Taler oswajał się z losem jaki mu sprawiono. Rozglądał się po współwięźniach. Ci albo płakali i modlili się do bogów o ratunek jak i błagali półorczego oprawce o litość. We wiosce nigdy nie widział tylu ludzi na raz w jednym miejscu, nie wspominając o takiej mieszance ras. Kiedyś widział krasnoluda, który przejeżdżał niedalekim traktem a i elfa się zdarzyło spotkać podczas prac w lesie. Ale taka liczba wywarła nie małe wrażenie na chłopaku.
Kiedy już minęło trochę czasu rozpętała się burza. Statek kołysał się na falach a woda moczyła wszystko co napotkała na drodze. Młodzik przez to niekontrolowane kołysanie pozbył się wszystkiego co miał w trzewiach. Papkę, którą dostali parę godzin temu zwrócił szybko. Kiedy nastąpiło uderzenie wszyscy polecieli ku dziobowi i tylko dzięki trzymanym kajdanom w ręce kiedy oddawał pokarm nie wyrwało mu stawów. Podniósł głowę i zobaczył dziurę w kadłubie. Widać było ląd, który przyciągał swoją stabilnością do siebie. Żeglarze nie schodzili zapewne zbierając się na nogi po kolizji z lądem.
Zaczął przyglądać się belce jak i kajdanom. Te drugie były dobrze przymocowane i podejrzewał, że często sprawdzano i poprawiano mocowanie. Natomiast belka nie musiała być dobrze przymocowana, szczególnie po uszkodzeniu konstrukcji. Patrzył wokół co robią inni. Kilku próbowało wyrwać kajdany inni lamentowali i wznosili modlitwy do bogów.
Taler zaczął modlitwę do Tymory. Bogini szczęścia i licząc na łaskę z całych sił zapierając się nogami a dłońmi chwytając za łańcuchy od kajdan. |