Raport dla Żelaznego Archiwum Zakonu
Spisane 23 suszca roku po wyniesieniu 1165 w Opactwie Braci Rolników, Baronia Ostrogóra przez Nerana Starszego, Brata-Inkwizytora Zakonu Świętego Miecza
Niech będzie Hallas pochwalony!
Po przybyciu pod Zamek Ostrogóra w sile dwustu kopii i odbiciu twierdzy z rąk zła, które się tam czaiło, ocalałych przeniesiono do tego klasztoru w celu przeprowadzenia śledztwa oraz oceny stopnia splugawienia. Na pięć dziesiątek i ośmiu tych, którzy przeżyli, tuzin zmarł podczas przesłuchań, a pozostałe osoby spalono, gdyż nie było dla nich ratunku, niech je dobrzy bogowie mają w opiece. Jedynie siedmioro było na tyle o zdrowych zmysłach i duszach, że po serii postów i egzorcyzmów zdecydowano się na uwolnienie, co zostanie poczynione dnia jutrzejszego.
Zeznania świadków i dowody zebrane na miejscu pozwoliły na dokładne odtworzenie tego, co stało się na Zamku Ostrogóra i co dla wiadomości Wielkiego Mistrza i starszych mających dostęp do Żelaznego Archiwum opiszę poniżej.
Ród Ostrogórych miał na sumieniu grzech bałwochwalstwa, który to sięgał czasów, gdy powstał zamek. Odkopano wówczas przy budowie zamkowych lochów system jaskiń, a w nim kamienny posąg, któremu poganie oddawali cześć w czasach przed wyniesieniem. Był on wówczas już zdeformowany, brak modlitw i ofiar sprawiał że bożek słabł i tracił fizyczną formę. Ostrogórzy ofiarowali mu jedno i drugie. Z czasem nauczyli się jak to robić tak, by tajemnica przetrwała. Tylko Pan Zamku wiedział o bożku, a wiedzę i obowiązek karmienia plugawego bytu przekazywał najstarszemu synowi. Czyniono to ostrożnie, gdyż każdy schodził do grot tylko raz - złożyć ofiarę z pierworodnego, o którym mówiono później że zmarł przy porodzie. Pilnowano też, by nie nadawać bytowi imienia, gdyż wówczas był surową mocą, niemal już bez pamięci i woli. W zamian otrzymywali pomyślność.
Wszystko zmienił zamach Tezuwiana, późniejszego barona. Straciwszy serce dla wędrownej śpiewaczki, dostał odmowę, gdyż była ona obiecana akrobacie ze swego zespołu. Gdy zespół gościł na zamku, wróżbitka z tej samej trupy wręczyła wtedy rycerzowi magię w postaci czarnej gałęzi, którą mógł zabić swojego rywala. Ten jednak był bardziej ambitny niż zakochany i zgładził swego Pana tak, by winę zrzucić na cyrkowców, a w czasie rzezi - zabić spadkobiercę. Potem wystarczyło wżenić się w rodzinę, co uczynił.
Z całego spisku przeżyła wróżbitka, którą strącono do głębokiej jamy i zamurowano żywcem, zaś ciało śpiewaczki Tezuwian kazał zabalsamować i trzymał w tajnej komnacie.
Tak zaginęła wiedza o pogańskim bożku spod Ostrogóry, gdyby wróżbitka nie odnalazła pod ziemią komnaty bożka. Modliła się o wybawienie, a on jej go nie dał, bo był głodny modłów. Dlatego związał ją ze sobą, przedłużał jej życie. Z czasem nadała mu imię Maestro, on zaś po kilku pokoleniach nabrał na tyle sił, by opętać kilkoro kluczowych postaci w zamku, zaczynając od kucharza, przez którego jedzenie zatruwał szaleństwem cały zamek. Gdy liczba jego wyznawców wzrosła, wyrwał go z czasu i przejął całkowicie.
Bożek przybrał formę człowieka, zwącego się Czerwonym Kasztelanem, jednak jego prawdziwa postać, posąg z czarno-czerwonego kamienia wciąż był w podziemiach. Po unicestwieniu awatara, rycerstwo odnalazło drogę do grot, gdzie zniszczono bożka. Resztki posągu przekazano w ołowianej skrzyni Mistrzowi-Kapłanowi Zakonu Błyskawicy w celu zbadania, acz straciły swoje właściwości po tym, gdy zabito plugawy byt. |