Śmieszka stała skamieniała. Dosłownie i w przenośni. Z jednej strony wściekała się na siebie, że dała się wykorzystać stukniętej hybrydzie, a z drugiej... Pomogła swojej rodzinie.
Stali przed nią. Jej bracia i siostry gotowi przyjąć ją miedzy siebie. Nikt by się jej nie bał, bo była by między swoimi. Nie musiała by mozolnie uczyć się świata, bo oni by jej pomogli. I nigdy nie była by już głodna...
Miała ochotę skulić się w sobie i krzyczeć. Zamknąć oczy i nie widzieć niczego... nie czuć niczego.
Trwała jednak w tej samej pozycji wpatrzona w grupę Łkających Aniołów z szeroko otwartymi oczami. Wiedza uniwersalna dosłownie ryczała na nią, by przyjęła propozycję rodziny. Przecież dołączenie do nich było by takie proste. Musiała by jedynie stanąć z boku i pozwolić im...
- Nie mrugaj - powiedziała po kilku sekundach, które dla niej wydawała się wiecznością. - Ja nie muszę mrugać...
Anielica wyprostowała się i dumnie podniosła głowę.
-Doktorze, Mistrzyni przybrała postać energii i chce pobrać moc z Oka Harmonii. Jeszcze możesz ją dopaść. Reszta niech wyjdzie i zabierzcie ze sobą Yanę. Zamknijcie pomieszczenie i dobrze zabezpieczcie drzwi. Ja się nimi zajmę... niech nikomu nie wpadnie do głowy zaglądać przez kamery do środka. Obraz anioła staje się aniołem
Nie mogli się poruszyć do póki patrzyła. A mogła patrzeć bardzo długo. Mogli wyłączyć światło, ale ona wiedziała jak radzić sobie w ciemności. Mogli ją pokonać, ale wiedziała że TARDIS potrafi kasować swoje pomieszczenia. Wiedziała to od Mistrzyni. Chyba będzie w stanie wykorzystać swoją moc i moc przejętą od dwojga władców czasu i hybyrdy by połączyć się telepatycznie ze statkiem. To było co prawda wyjście jeśli będzie musiała walczyć. Na razie jednak tylko patrzyła. Mogła tak patrzeć aż do końca świata kiedy i ona i jej rodzeństwo będzie dawno martwe z głodu,
Już jakiś czas temu przestała się bać śmierci. Chciała żyć, ale nie kosztem kogoś innego. Zwyczajnie nie umiała.
Teraz otrzymała pytanie jakie zadała sobie niedługo po swoich narodzinach: czy była by jak inne anioły gdyby nie jej ułomność? Nie, nie była by. Wystarczyło bowiem odrobinie poznać ciepłe, tkankowe istoty, ich współczucie i litość, by nigdy więcej na nich nie pasożytować. Może gdyby była normalna zajęło by to więcej czasu, ale i tak by się stało. Najraźniej taka była jej natura. Czuła się z tym dosłownie świetnie.
__________________ Gallifrey Falls No More! |