- Aha - mruknął. - I co w związku z tym? Nie mam czasu na takie gierki. Spierdalajcie. - Wyciągnął miecz i skierował ostrze ku gardłu herszta bandy. - W przeciwnym wypadku położę trupem każdego z was, zrozumiano?
Ręce już mu nie drżały, wzrok w jakiś nienaturalny sposób skupił się na przyszłych ofiarach, a cienie wokół zdawały się szeptać do zbójców. Słowa te były dla nich kompletnie niezrozumiałe. Nie byłoby w tym nic dziwnego, przecież nie mogli poznać narzecza sprzed tysiącleci.
- A jeżeli podniesiecie na mnie oręż, to będziecie zdychać godzinami. Wyraziłem się dostatecznie jasno? |