Odpis 61 Ryszard, Praudmoore, Helga, Doc Peter:
- Ja jestem lekarzem... - wysapał Doc Peter odpowiadając na tekst Praudmoora. Nie wyglądał zbyt dobrze, a pomoc Ryszarda, choć nie zaszkodziła to też nie pomogła tak "magicznie" jak wcześniej to było z umierającą Helgą. Ważne było, że Doc Peter w ogóle żył i był jako tako przytomny. Co do Billego i Charlotte to oboje uspokoili się (no, Billy wciąż był nieprzytomny). Charlotte przeprosiła za swoje zachowanie, a Hadżi już po tym jak Ryszard pomógł Docowi Peterowi powiedział:
- Ja szukałem was wczoraj... albo w śnie... tyle, że to nie był sen o przeszłości, w sensie czasach sprzed wojny, ale to się działo tu i teraz. Po tym jak obudziłem się w tym budynku to zobaczyłem zwłoki dwóch lesb. Na początku szukałem was, ale potem naszły te olbrzymie chmury burzowe i uznałem, że najlepiej będzie jak przeczekam w miejscu, w którym wciąż były zapasy Charlotte i Billego i wróciłem do tego pokoju. Zabarykadowałem drzwi, a potem straciłem przytomność... budzę się i no Billy i Charlotte są żywi, a wy wróciliście i jeszcze ten typ pojawił się... - na koniec wskazał na Praudmoora - Nie wiem tylko jak wróciliście skoro drzwi są nadal zabarykadowane od wewnątrz, a... Billy i Charlotte byli martwi... - ostatnie zdania wypowiadał z wielkim trudem. Widać było, że dysk mu się przepełnia od zbyt dużej dozy informacji. - No to jest wczoraj, czy jest jutro? - ostatnie pytanie to już zadał bardziej do siebie, a Charlotte niemal równocześnie powiedziała:
- No, ja jestem żywa... chyba, że któremuś z was śnię się, że jestem żywa, ale wtedy raczej byłabym naga... chyba, że śnię się Heldze. Helga, jesteś tam? - Helga pomimo otwartych oczu leżała i nieodzywała się. No, przynajmniej oddychała.
Hadżi wstał, odłamał kawałek deski blokującej okno i wyjrzał na zewnątrz. Był dzień i było słonecznie.
- No i widać kałuże po nocnej burzy, więc jednak jest jutro... bo wczoraj, jak trochę w innym składzie tu byliśmy to nie było kałuż o poranku...
Ostatnio edytowane przez Anonim : 09-05-2016 o 21:12.
|