Nieprzyjemne mrowienie na karku. Drobny szmer pod czaszką, jakby szept gdzieś w oddali. Warp zatrzymał się gwałtownie w powietrzu. Stracił nagle całkiem zainteresowanie smokiem.
Obrócił głowę w stronę ociekającego nadal wodą statku daemonitów. Posępna bryła metalu wisiała skryta w cieniu ich transportowca, co jeszcze bardziej czyniło jej widok złowrogim. Dwain prześlizgnął się wzrokiem po kadłubie, zatrzymując na chwilę spojrzenie na oznakowaniu jednostki w języku daemonitów. Nawet przypominające runy znaki powodowały, że dostawał gęsiej skórki od samego patrzenia.
Miał też uczucie, że ktoś lub coś z wewnątrz statku na niego spogląda, tak samo jak on przygląda się pradawnemu okrętowi. - Wiesz co Cage... z tym potworem to mogłeś nawet trafić w dziesiątkę... - rzekł Warp po chwili zastanowienia. - Cholera, chyba mamy śpiocha na pokładzie daemonitów. Cage bierz się za ewakuację, Zcirw, Huzzar, zabiorę was na pokład daemonitów, może jeszcze nie jest za późno... - rzekł mając równocześnie prawie pewność, że jednak było już za późno. Odczucie skanowania... brak kontaktu z Marą... no rzeczywiście, nie trzeba było geniuszu, by zorientować się, że *śpioch* się przebudził.
Warp opadł w dół, by spotkać się z Huzzarem i Zcirw 'em. |