Gdy
JD miał się już poddać i znaleźć miejsce noclegu, ostatni raz postanowił dać szansę losowi. Wszedł do niewielkiego lokalu o wdzięcznej nazwie
"Pod kocim pyskiem".
Już sama muzyka tutaj wydawała się być
kocia, do tego ściany pomalowano na czarno, a lampy miały kształt złocistych kocich oczu, co tworzyło nieco upiorne wrażenie, jakby ze wszystkich stron ktoś cię obserwował.
W półmroku
Ashford dojrzał kilka obściskujących się i tańczących par, a za barem... No właśnie, człowieka-kota.
Choć dla postronnego obserwatora mężczyzna ten mógł być po prostu szalonym fanem tatuażu i piercingu, to
JD zauważył u niego kilka cech typowych dla klanu Nosferatu: długie, ni to ludzkie, ni zwierzęce pazury, koślawe palce, powykrzywiana postura, no i oczywiście twarz...
Czy człowiek zrobiłby sobie coś takiego?
Brujahowi wydawało się, że znalazł Spokrewnionego, ale czy odważy się zagadać? Do świtu pozostały raptem dwie godziny.