę z tyłu rzuciło się na kobietę, przewracając ją. Gorąca krew siknęła dookoła, kiedy potwór wgryzł się w bark ofiary i zaczął ciągnąć ją w tył. Drugie stworzenie patrzyło w oczy dziewczyny, groźnie szczerząc zęby.
Z gardła japonki wydostał się przerażony pisk pomieszany z doznanym szokiem. Nie kontrolując tego w jakim języku krzyczała, wołała o pomoc, jak w tanim filmie grozy. Machając przy tym rękoma i nogami, niczym podczas ataku epilepsji, na żwirowym podłożu. Otwierając szeroko oczy, rozejrzała się dookoła, chcąc zidentyfikować zagrożenie i starając sobie wytłumaczyć… co poszło, nie tak, że znalazła się tu gdzie się znalazła. Strach nie pozwalał jej racjonalnie myśleć, nie była w stanie przerwać swej bierności i tylko głos jeszcze jej nie zawodził.
Kobieta wrzeszczała i błagała o pomoc, odciągana przez zwierzę w dal. Drugi olbrzymi pies cofał się tyłem, obserwując panikującą dziewczynę. Nagle...czyjaś lodowata dłoń opadła na kark dziewczyny. I nagle...emocje zaczęły opadać. Kiedy ręka obcego oderwała się od ramienia, byli tylko we czwórkę - dwoje ludzi i dwa psy.
”N-nani? Dziewczyna z dziwnym spokojem spojrzała na całą sytuację jakby z dystansu. Przy okazji ze zdziwieniem stwierdzając, że piecze ją kolano i łokieć, które obtarła o żwirowe podłoże. Kiedy to się stało? I dlaczego?
Nie wiedząc czemu, wzięła do zgrabiałych z zimna rąk… aparat i cyknęła całej sytuacji przed sobą zdjęcie. Czuła się jak w programie National Geographic. Instynkt z jakiegoś powodu, podpowiadał, by uwiecznić to co widzi. Jakby do jej oczu dotarł sens sytuacji, choć mózg jeszcze tego nie ogarniał.
Błysk flesza rozświetlił noc. Oślepiona Momo widziała tylko wyświetlacz aparatu. A na nim, oprócz psów, ich ofiary i krwawego śladu...potwornego, nagiego, zdeformowanego człowieka ledwie kilkanaście metrów dalej, dumnie stojącego z trzecim psem u nogi.
- KURRRWAAAAA - wydarł się mężczyzna, nagle widoczny. Piskliwy głos był już znany Momo - DLACZEGO NIC NIE MOŻE PÓJŚĆ PROSTO? - wrzeszczał, obłąkańczo machając rękami i patrząc na fotograf.
- O ja pierdooolę… - mruknęła zaskoczona, wgapiając się w karykaturalną postać na ekranie. Nie było pewne co bardziej ją zdziwiło, fakt, że ktoś tam stał… że był tak potwornie brzydki czy... nagi. Momo parsknęła histerycznym śmiechem, cofając się i chowając aparat. W tej samej chwili gdy poczuła rozbawienie, pojawiło się i zawstydzenie. - Przep… przepraszam. - wyjąkała po angielsku, a w jej umyśle powoli zaczęły odkodowywać się kolejne fragmenty układanki ze zdjęcia… “krwawy ślad”. ”Zaraz… coś jest nie tak… coś przegapiłam.”
- A miało być bez mordowania turystów, kurwa żesz mać. - zaczął wyłamywać ręce, ale ruszył w stronę dziewczyny z psem u nogi.
- Hej… chwila… czekaj, jakie mordowanie turystów? Widzisz tu gdzieś takich? - dziewczyna dała nura do namiotu, zapinając wejście. - N-nic nie widziałam! - wyparcie… wyparcie zapewni jej przetrwanie.
Piskliwy głos wydał z siebie szczeknięcie. Nagły wrzask kobiety urwał się gwałtownie. Potworny mężczyzna stanął przed wejściem do namiotu..i chwycił za burtę, zarzucając go sobie na ramię jak worek z ziemniakami. Z Momo w roli ziemniaków.
- Aaaa! Miej litość, co robisz!? - wydarła się przerażona, gdy zaczynało powoli docierać do niej co się właściwie dzieje. - Nie wydam cie policji… udam, że nic nie widziałam, proszę zostaw mnie... JESTEM DZIEWICĄ! - wypaliła w nadziei, że zboczeniec-morderca i fetyszysta, którego padła atakiem, zlituje się nad swoją ofiarą, a cała ta historia doczeka się happy endu, jak w każdym szmirowatym dziele, które czytała.
- Noż kurwa, człowieku, daj pracować. - z jakiegoś powodu bycie dziewicą wzbudziło strach w głosie porywacza. Worek z głuchym łupnięciem spadł do skalistego załomu.
Momo pisnęła przestraszona, po czym zakwiliła niczym małe dziecko. - Błagam nie rób mi krzywdy… d-dogadajmy się. - kosmos… była w kosmosie, innego wytłumaczenia nie znalazła w odmętach zgnębionego umysłu.
- A co ty mi możesz dać? - burknął, kucając nad nią - Zresztą, on mi i tak nie pozwoli. Co nie?
- Nie. - nowy głos który zabrzmiał, był jak trąby - potężny i dźwięczny - Wstań, dziewczyno.
Dobrzy bogowie… było ich dwóch. Japonka zachlipała w geście ostatecznego poddania się, starając się wstać na nogi w kupie szmat jakim aktualnie był namiot. Wymacawszy suwak, rozsunęła go leciutko, wychylając się na zewnątrz w pastelowo zielonej piżamie z cienkiego pluszu. Na piersiach widniał tęczowy napis “Hepi napu taimu”.
Ostrzegali ją by nie jechała do Europy… nie w tych czasach, kiedy uchodźcy napływali z Afryki… Już widziała nagłówki gazet, tych maltańskich jak i japońskich. “Zbiorowy gwałt i brutalny mord na turystce z Japonii - sprawcy jeszcze nie odnalezieni.” Zastanawiała się, jak długo będzie cierpieć, zanim postanowią ukrócić jej męki.
- Zawiadomisz policję o tym wypadku. O psach, o kobiecie…- noc robiła się coraz dziwniejsza. Mówiący mężczyzna był w zbroi. W cholernej zbroi z gigantycznym młotem w jedej ręce. Miał nawet tarczę z herbem. - ...dasz świadectwo prawdzie i potępisz ten niegodziwy uczynek.
- Cooo? Nie, nic nie powiem… wypłynę nad ranem… przybyłam tu zrobić pieprzone zdjęcia wyspy… na jakiś chujowy konkurs… błagam… nikomu nic nie powiem. - że też musiała trafić w sam środek spotkania, kółeczka fetyszystów i popaprańców. - Nie mam dużo pieniędzy… zapłacę wam… co wy na to… błagam… - Namiko zaniosła się cichym szlochem będącym oznaką bezradności… choć całe swoje życie obserwowała… ludzi dobrych i czasami tych mniej. Nigdy jej bezpieczeństwo nie zostało zachwiane i zburzone tak jak dzisiaj. Stały grunt osunął się pod nogami, pozostawiając ziejącą przepaść. Dziewczyna nigdy nie sądziła, że może być tak tchórzliwa i oślizgła. W jednej chwili pozbyła się z pamięci jak i serca, biednej kobiety zagryzionej przez wielgachne kundle, by w drugiej pertraktować o swoim życiu w najgorszy z możliwych sposobów.
- Widzisz? Tacy są. - napastnik roześmiał się swoim piskliwym głosem. - Mają w dupie wasze starania, waszą ochronę, liczy się tylko własna skóra. Znowu przegrałeś, Voltaire.
Było jej potwornie zimno, przykucnęła więc wyciągając śpiwór i otulając się nim, niejako też w geście obrony. - Nie wiem kim jesteście… a patrząc po waszych gustach macie ostro na bani… też mam wiele za kołnierzem, choć na taką wyglądam… rozejdźmy się w pokoju. - wyprze to… zgodzi się na wszystko, byleby znów poczuć się stabilnie. Choćby miała zagadać ich na śmierć… pamiętała ze studiów, że dialog jest kluczowym rozwiązywaniem wszelkich problemów. Z czego to były zajęcia? Mediatorstwa? Dostała chyba z tego tróję na szynach… po wcześniejszej poprawce.
- Podoba mi się. - trzeci głos. Znowu znajomy, ten niski z tuneli. - Jest praktyczna. To co robimy? Zabawkę do pokoju? - mieli niezwykle irytujący zwyczaj pojawiania się znikąd.
- Co do kurwy?! Ilu was tam jeszcze jest? Ta wyspa miała być opustoszała! - Momo zaczynała tracić panowanie nad własnym oddechem, powoli zaczynając się hiperwentylować. Przytulając ściśnięte w piąstki, dłonie do piersi, poruszała nerwowo głową, dysząc niczym zamęczona przez kota myszka.
Może jednak była bohaterem w podrzędnej mandze o… fetyszystach polujących na turystki na wymarniętej Europejskiej wyspie?
- Idealnie dla nas. Spadaj, Voltaire, zajmiemy się nią. - czwarty - Sio, sio, do domu. - wyśmiewany mężczyzna zatrzymał się nieruchomo. Pancerna figura pośród krążącego stada wilków. Ten ostatni podszedł do dziewczyny. Wyciągnął w jej stronę rękę z tuzinem różnokolorowych narośli.
Resztkami sił powstrzymała się od skomentowania wyglądu nieznajomego. W końcu była dobrze wychowaną mieszkanką Kraju Kwitnącej Wiśni (a przynajmniej taką udawała). Była miła… choć… klęła jak szewc, ale to przez angielski… miał do tego naturalne predyspozycje. Spoglądając na dłoń, zastanawiała się czy to był… gest eee powitania i czy powinna ją uścisnąć? Wizja dotyku drugiego człowieka… w dodatku tak szkaradnego i w tak makabrycznej sytuacji wydawała jej się mocno nie na miejscu. Wzdrygnęła się.
Wyciągnięta ręka okazała się być czymś zupełnie innym niż gest powitania. Monstrum złapało ją za bluzkę i szarpnęło do siebie i złapało w swoje obrzydliwe ramiona.
Namiko zaczęła piszczeć i automatycznie szamotać się w uścisku… parszywego monstrum. Nie wiedząc czemu, ubzdurała sobie, że wyjdzie z całej tej sytuacji bez szwanku… teraz jednak docierało do niej, że się srogo myliła.
Cicha, logiczna część umysłu, która została z Momo od tamtego momentu na samym początku, zarejestrowała splunięcie. I ciszę, która po nim zapadła. A potem rozpętało się piekło.
Odrzucona na bok Japonka przeleciała kilkanaście metrów i wyrżnęła z impetem w skały. Trzask pękających kości zagłuszył nawet wycie wiatru. Nie było żadnych krzyków ani płaczu - uderzenie czaszką w skałę z taką siłą było zbyt nagłe na jakiekolwiek lamenty.

Nie było żadnego światła w tunelu, żadnego lux perpetua, a jedynie wszechogarniający ból - jedyne uczucie w całym ciele.
I nagle w jednym rozbłysku świadomości ból został zastąpiony przez co innego: wszechogarniającą przyjemność - nie tylko fizycznie obezwładniającą wszelkie członki, ale także nie pozwalającą na żadną inną myśl, wypierającą z ciała świadomość. Jednocześnie pierwszy i ostatni, unisono orgazm ciała i duszy, ekstaza której już nic nigdy nie przewyższy. A potem ciemność.

W przebłyskach widziała rycerza w pokrwawionych blachach ciągnącego ją po skałach. Znów leciała, bezwładnie i powoli, a potem wodny kurhan zamknął się nad nią. Tonęła w kamiennej studni, z widokiem na gwiazdy. Aż zapanowała ciemność. I wrócił ból.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline