Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2016, 18:26   #7
Lomir
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację


No i tyle. Tak właśnie kończy się życie Zalfera Seawarda. Skończy na statku, wśród jemu podobnych. Cóż, może tak mają kończyć szulerzy i oszuści? Ha! Może to właśnie jeden z jego "klientów" wściekł się, porwał niziołka i sprzedał go w niewole piratom? A wielu takich by się znalazło, którzy chcieliby odpłacić Zalferowi pięknym za nadobne. Na szczęście w większości przypadków niziołek znajdował się już daleko, gdy jego ofiara orientowała się w tym co zaszło. Oszukiwanie w grze w kości? Pewne. Wyłudzenie? Czemu nie! Podszywanie się pod członka rodziny, który stracił całe złoto na szlaku? Chleb powszedni.
"Ileż pięknych wspomnień, ah. Aż łezka się w oku kręci. Choć może... to dlatego, że te piekielne kajdany ocierają mnie do krwi." myślał niziołek, krzywiąc się na widok swoich rozoranych przegubów dłoni, które bezwładnie zwisały z metalowych obrączek.

Dni mijały a niziołek starał się skupiać na wszystkim, byleby nie myśleć o bólu, chorobie morskiej i słonawym smaku kleiku, którym od wielkiego dzwonu karmili ich porywacze. Zalfer mówił. Mówił dużo, mówił cały czas i często nie na temat. Taką obrał taktykę, aby uporać się z "niedogodnościami" rejsu. Niektórzy więźniowie chętnie na to przystawali i dla zabicia czasu dyskutowali między sobą. Oczywiście do momentu kiedy ten śmierdzący obdartus, który uważał się za nadzorcę więźniów, nie schodził pod pokład. Oj wtedy nie można się było odzywać. Niziołek raz się o tym przekonał bardzo boleśnie. Połork był przeciwny rozmowom między więźniami i co gorsza rozmowom z nim samym czego Zalfer nie wiedział. Raz wypalił do strażnika, chcąc go zagadnąć, ale ten szybko mu odpowiedział... kośćmi swojej dłoni. Tego dnia niziołek nauczył się ważnej lekcji i nieomal stracił kilka zębów. Mimo to, gdy tylko na horyzoncie nie było widać paskudnika orczej krwi małemu gadule nie zamykały się usta.

***

Gdy statek z głośnym trzaskiem wpadał na mieliznę Zalfer poderwał się na równe nogi (na tyle ile pozwalały mu przykrótkie kajdany) i krzyknął
- Na Cyrica! Wszyscy tu się potopimy! - Następny gwałtowny wstrząs sprawił, że niziołek stracił równowagę i przygrzmocił głową w belkę, do której były przypięte jego kajdany. W efekcie czego stracił na chwilę przytomność. Gdy jednak otworzył oczy zobaczył ogrom zniszczeń statku oraz wdzierającą się do wnętrza plaże. Jego wzrok powędrował ku pozostałym więźniom. Część z nich próbował się wyswobodzić, część była nieprzytomna lub nie żyła. Zalfer w panice po raz kolejny poderwał się na nogi i szarpnął kajdanami, mimo ogromnego bólu, jaki sprawiały mu poranione nadgarstki. Szarpnął raz, drugi i szybko się poddał - wiedział, że sam się z tego nie uwolni. Zwrócił się do więźniów, którym wyswobodzenie szło zdecydowanie lepiej niż jemu -Hej, przyjaciele! Pomóżcie, sam nie dam rady, a musimy się przecież trzymać razem! Po tym co przeszliśmy, tyle wspólnych chwil każdego wieczora, wspaniałych historii, którymi się nawzajem raczyliśmy. No, raz dwa i wspólnymi siłami uda nam się wyrwać te kajdany, a później damy nogę z tej przeklętej krypy! Hej Lander, Ann! Albo ty Beor! Pomóżcie! - Niziołek mówił w sposób niedający po sobie poznać, że panikuje, wręcz można by pomyśleć, że był radosny. Ale to tylko pozory, za maską pewności siebie kłębiła się rozpacz i panika, że przyjdzie mu zostać na wieki we wraku statku pirackiego i zamienić się w niziołczy szkielet.

 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)

Ostatnio edytowane przez Lomir : 10-05-2016 o 18:30.
Lomir jest offline