Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2016, 13:33   #170
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Adar przemierzał pole uścielone trupami niczym anioł śmierci uzbrojony w świetliste ostrze. Wraz z myśliwym Ernstem w miarę sprawnie zbadali najbliższy teren i upewnili się, że żaden sługa Chaosu nie udaje martwego, czekając w ukryciu, by zaskoczyć bohaterów. Szarak odnosił wrażenie frustracji, że wszyscy zwierzoludzie byli martwi. Tak bardzo pragnął przetestować swoją nową broń. Czuł, jak krew się w nim zagrzewa, a mięśnie łakną walki. Szybko się jednak pomiarkował i potrząsnął głową. Co się z nim dzieje? On, ten nędzny kuchcik schowany za piecem i cierpliwie przyjmujący razy pasem. On, ten ubogi sługa, śpiący skulony na ciemnym poddaszu. Całe życie poświęcił na rozmyślaniach, kim nigdy nie będzie. Teraz jego głowę zaprzątały pytania: kim właśnie się stawał?
Z rozmyślań wyrwało go rzucone spojrzenie w stronę Katariny, która nadal trwała przy ocalonych kobietach, niczym ich tarcza. Szarak uświadomił sobie, że od ostatniego marszu przez las nie zamienił z nią słowa. Czuł, że musi ją chociaż zapytać, jak się trzyma. Wszak poprzedni pokaz magii przed jaskinią bestii nie rozszedł się bez echa.
Sługa zakręcił nadgarstkiem młynka, wzbudzając smugę światła z tajemniczych run, po czym sprawnym ruchem schował swój miecz do pochwy.

- Bardzo mi przykro z powodu twojego ojca - powiedział Szarak, zwracając się do Kristen. - Zginął jak bohater, walcząc u mego boku. Naprawdę żałuję, że nie mogłem nic zrobić… - Autentyczny smutek bił z jego oblicza. Powieka mu zadrżała na wspomnienie śmierci Magnusa. Może jednak mógł coś zrobić?, zadręczał się w myślach. - Na zawsze pozostanie w naszej pamięci - dodał, pochylając z szacunkiem głowę w stronę kobiety. Zaraz też przeniósł wzrok na lodową czarownicę. - Katarino… masz chwilę?
Dziewczyna popatrzyła na Adara ze łzami w oczach. Sama płakała z powodu smutku Kristen, tak jakby przejęła to brzemię, kiedy ta druga już nie mogła. Jeszcze przez chwilę trwały w tym uścisku, aż wreszcie się podniosła z klęczek i stanęła przed mężczyzną. Choć piękna, teraz przedstawiała żałosny widok. Podkrążone, zaczerwienione, zaniepokojone oczy, drżące dłonie, poplamione błotem i krwią ubrania, niestabilnie stawiane kroki.
Znalazła się niecałe pół metra przed Adarem. Bardzo blisko jak na dotychczasowe standardy. Spojrzała mu z niemym pytaniem w oczy, jakby w ogóle nie mogąc otworzyć ust, by cokolwiek rzec.
Szarak nabrał powietrza i mocniej ścisnął rękojeść miecza. Obraz, jaki przedstawiała dziewczyna, dotykał go w jakiś sposób, toteż z lekkim trudem wystał w spokoju.
- Chciałem tylko chwilkę porozmawiać… ale jeśli nie czujesz się na siłach, zrozumiem - powiedział, walcząc z neutralnym wyrazem twarzy.
Katarina spojrzała kątem oka na Kristen i spuściła głowę myśląc nad czymś.
- Chodźmy gdzieś na bok - odparła mu po chwili wpatrując się w jego obuwie tak, jakby nie śmiała w ogóle spojrzeć na jego twarz.
Sługa stał przez chwilę w bezruchu, po czym przykładając pięść do ust, odchrząknął.
- Oczywiście - odpowiedział, rzucając spojrzenie w bok, wyglądając najbardziej prywatnego miejsca. Nie było to jednak takie proste. O ile żywych mogli jeszcze jakoś uniknąć, to fala trupów zaścielała niemal każdy skrawek ziemi. Mimo to Szarak wypatrzył pusty kawałek skały pod urwiskiem, gdzie mogli porozmawiać na osobności. Bez słowa podreptał w tamto miejsce.

Kiedy już dotarł, odwrócił się i oparł o skalną ścianę, spoglądając na Katarinę. Wyglądała naprawdę mizernie, co w połączeniu z jej zachowaniem potęgowało całe wrażenie beznadziejności.
“Jak się trzymasz” - chciał zapytać, jednak w porę ugryzł się w język. To pytanie wydawało mu się teraz bez sensu. Przecież dobrze widział, jak się “trzyma”.
- To było bardzo odważne. Tam, przed jaskinią. Rzuciłaś się na potwora, nie zważając na własne bezpieczeństwo - powiedział, opierając całe dłonie o zimny kamień i wystukując palcami nierówny rytm.
- ... Chrzanić moje bezpieczeństwo. Ta bestia mogła cię zabić - mruknęła pod nosem i usiadła obok stojącego Adara, również opierając się o ów ścianę, podsunęła kolana pod podbródek i schowała w nich twarz.
- Dyskutowałbym na temat tego, kto łatwiej mógł tam zginąć… - powiedział z lekkim uśmiechem, spoglądając na dziewczynę z góry. Spochmurniał jednak, widząc, że raczej nie uda mu się jej rozbawić. Zamiast tego szorując plecami o skałę, przysiadł obok niej.
- Czekaj… Chcesz mi powiedzieć, że to przeze mnie opuściłaś bezpieczną kryjówkę poza zasięgiem bestii i rzuciłaś się na nią bez większego zastanowienia?
Mruknęła jedynie coś pod nosem, ale kiwnęła głową. Na tyle, na ile mogła.
Szarak zwiesił ręce przez kolana i pokręcił głową.
- To było bardzo nierozważne… Już raz uratowałaś mi życie. Za każdym razem ryzykujesz utratę własnego. - Adar spuścił głowę zrezygnowany. Nadal nie mógł zrozumieć, dlaczego dziewczyna poświęcała się dla niego. Czy on na jej miejscu też by tak zrobił? Nie miał na to jeszcze odpowiedzi.
- Dziękuję. Jestem ci wdzięczny, za to, co robisz, ale… na przyszłość myśl też o sobie, dobrze? Na nic mi nie pomożesz, jeśli sama zginiesz przede mną.
- Jaką przyszłość? -
zapytała głośnej niż zamierzała i nastała krótka chwila ciszy - Ja nawet nie wiem co ze sobą zrobię po tym wszystkim. Nic nie zostało. Tylko ból, łzy i straszne sny - złapała się za głowę drżącymi rękami.
Mężczyzna splótł dłonie i przez chwilę naciągał palce, tkwiąc w niezręcznej ciszy. Za każdym razem coraz lepiej poznawał lodową czarownicę i coraz bardziej zagłębiał się w jej bezsilności.
- Ja… - zaczął, ale szybko urwał. Zamiast tego powolnym ruchem wyciągnął jedno ramię, przy którym tkwiła Katarina i spróbował ją objąć.

Nie stawiała oporu. Wtuliła się w Adara otaczając ramionami jego szyję. Nie powiedziała ani słowa, ale kiedy spojrzała znów na sługę widać było w jej oczach łzy. I cień obłędu.
- Bałam się, że mnie zostawicie na śmierć - odezwała się cicho - Albo zabijecie. Czuję, że mój umysł przestaje ogarniać.
Szarak potrząsnął głową i uśmiechnął się lekko.
- Czemu mielibyśmy cię zostawić? Jesteś jedną z nas. Dbamy o siebie nawzajem, pamiętasz? - powiedział, jednocześnie wolną dłonią delikatnie ścierając jej łzy z policzka. - Jesteś wyczerpana, potrzebujesz odpoczynku. Chciałbym… chciałbym ci jakoś ulżyć. Tak wiele przeszłaś. Zobaczysz, kiedy to wszystko się skończy, wrócisz do swojej ojczyzny. Może tam odnajdziesz spokój ducha. - Adar robił co mógł, by gestem i tonem głosu pocieszyć dziewczynę. Miał wielką potrzebę, by to zrobić.
- Oni też będą chcieli mnie zabić. Wtedy, kiedy nie będę już potrzebna. Albo wtedy, kiedy już nie dam rady iść dalej. Czuję złe spojrzenia na swych plecach, a najbardziej Lamberta - zatrzęsła się ze strachu i odwróciła wzrok. Puściła jego szyję odsuwając się jakieś pół metra od niego.
- Wybacz, nie powinnam.
Adar przeniósł się na kolana i usadowił tuż przed Katariną. Zachował jednak pewien dystans, nie będąc pewien, czy nadal potrzebuje jego bliskości.
- Przestań. Nikt nie zrobi ci już więcej krzywdy. A jeśliby ktoś spróbował, zapewniam cię, że nie dopuściłbym do tego. Tak? - Przemawiał łagodnie i uspokajająco, jednocześnie nerwowo zaciskając pięści. - Proszę… powiedz mi, co się z tobą dzieje? Niepokoi mnie twój stan i to wprawia mnie w przygnębienie.
Wgapiła się z szeroko otwartymi oczami, wyrażając w nich strach, tak jakby zobaczyła demona. Zamrugała szybko oczami odpędzając ten obraz, ale nie spojrzała znów na Szaraka.
- ... Nie wiem - pokręciła mocno głową i zakryła oczy dłońmi - Może oczy zaczynają wypaczać rzeczywistość. Ja... - odsłoniła oczy i jeszcze raz spojrzała na Adara. Odwróciła wzrok, wyszarpnęła sztylet z buta i zacisnęła na nim dłonie nie wiedząc już w co celować.
Odrzuciła go chwilę później i zakryła twarz dłońmi.
- Przepraszam! Ja nie chciałam cię dźgnąć, nie...! - wstała szybko i zaczęła uciekać, ale potknęła się o ciało jakiejś bestii, upadając wśród trupów.
Sługa wstał energicznie za pędzącą Katariną i zatoczył się lekko, opierając ręką o skałę. Przez chwilę przyglądał się, jak kobieta biegnie, nie bardzo wiedząc, co robić. Lodowa czarownica przestraszyła go swoim zachowaniem.
- Katarina? - zapytał niepewnie, ruszając w ślad za dziewczyną. Będąc już nad nią, pochylił się ostrożnie i wlepił badawcze spojrzenie, w którym również wyrażała się troska. - Wszystko w porządku? Przerażasz mnie.
Ta przewróciła się na plecy próbując zasłonić się rękami przed Adarem. Dopiero po chwili na niego spojrzała, jej oczy przestały być takie rozbiegane. Szybko wstała już nawet nie przejmując się plamami czarnej krwi na ubraniach. Rzuciła mu się na szyję.
- Myślałam, że leżysz tam...! Jak dobrze! Bałam się, że cię zabiłam! - wypowiedziała mu do ucha, trzęsąc się z powodu tłumionego płaczu - Przepraszam!
Adar objął ją delikatnie i przytrzymał, by ta ponownie nie wpadła w gąszcz trupów.
- Już dobrze. Cokolwiek właśnie się stało… minęło. Wszystko jest w porządku - odpowiedział, opierając dłoń o jej głowę i głaszcząc ostrożnie. - Już dobrze…
- Wiem - sługa poczuł, jak jej mięśnie się rozluźniają, gdy poddała się jego dotykowi - Nikt mnie nie chce zabić, mam omamy, muszę sobie jakoś z nimi poradzić.
Mężczyzna zaprzestał pieszczot i łapiąc Katarinę za ramiona, delikatnie odciągnął ją od siebie, by móc wbić w nią swe uważne spojrzenie.
- Nie jesteś z tym sama, tak? Razem się z tym uporamy. Musisz po prostu wytrzymać jeszcze trochę dłużej. Postaram się, by w tym zamku, o którym mówił pan Schulz, miałaś możliwość trochę odpocząć. Dobrze? Potrzebujemy cię. Kristen cię potrzebuje. Te kobiety cię potrzebują. Ja… - urwał, przygryzając wargę. Na kilka chwil spuścił wzrok. - Ja cię potrzebuję.
Dziewczyna przez chwilę patrzyła na niego troszkę ogłupiona, zdziwiona prawdopodobnie tak otwartym wyznaniem. Na jej jakże smutnej twarzy w ostatnim czasie zawitał jakiś cień uśmiechu. Położyła mu dłonie na ramionach i pocałowała go w kącik ust.
- Dziękuję. Więc zostanę dla nich. I dla ciebie - musnęła wierzchnią stroną dłoni jego policzek i oddaliła się do reszty nie oglądając się za siebie.


Sługa Adar stał jeszcze przez chwilę ze spuszczoną głową. Palcami dłoni delikatnie dotknął kącik ust, na którym lodowa czarownica złożyła swój pocałunek. Na wspomnienie tej chwili poczuł przyjemne mrowienie rozchodzące się po całym ciele.
Podniósł wzrok. Jego spojrzenie wyrażało nową determinacje, dosłownie promieniując nabytą siłą. Miał wrażenie, że obudził się po bardzo długim śnie. I że dopiero teraz zaczyna żyć.
- O Sigmarze! Pozwól mi walczyć. Pozwól mi walczyć, dla niej – wyszeptał drżącym głosem.
A potem ściskając rękojeść runicznego miecza, ruszył z wigorem zabezpieczyć teren i wypatrywać wrogów.
Jestem obrońcą.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline