Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2016, 23:33   #21
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Becka była zadowolona z zabiegu, który przeprowadzili z Docem na Leenie. Mimo iż zmęczenie, stres i strach przed popełnieniem błędu sięgały pilotce pod sufit, tym razem nie miały one znaczenia. Liczyło się uratowanie życia bardzo bliskiej osoby: tu i teraz. Ponownie. I nie było nawet myśli o odpuszczeniu.
Być może to właśnie dzięki jej determinacji, sprawili się z Bullitem aż tak znakomicie. Leenie nic nie będzie, trzeba tylko trochę poczekać.
Oczywiście przed operacją Becka umyła porządnie ręce i nie tylko, ale po wszystkim też wskazane było zadbanie o higienę. Zostawiając Leenę w doświadczonych rękach doktora, pilotka ponownie poszła do łazienki.
Tym razem interesowało ją coś więcej niż tylko zlew, ale miała tam wszystko czego potrzebowała.


Zaczęła od "numeru pierwszego", czyli opuściwszy spodnie i majtki, usiadła na kibelku. Od razu poczuła się znacznie lepiej i zdała sobie sprawę że tego właśnie potrzebowała! Nie chodziło jednak o ciśnienie na pęcherzu. Chodziło o tę unikalną chwilę spokoju i odprężającej ciszy. Czas dla samej siebie w samotności, czas w którym życie jej przyjaciółki nie wisi na włosku, w którym żaden cyborg nie chce jej zabić, zaś po korytarzach nie gania za nią banda wygłodzonych i zaraźliwych zombie... To wszystko było naprawdę straszne, a wręcz makabryczne! Xiu pewnie tego nie przyzna, ale ostanie godziny były dla całej załogi bardzo stresujące. Dla Becky na pewno były.
Jest wiele sposobów, aby w stresowej sytuacji ogólnej osiągnąć spokój ducha i zachować zdrowy rozsądek. Jedni piją coś mocniejszego lub palą jakieś zioła, inni gwałcą lub zabijają wirtualne (bądź prawdziwe) byty, a jeszcze inni włączają muzykę lub film, albo biorą kąpiel (sami lub z kimś)... Becka nigdy nie pogardzi drinkiem, ale zasadniczo wolała by posłuchać muzyki swojego idola - Billyego Boostera. Niestety obecnie nie miała ani kropli alkoholu, ani dostępu do pozostawionej na Feniksie muzyki. Miała jednak tyle szczęścia, że właściwie bez niczego udało jej się doświadczyć ten istotny dla zdrowia psychicznego moment spokoju i rozluźnienia - właśnie wtedy, gdy siedziała tam na kibelku.

Potem, gdy już jako tako doszła do siebie, zrzuciła ciuchy i wzięła szybki prysznic. Jeszcze tylko zaplotła włosy, aby te się nie zamoczyły - nie miała już na nie czasu, a czekać aż wyschną to już w ogóle. Uważała też, aby nie zamoczyć zranionego ucha. Generalnie, chciała tylko zmyć z siebie krew i inne badziewia, a jedynie przy okazji odświeżyć się trochę... Oczywiście odprężyła się także przy tym i to niemało.
Oczyściła też nieco ubranie - naprawdę aż dziw brało, jak bardzo było ono ufajdane krwią i cholera wie czym jeszcze. Cały ten koszmar jakoś do niej wrócił, więc ponownie poszła pod prysznic - tym razem już dla relaksu... ale na kilka(naście) minut. Prysznic też działał kojąco na nerwy.


Tymczasem poza łazienką...
Bullit chciał przeprowadzić oględziny Isabell.

Doc podszedł do Isabell i pochylił się nad dziewczyną. Uśmiechnął się lekko… i dodał przyjaźnie.- Będę musiał cię zbadać. Sprawdzić, czy nie masz poważnych ran.
I ugryzień… ale o tym nie wspomniał. Nie było powodu, by dziewczynę straszyć. Co prawda raz już ją obejrzał, ale pobieżnie i prowizorycznie.
- No… ok... - Powiedziała jakoś tak niemrawo - Ale ja ranna nie jestem... - Sama spojrzała na swe otarte kolano, co było chyba jedynym, co jej dolegało.
- No cóż… wolę się upewnić, przy tych wszystkich zainfekowanych zombiaczkach hasających wesoło po bazie.- przypomniał jej Bullit. Na te słowa, dziewczyna wyciągnęła w jego kierunku rękę. Od tak. I czekała.
-No to chodźmy do gabinetu medycznego. A tak przy okazji… co przewoziłaś?- zapytał Dave prowadząc dziewczynę do kabiny mieszkalnej tutejszego lekarza.
- Części napędu magnetycznego, stosowane w silnikach z impulsem cząsteczkowym… gdzie my idziemy? - Spytała nieco zdziwiona opuszczaniem ambulatorium.
-Obejrzę cię całą. Żeby sprawdzić czy nie masz podejrzanych uszkodzeń ciała.- wyjaśnił Bullit.-Na osobności, bo muszę sprawdzić cię całą.
- Nie mam podejrzanych uszkodzeń ciała - Wyśliznęła swoją dłoń z jego dłoni, uśmiechając się na moment dosyć nerwowo. Zatrzymali się w korytarzu, ledwie 2 kroki od wejścia do ambulatorium - I nie musisz mnie oglądać nago, od tego są skanery... - Isabell ściągnęła płaszcz, oddając go Bullitowi, nie przejmując się w tej chwili pokazywaniem półnagich piersi poprzez podartą koszulkę - Więc nigdzie nie idziemy - Założyła rękę na rękę, wpatrując się podejrzanie w mężczyznę.
-Skarbie… oglądać to mogę filmy w czasie wolnym. Teraz jestem w robocie i sprawdzam skórę… a skanerom nie ufam. Nie w tym miejscu.- machnął ręką Doc.-Skoro zawiodły tutejszą załogę, to czemu miałyby teraz okazać się wiarygodne?
Potarł podstawę czoła.- Ok… nie chcesz żebym ja był. Może to zrobić Becka… przy mnie lub beze mnie, jak tak się wstydzisz facetów. Mnie to rybka.-
- A mi akwarium - Wzruszyła ramionami - Wszyscy chcecie mnie skrzywdzić, wykorzystać lub oszukać… zostaję porwana, kończę jako mięso doświadczalne, a teraz, w tym całym chlewie, mam się rozbierać przed obcym facetem, bo mogę być zarażona… nie, nie jestem zarażona! - Warknęła, wykonała obrót wokół własnej osi z lekko uniesionymi rękami, niby pokazując, że nie ma niczego podejrzanego na ciele - Więc albo siłą, albo wcale - Fuknęła, po czym odmaszerowała od niego kawałeczek w stronę drzwi ambulatorium, nim chwycił ją mocno za ramię i powstrzymał dalszy ruch.
-No… masz ciężką sytuację nie ma co. Oczywiście, zostałaś porwana i miałaś być mięsem doświadczalnym. Ale ostatecznie nim nie jesteś. Jesteś za to goła i wesoła i broniona za friko przez nas. I pewnie też za friko odstawimy cię na jakąś stację lub planetę… więc skarbie, sytuacja jest taka. Może i ciebie wykorzystali tutaj, ale teraz to ty perfidnie wykorzystujesz naszą dobroć.- przypomniał dziewczynie jej sytuację.-I myśl sobie co chcesz. Może i ładniutka z ciebie dziewuszka, ale w tej chwili jesteś dla mnie tylko pacjentką do przebadania.
- Puszczaj mnie brutalu! - Zapiszczała, nieudolnie okładając go wolną ręką po torsie - I właśnie, że jestem wypłacalna... - Zsunęła się przed nim na kolana, szlochając niczym w jakimś kiepskim dramacie.
-To się zobaczy. Tym teraz się nie przejmuj. Zdrowiem natomiast.. jednak tak. Ktoś musi cię obejrzeć i upewnić się co do twojego stanu. Nie chcesz bym był to ja, to zrobi to Becka. To babka więc czego się wstydzisz?- zapytał głaszcząc ją po głowie jak małe dziecko.
- Ja… no… ten… jestem… jestem... - Próbowała z siebie wydusić - Jestem… dziewicą... - Szepnęła na granicy słyszalności.
-No i? Co ma piernik do wiatraka? Przecież to nie noc poślubna tylko badanie lekarskie.- westchnął Doc zdziwiony jej słowami.-Zamierzam sprawdzić, czy nie ma podejrzanych zmian na skórze, a nie to czy jesteś doświadczona w łóżku. Ty chyba już miałaś wizyty u lekarzy?
- Na mojej planecie mężczyźni nie badają kobiet... - Odpowiedziała.
-No to może zrobić to Becka, jak się wstydzisz.- przypomniał jej Bullit.-Ona jest kobietą.
- Nadal uważam, że to nie jest konieczne… nie mam żadnych śladów ugryzień - Omiotła dłonią swój tors - Widzisz coś? Patrz na moje ręce, nogi, szyję, nie mam nic… ale chyba nie mam wyjścia? - Dodała.
-Musiałbym się dokładnie przyjrzeć.- wyjaśnił Bullit zamyślony, to mogą być małe zmiany.-Strzeżonego bozia strzeże, tak twierdził mój tatko.
- O tu - Pokazała na swoje otarte kolano - To jedyne co mi dolega, upadłam.
Bullit kucnął i przyjrzał się otarciu, po czym sięgnął po bardzo “nowoczesny” element swojej apteczki. Lupę. Zbadał rankę, po czym dopiero ją zeskanował. Wymruczał “hmmm” i wstał dodając nieugiętym tonem.-Jednakże będę nalegał. Becky cię obejrzy i nie powinno być problemu.
Isabell wzruszyła ramionami, po czym minimalnie kiwnęła raz potakująco głową.


Gdy Becka skończyła wreszcie okupować łazienkę, nie tracąc więcej czasu zgłosiła się do Doca. Chciała zagadać w sprawie swojego ucha, ale to Bullit miał do niej sprawę. Okazało się, że Isabell była dla niego oporną pacjentką, co Becky jakoś wcale nie dziwiło. Banda zombie i innych potworów kręci się na całej stacji, a tu jeszcze trzeba się rozbierać przed obcym facetem...
Becka miała pewne doświadczenie medyczne, więc bez wahania zgodziła się zastąpić doca... Zresztą, jeśli wrażliwa Isabell miała być badana przez kobietę, to jaki mieli wybór? XiuXiu?!


Becka i oględziny Isabell

Becka co prawda nie była lekarzem, ale miała pewne pojęcie o udzielaniu pierwszej pomocy. Była przekonana, że to w zupełności wystarczy jak na podstawowe oględziny i stwierdzenie, czy kobieta jest ranna albo zarażona “zombieactwem złośliwym”.
Nie tracąc czasu, blondynki zamknęły się w sali operacyjnej.
- Spokojnie Isabell, obiecuję że nic nie zaboli - powiedziała Becka z przyjacielskim uśmiechem na twarzy.
- A co dokładniej będziesz robić? - Spytała dziewczyna - Też mam się przed tobą rozbierać?
- Sprawdzę tylko, czy jesteś cała i zdrowa. Czasem można być zranionym i nawet o tym nie wiedzieć - zaczęła spokojnie Becka. - Chodzi o bezpieczeństwo wszystkich, na czele z twoim własnym - dodała z przyjacielskim uśmiechem, chcąc aby dziewczyna poczuła się swobodniej.
- No… dobrze, ale z tego co wiem, nie jestem ranna, poza zadrapanym kolanem - Isabell wskazała na obtarte miejsce - Tylko wiesz… no… jakby to powiedzieć… są pewne granice… dobra, to co robimy? - Wydawała się lekko poddenerwowana.
- Spokojnie, damy sobie radę - Becka była spokojna, pełna cierpliwości i troski. W końcu sama też nie miałaby zaufania do grupy obcych i rozumiała, że uciekanie przed zombie może przyprawić o zawał serca.
- To zacznę od tego - powiedziała kucając i przyglądając się jej kolanu. Według tego, co widziała, co sama przeżyła, i czego się już kilka razy naoglądała, Becka nie zauważyła w tym miejscu na ciele dziewczyny nic niezwykłego, ot faktycznie, zadrapane kolanko, jak po upadku, chociażby właśnie w trakcie ucieczki przed zdechlakami…
- I co? - Spytała Isabell, robiąc minkę pełną trwogi.
- Spokojnie - odpowiedziała szybko Becka. - To tylko zadrapanie, zagoi się niedługo. Nie grozi ci nic złego - powiedziała przyglądając się strupkom. - Czy to boli? Możesz biegać? - spytała spoglądając na nią przyjaźnie.
- Biegam, biegam, nic innego mi nie zostało - Dziewczyna uśmiechnęła się nerwowo - Trochę tylko boli, ot głupstwo… a powiedz mi, kim wy w ogóle jesteście, co robicie na tej stacji, bo na wojskowych nie wyglądacie?
Gdy Becka sprawdziła już kolano, upewniła się w kwestii potencjalnej infekcji i porównała je z drugim, mogła pójść dalej z oględzinami. Skoro już była na dole, zaczęła od oglądania nóg.
- Jesteśmy załogą Fenixa, to nasz statek... Krótko mówiąc, jesteśmy grupą osób, które postanowiły połączyć siły. Tak, dla lepszego życia. I zaprzyjaźniliśmy się - mówiła spokojnie, oglądając pacjentkę.
- Obróć się - poprosiła uprzejmie. - Przylecieliśmy tu z zaopatrzeniem, tylko nie było nikogo, kto by nam za nie zapłacił. Więc weszliśmy na pokład i… te zombie… W sumie całe szczęście, że się spotkaliśmy - wyjaśniała powoli z uśmiechem.

Tak jak Becky powiedziała, Isabell odwróciła się, po czym… zauważalnie przeszły ją dreszcze. Odkaszlnęła.
- Wszystko to takie zwariowane… to co teraz? - Głęboko sobie westchnęła - Wyjdziemy z tego jakoś, prawda?
- Zwariowane, istotnie - podsumowała krótko Becka. - Teraz góra. Zdejmij to... - wskazała na jej postrzępioną koszulkę - oddam ci swoją. Jest cała - powiedziała, płynnym ruchem rąk ściągając swojego niebieskiego T-shirta przez głowę, jednocześnie ujawniając swój mocny czarny stanik ozdobiony koronką.
- Proszę, to dla ciebie - powiedziała kładąc koszulkę na stoliku obok nich.
- Nie obawiaj się, jesteśmy zaradną załogą. Każdy się na czymś zna i z niejednych tarapatów już wychodziliśmy. Teraz też sobie poradzimy - zapewniła spokojnym głosem.
- Naprawdę muszę? - Spytała nieco wystraszonym tonem, odwracając głowę w jej kierunku.
- W sumie, to niekoniecznie - odpowiedziała Becka, która widząc stres Isabelli, wolała dać jej odpowiedź jakiej pacjentka się spodziewała. - Ale sugeruję zamienić koszulkę na tę, całą. A przy okazji zerknę, czy nie masz niebezpiecznych zadrapań - powiedziała spokojnie, uznając że przy dobrym podejściu do sytuacji, dziewczynie będzie łatwiej. - Dla pewności i własnego bezpieczeństwa - dodała spokojnie, przypominając im obu co tak właściwie tam robią.
- No dobrze... - Isabell ciężko westchnęła, po czym ściągnęła swoją koszulkę. Stała tam na moment półnaga, najwyraźniej zawstydzona…


Becka starała się dopełnić obowiązków tak szybko jak się da i przejechała po niej wzrokiem ogólnie w poszukiwaniu jakichś zadrapań, czy śladów ugryzienia. Ale nie widziała nic podejrzanego - dziewczyna miała całkiem gładkie i niewinne ciało.
- W porządku. Nic nie widzę i nie grozi ci… nic złego - zapewniała Becka. Oczywiście była pewna swego zdania zważywszy na chwilę obecną, ale o to właśnie chodziło. Osobiście miała nadzieję, że tak już zostanie i nikt z nich nie zarazi się jakimś cholerstwem.
- I po wszystkim - powiedziała z uśmiechem. - A jak wrócimy na nasz statek, pożyczę ci kilka ciuchów. Mogą być ciut za luźne, ale… sprawdzą się - obiecała i odwróciła głowę w bok, aby dać nieśmiałej koleżance dobrą okazję do ubrania się.
- Naprawdę byś to dla mnie zrobiła? - Isabell uśmiechnęła się po raz pierwszy od dłuższego czasu, ubierając szybko koszulkę Becky - Mnie to siostry zawsze tylko wszystko zabierały...
- Pewnie - Becka odpowiedziała z uśmiechem. - Mam trochę ciuchów w szafie - dodała, zastanawiając się w czym Isabell dobrze by wyglądała. Kolorystycznie większość by pasowała - obie były blondynkami o dość jasnej cerze, ale z figurą już gorzej - Becka była trochę wyższa i... część jej garderoby z odsłoniętym dekoltem niezbyt się sprawdzi na Isabell... będzie za luźna...
- Ja pod tym względem miałam spokój, dorastając z dwoma starszymi chłopami. Nosiłam dziecięce czy kobiece, więc żaden mi nic nie zabierał… Choć z innymi kwestiami różnie bywało, ale ostatecznie… rodzina to rodzina - powiedziała uprzejmie, w miarę dyskretnie obchodząc Isabell dookoła i oglądając jej głowę ze wszystkich stron.
- Już zaraz kończymy badania, jeszcze tylko zerknę na gardło. Spójrz proszę w górę i powiedz aaaaa - powiedziała uprzejmie.
Zamiast zrobić o co Becky prosiła, Isabell najpierw uśmiechnęła się, a następnie... wystawiła bezczelnie język.


- Buuhuu ha ha ha hahahahaha - Becka parsknęła śmiechem. Była to iście genialna odpowiedź, na jedno ze standardowych, ale i dziwacznych poleceń lekarza. Becka chichrała się przez dobrą minutę, kucając i nieznacznie machając ręką w powietrzu. Ta nagła emanacja dobrego humoru udzieliła się też Isabell, w efekcie czego obie blondynki uśmiały się w najlepsze.
Dopiero po dłuższej chwili, nadal ze szczerymi uśmiechami na twarzach, blondynki opanowały się na tyle, aby powiedzieć coś konstruktywnego.
- Dobra, nic ci nie jest. A jakbyś się źle czuła to zawsze możesz dać mi znać - powiedziała w końcu Becka, nadal z uśmiechem rozbawienia na twarzy.
- I pamiętaj, że śmiech to zdrowie - dodała szybko, po czym obie znowu się pośmiały.

Skończyły badania i mniej więcej wtedy, Becka poczuła się trochę… nieubrana. Złapała więc kurtkę (a zarazem zbroję) i zarzuciła ją na siebie.
Isabell, siedząc na kozetce, trąciła bosą stopą, stojącą przed nią Beckę.
- Czy Nightfall kogoś ma? - Wypaliła nagle, i natychmiast się zarumieniła.
Becka uśmiechnęła się do niej zadowolona. Podobało jej się, że dziewczyna się integruje.
- Nie ma. Z tego co wiem to nie ma, a znamy się pół roku - odpowiedziała z uśmiechem. - A tak w ogóle, to jestem całkiem niezłą swatką. Sama zadziałasz, czy może ci pomóc? - spytała przyjaznym i pełnym wsparcia głosem, nadal się uśmiechając... odpowiedź Isabell została już między nimi dwiema...


Raport dla doca był dość krótki. Isabell była zdrowa, bez żadnych oznak zarażenia zombiefikacją.
Ryder miała nadzieję, że teraz doc zajrzy jej do ucha i zobaczy co i jak. Niestety zanim zdążyła go o to poprosić, cała załoga plus Isabell, zebrała się na naradę. Podsumowali tam ich sytuację i pogadali ogólnie. Nadal jeszcze nie wszystko wiedzieli, ale zmierzali powoli we właściwą stronę. Co najważniejsze - Lenna przeżyje.
Podczas narady Nightfall miał ciekawe wystąpienie:
"Night leżąc rozwalony na kojo, w milczeniu przysłuchiwał się naradzie... aż nagle...
- Kurwa… - zaklął i pobiegł do łazienki."
Becka przyłożyła wówczas dłoń do ust, powstrzymując się aby nie parsknąć śmiechem. Oczywiście odniosła mylne wrażenie i chodziło o coś innego. Ale i tak dobrze było wiedzieć, że mimo tego wszystkiego przez co przeszli, Becka nie straciła poczucia humoru.


Becka & Bullit (oględziny n+1)

Gdy skończyli rozmowę całą ekipą, nastał czas na badania, przez które przejść musiała chyba cała załoga. Punktem dla Becky było to, że miała już umówioną wcześniej wizytę - blondynka “wyciągnęła numerek” umawiając się na badanie, gdy tylko skończyli operować Leenę i potem jeszcze updateowała go po zbadaniu Isabell.
Nastał moment, aby dowiedziała się czy coś jej dolega, oraz ewentualnie jak temu zaradzić.
- Hej. Rzucisz okiem? - zagadała spokojnie, wskazując nieznacznie na swoje ucho.
-W zasadzie to wolałbym obejrzeć wszystko…- stwierdził raczej stanowczym i spokojnym tonem Bullit.- Zwłaszcza jeśli oberwałaś w walce… zwłaszcza przy walce w trupkach.
Po czym podrapał się po brodzie mówiąc.-Co prawda...hmm… sam zamierzałem się umyć,ale niech ci będzie… obejrzyjmy te rany. Co ci się stało… znaczy w jakiej sytuacji oberwałaś?
Po czym zabrał się za oglądanie rany.
Becka oczywiście ustawiła się odpowiednio, siadając na krześle i odwracając głowę lewym uchem w kierunku światła.
- Resztę już sama sobie sprawdziłam pod prysznicem. Dzięki za troskę - odpowiedziała na wstępie, doskonale zdając sobie sprawę z tego co chodziło docowi po głowie.
- A to nie sprawka zombie. To ten cholerny cyborg, złapał mnie za głowę i chciał ją wycisnąć jak cytrynę. Na szczęście Xiu rozwaliła go zanim on rozsadził mi czaszkę - powiedziała, aby przy okazji odwrócić swoją uwagę.
- I jak myślisz? - spytała po chwili, obawiając się najgorszych wyroków, począwszy od krwotoku wewnętrznego, skończywszy na głuchocie na to ucho.
-Jak myślę? Dopóki nie mam danych na temat choroby to równie dobrze może się ona roznosić w powietrzu. Nie wiemy, czy filtry wirusowo-bakteryjne na tej bazie działają. Dlatego są potrzebne dokładne oględziny i badania… Nie wiemy, czy tutejsze systemy elektroniczne potrafią wykryć wirusa, ale to że z automatu nie włączyła się procedura kwarantanny, jest niepokojącym sygnałem. Rana nie wygląda strasznie, ale.. nie wiem... coś mi w niej nie podoba. Zauważyłaś może jakieś inne zmiany pod prysznicem?- zapytał Bullit oddając się drobiazgowym badaniom jej rany.-Pobiorę ci próbkę krwi do analizy, ale wirus może się umieć maskować przed standardowymi testami. Więc zanim ją zbadam poszerzę zawartość bazy danych o dane tutejszego lekarza.-
Becka nie była w najlepszym humorze. Wieści doktora nie zapowiadały się jako radosne rewelacje - wręcz przeciwnie.
- Wcześniej rozsadzało mi głowę, ale potem ból stopniowo malał. Tylko to ucho... nadal, bolało i krwawiło. Potem krew usta, więc myślałam że zrobił się skrzep albo strupek. Nie myłam ucha, na wszelki wypadek wolałam zostawić je dla ciebie... Jeszcze by się soć pogorszyło. - powiedziała, dość cichym, ale i niespokojnym głosem.
- Aha, widziałyśmy z laskami jak cyborg zabił tamtego żołnierza. On był zdrowy, ale nie pomyślałyśmy aby pobrać jego krew. Potrzebowałbyś jej? Mów do mnie doc, czy to coś poważnego? - poinformowała, z niecierpliwością oczekując na ostateczny werdykt.
-Nie wiem.. mamy do czynienia z sztucznym draństwem więc to wróżenie z fusów, dopóki nie dorwę się do miejscowych baz danych. Każde odstępstwo od normy jest potencjalnym śladem choroby, każdy wyprysk, każda plamka.- wzruszył ramionami Bulit.
- O cholera - podsumowała krótko Becka. Zrozumiała, że martwiła się o swoje mechaniczne uszkodzenie ucha, w obliczu bardzo ciężkiej i zakaźnej epidemii zobiactwa. Jednocześnie zdała sobie sprawę, że sytuacja całej ich ekipy była naprawdę poważna.
- Potrzebujesz czegoś więcej? Próbki krwi, czy coś? - spytała, skłonna mu pomóc.
- Nie wiem czy to cokolwiek da... - Mężczyzna zaczął oglądać jej ucho. Ostrożnie je przemył, po czym świecąc w owe ucho, wydawał z siebie wielce poważne “acha...”, “ok...” i “no dobra…”, podczas gdy Becka siedziała jak na szpilkach, czekając na werdykt.
- Masz uszkodzony bębenek, w tej chwili tego raczej w żaden sposób nie uleczymy. Dobrze chociaż, że całkowicie nie ogłuchłaś - Uśmiechnął się niemrawo. A jego diagnozy miały być jeszcze gorsze…
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 11-05-2016 o 16:17. Powód: Dodanie dwóch scen.
Mekow jest offline